Nie powinno dziwić, że spotkanie w Waszyngtonie ze względu na rocznicowy wymiar i skalę wyzwań w zakresie bezpieczeństwa, z którymi mierzy się świat, elektryzowało opinię publiczną. Wysokie oczekiwania mieli zwłaszcza Ukraińcy, odpierający rosyjskie ataki, ale także państwa z naszej części Europy, liczące na dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa.

Po licznych podsumowaniach, konferencjach głównych aktorów szczytu i publicznych debatach można wreszcie spojrzeć na to wydarzenie przez inny pryzmat. Z perspektywy dziennikarza, który miał okazję relacjonować je z bliska.

Zobacz kulisy szczytu NATO w materiale Grzegorza Urbanka:

Przedwyjazdowe przygotowania

Zdobycie akredytacji na szczyt NATO jest o wiele łatwiejsze niż uzyskanie dziennikarskiej wizy do USA. Nie ma pytań o odwiedzane portale społecznościowe, listę wyjazdów zagranicznych czy drugie imię babci od strony mamy.

Potrzebne są podstawowe dane dotyczące pracodawcy, list polecający z redakcji, skany paszportu i legitymacji prasowej. Machina urzędnicza NATO upomina się o te dane na kilka tygodni przed wydarzeniem, a potem mieli je do ostatniego możliwego momentu. Po uzyskaniu zielonego światła od organizatorów przydaje się finansowe wsparcie redakcji, miejsce w samolocie i brama do Stanów staje otworem.

Pogoda w Waszyngtonie w czasie szczytu nie rozpieszczała. Upał dawał się we znaki, a krótkie wizyty w klimatyzowanym sklepie czy restauracji działały kojąco, choć tylko na chwilę. Podobnie było w Międzynarodowym Centrum Medialnym, ulokowanym rzut beretem od Białego Domu.

Tu jednak można było rozkoszować się chłodem przez całe dnie pracy. Z takiego przywileju skorzystało blisko 1700 dziennikarzy z całego świata, którzy odebrali akredytacje na wydarzenie. Według danych organizatorów szczytu o wejściówkę ubiegało się w sumie 2700 przedstawicieli mediów z 76 krajów.

Międzynarodowe Centrum Medialne (IMC) działało od wczesnego ranka 9 lipca do późnego wieczora 11 lipca. Organizatorzy zapewnili 1200 stanowisk pracy. Były to ulokowane w ogromnej hali biurka z przyłączem do prądu (jakość sygnału wi-fi pozostawiała wiele do życzenia). Dostęp do zasilania był możliwy przy posiadaniu przejściówek do lokalnych gwiazdek.

Na sali słychać było języki z całego świata. Reprezentanci poszczególnych krajów łączyli się w małe enklawy w różnych częściach centrum. Tuż za plecami dziennikarzy z Polski byli Japończycy, a dalej Niemcy i Rumuni. Koledzy z „Wydarzeń”, którzy dotarli do sali z samego rana pierwszego dnia szczytu, zarezerwowali nam miejsca, przyklejając na biurka kartki z nazwą kraju i redakcji tuż obok swoich stanowisk. Razem raźniej znosić trudy dziennikarskiej roboty.

Duże redakcje (CNN, New York Times, Bloomberg) przy okazji takich wydarzeń nie zadowalają się jedynie miejscem przy powszechnie dostępnych biurkach. Wykupują zarówno stanowiska do relacji reporterskich na żywo (ulokowane na podestach) jak i przestrzeń na sali, zaaranżowaną w mini studia telewizyjne czy montażownie materiałów dziennikarskich.

Stamtąd na bieżąco informują o doniesieniach ze szczytu, komentują je z zaproszonymi gośćmi czy po prostu prowadzą specjalne wydania programów. Do tego dochodzi masa sprzętu: ciężkie kamery, statywy, lampy, promptery i plątanina kabli. Na miejscu uwijają się tabuny dziennikarzy, operatorów kamer i dźwięku.

W całym tym zgiełku można jednak znaleźć przestrzeń do chwili prywatności (i nie mam tu na myśli toalety, choć także) i spokojnej pracy. Organizatorzy zadbali o zamontowanie kilkunastu przeszklonych kabin, w których można w ciszy nagrać dziennikarskiego offa, czy po prostu telefonicznie skontaktować się z redakcją. Tu jednak za każdym razem potrzebna była uprzednia rezerwacja, bo chętnych do pracy w takich warunkach nie brakowało.

Reporterzy nadający relacje przed kamerami, dziennikarze pochyleni nad monitorami komputerów byli na każdym kroku. Do centrum medialnego zaglądali też politycy chętni do podzielenia się swoimi wrażeniami ze szczytu. Na tle ścianki z logo NATO dla polskich mediów wypowiedzieli się wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, czy szef resortu spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Specjalnych przepustek wymagał z kolei dostęp do sal konferencyjnych, których w sumie tuż przy Centrum Medialnym było 15. W jednej z nich natowski szczyt podsumował prezydent Andrzej Duda. Tam królował surowy wystrój: podest z pulpitem, flaga narodowa, banery z logo NATO, kilkadziesiąt miejsc siedzących dla przedstawicieli mediów i platforma dla operatorów kamer.

Plany co do minuty

Zdobywanie wiedzy na temat szczytu z pierwszej ręki umożliwiała obecność na doorstepie. Na początku każdego dnia szczytu w wyznaczonej strefie przewijali się prezydenci i premierzy z poszczególnych krajów. Zatrzymywali się na kilka minut przed mikrofonem i kamerą (gospodarze zapewniali transmisję na żywo) i albo wygłaszali swoje oświadczenia albo po prostu odpowiadali na pytania dziennikarzy.

Tu niepisaną zasadą była dyscyplina czasowa, choć nie wszyscy przywódcy potrafili się do niej dostosować. Na przykład wydłużony oratorski popis prezydenta Finlandii uniemożliwił występ przed kamerami polskiemu prezydentowi, którego chciałem zapytać o bazę w Redzikowie. Cierpliwość jednak popłaca, bo nurtujące mnie pytanie zadałem kilka minut później kanclerzowi Niemiec. Na sąsiadów zawsze można liczyć.

Praca pracą, ale jeść i pić też trzeba. Gospodarze zatroszczyli się co prawda o podniebienia dziennikarzy, choć w sposób umiarkowany. W ofercie bufetu dominowały ciężkostrawne, amerykańskie dania typu fast-food (wiadomo – każdy się spieszył, by zdążyć z tekstem czy na kolejną relację). Było też osobne stanowisko z kawą i przekąskami.

Warto było mieć kilka dolarów w kieszeni (np. butelka wody kosztowała pięć dol.), żeby skorzystać z miejscowej oferty gastronomicznej. W centrum medialnym był też sklep z pamiątkami.

Można było wrócić do kraju z gustowną, płócienną torbą na zakupy z logo NATO, magnesem w kształcie Białego Domu czy świecą z podobizną Kamali Harris. Ja zabrałem mnóstwo wartościowych wspomnień i kilka nowych kontaktów z amerykańskimi kolegami po fachu. Za rok wizyta w Hadze.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version