W nadopiekuńczo zaprojektowanym przez rodziców dzieciństwie nie ma drogowskazów, jest wyręczanie. Nie wiadomo, co wolno, a czego nie, brak zrozumienia, że każdy czyn oznacza konsekwencje. Dziecko ma dziś wszystko, a brak mu pięknych przeżyć. Pozwólmy mu choć trochę pożyć własnym życiem i zacznijmy go uważnie nie dostrzegać.

Gdziekolwiek spojrzeć, zewsząd płynie jedno przesłanie: dzieciństwo jest zbyt cenne, by zostawić je dzieciom, a dzieci są zbyt cenne, żeby zostawić je samym sobie. To nieustanne wtrącanie się tworzy nowy rodzaj dzieciństwa. (…) teraz mamy epokę Dziecka Zarządzanego” – napisał Carl Honorè w książce „Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!”.

Istotnie, niezwykle poważnie podchodzimy do wychowania dzieci. Czytamy na temat rozwoju i wychowania, świadomie wybieramy zabawki, przedszkole czy szkołę. Z punktu widzenia psychologii i pedagogiki to właściwe działania. Ale tylko wtedy, kiedy rodzicielskie potrzeby pokrywają się z dziecięcymi.

Wielu z nas ulega kulturze zadaniowości, perfekcjonizmu i indywidualności. Planujemy nawet własne rodzicielstwo. Chcemy mieć szczęśliwe i zdrowe dziecko, które nie popełnia błędów, jest zadbane, wykształcone, utalentowane, zna języki obce, jest wysportowane. Dość nowe zjawisko to panujące wśród rodziców przekonanie, że ich obowiązkiem jest zaspokajanie pragnień (a nie potrzeb) dziecka. I zapewnianie mu ciągłej rozrywki. Od początku stawiają je na pierwszym miejscu, jednocześnie chroniąc – często nadopiekuńczo. Czuwają, patrolują, wkraczają niemal w każdy punkt rozwoju dziecka (helikopterowi rodzice). Bo szczęśliwe dziecko to bezpieczne dziecko. Chcemy oszczędzić mu wszelkich niepowodzeń. A to przecież niemożliwe. Podobnie jak plan, by dziecko spotykało samych przyjaznych ludzi. Każde trudne spotkanie jest dla niego bardzo cenne, bo dzięki temu może się nauczyć, jak sobie radzić w kontakcie z taką osobą: czy postawić granice, dogadywać się, czy unikać danej osoby. Bezpieczeństwo jako kontrolowanie każdej minuty życia to niebezpieczeństwo.

Rodzice odzierają dziecko z samodzielności, kiedy organizują mu każdą minutę dnia tak, by nigdy się nie nudziło i nie musiało stawiać czoła żadnym trudnościom. Starannie „zamiatają” wszelkie trudności i sytuacje, w których dziecko pozbawione jest możliwości zdobycia doświadczeń i nauki na błędach. Unikają powierzenia mu obowiązków domowych, by nie odciągać jego uwagi od nauki. Zachęcają do „bezpiecznych” wyborów, zamiast podejmować ryzyko. Jak w grze w curling, która polega na tym, że wystrzeliwuje się kulę, a zawodnicy przed nią wygładzają lód, oczyszczają drogę z wszelkich nierówności, by nakierować kulę do miejsca, do którego ma trafić (tzw. curling parents). Próbujemy różnych sposobów, by pokierować dziecko w stronę celu, zamiast pozwolić mu zdecydować o kierunku. Gorączkowe wygładzanie lodu to metafora próby „stawiania czoła” problemom.

Efekt? Dziecko jest zależne od rodziców – w podejmowaniu decyzji. Uczy się braku zaufania do własnych możliwości i tego, że świat jest przerażającym miejscem. Ono po prostu nie może kształtować siebie. Obecnie dzieci stały się przedłużeniem rodzicielskiego ego. Czymś, co się ma, żeby podbić swoją wartość i zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne. Stają się przez to nieporadne życiowo, nie radzą sobie ze stresem. Mają się tylko dobrze uczyć, uczęszczać na różne zajęcia, unikać trudnych tematów w szkole. W tym zaprojektowanym przez rodziców dzieciństwie nie ma drogowskazów, jest wyręczanie. Nie wiadomo, co wolno, a czego nie, brak zrozumienia, że każdy czyn oznacza konsekwencje. Dziecko ma dziś wszystko, a brak mu pięknych przeżyć. Pozwólmy mu pożyć choć trochę własnym życiem i zacznijmy go uważnie nie dostrzegać – pozytywnie ignorować.

Cenna jest zatem nasza rodzicielska wrażliwa uwaga i świadomość obecnych wydarzeń oraz doświadczeń. To np. słuchanie nie tylko treści rozmowy, ale też tonu głosu, obserwacja mimiki twarzy i mowy ciała dziecka. Tak możemy dostrzegać jego myśli i uczucia, lecz zmniejszyć nasz rodzicielski niepokój. Dzięki temu uda nam się budować lepszą relację z dzieckiem – w przyszłości i skoncentrować się na jego potrzebach. Jako rodzice w ten sposób trenujemy samoregulację i mądrze wybieramy własne działania (lub ich zaprzestanie). Uważna świadomość w kontaktach z dzieckiem pozwala zatrzymać się i rozróżnić rodzicielskie i dziecięce cele oraz dążenia. Kiedy rodzice pragną przede wszystkim mieć kontrolę nad dzieckiem (jest to cel zorientowany na rodzica), nie widzą perspektywy dziecka. Nie biorą pod uwagę jego potrzeb, pragnień ani uczuć (nie są zorientowani na dziecko). Tym samym nie przyjmują perspektywy mającej na uwadze relację. Stosowanie uważnego rodzicielstwa skłania do rozwijania lepszej jakościowo relacji z dzieckiem. Unikamy tzw. niedostosowawczego zachowania rodzicielskiego, czyli automatycznych zachowań i hedonistycznej motywacji – nastawionej wyłącznie na przyjemność.

