Być może nie zorientowałaby się, że jej mąż ma drugi dom, drugą rodzinę, gdyby nie zwróciła uwagi na sierść na jego skarpetkach. A przecież nie mieli psa ani kota.
37-letnia Kinga, internistka z Krakowa, dowiedziała się pod koniec lipca. Miała już spakowane walizki, gdy mąż Wiktor, lekarz, lat 48, oznajmił, że nigdzie nie jadą. A mieli jechać do Francji, ich 11-letni syn Miłosz (imię chłopca, podobnie jak rodziców, zmienione) nie mógł się doczekać pierwszej w swoim życiu podróży kamperem.
Kinga usłyszała, że to naprawdę pech. Kolega zaniemógł, Wiktor musi go zastąpić. – Pojedziesz z dzieckiem na miesiąc w Tatry, też ładnie – zarządził małżonek. Nawet już wybrał rodzinie hotel z widokiem na Giewont. Owszem, wie, że Kinga po kontuzji po górach chodzić nie może, ale w ośrodku jest spa. A żarcie pycha.
Uwierzyła, pojechała. Trzeciego dnia wylądowała z synem z zatruciem na pogotowiu. Wrócili do Krakowa, nie uprzedziła męża o powrocie. Zresztą od dwóch dni nie odbierał telefonu, była pewna, że ma dyżur za dyżurem. Wpadła do szpitala. Jak to go nie ma? Od ponad tygodnia?
Skołowaną Kingę złapał przy wyjściu szpitalny dozorca. Coś mówił o rozpasaniu, wcisnął do ręki zwitek z adresem. Nie znała tej okolicy. Przedmieścia. Schludny domek z czerwonym dachem. W ogródku pies i małe dzieci w towarzystwie starszej pani. Dziewczynka i chłopiec. W domu ona, blondynka w lokach, sporo młodsza od Kingi. No i Wiktor. Śmiesznie wyglądał z rozdziawionymi ze zdumienia ustami, z gołym brzuchem w za ciasnych slipach.
Wymyślił kłamstwo z kolegą, bo chciał z Kicią, jak ją określał, wreszcie dłużej pobyć. Żyją ze sobą od sześciu lat. Poznali się w szpitalu, Kicia z zawodu jest pielęgniarką. Zakochali się w sobie, dzieci nie planowali – wylicza spokojnie Kinga. Nie wytrzymuje: – Cholera, jak mogłam tyle lat niczego nie zauważyć?
– Kobiety w małżeństwie tracą czujność – twierdzi Krystyna Rek, 39-letnia psycholog z Warszawy, właścicielka firmy Centrum Rozwodowe Kobieta i Rozwód, którą założyła, by wspierać mężatki na rozdrożu. Sama być może nie zorientowałaby się, że jej mąż prowadzi drugi dom, gdyby kilka lat temu nie zwróciła uwagi na sierść na skarpetkach ślubnego. W domu zwierząt brak. Było za to dziecko. Kilkumiesięczne.
– Byłam typową matką Polką, tak mocno zaangażowaną w dom i dzieci, że nawet nie zauważyłam, gdy mąż w firmie, którą razem budowaliśmy, zdjął mnie ze stanowiska prezesa, a swoje udziały przekazał rodzicom. Dopiero te skarpetki postawiły mnie na nogi – wyjaśnia. Zauważa, że kobiety o tym, że mąż ma drugie życie, najczęściej dowiadują się przez przypadek. Choćby ten mąż, co żonę miał w Warszawie, a kochankę na stałe w Katowicach, gdzie pracował w oddziale firmy od poniedziałku do czwartku. Świetnie się kamuflował: miał dwa konta, dwie komórki. Wpadł, bo żona zorientowała się, że mąż z domu zabrał różowe koszule, a wrócił z niebieskimi. Okazało się później, że jego drugi dom wygląda identycznie jak pierwszy, łącznie z pokojami dzieci.
– Siła przyzwyczajenia. I w końcu stać go było – zauważa Krystyna Rek. Jej klientki to często zdruzgotane żony biznesmenów i mężczyzn na stanowiskach, zarabiających od 30 do 50 tys. zł miesięcznie. Którym często się wydaje, że mogą wszystko. Szczyt bezczelności? – Gdy mój mąż związał się z inną kobietą, zapisał jej dziecko z poprzedniego związku do prywatnej szkoły, do której chodziła nasza córka – denerwuje się Rek. Zdarzało mu się przyprowadzać dzieci żony i kochanki razem do szkoły (w połowie drogi odbierał od partnerki jej syna).
