Ponad dwa lata po debiucie pierwszego elektrycznego Rolls Royce’a, na rynek wchodzi jego usportowiona wersja. Jest mocniej, szybciej i zasadniczo „bardziej”. Na własnej skórze przekonaliśmy się, jak jeździ Spectre Black Badge – elektryczne coupé rodem z Goodwood.
Stoisz na starcie, lewą nogą nie zwalniasz hamulca, prawą dociskasz pedał gazu do podłogi – auto zaczyna mruczeć, a potem wibrować, niczym rasowy amerykański muscle car na chwilę przed startem w wyścigu na jedną czwartą mili. W końcu puszczam hamulec, a samochód – jak wystrzelony z katapulty – rozpędza się do setki w niewiele ponad cztery sekundy. Ale jeden element w tym klasycznym obrazu się nie zgadza – nie siedzę bowiem za kierownicą Mustanga, tylko Rolls-Royce’a… i to elektrycznego!
Rolls-Royce z czarną metką
Spectre Black Badge to nowe wcielenie pierwszego pochodzącego z Goodwood elektryka. I równocześnie najmocniejszego w całej, ponad 120-letniej, historii marki – masywne coupé z napędem na prąd pozostawia w cieniu nawet kultowe, piekielnie szybkie jednostki V12, oferując moc 659 koni mechanicznych i moment obrotowy na poziomie przekraczającym 1000 niutonometrów. Mało tego, to też pierwszy w dziejach pojazd z figurką „Spirit of Ecstasy” na masce wyposażony we wspomniany, „wyścigowy tryb startowy” launch control, tu nazwany „Spirited mode” – wystarczy wcisnąć przycisk na kierownicy z ikonką symbolizującą nieskończoność, by auto momentalnie udostępniało kierowcy całą dostępną moc obu elektrycznych silników.
Rolls-Royce Spectre Black Badge
Foto: Marcin Wieczorkowski / Newsweek.pl
Symbol ten nieodłącznie wiąże się z serią Black Badge, wybieraną obecnie, jak twierdzą przedstawiciele marki, mniej więcej przez co trzeciego nabywcę. Rolls-Royce’y z charakterystycznymi czarnymi znaczkami na bokach to magnateria na salonach motoryzacyjnej szlachty – od „zwyczajnych” (!) Rollsów odróżniają się nie tylko zwiększoną mocą napędów, lecz także inną charakterystyką jazdy. Przykładowo Spectre w tej wersji ma twardsze zawieszenie, bardziej czuły układ kierowniczy czy lepiej wyregulowaną stabilizację przechyłów. Wszystko po to, aby tym dostojnym, niemal trzytonowym kolosem, wybrać się na tor wyścigowy i poczuć frajdę podczas przejechania paru okrążeń. Elektryk z serii Black Badge także odróżnia się wyglądem – mamy tu charakterystyczne, aczkolwiek nadal bardzo dyskretne, detale w postaci chociażby czarnego wykończenia atrapy grilla, klamek czy listew wokół okien. Najbardziej rzuca się w oczy figurka „Spirit of Ecstasy”, utrzymana również w tej właśnie kolorystyce oraz potężne zaciski hamulców, dla odmiany… czerwone – w końcu ma być sportowo!
Rolls-Royce Spectre Black Badge
Foto: Marcin Wieczorkowski / Newsweek.pl
44 tys. twarzy Rolls-Royce’a
Poza tymi elementami auto można skonfigurować, jak lordowi się tylko zamarzy. Sama paleta kolorów nadwozia ma jedyne… 44 tys. odcieni. A to dopiero początek zabawy. Dlatego to w zależności od wyobraźni nabywcy najbardziej zależy długość czasu oczekiwania na swój egzemplarz – w skrajnych przypadkach mogą to być nawet dwa lata. Możemy tu przebierać w rodzajach szlachetnego drewna, które będzie budulcem dla ozdobnych paneli we wnętrzu, albo samemu nawet skomponować grafikę, jaka pojawi się na kokpicie przed pasażerem na prawym fotelu.
Rolls-Royce Spectre Black Badge
Foto: Marcin Wieczorkowski / Newsweek.pl
Nieodłącznym skojarzeniem z każdym Rolls-Royce’em jest wyjątkowy zapach naturalnej skóry wykorzystanej nie tylko do pokrycia foteli, lecz także drzwi oraz samego kokpitu. Dość wspomnieć, że do wykonania wnętrza jednego egzemplarza Spectre potrzeba surowca pochodzącego z aż… ośmiu zwierząt. I to nie krów, a byków, ponieważ te pierwsze mogą mieć rozstępy po porodzie młodych. Mało tego, muszą to być osobniki żyjące w chłodniejszych częściach świata, w których nie występuje wiele komarów, ponieważ ich ugryzienia mogą także negatywnie rzutować na jakość skóry.
Gwiazdy w fotelu i na suficie
Zanurzając się w ekstremalnie wygodnym, masywnym fotelu z wyhaftowanym na oparciu inicjałem „RR”, warto spojrzeć w górę. Jedną z opcji, jaką możemy wybrać, konfigurując swojego Rolls-Royce’a, jest spektakularny efekt rozgwieżdżonego nieba, uzyskany przy pomocy umieszczonych na suficie kabiny kilkudziesięciu diod LED. Mało tego, co jakiś czas jedna z gwiazdek zaczyna „spadać” i przelatuje przez sufit niczym kometa. Do tego dochodzą miękkie jak plusz dywaniki (z czystej, owczej wełny!) i zamykane elektrycznie na przycisk drzwi – prawdopodobnie na wypadek, kiedy lokaj lub szofer właściciela będzie na L4…
Czytaj także: Sprawdziliśmy, jak jeździ się Bentleyem Bentaygą
