Nigdy nie przeceniałem talentów Dariusza Mateckiego, ale należy mu oddać jedno. Jako pierwszy poseł PiS ma szanse trafić do pudła.
Czuć w tym rękę Donalda Tuska – Adam Bodnar mocno przyspieszył rozliczenia polityków PiS i właśnie ogłosił, że prokuratura zwróciła się do Sejmu o uchylenie immunitetu Mateckiego. Ma usłyszeć zarzuty za przekręty w Funduszu Sprawiedliwości, ale ważny jest jeszcze jeden element tego ogłoszenia – prokuratura chce otóż, aby Sejm zgodził się nie tylko na zarzuty, ale także na aresztowanie Mateckiego. Z tą zgodą większego problemu nie będzie – Matecki jest szczerze znienawidzony w kręgach obecnej władzy.
Jeśli więc śledczy zebrali dowody na tyle mocne, aby sąd zgodził się na areszt, to niedługo Matecki zamiast – co niedawno czynił – spacerować po dachach sejmowych budynków, wyląduje za kratami.
A czy materiał jest mocny? O tym, że Matecki pójdzie siedzieć, usłyszałem prawie pół roku temu na spotkaniu z kluczowym członkiem rządu. To był czas intensywnego śledztwa w sprawie przekrętów ziobrystów w Funduszu Sprawiedliwości – latem 2024 r. zatrzymany został były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. To on z nadania Ziobry ustawiał dotacje z Funduszu pod związane z ziobrystami organizacje.
Kilka takich organizacji stworzył właśnie Matecki. Stowarzyszenie Fidei Defensor miało dostać ponad 12 mln, a ostatecznie dostało 9,2 mln, bo po zmianie władzy wypłaty zostały wstrzymane. Z kolei Stowarzyszenie Przyjaciół Zdrowia wzbogaciło się o ponad 7,7 mln zł. Wydawało trzy portale informacyjne, które Matecki wykorzystywał do promocji siebie i innych ziobrystów w kampanii wyborczej.
Teoretycznie celem obu stowarzyszeń było przeciwdziałanie przestępczości. To dość zabawne, zważywszy, że samo ich finansowanie z Funduszu Sprawiedliwości – czyli pieniędzy przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw – było jednym wielkim wałem.
Kluczowe są taśmy, które do prokuratury zaniósł Tomasz Mraz – były ziobrysta, który współuczestniczył w ustawianiu konkursów. Wynika z nich, że szefostwo Ministerstwa Sprawiedliwości kombinowało, jak maskować dawanie Mateckiemu kasy. Kontrowersje budziło także zatrudnienie przez niego żony przy projektach finansowanych z Funduszu Sprawiedliwości – były w tej sprawie narady Romanowskiego z Mateckim, które Mraz nagrał.
Te taśmy plus przepływy finansowe między Funduszem Sprawiedliwości a organizacjami Mateckiego i jego kumpli to mocny materiał. A to znaczy, że poseł PiS powinien nabyć pakiet podstawowych środków higieny osobistej i spakować do więziennego tobołka kilka sentymentalnych zdjęć z Ziobrą.
Ale nie jest to jedyna sprawa związana z Mateckim, którą interesuje się prokuratura. Władzę jeszcze bardziej od złodziejstwa w Funduszu Sprawiedliwości boli sprawa śmierci syna posłanki KO Magdaleny Filiks. 16-letni chłopak popełnił samobójstwo, po tym gdy Radio Szczecin i TVP za rządów PiS ujawniły, że padł ofiarą pedofila.
Informację o pedofilii miała prokuratura, kierowana przez kumpli Mateckiego – to stamtąd wyszedł przeciek. A tak się składa, że w Radiu Szczecin i w TVP sprawę ujawnił jego kumpel, propagandysta poprzedniej władzy Tomasz Duklanowski. Logiczne więc, że prokuratura bada udział Mateckiego w tym łańcuszku śmierci. Motyw na pewno miał – Filiks tropiła jego fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych, drugiej obok Funduszu Sprawiedliwości finansowej studni ziobrystów w czasach rządów PiS.
Razem z zarzutami za okradanie ofiar przestępstw Matecki ma teraz odpowiedzieć właśnie za fikcyjne zatrudnienie w Lasach Państwowych – a zatem prokuratura potwierdza ustalenia Filiks. Zresztą ta praca była tak ostentacyjnie wirtualna, że przekręt widać gołym okiem.
Co się stanie, jeśli Matecki pójdzie siedzieć? Nic się nie stanie. Nie może liczyć na pielgrzymki pod areszt, na modlitwy pod oknem celi i na obowiązkowy grafik dyżurów poselskich pod spacerniakiem – jak byli czczeni byli szefowie CBA Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, gdy ponad rok temu trafili za kraty.
Matecki nie jest w PiS lubiany. W dodatku politycy PiS uważają aferę Funduszu Sprawiedliwości za skandal ziobrystów i nie chcą mieć z tą sprawą nic wspólnego.
Matecki deklaruje, że nie pójdzie śladem swego kumpla od okradania ofiar przestępstw Marcina Romanowskiego. Zamierza dzielnie zostać w ojczyźnie, miast budować nową wielką emigrację w Budapeszcie. W tej sytuacji może naprawdę zasłynąć jako pierwszy polityk aresztowany w ramach rozliczeń rządów PiS. No, chyba że nagle zachoruje.
Dlatego dużo zdrowia, panie Dariuszu.