– Poligamiści to ludzie przeważnie zamożni, o wyjątkowych warunkach finansowych, ale też psychicznych, często w typie macho – potwierdza prof. Zbigniew Lew-Starowicz. – Nauczyciela z małego miasteczka z pensją poniżej średniej krajowej w takim układzie ze świecą szukać.
Zdaniem seksuologa w ukrytą bigamię bawi się dziś kilka procent mężczyzn w Polsce. Badań na ten temat nie ma. Wiadomo jednak, że liczba bogatych w Polsce rośnie. I rośnie liczba tych, którzy zdradzają się nawzajem. W 2011 r. do zdrady przyznawał się co piąty Polak. Z ankiet CBOS z 2013 r. wynika, że przynajmniej raz w życiu w zdradę lub romans angażowało się już 52 proc. mężczyzn i 33 proc. kobiet. Im starsi mężowie, tym większa skłonność, by jednorazowe zdrady zamienić w stały związek, równoległy do oficjalnego małżeństwa. Co ciekawe, z amerykańskich badań wynika, że zaledwie 5 proc. mężczyzn, którzy mają dwa domy, chciałoby odejść od żony.
– Mężczyźnie, który ma pieniądze, czyli władzę, wydaje się, że może mieć ciastko i zjeść ciastko. Dla otoczenia wciąż pozostaje przykładnym ojcem i mężem, co jest często ważne dla jego prestiżu. Z drugiej strony wydaje mu się, że ma ekscytujące, barwne życie – zauważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ.
Prof. Lew-Starowicz: – Często mężczyźni nie mają odwagi rozpocząć nowego życia. Nie chcą zmieniać nawyków, znajomych ani przyjaciół.
– Boją się też potępienia, w naszym systemie moralnym nie ma społecznego przyzwolenia na podwójne życie – dodaje prof. Nęcki.
O czym może świadczyć historia byłego wiceministra infrastruktury Zbigniewa Rynasiewicza, który w 2015 r. zrezygnował ze wszystkich politycznych stanowisk, w tym z funkcji przewodniczącego zarządu regionu PO na Podkarpaciu. Nie tylko dlatego, że jego nazwisko przewijało się w aferze podkarpackiej. Także dlatego, że wyszło na jaw, iż Rynasiewicz, miłośnik Radia Maryja, od lat prowadził dwa życia: jedno z żoną, z którą miał czwórkę dzieci, a drugie z kobietą, z którą miał trójkę. O czym pani Rynasiewicz dowiedziała się z listu kochanki.
Rynasiewicz jako powód rezygnacji ze stanowisk podał „względy osobiste”.
– Nie ma dymu bez ognia – twierdzi Jakub, 52-letni właściciel zajazdu w centralnej Polsce, mąż Jadwigi, lat 50, ojciec dwójki dorosłych córek. Partner Ewy – o 15 lat młodszej. Z żoną wiódł przez ponad dwie dekady spokojne życie, bez fajerwerków i bez awantur. Łączył ich interes. Wszystko, z punktu widzenia Jakuba, przez ten zbieg okoliczności, akurat żona zwiedzała Danię z koleżanką, gdy trzy lata temu w motelu zjawiła się Ewa, przedstawicielka regionalna firmy kosmetycznej. Wpadła z przyjaciółmi na piwo. Przysiadł się, zaproponował po kieliszku swojskiej nalewki, po czym stracił głowę. Wylądował z Ewą w pokoju.
– To nie był seks, to był kosmos – opowiada. Oczywiście, że wcześniej, gdy był młodszy, zdradzał żonę, ale przelotnie. Więc dlaczego z Ewą prowadzi dziś regularne gospodarstwo domowe, dołożył się do jej nowego mieszkania i trzyma w nim swoje kapcie? W Ewie widzi piękną i młodą żonę. To nic, że nie mają na to papierka. Zdaniem Jakuba nikt z tego powodu nie robi większych problemów. Żona, gdy dowiedziała się o Ewie, zażądała tylko, żeby trzymał to w tajemnicy. Jak się dzieci lub sąsiedzi dowiedzą – zabije. Trochę się z tego w duchu śmiał, bo przecież gdyby go zabiła, sama poległaby z kretesem. Owszem, potrafi w knajpie ugotować zupę, ale finanse motelu trzyma Jakub. Tylko on zna stan ich konta. Mniej stabilny, odkąd pojawiła się Ewa. Przyznaje, coraz częściej zdarza mu się kombinować, niedawno zaczął polewać gościom chrzczoną wódkę. Ostatnio zdarzają mu się też duszności.
