13 grudnia 1981 r. ekipa generała Jaruzelskiego wprowadziła stan wojenny. Drobiazgowe przygotowania do tej gigantycznej operacji ciągnęły się przez ponad rok.

Około godziny 1.30 w nocy u Lecha Wałęsy zjawili się Tadeusz Fiszbach, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, i wojewoda Jerzy Kołodziejski. Żądali, by przywódca „Solidarności” natychmiast udał się do Warszawy na rozmowy polityczne. Dużego wyboru nie miał. Dom był obstawiony przez MO i SB. W tym czasie w całym kraju milczały już telefony.

Do dużych miast napływały wyposażone w ciężki sprzęt oddziały wojska, a działacze opozycji byli zatrzymywani w domach i wiezieni na komisariaty. Był 13 grudnia 1981 roku, pierwszy dzień stanu wojennego. „Wszystko ruszyło zgodnie z planem, a nawet można powiedzieć, »jak w szwajcarskim zegarku«” – pisze w „Drodze do »mniejszego zła«” prof. Andrzej Paczkowski, historyk, członek Rady IPN.

Gigantyczną operację, która zmieniła historię PRL, poprzedziły długie przygotowania. Ryszard Kukliński wspominał w „Wojnie z narodem”, że „idea wprowadzenia w Polsce stanu wojennego zrodziła się już w szczytowym okresie sierpniowych strajków”, które doprowadziły do powstania „Solidarności”. 29 sierpnia 1980 roku dyskusja o stanie wojennym lub wyjątkowym rozpętała się na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. „To nierealne” – ocenił wówczas gen. Wojciech Jaruzelski. Bezpośrednie uderzenie w opozycję wymagało przecież starannego zaplanowania.

Porozumienie ze strajkującymi i zgoda na rejestrację „Solidarności” były tylko chwilowym ustępstwem ze strony władz. Coś takiego jak niezależny związek zawodowy nie mieściło się bowiem w logice komunistycznego systemu. Kierownictwo PZPR liczyło, że „Solidarność” uda się skłócić wewnętrznie, a następnie podporządkować, eliminując z niej najbardziej radykalnych działaczy.

W mediach ruszyła zmasowana akcja propagandowa. Chodziło o to, by skompromitować działaczy „Solidarności” – pokazać, że są nieodpowiedzialnymi awanturnikami, prowadzącymi kraj do przepaści. Władze straszyły, że ciągłe strajki sparaliżują kraj, doprowadzą do załamania systemu energetycznego i wyczerpania zapasów żywności.

Równolegle wzrosła aktywność tajnych służb. Bezpieka starała się wprowadzić do „Solidarności” swoją agenturę, by wiedzieć, co dzieje się w związku, i w miarę możliwości wpływać na jego decyzje. Władze bały się, że przywództwo w „Solidarności” straci Lech Wałęsa i zostanie zastąpiony kimś bardziej radykalnym.

W odwodzie pozostawało cały czas rozwiązanie siłowe. Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego wzięły na siebie głównie ministerstwa obrony narodowej i spraw wewnętrznych. Przyspieszenie prac nastąpiło w październiku 1980 roku.

4 listopada na posiedzeniu Komitetu Obrony Kraju gen. Wojciech Jaruzelski mógł już poinformować, że gotowy jest „zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego”. Nad projektami rozmaitych dekretów, rozporządzeń i zarządzeń pracowano jednak także później, przez cały rok 1981. Pod bacznym okiem towarzyszy sowieckich.

„Co najmniej dwukrotnie (w maju i listopadzie) z Moskwy przyjechały specjalne ekipy, które zapoznały się z dokumentacją i przygotowaniami, a marszałek [Wiktor] Kulikow i ludzie z jego sztabu zjawiali się w Warszawie właściwie co parę tygodni, kontrolując przygotowania, a jednocześnie mając za zadanie dopingowanie Polaków do podjęcia działań” – pisze Paczkowski.

Stanisław Kania, który we wrześniu 1980 roku stanął na czele PZPR, nie palił się jednak do użycia siły. Przekonywał, że „szturmem nie da się niczego rozwiązać”. Prawdopodobnie obawiał się, że w reakcji na stan wojenny Zachód wstrzyma bezcenną pomoc finansową dla Polski. W październiku 1981 roku Kanię zastąpił Jaruzelski. Od tego momentu wariant siłowy stał się bardziej prawdopodobny, choć wymagał jeszcze dopracowania.

Przede wszystkim „Solidarność” trzeba było pozbawić głowy, czyli przywództwa. Już 23 października 1980 roku gotowy był „wykaz osób przewidzianych do izolacji na wypadek poważnego zagrożenia bezpieczeństwa wewnętrznego państwa”. Na liście tej, zatwierdzonej przez płk. Władysława Jaworskiego, szefa gdańskiej SB, znalazło się 155 osób, w tym ikony opozycji: Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Bogdan Borusewicz.