Uważne rodzicielskie niedostrzeganie skupia się na oczekiwaniach, kompetencjach i właściwościach dziecka, a nie na pragnieniach rodziców, którzy chcą, by ich dziecko posiadało określone cechy. Czasem nierealistyczne. Poprzez komunikaty i zachowanie rodzice przekazują dziecku swoje przekonania na temat jego możliwości, zasobów, umiejętności. To wpływa na dziecięcą postawę i zachowanie. Rodzice powinni więc bezkrytycznie zaakceptować siebie i własne dziecko. Nie chodzi o to, by zrezygnować z dyscypliny i udzielania wskazówek (czasem są konieczne).

Chodzi o akceptację tego, co dzieje się w chwili obecnej, opartej na jasnej świadomości i uwadze prowadzącej do pełniejszego zrozumienia sytuacji. Trzeba założyć, że w relacji rodzic – dziecko będą trudności, że rodzicielstwo czasami bywa trudne. Należy uznać, że wyzwania, z którymi dziecko się mierzy, błędy, które popełnia, są zdrowymi elementami w jego życiu. Akceptacja nie oznacza jednak aprobaty zachowania dziecka, jeśli nie spełnia ono podstawowych i społecznie uznawanych oczekiwań. Uważni rodzice przekazują swoją podstawową akceptację, zapewniają jasne standardy i oczekiwania dotyczące zachowania dziecka – odpowiednie dla kontekstu społeczno-kulturowego i poziomu rozwoju dziecka.

By naprawdę móc słuchać z pełną uwagą, bez osądzania, rodzice muszą umieć prawidłowo identyfikować emocje w sobie i swoim dziecku. Będą w stanie świadomie reagować (a nie automatycznie) na te doświadczenia. A to zwiększa chęć i zdolność rodziców do radzenia sobie z silnymi emocjami poprzez ich decentralizację (zauważają, że uczucia to tylko uczucia).

Uważne rodzicielskie niedostrzeganie oznacza też projekcję empatycznej troski o dziecko i o siebie jako rodzica. Poprzez współczucie dla dziecka uważny rodzic zaspokaja odpowiednie jego potrzeby i pociesza je w cierpieniu. Z kolei współczucie dla samego siebie w rodzicielstwie sprawia, że unikamy obwiniania siebie, gdy cele rodzicielskie nie zostaną osiągnięte. To umożliwia ponowne zaangażowanie się w dążenie do nich. Co więcej, zmniejsza się ryzyko oceny społecznej, którą często odczuwamy jako rodzice.

Współczesne dzieci potrzebują, by rodzice pozytywnie nie dostrzegali (ignorowali) ich działań – w wielu sferach.

To np.:

 sprawność motoryczna (niezależność i swoboda w poruszaniu się, badanie i poznawanie świata);

 odkrywanie i sygnalizowanie własnych potrzeb, stanów i działań zgodnie z własną wolą;

 posługiwanie się różnymi narzędziami i przyborami (odpowiednia baza doświadczeń, jaka potrzebna jest w posługiwaniu się danym narzędziem, zgodnie z jego przeznaczeniem);

 świadome kierowanie własną aktywnością uwzględniające zdolność do samodzielnego planowania działań i celowego wpływu na ich efekty;

 myślenie (samodzielne odnajdywanie i rozwiązywanie problemów, a także selekcjonowanie informacji i wzbogacanie wiedzy);

 kontakty społeczne (umiejętność nawiązywania i podtrzymywania kontaktów społecznych, sposobu komunikowania, umiejętność wyrażania swojej indywidualności, swojego zdania oraz zdolnośćdo zachowań asertywnych);

 emocjonalność (zdolność do panowania nad własnymi reakcjami emocjonalnymi i wyrażania i ch w powszechnie akceptowany sposób);

 poznawanie (samodzielność myślenia, działania w zakresie rozwiązywania własnych problemów i uczenia się);

 umiejętność czerpania z dotychczasowych doświadczeń, świadomość i celowość działania

ze zgodą na konsekwencje podejmowanych decyzji;

 pierwsze wyobrażenia przyszłego życia, realizowanie własnego, indywidualnego pomysłu na życie.

Wymienione obszary tworzą indywidualny krajobraz rozwoju, który może wspomóc tworzenie się dziecięcej autonomii. Na każdym etapie jej rozwoju dochodzi do konfliktu pomiędzy możliwościami i gotowością dziecka do podejmowania określonych zadań a tym, czego wobec niego oczekują inni. Jednak rozwiązanie tego konfliktu jest możliwe i ważne. Pomaga dziecku osiągać kolejne poziomy na drodze ku jego pełnej niezależności.

dr Marta Majorczyk — pedagog, psycholog, psychoterapeuta, nauczyciel akademicki, doradca rodzinny

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version