Marta Kurzyńska, Interia: Jaka jest polityczna pozycja Konfederacji po wyborach europejskich? 

Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu, lider Konfederacji: – Wyborcy wskazali, że Konfederacja jest trzecią siłą polskiej polityki i siłą numer jeden wśród młodych wyborców. Jesteśmy siłą awansującą politycznie do wyższej ligi. 

Czuje pan, że ma pan zawodników, z którymi jest w stanie wejść do wyższej ligi? 

– Zdecydowanie tak. Mamy dobrą, poważną kadrę, co widać po ekipie, którą wprowadziliśmy do europarlamentu. To jest dopiero początek tego, co zamierzamy zrobić, wprowadzając na pierwszy plan pokolenie nowoczesnych ludzi, mających wyraziste poglądy konserwatywne, narodowe i wolnościowe. 

– Przeciwstawiamy się politykom starszego pokolenia, którzy często są jak takie tłuste koty, rozleniwieni i pogubieni we współczesnym świecie. 

Uważa pan Grzegorza Brauna za poważnego polityka? 

– Wyniki wyborów mówią za siebie. Ma duże zaufanie społeczne mimo ostracyzmu w mediach. Koncentruje na sobie niewspółmiernie dużą uwagę. Jest traktowany poważnie. To, co powiedziałem, wyczerpuje definicje polityka, który się liczy. 

Nawet jeśli w Sejmie wymachuje gaśnicą? 

– Wyborcy nie chcą już mowy-trawy, nie chcą poprawności politycznej, nie chcą zgrai pozerów, tylko chcą ludzi z krwi i kości, ludzi z charakterami. Tacy są w Konfederacji. Można się z nami zgadzać, albo nie, można nas lubić, albo nie, ale trudno nam zarzucić, że jesteśmy grupą koniunkturalistów i oportunistów. 

Pana zdaniem Grzegorz Braun zasłużył na kredyt zaufania? 

– Konsekwencją i odwagą w realizowaniu swoich przekonań. Demokracja polega na tym, że trzeba czasami mówić rzeczy, które mogą kogoś wytrącić z dobrego samopoczucia. Walka z patologiami, walka o niepodległość naszego kraju, to jest nasz obowiązek. 

Kogo Konfederacja wytrąca z dobrego samopoczucia? 

– Feministki, działaczy organizacji LGBT, przedstawicieli części zagranicznych fundacji, korporacji i placówek dyplomatycznych, całe to progresywno-liberalne i lewicowe lobby. Także wielu artystów, dziennikarzy, zawodowych intelektualistów i dyżurne autorytety moralne.

– Oni wszyscy uważają, że najlepiej gdyby Konfederacji nie było. Na nas nie robi to żadnego wrażenia. Jesteśmy po to, żeby swoją pracą służyć normalnym Polakom, a nie przedstawicielom ponadnarodowego establishmentu. 

Mówicie o sukcesie w wyborach europejskich, jak zamierzacie go skonsumować? 

– Prowadzimy negocjacje w Parlamencie Europejskim i chcemy przystąpić do jednej z grup politycznych. Kluczowa cześć rozmów rozegra się w tym tygodniu. W pierwszym tygodniu lipca poznamy ich wyniki. Do 4 lipca wszystkie grupy musza być uformowane i karty wyłożone na stół. 

Jaki scenariusz jest dla pana optymalny? 

– Taki, że nasi europosłowie staną się częścią jednej z wpływowych grup prawicowych. Są obecnie dwie, jest też możliwe, że powstanie trzecia.  

Europosłowie Konfederacji wejdą do frakcji z uważaną za antypolską AFD? 

– Nie będę w tej chwili komentował żadnych konkretnych partii, bo to by osłabiło naszą pozycję negocjacyjną. 

Nie przeszkadzają panu wypowiedzi polityków AFD chwalące pakt Ribbentrop-Mołotow? Nie zamykają one drogi negocjacyjnej? 

– Z wypowiedzi polityków AFD niech się tłumaczą rzecznicy AFD. Każdej partii można przypisać jakieś wypowiedzi, z którymi się nie zgadzamy. 

Ale te są wyjątkowo kontrowersyjne. 

– Mój komentarz w tej chwili mógłby osłabić naszą pozycję negocjacyjną. Chcemy wejść do polityki europejskiej na dobrych warunkach. 

Polityka europejska to jedno, a czy wynik Konfederacji przełoży się także na politykę krajową? 