W kolejnych miesiącach listy osób wytypowanych do internowania były uzupełniane i aktualizowane. 16 października 1981 roku obejmowały już 4277 osób, w tym także znanych z opozycyjnych postaw artystów, takich jak aktorzy Maciej Rayzacher i Halina Mikołajska. Co ciekawe, Jaruzelski zdecydował się również na izolację byłych przywódców PRL z Edwardem Gierkiem na czele.

Operacja internowania opozycjonistów otrzymała ostatecznie kryptonim Jodła. Trzeba było wyznaczyć funkcjonariuszy, którzy będą dokonywali zatrzymań, wyposażyć ich w kajdanki i łomy do otwierania drzwi. Trzeba było zorganizować ośrodki odosobnienia, do których mieli trafić internowani.

Pomysłodawcy akcji przewidzieli nawet, że konieczne będzie zabezpieczenie odpowiedniej liczby miejsc w izbach dziecka – bo dzieci części osób internowanych pozostaną bez opieki. Z wieloma ludźmi „Solidarności”, których nie zdecydowano się internować, planowano przeprowadzić ostrzegawcze rozmowy operacyjne (operacja „Klon”).

Od bratnich służb ze Związku Sowieckiego, NRD i Czechosłowacji aparat bezpieczeństwa otrzymał dodatkowe tarcze, hełmy, pałki, armatki wodne, granaty z gazem łzawiącym. Opracowywano plany kopalń, fabryk, stoczni i portów, w których liczono się ze strajkami okupacyjnymi.

– Jaruzelski nie był do końca pewien skali oporu – mówi „Newsweekowi” prof. Antoni Dudek. „Solidarność” liczyła prawie 10 milionów członków (w tym ok. miliona członków PZPR). Poufne sondaże zamawiane przez władze wskazywały co prawda, że społeczne poparcie dla związku spada. Mimo to „Solidarność” wciąż wydawała się kolosem. W odpowiedzi na stan wojenny mogła zorganizować strajk generalny.

Jaruzelski bał się, zwłaszcza że robotnicy „wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itp.”. W takim wypadku liczył na wojskowe wsparcie Sowietów. „Sami nie damy sobie rady z wielomilionowym tłumem” – miał powiedzieć marszałkowi Kulikowowi. Dziś wiemy jednak, że przynajmniej w grudniu 1981 roku Moskwa nie była skłonna takiej pomocy udzielić. Na posiedzeniu Biura Politycznego sowieckiej KPZR z 10 grudnia przeważały głosy, że polscy towarzysze muszą poradzić sobie sami.

I radzili. Jeszcze w styczniu 1981 roku zapadła decyzja o zapewnieniu ochrony emerytom i rencistom Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa oraz rodzinom funkcjonariuszy pozostających w służbie czynnej. 10 września gen. Bogusław Stachura, wiceminister spraw wewnętrznych, rozesłał do komendantów wojewódzkich MO szyfrogram, w którym nakazywał wydawanie broni palnej i miotaczy gazowych wytypowanym osobom z aparatu partyjnego i państwowego. Nakazano również wzmocnienie ochrony obiektów MSW. Przewidywano nawet wyznaczenie „stanowisk strzelców wyborowych”.

Media straszyły, że opozycja posiada grupy wyszkolonych bojówkarzy oraz magazyny broni i materiałów wybuchowych. Płk. Janusz Przymanowski, znany jako autor powieści „Czterej pancerni niż pies”, głosił wręcz, że „Solidarność” jest gorsza niż średniowieczny władca mongolski Dżyngis-chan, którego żołnierze oszczędzali przynajmniej małe dzieci.

Być może ekipa Jaruzelskiego obawiała się powtórki z czerwca 1956 roku (Poznań) i grudnia 1970 roku (Wybrzeże), gdy tłumy spontanicznie atakowały gmachy PZPR i bezpieki. Możliwe jednak, że chciano przede wszystkim wytworzyć w elitach władzy psychozę zagrożenia, by lepiej skonsolidować własne środowisko przed decydującym starciem z opozycją.

Jaruzelski wciąż mógł liczyć na lojalność wojska. W połowie października przedłużono o dwa miesiące służbę 46 tys. żołnierzy „starego rocznika”. Był to rocznik 1979, nieskażony wpływami „Solidarności”. I tak miało pozostać. W lutym 1981 roku gotowy był wykaz osób, których powołanie do Ludowego Wojska Polskiego nie jest wskazane. Na liście znalazł się m.in. Lech Wałęsa.

Armia przystąpiła do działania jeszcze przed 13 grudnia. Decyzją Rady Ministrów z 26 października powołane zostały Wojskowe Terenowe Grupy Operacyjne, które ruszyły do miast i miasteczek. W kolejnych tygodniach powstały Wojskowe Grupy Operacyjno-Kontrolne i Miejskie Grupy Operacyjne.

