Oddalone od siebie o zaledwie kilkaset kilometrów, ale kompletnie różne. Sprawdzamy, dlaczego warto odwiedzić tej wiosny Baku, Erywań i Tbilisi.

To miasto zbudowane jest jak amfiteatr – pisał o Baku dekady temu Ryszard Kapuściński. I miał w tym bardzo dużo racji. Choć od tego czasu stolica Azerbejdżanu zdążyła bardzo się rozrosnąć, to niezachwiana pozostaje jego struktura. Kaskadowo schodzące w stronę bulwarów gęsto zabudowane śródmieście, które okala – niczym teatralna widownia scenę – Zatokę Bakijską. Ona, a właściwie całe wybrzeże Morza Kaspijskiego, jest tu faktycznie najważniejsze, bo gdyby nie znajdujące się pod jego dnem bogate złoża ropy naftowej, miasto wyglądałoby zupełnie inaczej.

Dzięki czarnemu złotu dzisiejsza stolica Azerbejdżanu stała się metropolią z prawdziwego zdarzenia. Kiedy pod koniec XIX w. zaczęto na masową skalę eksploatować tutejsze zasoby, do miasta zawitało wielu obrotnych przedsiębiorców, pragnących zbić fortunę na sprzedaży drogocennego paliwa. Wśród nich był nawet sam Alfred Nobel – ze swoimi braćmi założył spółkę, która w ciągu już pierwszych kilku lat działalności przyniosła ogromny sukces finansowy. To w dużej mierze dzięki zyskom z bakijskiej ropy był w stanie ufundować nagrodę swojego imienia. Ale pieniądze inwestowano także na miejscu. Spuścizną po wielkich fortunach pozostaje całe śródmieście Baku pełne okazałych gmachów, pałaców i eklektycznych kamienic, które po latach radzieckiej szarugi znów odzyskały swój dawny blask. Dzisiaj, kiedy Azerbejdżan znów zbija krocie na sprzedaży ropy, mieszczą się w nich gwarne kawiarnie, butiki ekskluzywnych marek i pięciogwiazdkowe hotele. Ale Baku to też miasto, w którym można zobaczyć kilka spektakularnych przykładów nowoczesnej architektury – w niepozornym miejscu, właściwie w samym środku poradzieckiego blokowiska, powstał charakterystyczny biały gmach Centrum Hejdara Alijewa. Budynek, będący jednym z symboli miasta, zaprojektowała sama Zaha Hadid – pierwsza architektka w historii wyróżniona prestiżową Nagrodą Pritzkera.

Równie spektakularnie prezentują się Płomienie – kompleks składający się z trzech szklanych wież przypominających swoim kształtem żarzące się jęzory ognia. Znajduje się on na wzgórzu blisko parku, z którego można zobaczyć fantastyczną panoramę na całą zatokę i bulwar. To też miejsce symboliczne, gdzie obok siebie można zobaczyć budowle symbolizujące złożoność historii Azerbejdżanu – w sąsiedztwie supernowoczesnych wieżowców stoi bowiem ufundowany przez tureckie władze meczet, a parę kroków dalej socrealistyczny pomnik Heziego Aslanowa – jak głosi zawieszona na piedestale tablica – „gieroja sowieckiego sajuza”…

Stolica Armenii przy Baku prezentuje się bardziej jak kopciuszek, ale to nie znaczy, że powinno się omijać ją szerokim łukiem. Wręcz przeciwnie. Na ulicach Erywania nostalgia miesza się z nowoczesnością właściwie na każdym kroku – modne knajpy sąsiadują tu z zaniedbanymi podwórkami, a drogie limuzyny parkują obok wysłużonych moskwiczy.