– Będziemy wyciągać z tego wnioski dla polityki krajowej. Widać, że PO coraz bardziej ściąga smycz swoim koalicjantom, a oni po słabych wynikach są oni coraz mniej asertywni względem Donalda Tuska. 

Jakie mogą być tego konsekwencje? 

– Być może w Sejmie zdarzą się głosowania nieuzgodnione koalicyjnie i wówczas od naszych głosów będzie zależeć, jakie prawo zostanie uchwalone. Będziemy zawsze głosować zgodnie z interesem naszych wyborców, czyli konserwatywnie, wolnościowo i narodowo. Z większą energią przystąpimy do walki w wyborach prezydenckich i do dalszej walki z najgorszymi elementami polityki rządu. 

Chcecie być języczkiem u wagi? 

– Języczkiem u wagi brzmi bardzo delikatnie. Chcemy być pistoletem przystawionym do głowy rządzącej Polską lewicy. Rządzący muszą wiedzieć, że jeśli posuną się za daleko ten pistolet wypali. Ich pozycja może runąć, a my ich po prostu zastąpimy.

– To jest dramaturgia sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Opozycja słaba, pozbawiona pasji, energii i bez morale, nie zagraża rządowi i nie jest strażnikiem praw obywateli. 

– Tak. W takiej kondycji moim zdaniem w tej chwili jest PiS. Natomiast opozycja, która jest rozpędzona, pełna wiary we własne siły i jest na wznoszącej ścieżce sondażowej, to jest opozycja, która może poważnie zaszkodzić rządzącym i limitować ich ruchy. I taką opozycją chcemy być. 

Jak chcecie to zrobić, skoro to rządzący mają większość? 

– Chcemy rzeczywiście realnie kontrolować to, co robi rząd. Będziemy wydobywać te fakty na światło dzienne, pomogą nam w tym interwencje poselskie, mobilizowanie opinii publicznej, czy wizytacje na granicy. Prawda ma swoją moc oddziaływania. Jeżeli rząd będzie kłamał, a my będziemy mówić prawdę, to nasza pozycja będzie rosła.  

A co oznacza w praktyce przyłożenie pistoletu do głowy rządzącym?   

– Tysiąc drobnych działań pokazujących to, co Polaków najbardziej boli, skutkujące przepływem wyborców w naszą stronę.  

Mówi pan o całym obozie rządzącym – lewica. Dlaczego? 

– Ponieważ cały rząd realizuje politykę lewicową. To na przykład obłędna polityka klimatyczna UE, którą trzeba zatrzymać czy kompletnie pozbawiona jakiejkolwiek wizji polityka ochrony granic. 

Na czym polega brak wizji? 

– Jedną ręką rząd wpuszcza do strefy organizacje pomagające przekraczać granicę, a druga ręką wysyła żołnierzy, zakazując im strzelać, pod płot, który jest niszczony i przez który przechodzą migranci. To absurdalne, a takie przykłady można by mnożyć. Niszczona branża drzewna, rolnictwo zagrożone przez politykę unijną i pozostawione ochrony przez polski rząd. 

Premier określa PO jako centrum, a w jednym z wywiadów mówił, że zna wyborców PO i nie są lewicowi. 

– Jeśli wyborcy PO nie są lewicowi, to nie rozumiem, po co premier i jego rząd prowadzą lewicową politykę. Wdrażanie wszystkich absurdów, jakie UE wymyśla, ma charakter lewicowy, brak twardej ochrony granicy również. Popieranie obecnej Komisji Europejskiej też. Podobnie zmiany proponowane w szkolnictwie. 

Ewentualny wyjazd premiera do Brukseli to polityczne science-fiction? Co jakiś czas pojawiają się takie spekulacje. 

– Jeżeli Donald Tusk ponownie zdecydowałby się porzucić urząd premiera dla jakiegoś stanowiska w Brukseli, spowodowałoby to prawdopodobnie wielki chaos, a być może upadek obecnej władzy. 

Premier jest jedynym spoiwem tej władzy? 

– Tak jak poprzedniego rządu nie łączyło nic poza przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, tak obecnego rządu nie łączy nic poza przywództwem Donalda Tuska. 

Wystartuje pan w prawyborach prezydenckich? 

– W wywiadach wielokrotnie potwierdzałem swoją ambicję, by zmierzyć się w prawyborach prezydenckich. Wówczas wyborcy decydują, kto będzie naszym kandydatem na prezydenta. 

– To będzie rywalizacja liderów z krwi i kości, wyrazistych, mających wiele do powiedzenia. Chcemy się zmierzyć w prawyborach i to jest nasz atut. 

