Na przykład ogromnie potrzebny naszemu wojsku bojowy wóz piechoty Borsuk. Już dwa lata temu, 28 lutego 2023 roku podpisano uroczyście umowę ramową na ponad tysiąc tych pojazdów, stworzonych przez polskie firmy pod specyficzne wymagania naszego wojska. Faktycznej umowy wykonawczej nie ma do dzisiaj, choć ma być już bardzo bliska zawarcia. Według nieoficjalnych informacji będzie opiewać na razie na nieco ponad sto pojazdów.

Dlaczego nie na więcej, skoro potrzeba ich tysiąc na wczoraj, a politycy ciągle podkreślają, jak to dużo pieniędzy idzie na wojsko? Dlaczego tak długo, skoro według samych wojskowych wojna w najbliższych latach jest realnym ryzykiem? Dlaczego zakupy broni na przykład w Korei Południowej w porównaniu szły błyskiem i na znacznie większą skalę?

Made in Poland oznacza trudniejsze

– Główny czynnik jest taki, że produkty zagraniczne najczęściej już istnieją i są produkowane seryjnie. Umowy ramowe na polski sprzęt zazwyczaj dotyczą takiego, który nie tylko nie jest produkowany seryjnie, ale albo jest jeszcze na etapie prac badawczo-rozwojowych, albo wręcz nie istnieje i trzeba dopiero go stworzyć – opisuje Dmitruk, dziennikarz miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa” i portalu „dziennikzbrojny.pl”. Borsuki to przypadek drugi. Kiedy w 2023 roku podpisano uroczyście umowę na tysiąc sztuk, to tak naprawdę ciągle trwały ostateczne testy kwalifikacyjne, w których trakcie wychodziły problemy i trzeba było je poprawiać. Skończyły się dopiero niedawno, w grudniu 2024 roku. Prawie dwa lata po pierwszej umowie. Podpisujący je politycy tego nie tłumaczą, ale w takich sytuacjach umowy ramowe to praktycznie jedynie deklaracja potrzeb wojska. Nie faktyczny zakup czegokolwiek.

– Kolejny czynnik to realne możliwości polskiego przemysłu co do realizowania tych umów, przy wymaganiach technicznych i czasach dostaw oczekiwanych przez Agencję Uzbrojenia – mówi Dmitruk. W 2023 roku podpisano też umowy ramowe na ciężkie bojowe wozy piechoty (CBWP) i następców Rosomaków, czyli nowe kołowe transportery opancerzone Serwal. Deklarowane terminy, zwłaszcza w przypadku tych pierwszych, były wręcz nierealnie ambitne (pierwsze dostawy w 2025 roku). Do dzisiaj nie ma nawet decyzji, jak mają powstać. Zarówno CBWP, jak i Serwale. Czy mamy je opracowywać sami, czy sięgać po zagraniczne rozwiązania. Nie ma więc mowy o podpisywaniu konkretnych umów. Jest to tym bardziej niemożliwe, że na takie Serwale to w ogóle nie ma na razie funduszy.

– Ogromnie istotnym czynnikiem są po prostu pieniądze – mówi Dmitruk. W przypadku umów z Koreą Południową, które od tych ramowych przechodziły do wykonawczych relatywnie szybko (czogi K2 i armatohaubice K9 w miesiąc, samoloty FA-50 w niecałe dwa), finansowanie było zagwarantowane w ramach nadzwyczajnego Pakietu Wzmocnienia Sił Zbrojnych na lata 2023-25, przegłosowanego przez wszystkie partie polityczne w 2022 roku. Na fali wojennych emocji i konieczności szybkiego zastąpienia broni wysłanej na Ukrainę, pieniądze były dostępne bez dyskusji. Dodatkowo zakupy odbywały się w trybie Pilnej Potrzeby Operacyjnej, co jak mówi Dmitruk, istotnie skróciło procedury udzielenia zamówienia.

Budżet nie jest z gumy

Pierwsza transza umów z Koreą Południową była jednak sytuacją nadzwyczajną. Teraz sprawy wracają na stare tory. – Wspomniany pakiet wzmocnienia ma jasno określony horyzont czasowy. Dlatego pierwsze transze sprzętu z Korei Południowej kupiono szybko i bez większego problemu. Z tym co ma być produkowane, dostarczane i finansowane po 2025 roku, problemy są już większe – mówi Dmitruk. – Po prostu brakuje pieniędzy. Zwłaszcza na najbliższe lata – stwierdza specjalista.

O jaki program będący na etapie negocjacji umowy nie zapytać nieoficjalnie w PGZ i wojsku, to w każdym główna kość niezgody jest ta sama: „dlaczego to musi tyle kosztować”, „chcą absurdalnie niskiej ceny”. Wojsko chce topowy sprzęt jak najtaniej i jak najszybciej, przemysł odpowiada, że tanio, dobrze i szybko to się nie da. Wiąże się to z kwestią tego, że rozwój nowych polskich broni i stworzenie ich linii produkcyjnych to koszt, którego wojsko najchętniej by nie ponosiło. Obie strony mają swoje racje i przy nich trwają. Wszystko sprowadza się jednak do tego, że nie ma dość pieniędzy na ambitne plany wojska i przemysłu. Na przykład negocjowany jeszcze od 2022 roku drugi kontrakt na czołgi K2, który ma zakładać częściowe przeniesienie ich produkcji do Polski i powstanie zmodyfikowanej wersji K2PL. Według pierwotnych planów dostawy z polskiej linii montażowej miały się zacząć w przyszłym roku. Tymczasem nawet nie ma umowy, a negocjacje rozbijają się głównie o kwestię pieniędzy. – Przykłady można mnożyć. Ciężkie samoloty transportowe, które chcemy kupić, w ogóle na razie nie mają finansowania – stwierdza dziennikarz.

