Uwaga we Wrocławiu szykującym się na wielką wodę skupiona jest we wtorek na Marszowicach i pobliskich Praczach Odrzańskich. Wiele zabudowań w tej północno-zachodniej części dolnośląskiej metropolii powstała nieopodal Bystrzycy, a to właśnie ta rzeka sprawia coraz większe zagrożenie. Trafiła do niej woda ze zbiornika Mietków, do którego z kolei spłynęły „w niekontrolowany sposób” masy z innego akwenu, należącego do Tauronu.

Od koryta Bystrzycy do niektórych bloków mieszkalnych jest około 100 metrów. Mieszkańcy obawiają się, że woda – gdy wystąpi z brzegów – zaleje ich osiedla w trymiga. Zmobilizowali się więc i od wielu godzin ustawiają dodatkowe zabezpieczenia z worków wypełnionych piaskiem. W różnych punktach Marszowic podpowiadają sobie wzajemnie, jak prawidłowo ustawiać tymczasowe wały.

Trwa walka z czasem w Marszowicach/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Powódź we Wrocławiu. Marszowice i Pracze w mobilizacji. Mieszkańcy umacniają brzegi

Poza chęcią do pracy, wśród lokalnej społeczności dominuje wiara, że ich wysiłki nie spełzną na niczym i jeśli nawet woda dostanie się na osiedla, nie spustoszy ich doszczętnie. Niektórzy mieszkający na parterze czy pierwszym piętrze dodatkowo zabezpieczają okna i drzwi balkonowe. W chwilach przerwy z niepokojem spoglądają na Bystrzycę, która z godziny na godzinę jest coraz wyższa.

Powódź 2024. Poruszające zdjęcia z południa Polski

Ciężarówki z piaskiem przyjeżdżają na osiedle leżące na granicy Marszowic i Praczy co kilka-kilkanaście minut. Kierowcy zsypują go we wskazanych miejscach, by akcja napełniania worków przebiegła jak najsprawniej. Za szpadle i łopaty chwyciły osoby w każdym wieku, także dzieci, młodzież i seniorzy. Spore pokłady motywacji wśród mieszkańców widać na pierwszy rzut oka.

Wielu mieszkańców wrocławskich Marszowic pracuje od rana, by uratować osiedle

Wielu mieszkańców wrocławskich Marszowic pracuje od rana, by uratować osiedle/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Także przedsiębiorcy z okolicy martwią się, co stanie się z ich lokalami. Workami z piaskiem obłożone są sklepy spożywcze, punkty usługowe, nawet prowizoryczne zabezpieczenia ustawiono przy lokalnym ośrodku badawczym oraz stacji kolejowej Wrocław Pracze. Nikt do końca nie wie, jak wysoko sięgnie woda – lepiej, by niektóre worki się nie „przydały” niż gdyby miało gdzieś ich zabraknąć. Ktoś zapobiegliwie ściągnął nawet motorówkę.

Motorówka może się przydać, jeśli sprawdzi się czarny scenariusz i wylew Bystrzycy będzie spory/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Powódź 2024 we Wrocławiu. Most Marszowicki zamknięty. Mieszkańcy wspominają 1997 rok

Istotnym dla tej części miasta punktem jest most Marszowicki nad Bystrzycą, obecnie zamknięty ze względu na nadchodzącą powódź. Nie mogą nim przejechać auta, autobusy, niedozwolony jest też ruch pieszych – chyba że są to osoby pomagające przy umacnianiu brzegów. Poza mieszkańcami zajmują się tym służby: strażacy, policjanci oraz wojsko. Mundurowych jest około 500-600 i przybywa ich coraz więcej.

Wojskowe pojazdy na Marszowicach/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

W 1997 roku też panią zalało? – słyszę jedną z rozmów. – Wtedy nie, ale teraz trudno powiedzieć, co będzie. Słyszałam, że gdzieś też zbudowali osiedle na zalewowym terenie, nawet nie było powodzi, a mieszkańcy mieli wodę w piwnicach – odpowiada rozmówczyni. Takie dialogi obecnie można usłyszeć na Marszowicach co krok. Jeden z mężczyzn sypiących piasek rzucił w pewnej chwili, że wolałby mieć widok z okna na ceglaną ścianę, a nie rzekę, gdyby wcześniej wiedział, jakie niebezpieczeństwo ona przyniesie.

Tak wyglądała Bystrzyca po godz. 13:00 we wtorek/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

W całym mieście powszechna jest obawa, że fale na rzekach płynących przez Wrocław – Bystrzycy, ale i Ślęzy czy Oławie – połączą się z tą odrzańską, a wtedy żywioł stanie się o wiele groźniejszy. Pracujący przy układaniu worków wymieniają się informacjami podawanymi przez służby, IMGW oraz miejskie władze. Konsultują się też, którędy może popłynąć woda i gdzie jeszcze ustawić worki.

Zabezpieczone wejście do klatki schodowej/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Kryzys na zbiorniku Mietków. Woda wpłynęła w „niekontrolowany sposób”

O zrzucie wody ze zbiornika Lubachów do akwenu Mietków mówiła na wtorkowym, porannym sztabie kryzysowym Joanna Kopczyńska, szefowa Wód Polskich. – Nie zostaliśmy o nim poinformowani i ta woda idzie na Marszowice. Zadziałaliśmy wczoraj (w poniedziałek – red.) wieczorem. Ponad 100 żołnierzy pojechało układać worki na wałach (…). Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna ewakuacja – dodała.

Z kolei Mateusz Balcerowicz, wiceprezes Wód Polskich, stwierdził w Polsat News, że administrujący Lubachowem Tauron poinformował państwowe gospodarstwo o zrzucie drogą mailową, choć przedstawiciel tej firmy powinien zadzwonić. – Spółka tłumaczy się instrukcjami, ale mamy stan klęski żywiołowej. Należy dać znać Wodom Polskim i to przed faktem zrzutu wody – kontynuował.

Z Wrocławia Wiktor Kazanecki, Interia

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version