W sejmowych kuluarach słychać, że na linii Sławomir Mentzen-Grzegorz Braun bywa tak gorąco, że musi pan łagodzić spory. 

– Mamy silne charaktery, to prawda, ale potrafimy też ze sobą rozmawiać i współpracować. Myślę, że pokazaliśmy to w ostatniej kampanii wyborczej i pokażemy także w dalszej współpracy. 

Jak ważne dla Konfederacji są wybory prezydenckie? 

– Te wybory prezydenckie są grą o bardzo dużą stawkę. Wygrana kogoś z obozu centrolewicy otworzyłaby drogę do już zupełnie otwartego łamania konstytucji i ustanawiania ustaw sprzecznych z podstawowymi wartościami konstytucyjnymi i prawem naturalnym.

– My nie chcemy w Polsce rewolucji obyczajowej, nie chcemy, żeby Polska stała się kolejnym państwem, które będzie reformować swoich obywateli w duchu skrajnie lewicowych pomysłów. Dlatego wygranie tych wyborów przez kogoś, kto ma normalne poglądy, jest bardzo istotne, by zahamować te ultralewicowe zapędy. 

Wie pan, że ktoś lewicowy może powiedzieć, że poglądy Konfederacji nie są normalne? 

– Jestem gotów do dyskusji o każdym naszym poglądzie. Gdy rozmawiam z różnymi osobami widzę, że nasze poglądy są zrozumiałe i akceptowalne dla normalnych ludzi. Lewica oczywiście może mieć z tym problem. Jednak gdyby lewica nie była nieproporcjonalnie eksponowana przez duże media i finansowana z zagranicy, to społecznie byłaby zupełnie nieistotna. 

– Lewica ma misję wywracania zastanego świata wartości do góry nogami w imię tak zwanej ideologii postępu. A normalni ludzie nie chcą rewolucji ani utopijnych eksperymentów, tylko zachowania i doskonalenia tego co jest. 

Lewica tłumaczy, że trzeba iść z duchem czasu. 

– To frazes, którym można usprawiedliwić wszystko. Ideologiczne i obyczajowe rewolucje nie zatrzymują się niestety w połowie drogi. 

– Zaczynają się niewinnie, pięknymi hasłami, a kończą zamykaniem ludzi w więzieniach za poglądy, różnego rodzaju formami inwigilacji i ograniczaniem prawa własności. Wszystkie te elementy są obecnie już przygotowywane. Dlatego trzeba powstrzymywać je na samym początku. 

Koalicja PiS-PSL- Konfederacja. Czy to jest w jakiejkolwiek perspektywie realny scenariusz? 

– Nie widzę zainteresowania tego typu współpracą ze strony PSL. Jeżeli PSL twardo siedzi w rzędzie Donalda Tuska, to nie ma o czym rozmawiać. Zresztą pewna część polityków PSL to są niestety ludzie o mentalności bardziej lewicy niż prawicy. To samo niestety można powiedzieć o niektórych postaciach z PiS-u. 

Czy Konfederacja ma o czym rozmawiać z PiS? Pan zarzekał się w kampanii, że nie stworzy koalicji ani z PO, ani z PiS. 

– To obiecaliśmy wyborcom w kampanii i słowa dotrzymaliśmy. A co będzie dalej – to zobaczymy. Na pewno nie interesuje nas tworzenie rządu, który nie realizowałby naszego programu. 

Nie mówi pan już tak twardo nie. 

– Nie jestem zainteresowany wchodzeniem w dyskusję o koalicjach. To obecnie sztuczny temat. Nasi wyborcy są zniechęceni PiS-em. PiS-owi nie należą się spekulacje na temat powrotu do rządzenia, tylko polityczny czyściec, oczyszczenie kadrowe i polityczna odstawka. My chcielibyśmy PiS zastąpić, a nie ratować czy wzmacniać. 

Z pozycji niespełna 13 procent w wyborach europejskich, już nie mówiąc o wyniku w wyborach parlamentarnych, to nie są wygórowane ambicje? 

– Zjednoczenie Narodowe we Francji przez wiele lat było partią pozaparlamentarną, a francuska centroprawica była potęgą. W tej chwili Zjednoczenie Narodowe jest partia numer jeden, a starą centroprawicą francuską właściwie już nikt się nie przejmuje.

– Podobnie było jeszcze 15 lat temu z partią premier Meloni we Włoszech. Nie ma żadnej reguły demokracji, która miałaby blokować wystąpienie tego samego mechanizmu w Polsce. 

Rozmawiała Marta Kurzyńska. 

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version