Co w ogóle nie dziwi prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza. Zauważa, że podwójne życie dla mężczyzny często kończy się problemami zawodowymi, finansowymi, ale też zdrowotnymi. Zawałami, udarami, wrzodami, a bywa również, że i zaburzeniem erekcji.
Krystyna Rek z Centrum Rozwodowego Kobieta i Rozwód o skrytych bigamistach ma jak najgorsze zdanie. Jej mąż, zanim wyszło na jaw, że ma drugie życie, zaproponował, by przejęła ich wspólny kredyt na dom. – Tłumaczył, że kroi mu się nowy, świetny interes. Koniecznie musi jednak zaciągnąć nowe pożyczki, do tego potrzebne mu czyste konto.
Żony Rek bierze w obronę: – Kobieta godzi się na podwójne życie męża z dwóch powodów: albo wciąż go kocha, albo jest od niego finansowo uzależniona.
– Coś w tym jest. Żony biznesmenów często w ogóle nie mają własnych kont, bywa, że nie odróżniają karty bankomatowej od kredytowej – dopowiada Rafał Tomkowicz, były doradca finansowy w firmie pożyczkowej, autor podręcznika „Dekalog świadomego pożyczania”. Według niego dla żon bogatych ludzi w Polsce najczęściej sprawa jest prosta: na wyciągach, które przychodzą z banku, widzą stały i duży przelew. I to je uspokaja, że mąż dba o dom, a dzieci chodzą do prywatnych szkół i w ogóle mają jak w raju. – Tymczasem panowie, o czym ich żony nie mają pojęcia, rozdzielają swoje dochody na części – tłumaczy Tomkowicz. O czym wiedzą jedynie księgowe, przelewające gołą pensję rodzinie, a pozostałe dochody na konto innej pani.
Są i tacy, którzy przy żonie ubezpieczają się na życie (rzecz jasna wszystko dla żony, dla dzieci), po czym następnego dnia proszą doradcę ubezpieczeniowego o kolejne spotkanie. Po to, by z polisy wykreślić rodzinę, a wpisać do niej jako uposażonych nieformalną partnerkę i ich wspólne dzieci.
Alina, 33-letnia bezrobotna, utrzymanka Macieja, żonatego właściciela firmy budowlanej w miasteczku na Dolnym Śląsku, nie widzi w tym nic złego. Jej zdaniem mężczyzna ma obowiązek zadbać o drugą rodzinę wszelkimi dostępnymi środkami.
– A tych środków oficjalnie ma niewiele – podkreśla. Alina naprawdę czuje się jak druga żona Macieja, w końcu od pięciu lat prowadzi mu regularny dom. Poznali się w pracy, była jego sekretarką. Czy wiedziała, w co się pakuje? I tak, i nie. Grał fair, wprost jej powiedział, że nie odejdzie od żony, za dużo go z nią łączy, głównie majątek. – Nie da się podzielić łódki na pół, a oboje jesteśmy do niej bardzo przywiązani – tłumaczył. Poza tym nie mogła narzekać. Dbał o nią, kupił mieszkanie, gdy żona się zorientowała, że jest ta druga, co prawda ją zwolnił, ale nie zaniedbywał. Mówił, że kocha (ale żonę też, choć inaczej), co miesiąc dawał kilka tysięcy na życie, gdy zaszła w ciążę, cieszył się jak dziecko.
Mają czteroletnią córkę. Co będzie, gdy zacznie pytać, dlaczego taty nie ma na komunii? Dlaczego inne dzieci mają ojca w święta, a ona nie? I te spojrzenia, szepty, bo przecież w miasteczku wszyscy wszystko wiedzą. Ostatnio, gdy szła z córką do przedszkola, usłyszała na ulicy syczenie, że „takie suki powinno się wieszać, a bękarty topić”.
– Dzieci z takich związków z reguły mają trudne życie – zauważa prof. Zbigniew Nęcki. – Czują się inne, bo większość ich rówieśników ma normalny dom, a one dochodzącego tatusia, do którego, co też się zdarza, muszą mówić „wujku”. Gorzej, że słyszą często serdeczności w stylu: „A ty wiesz, dziecko, że twój tata mieszka z inną panią”? Albo: „A wiesz, że masz starszego braciszka?”.