Jest też sentymentalnie – po wdrapaniu się na ponad 300-metrowe Kaskady, górujące nad placem Tamaniana, naszym oczom ukaże się wspaniały widok nie tylko na całe miasto, lecz przede wszystkim, przy dobrej pogodzie, na ośnieżony szczyt Araratu – świętą górę wszystkich Ormian. Choć bez problemu widać ją z centrum stolicy, to jej wierzchołek znajduje się już po tureckiej stronie granicy. Co symboliczne, w kraju, z którym Armenia nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych. Trudna relacja łącząca oba te narody to przede wszystkim pokłosie tragicznej historii, a zwłaszcza masowych wysiedleń i morderstw dokonywanych przez tureckie władze na ormiańskiej mniejszości u schyłku istnienia Imperium Osmańskiego. O tym wszystkim można dowiedzieć się podczas odwiedzin w Kompleksie Pamięci Ludobójstwa Ormian zlokalizowanym na erywańskim wzgórzu Cicernakaberd. Tutejszy obelisk i pomnik powstały jeszcze w latach sześćdziesiątych, natomiast znacznie nowsze jest muzeum, które swoją działalność zainaugurowało w 1995 r.

Jak na miasto kontrastów przystało, w odległości około 20-minutowego spaceru znajduje się inny, kompletnie różny od tego miejsca symbol Erywania i całej Armenii. Mowa o zabytkowym budynku fabryki kultowego brandy Ararat. Trunek, znany daleko poza granicami kaukaskiej republiki, to miejscowa duma. Produkuje się go tutaj od 1887 r. i, jak wierzyć tutejszym przewodnikom, jednym z jego największych wielbicieli był sam Winston Churchill. Warto więc wybrać się na wycieczkę po tutejszych piwnicach i wziąć udział w degustacji.

Stolica Gruzji to miasto dobrze znane Polakom. Od dobrych kilkunastu lat chętnie odwiedzane nie tylko przez naszych rodaków, lecz także wiele innych europejskich nacji, przełożyło swoją rosnącą popularność turystyczną na dynamiczny rozwój. Ostatnie dwie dekady upłynęły tu pod znakiem metamorfozy, dzięki której Tbilisi stało się – jak mówią z dumą sami Gruzini – „perłą Kaukazu”.

Na każdym kroku widać tu nowe inwestycje, wyremontowane ulice czy zrewitalizowane zabytki. Ale zwiedzanie należy rozpocząć od najważniejszego – górującej nad starówką twierdzy Narikala. Do tego kompleksu można się dostać nowoczesną kolejką linową kursującą z okolic usytuowanego po drugiej stronie rzeki Kury placu Europejskiego. Ten pięknie podświetlony w nocy kompleks obronny położony na wzgórzu Sololaki powstał we wczesnym średniowieczu, choć okres najintensywniejszej rozbudowy przypadł na XI i XII w. Do dzisiaj zachowane zostały tylko imponujące mury obronne oraz ruiny innych budowli, ale na dolnym dziedzińcu można zobaczyć odbudowaną w latach dziewięćdziesiątych XX w. cerkiew św. Mikołaja. W sąsiedztwie twierdzy wzniesiono także najsłynniejszą w mieście rzeźbę – 20-metrowy, pokryty aluminium posąg przedstawiający kobietę – symbol Matki Gruzji.

Po zejściu ze wzgórza warto udać się znów w stronę koryta rzeki, by zwiedzić najważniejszą świątynię w kraju – prawosławną katedrę Sioni. Można zobaczyć tu misternie wykonane freski oraz imponujący ikonostas. Zanim oddano do użytku znacznie większy sobór Trójcy Świętej, to właśnie ta świątynia była siedzibą gruzińskiego patriarchy. Ze Sioni już niedaleko do zrewitalizowanego placu Wolności, gdzie z kolei zaczyna się najsłynniejsza tutejsza ulica. Chodzi o aleję Rustawelego, przy której mieszczą się najważniejsze gmachy: Muzeum Narodowe, Galeria Narodowa czy wreszcie siedziba gruzińskiego parlamentu

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version