Przemówienie Karola Nawrockiego na konwencji programowej to było jego być albo nie być w tej kampanii. On tę mowę udźwignął. Bez czytania z kartki i z masą obietnic, które przygotowali mu sztabowcy PiS.
Jeszcze przed przemówieniem Nawrockiego ludzie z PiS mówili, że są gotowi wydać nawet do miliona złotych na tę konwencję. A więc bardzo dużo. — Nie można oddać walkowerem tych wyborów — mówili. PiS celowo zaniżało oczekiwania wobec tego wydarzenia, by finalnie zaskoczyć jego efektownością.
— Ale gdyby jeszcze opłacić uczestnikom dojazd, to już by było za dużo — żartowano w szeregach partii. Ta konwencja — to sztabowcy mówili na kilka dni przed wydarzeniem — ma być absolutnie fundamentalna dla kampanii Nawrockiego.
„Polska wygra”
Nawrocki stara się bowiem gonić, nawet nie tyle Rafała Trzaskowskiego, co wynik PiS. Wedle najnowszych, wewnętrznych sondaży zamawianych przez Nowogrodzką, Nawrocki ma 28 proc., a prezydent Warszawy 36 proc.
Karol Nawrocki
Foto: Tomasz Gzel / PAP
Ale zanim przemówił sam Nawrocki, to miał kilka osób go zapowiadających. PiS zaserwowało narrację o zderzeniu: normalność kontra szaleństwo. Normalnością ma być Karol Nawrocki, a szaleństwem strona liberalna i lewicowa.
— „Polskość to normalność” jest dziś aktem odwagi — mówił prof. Andrzej Nowak, szef społecznego komitetu poparcia Karola Nawrockiego. Historyk hołubiony w środowisku PiS tak odwołał się do często przez PiS przywołanego cytatu z tekstu Donalda Tuska, że „polskość to nienormalność” (w pełnej wersji tego cytatu Tusk wcale nie twierdzi, że polskość jest szaleństwem). Prof. Nowak mówił tak długo, że w szeregach PiS się niepokojono, czy zdoła skończyć i nie rozwali konwencji. — Wedle planu trzeci mówca miał już być, a Nowak jeszcze nie skończył — śmiał się jeden z działaczy PiS.
Rafał Ziemkiewicz, który też zabrał głos, to odwołanie do elektoratu Konfederacji, bo w tych kręgach jest on popularny. Piotr Duda — przewodniczący „Solidarności” — przyjechał z przekazem, że Karol Nawrocki nigdy nie podpisze podwyższenia wieku emerytalnego i przywrócenia handlu w niedziele, a w ogóle to będzie bronił praw pracowników. Obecność Piotra Dudy w kampanii kandydata PiS to stały element.
Na wydarzeniu pojawiła się też Marta Kaczyńska — córka zmarłej pary prezydenckiej — by służyć za odwołanie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W PiS odwoływanie się do — jak mawiali do niego przyjaciele i rodzina — Leszka jest w wyborach prezydenckich jazdą obowiązkową.
Karol Nawrocki
Foto: Zbyszek Kaczmarek / Agecja Forum
W 2015 r. bardzo mocno to robił Andrzej Duda. Dziś — w Szeligach pod Warszawą — robił to Karol Nawrocki, ale że on sam nie był nikim bliskim Lechowi, więc to Marta Kaczyńska ciepłym słowem o Nawrockim mówiła. Mocniejszego odwołania do Lecha Kaczyńskiego być nie mogło. Jak mówiła Marta Kaczyńska, jej ojciec „kochał Polskę”, a ona teraz odda głos na Karola Nawrockiego. — Pani Marto, proszę być dzielną — mówiła Kaczyńska do żony kandydata, narzekając na „przemysł pogardy”. I to ona zaprosiła Karola Nawrockiego na scenę. — Wygramy, Polska wygra — przepowiedziała.
Karol Nawrocki sklejony z legendą
Karol Nawrocki od razu podziękował Kaczyńskiej i podkreślał swoje uznanie dla Lecha Kaczyńskiego — nawet jeśli sam nie miał z nim żadnych związków. Tak skleja się Nawrockiego z legendą ojca opatrznościowego całego obozu PiS. Nawrocki wyznawał miłość żonie — z głowy, a nie z kartki — i dzieciom. Nawrocki dostał punkty programowe przygotowane przez sztab i kilkadziesiąt stron materiałów, ale przemówienie miał szykować głównie sam. Mówił potem bez kartki. Kartkę owszem miał, ale z tekstem swojego kontraktu z Polakami — to ponad 20 obietnic Nawrockiego. Zdarzały mu się potknięcia, źle dobrane słowa, ale żadne z nich nie brzmiało dramatycznie. W samym PiS byli i tacy, którzy byli zaskoczeni, że Nawrockiemu poszło nadspodziewanie dobrze.
Wedle Nawrockiego wybory prezydenckie to „referendum za odrzuceniem rządów Donalda Tuska”. Dlaczego sztab PiS sufluje taką wizję wyboru? Bo sondaże pokazują, że rząd Donalda Tuska ma wielu przeciwników. Wedle badania Opinia24 dla RMF FM, aż 57 proc. jest niezadowolona z tych rządów, a tylko 31 proc. dobrze ocenia rządzącą ekipę. Donalda Tuska Nawrocki nazywał zresztą „kamerdynerem spraw obcych” — tylko poetyką różni się to od słów Jarosława Kaczyńskiego o „partii zewnętrznej”.