– Najgorzej jest ze świętami. Polska to rodzinny kraj, mężczyźni prowadzący podwójne życie mają dylemat, z kim je spędzić – mówi prof. Zbigniew Lew–Starowicz. Z reguły mężowie wybierają tradycyjną opcję – Wigilia z żoną, z sylwestrem bywa różnie.
Eugeniusza Kazienkę, prywatnego detektywa, najbardziej zdumiała jednak historia z Mazur. Jej bohaterami byli: biznesmen, jego żona (mają wspólne dziecko) i kochanka, którą poznał w pracy. Gdy sprawa wyszła na jaw, nie obyło się bez awantur. A potem? Biznesmen kupił dużą działkę nad morzem, postawił bliźniacze domy. Posesje oddzielało ogrodzenie z bramką pośrodku, do której tylko on miał klucz.
– Panie zaopatrzyły się w lornetki. Gdy żona zobaczyła przez okno nowy pierścionek na palcu tej drugiej, taki sam musiał być zamówiony u jubilera dla niej. To samo było z samochodami. Wyposażenie mieszkań było zamówione w dwóch egzemplarzach. Tylko najbliżsi sąsiedzi rozróżniali, która jest żoną, a która tą drugą.
A potem mężczyzna dostał zawału. Wcześniej jednak odpowiednio zabezpieczając drogie mu kobiety. Żonie zostawił nieruchomości, kochance udziały w firmie. Z czasem panie usunęły bramkę, dziś razem jeżdżą do sanatorium.
Eugeniusz Kazienko firmę prowadzi od 24 lat. I tylko raz zdarzyło mu się pracować przy sprawie, gdy kobieta prowadziła dwa domy jednocześnie: w tygodniu z mężem, w weekendy z taksówkarzem, z którym nawet chodziła do kościoła w niedzielę. Problem rozwiązał się nagle – mąż dostał wylewu i umarł.
– Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, to pewne – mówi Kazienko. Zna kobietę, która przez lata nie zauważała, że mąż co miesiąc przesyła tej drugiej, także bizneswoman, poważne kwoty z tytułu współpracy ich przedsiębiorstw. Z kochanką bizneswoman mężczyzna, o czym żona nie wiedziała, spędzał też regularnie wakacje, najczęściej na wyspie palmowej koło Dubaju. – Był sprytny, dla kamuflażu oprócz kochanki zabierał na wyjazdy oddanego mu młodego człowieka, przydomek Przykrywka – mówi Kazienko. Gdy rzecz się wydała, po spokojnej rodzinnej dyskusji nastąpił podział udziałów w biznesie. Dzieci i żona otrzymały po 20 proc. w firmie, czyli razem 60. Sobie przedsiębiorca zostawił resztę udziałów. Kochanki nimi nie obdzielił, ale nadal przesyłał jej niebotyczne kwoty za usługi w firmie.
Monika Spieler, adwokatka z Warszawy zajmująca się m.in. rozwodami, zauważa, że ludzie rezygnują często z walki przed sądem, bo takie procesy ciągną się długo, nawet kilka lat, brudy wyciąga się mało elegancko, a sąd orzeka nie tylko o winie, lecz także rozstrzyga o władzy rodzicielskiej, sposobie korzystania z mieszkania, ustala alimenty dla dzieci, a czasem również dla byłego współmałżonka.
– To jest oszustwo i zakamuflowana patologia, często podparta ładnie brzmiącymi sloganami. Coś mnie trafia, gdy słyszę, że mężczyzna nie rozwodzi się, bo jest odpowiedzialny za rodzinę, a nie zrywa z kochanką, bo to miłość. W efekcie krzywdzi wszystkich, siebie ostatecznie też, bo tacy mężczyźni to często pacjenci oddziałów psychiatrycznych, nie da się długo w podwójnych normach żyć beztrosko i bezkarnie – podsumowuje prof. Zbigniew Nęcki.
Kinga, lekarka z Krakowa, jeszcze nie wie, czy rozwiedzie się z mężem, znanym lekarzem, który, co właśnie odkryła, od lat ma drugi dom, drugą partnerkę zwaną Kicią, a z nią dzieci. Z głupia frant, jak już była w tym drugim domu, zaproponowała mężowi w slipach i Kici w lokach słit focię. Do dziś nie może w to uwierzyć, ale się zgodzili.
Współpraca Rafał Gębura