Szalony był mecz Realu Madryt i FC Barcelony w finale Superpucharu Hiszpanii. Mimo że Robert Lewandowski wpisał się na listę strzelców, wraz ze swoimi kolegami z drużyny musiał uznać wyższość swoich największych rywali.

Real Madryt zadał dwa szybkie ciosy

To podopieczni Xaviego jako pierwsi zamieszali w polu karnym Realu Madryt, ale Królewscy bardzo szybko się odgryźli i przede wszystkim dużo skuteczniej. Kapitalną asystę zaliczył Bellingham. Anglik posłał podanie między kilkoma przeciwnikami do wybiegającego zza pleców obrońców Vinicus. Brazylijczyk popędził do pola karnego Blaugrany, minął wychodzącego Penę i wpakował piłkę do pustej bramki.

Już w kolejnej akcji dwóch Canarinhos ponownie rozmontowało defensywę Dumy Katalonii. Rodrygo miał autostradę wolnej przestrzeni na prawej stronie. Zupełnie nikt go nie pilnował, więc napastnik uciekł bez problemu. Christensen nie miał szans, aby go dogonić. W końcu zawodnik Realu wyłożył piłkę do nadbiegającego Viniciusa, a ten wślizgiem umieścił ją w siatce. Odpowiedź mogła być błyskawiczna, bo w następnej akcji Torres uderzył w poprzeczkę.

Lewandowski strzela, Vinicius odpowiada hat-trickiem

Po dwóch kwadransach gry obudził się Robert Lewandowski, choć wcześniej zupełnie mu nie szło. Chciał, by każda akcja przechodziła przez niego, aczkolwiek futbolówka mu odskakiwała, tracił ją i dużo gestykulował z pretensjami wobec kolegów. W 33. minucie jednak spisał się świetnie. Kiedy piłka spadła mu pod nogi tuż przed polem karnym Realu, Polak nie namyślał się, huknął i zdobył bramkę kontaktową.

W 37. minucie jednak Los Blancos wywalczyli rzut karny. Po starciu Araujo z Viniciusem sędzia nie wahał się ani chwili. Urugwajczyk położył rękę na barku Brazylijczyka, a ten – trzeba przyznać – dodał sporo do siebie. Arbiter utrzymał jednak swoją decyzję. Sam poszkodowany podszedł do stałego fragmentu i strzelił swojego trzeciego gola. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 3:1 dla Królewskich.

Barcelona rozgromiona w El Clasico

Przesadą byłoby napisanie, że po wznowieniu gry tempo meczu spadło, ale na pewno zmalały skuteczność i dokładność u zawodników obu zespołów. Jeśli jednak ktokolwiek przeważał, to raczej podopieczni Carlo Ancelottiego. Co jakiś czas próbowali przeszywać defensywę rywali prostopadłymi podaniami lub rajdami, ale pod bramką brakowało kropki nad „i”.

W końcu jednak Królewscy strzelili czwartego gola, a do siatki trafił Rodrygo. Brazylijczyk wykorzystał zamieszanie w „szesnastce” i niefrasobliwą interwencję Kounde przy dośrodkowaniu. Defensor co prawda przeciął centrę, aczkolwiek jednocześnie wystawił futbolówkę przeciwnikowi. Ten uderzył bez namysłu i pokonał Penę. Jakby Barcelonie było mało problemów, w 70. minucie obejrzał on drugą żółtą kartkę i został odesłany do szatni.

Królewskim było jeszcze mało, ale obrońcy Blaugrany byli sami sobie winni. Na przykład Kounde zaliczył kompromitującą stratę, po której rajd wykonał Brahim, położył jednego z defensorów i mało mu brakowało, aby zdobyć bramkę na 5:1. Po chwili szczęścia szukał Bellingham i też pomylił się nieznacznie. Po chwili Duma Katalonii odpowiedziała kontrą, lecz Łunin poradził sobie z próbą Felixa. Ostatecznie więc mecz zakończył się rezultatem 4:1 dla Realu i Superpuchar Hiszpanii trafił do Madrytu.

Real Madryt 4:1 FC Barcelona
Gole: Vinicius (7′, 10′, 37′), Rodrygo (64′) – Lewandowski (33′)
Żółte kartki: Bellingham, Ruediger – Araujo x2, Roberto
Czerwone kartki: Araujo

Wyjściowe składy:
Real Madryt: Łunin – Carvajal, Ruediger, Nacho, Mendy – Valverde, Tchouameni, Kroos, Bellingham – Vinicius, Rodrygo
FC Barcelona: Pena – Kounde, Araujo, Christensen, Balde – Gundogan, de Jong – Roberto, Pedri, Torres – Lewandowski

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version