Karol Nawrocki
Foto: Tomasz Gzel / PAP
Nawrocki starał się prezentować jako polityk nowoczesny. — Rzucam rządowi Tuska cyfrową rękawicę — podnosił głos. Bo chce rządowego funduszu technologii przełomowych za kilka miliardów złotych. Przekonywał, że potrzebny jest kompromis w sprawie edukacji — polityczny, partyjny. Chce więc złożyć projekt ustawy „Dobra polska szkoła”, a nie chce smartfonów w szkołach i „eksperymentów na tożsamości naszych dzieci”. I chce też związać pensje nauczycieli ze średnim wynagrodzeniem. Ale to tylko początek. Dalej miał PIT 0 proc. dla rodzin z dwoma i więcej dziećmi i podwyższenie drugiego progu podatkowego do 140 tys. zł.
Obietnice Nawrockiego
Gdy mówił o bezpieczeństwie — a na tym się zwyczajnie nie zna, bo w polityce jest świeży, ma jednak nauczycieli w sztabie — wręcz krzyczał: że chce więc 5 proc. PKB na zbrojenia (Rafał Trzaskowski też to zresztą postuluje) i mieć największą lądową armię w Unii Europejskiej.
Nawrocki nie chce „antyamerykańskiej rebelii w UE”. Polska wedle Nawrockiego ma być jednak liderem Unii Europejskiej w budowania sojuszu z USA — ten przekaz wprost wynika z badań Nowogrodzkiej, które wskazują na wciąż wielką proamerykańskość Polaków i postrzeganie USA jako gwaranta bezpieczeństwa.
Co więcej, z tychże badań wynikać ma również, że Polacy w większości są gotowi akceptować pokój na Ukrainie, nawet kosztem terytorialnych strat na rzecz Rosji. Zdaniem sztabowców nawet to, co teraz robi Donald Trump nie jest w stanie zmienić proamerykańskiej postawy większości Polaków. Nawrocki przestrzegał przed „NATO bis” — to idea jeszcze z lat 90., a teraz wracająca w postaci wypowiedzi prezydenta Francji Emmanuela Macrona czy przyszłego kanclerza Niemiec o strategicznej autonomii Europy (a więc bez parasola USA).
Od Niemiec chce wyrwać reparacje — to zgrana w kampaniach PiS narracja. Wypowiedzieć chce pakt migracyjny i stworzyć urząd ds. walki z nielegalną imigracją. Zielony ład też chciałby wypowiedzieć.
Karol Nawrocki
Foto: Tomasz Gzel / PAP
Antyukraińska fala Nawrockiego
Nawrocki wskakiwał na antyukraińską falę emocji w Polsce. Stąd mówił o — jego zdaniem — „nieprzyzwoitym” traktowaniu Polski przez władze w Ukrainie: na przykład przy konkurowaniu sektorów rolniczych i branży transportowej obu państwa — to był duży ukłon w kierunku elektoratu Konfederacji. — Pomagamy, ale mamy swoje polskie interesy — mówił podniesionym głosem. Po tym doczekał się chyba najgłośniejszego aplauzu sali. — Wspieramy Ukrainę, ale musimy wrócić po swoich. Ukraina musi wyrazić zgodę na ekshumacje (ofiar rzezi wołyńskiej — red.) — dodawał.
Bardzo długie było to przemówienie. Do tego stopnia, że w końcówce przemówienia stawał się już ścianką, tłem dla zdjęć uczestników konwencji.
Na koniec tłum skandował „pierwsza tura!, pierwsza tura!”, a więc życzenie wygranej już 18 maja. W rzeczywistości jednak sztabowcy patrzą na notowania innych prawicowych kandydatów i liczą, że zwłaszcza Mentzena będzie się piął w górę, a w drugiej turze jego wyborcy poparli Nawrockiego.
Karol Nawrocki
Foto: Tomasz Gzel / PAP
Kaczyński: nasz kandydat obywatelski
Na sam koniec — gdy masa osób już wychodziła z hali — głos zabrał Jarosław Kaczyński. Energicznie uciszył „Jarosław!”, by podziękować Nawrockiemu. — Nawet ci, bo dziś tacy są po tej naszej stronie, także PiS, którzy byli za Karolem Nawrockim, ale nie wiedzieli, czy go popieramy jako kandydata obywatelskiego, już wiedzą, że to nasz kandydat. Innego nie ma — mówił prezes PiS. Zapiał też z zachwytu — choć często się z nim nie zgadza — nad Ziemkiewiczem.
— Pierwszy raz od 20 lat Kaczyński coś dobrego powiedział o Ziemkiewiczu — śmieje się rozmówca z PiS. — Nakłamał, ale tego wymaga kampania — odpowiadam. — Z grzeczności.
W PiS wrażenia po konwencji są dobre. Tylko Karol Nawrocki powinien rzadziej krzyczeć, ale tłumaczą go, że on już taki jest. — Jak to będzie kosztować milion, to wyjdzie tanio — mówi jeden z posłów PiS.
Dlaczego nakłamaliście wcześniej, że ma być bardzo skromnie? — pytam.
— Dla Polski — śmieje się mój rozmówca z PiS.