Rzekomo miały ukrócić spekulację i sprzedaż „spod lady”, przywrócić dyscyplinę pracy itp. – W rzeczywistości był to rekonesans przed wprowadzeniem stanu wojennego – mówi Dudek. Chodziło o sprawdzenie terenu, a przy okazji przyzwyczajenie ludzi do widoku wojskowych mundurów. Wkrótce to komisarze wojskowi mieli przejąć kontrolę nad administracją państwową.

Od początku grudnia w stanie podwyższonej gotowości znajdowało się całe MSW. Urzędnicy i funkcjonariusze mogli zapomnieć o urlopach. Nakazano mobilizację 4,5 tys. rezerwistów do służby w Rezerwowych Oddziałach Milicji Obywatelskiej (ROMO).

Odbywały się również ćwiczenia ZOMO, w tym doskonalenie umiejętności walki z tłumem. Biuro Paszportów opracowało plan postępowania wobec osób wyjeżdżających służbowo za granicę i cudzoziemców przebywających w Polsce. Równolegle przygotowano zamknięcie granic i wprowadzenie cenzury wojennej.

Dokładny termin wprowadzenia stanu wojennego ustalony został nie później niż 11 grudnia rano. Moment ten – nazwany godziną „G” – wyznaczono na godzinę 6 rano 13 grudnia. Architekci stanu wojennego uznali, że idealnym dniem rozpoczęcia działań będzie niedziela, bo wówczas ogromna większość zakładów pracy jest nieczynna, trudno więc będzie „Solidarności” odpowiedzieć natychmiastowym strajkiem.

„Wszystko było zapięte na ostatni guzik, a przynajmniej tak to wygląda, gdy czyta się teraz w archiwach setki dokumentów, ogląda dziesiątki map, planów i tabel – ocenia w »Wojnie polsko-jaruzelskiej« prof. Paczkowski. – Być może wojsko polskie nigdy nie było równie rzetelnie i dokładnie przygotowane do wypełniania zadań, które przed nim stawiano. […] Chyba to samo można powiedzieć o przygotowaniach poczynionych w aparacie bezpieczeństwa i innych służbach MSW”.

Jaruzelski zrobił wiele, by osiągnąć element zaskoczenia. Obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego – w nakładzie 100 tys. egzemplarzy – nie przypadkiem wydrukowano w Związku Sowieckim i zamknięto w pilnie strzeżonych magazynach.

Godzinę „G” poznało bardzo wąskie grono wtajemniczonych. Nie miała szans dowiedzieć się o niej CIA. Płk Ryszard Kukliński, który wcześniej dostarczał Amerykanom cennych informacji, na początku listopada został ewakuowany z Polski, bo groziła mu dekonspiracja.

Jak to jednak możliwe, że przywództwo „Solidarności” dało się całkowicie zaskoczyć? – Było wiele fałszywych alarmów. W takiej sytuacji kolejnych sygnałów często nie traktuje się poważnie – tłumaczy prof. Dudek. Wielu działaczy „Solidarności” było zdania, że władza nie odważy się zamachnąć na dziesięciomilionowy związek. Jacek Kuroń uspokajał, że generał „swoim zwyczajem cofnie rękę”. Strach budziło co najwyżej widmo sowieckich czołgów. Pamiętano jednak, że nawet wcześniejsze wielkie manewry wojsk Układu Warszawskiego nie zakończyły się interwencją zbrojną.

11 grudnia w Stoczni Gdańskiej rozpoczęło się posiedzenie Komisji Krajowej „Solidarności”, a w całym kraju – przemieszczanie wojsk. Nakazano również ścisłą obserwację osób wytypowanych do internowania. Po południu o wyznaczonym terminie wprowadzenia stanu wojennego powiadomiony został sowiecki marszałek Kulikow. W ostatnich słowach mobilizował jeszcze polskich towarzyszy: „macie realną siłę”, „odkładać terminu nie należy”, „wiem, jaką pracę przeprowadziliście”.

12 grudnia Komisja Krajowa „Solidarności”, niczego nieświadoma, obradowała nadal. Około północy działacze zaczęli się rozchodzić do hoteli, mieszkań lub na dworce. Chwilę wcześniej zaczęły się pierwsze zatrzymania. W całym kraju żołnierze opanowywali już centrale telefoniczne oraz budynki radia i telewizji. Kości zostały rzucone. Wielka machina stanu wojennego ruszyła.

Korzystałem z: Andrzej Paczkowski: Wojna polsko-jaruzelska. Stan wojenny w Polsce 13 XII 1981-22 VII 1983, Prószyński i S-ka 2006, Andrzej Paczkowski: Droga do „mniejszego zła”. Strategia i taktyka obozu władzy, lipiec 1980 – styczeń 1982, Wydawnictwo Literackie 2002, Bogusław Kopka, Grzegorz Majchrzak: Stan wojenny w dokumentach władz PRL (1980-1983), IPN 2001

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version