– Pieniądze dostępne na nowe zamówienia w latach 2025-2029 są mocno ograniczone przez już zawarte umowy wieloletnie, których wartość sięga kwoty ponad 400 mld złotych – mówi Dmitruk. Całe dochody budżetu w roku 2025 to 632 miliardy złotych. To pokazuje, jak ogromne pieniądze już zobowiązaliśmy się wydać. – Na programy do realizacji po 2030 roku może być jeszcze spory zapas, o ile konieczność spłaty zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ) nie wydrenuje budżetu MON, o czym dziś nikt głośno nie chce mówić – tłumaczy dziennikarz. FWSZ to narzędzie utworzone w 2022 roku w państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego, które służy do zaciągania długu za granicą na pokrywanie kosztów przyśpieszonych zbrojeń. Zasiliły go na razie głównie pożyczki z USA i Korei Południowej, na zakup sprzętu z ich firm. Na koniec 2024 roku zadłużenie FWSZ sięgnęło już 45 miliardów złotych. W ciągu 3 kolejnych lat ma to być już rejon 300 miliardów. W ocenie Dmitruka, jeśli to zadłużenie będzie musiał spłacać MON ze swojego budżetu, to jego sytuacja stanie się ciężka.

– Z wieloma dotychczasowymi zakupami zagranicznymi było o tyle łatwiej, że pieniądze na nie uzyskano z kredytów udzielanych przez zagraniczne banki. Na polskie zakupy kredyty nie są brane, poza jednym niewielkim wyjątkiem – mówi Dmitruk. Jak dodaje, raczej nie ma żadnego przepisu, który by tego zabraniał, ale prawdopodobnie nie jest to robione ze względu na rekomendacje Ministerstwa Finansów.

Unia mogłaby pomóc

Dodatkowo nadciąga kolejny problem finansowy. Mianowicie wydatki bieżące. Zakupy nowej broni i budowa infrastruktury to wydatki majątkowe. NATO przez lata zalecało, aby nie spadały one poniżej 25 procent. W 2024 roku w naszym budżecie MON było to aż 50 procent z racji na duże zakupy uzbrojenia i inwestycje w infrastrukturę. – Rok 2025 jest prawdopodobnie ostatnim, w którym jest zaplanowany relatywnie tak wysoki ich udział w łącznych nakładach na obronność. W kolejnych wraz ze zwiększaniem liczebności wojska i kosztów eksploatacji coraz większych ilości nowego sprzętu wyraźnie będzie bowiem rósł udział wydatków bieżących – mówi Dmitruk. Czyli po prostu coraz większe i lepiej uzbrojone wojsko zacznie zużywać coraz większą część budżetu na codzienne funkcjonowanie. Kosztem nowych inwestycji.

– Sytuacje mogłoby częściowo poprawić zatwierdzenie już opóźnionego o dwa miesiące Programu Rozwoju Sił Zbrojnych i Planu Modernizacji Technicznej na lata 2025-2039 – mówi Dmitruk. Obecnie obowiązujące dokumenty obejmują okres do 2035 i zostały przyjęte w 2019 roku, czyli w innej rzeczywistości geopolitycznej. Jak mówi Dmitruk, przyjęcie tych nowych by zapewniło finansowanie na część programów, które aktualnie są faktycznie zablokowane. – Na razie nie ma jednak pewności, kiedy ten dokument zostanie zatwierdzony – zastrzega.

Duży wpływ na przyszłość naszych zbrojeń ma też Unia Europejska. Ponieważ Polska została objęta procedurą nadmiernego deficytu budetowego w 2024 roku, między innymi ograniczono planowane limity zadłużenia FWSZ. – Ewentualnym dużym wsparciem w tej sytuacji byłyby decyzje na poziomie unijnym. Te zmieniające zasady liczenia zadłużenia i wyjmujące wydatki zbrojeniowe spod limitów, oraz te dotyczące ewentualnego unijnego finansowania zakupów uzbrojenia – mówi Dmitruk. Rozmowy na ten temat trwają i po szoku wywołanym przez działania prezydenta USA Donalda Trumpa, nawet przyśpieszyły, ale nie wiadomo, kiedy coś z tego wyjdzie.

Póki co rzeczywistość jest taka, że pomimo narracji polityków poprzedniej opcji rządzącej, jak i tej aktualnej, o ogromnych inwestycjach w obronność, to pieniędzy brakuje. Dają o sobie znać trzy dekady oszczędzania na wojsku po zakończeniu zimnej wojny, oraz ambitne plany jego modernizacji z jednoczesną rozbudową. Nawet rekordowe 4 procent PKB przeznaczane na ten cel nie są wystarczające.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version