– Po brexicie żyję mi się tu trudniej niż w Polsce przed wyjazdem, kupuję po dwa ziemniaki, owoce oglądam z każdej strony, zanim wydam na nie pieniądze, wszystko jest drogie. Poza tym po brexicie ludzie zaczęli patrzeć na siebie wilkiem – mówi Patrycja Stanisławska.

Na temat tego, czy lepiej żyje się w Zjednoczonym Królestwie czy w Polsce toczą się ożywione dyskusje niemal w każdej polskiej rodzinie, polskim sklepie, czy restauracji. Temat staje się gorący zwłaszcza latem, podczas wakacji, kiedy więcej Polaków odwiedza krewnych i rodzinne strony. Imigrantów nachodzą wówczas refleksje i pytania, czy dobrze zrobili, wyjeżdżając z kraju?

Pobrexitowa rzeczywistość w Zjednoczonym Królestwie powoduje, że wielu Polaków zastanawia się nad słusznością podjętych kilka lub kilkanaście lat temu decyzji o wyjeździe. Polacy na Wyspach utyskują głównie na pogłębiająca się inflację, drożyznę i głupotę Brytyjczyków, którzy w referendum w 2016 r. opowiedzieli się za brexitem.

Wielu Polaków, podobnie jak i Brytyjczyków narzeka na życie w Zjednoczonym Królestwie, na wszechobecną drożyznę, braki na półkach, kolejki, które pamiętają jeszcze z czasów PRL-u. Brexit spowodował, że wielu naszych rodaków żałuje wyjazdu z Polski.

– Wyjazd do Wielkiej Brytanii to był zły pomysł. Wyjechałam z Łodzi, będąc młodą dziewczyną, zachłysnęłam się Londynem, spotykanymi z całego świata ludźmi, ubraniami, na które było mnie stać, imprezami. Ludzie wrócili do swoich krajów, a ja zostałam – żali się Patrycja Stanisławska. – Po brexicie żyję mi się tu trudniej niż w Polsce przed wyjazdem, kupuję po dwa ziemniaki, owoce oglądam z każdej strony, zanim wydam na nie pieniądze, wszystko jest drogie. Poza tym po brexicie ludzie zaczęli patrzeć na siebie wilkiem, Europejczycy zaczęli zawadzać. Wciąż myślę, że chciałabym wrócić do Polski, no, ale w sumie to moje życie jest już tutaj… – waha się Patrycja.

Podobnego zdania jest Karolina Paszkiewicz z Warszawy. – Nie było warto tu przyjeżdżać. Teraz to rozumiem. W Polsce miałabym pewnie inną pracę, rozwijałabym się naukowo, tu mnie na to nie stać. Mam już własną rodzinę, dwoje dzieci, powoli przygotowujemy się z mężem do powrotu do Polski. Pragnę, aby moje dzieci wychowywały się w prawdziwej, pełnej rodzinie, z dziadkami, ciociami i wujkami, aby brały udział we wszystkich imieninach i urodzinach, tych wszystkich obiadkach, którymi kiedyś byłam zmęczona. Tu brakuje mi prawdziwego rodzinnego życia, bo nawet jeśli masz znajomych, to nie jest to samo – uważa Karolina.

W rozmowach z Polakami o życiu nad Tamizą brexit jest ich nieodzownym elementem. Trudno się temu dziwić, bo to w Europejczyków uderzały „armatnie argumenty” za opuszczeniem Unii. Trudno się też dziwić rozmowom o brexicie, bo jego skutek jest boleśnie odczuwalny także dla autochtonów. Nowy sondaż przeprowadzony przez agencję „Opinium” wskazuje, że większość obywateli Zjednoczonego Królestwa obwinia obecnie brexit za rosnącą inflację, niezdolność rządu do rozprawienia się z nielegalną imigracją i zapaść służby zdrowia.

– Nie można ignorować brexitu, choćby się bardzo chciało, bo miał wpływ na wszystkich mieszkańców Wysp – mówi Tadeusz Bzdula z Bath. Przed brexitem nawet do głowy mi nie przyszło zastanawiać się, czy dobrze zrobiłem, wyjeżdżając z kraju. Wiesz, ja pochodzę z małej miejscowości pod Ciechanowem, mogłem zostać na roli albo pracować na kolei, nie mogę więc mówić o wachlarzu perspektyw – śmieje się Tadeusz. – Jakoś mi się tu żyło, a potem ktoś na drzwiach namalował mi napis: „Wracaj do domu”. Zmieniłem wtedy mieszkanie, rozstałem się z żoną Angielką, myślę, że też przez brexit. Nie do wytrzymania było słuchanie jej znajomych, a nawet krewnych, że nikt tu nie potrzebuje Europejczyków, po czym klepali mnie po ramieniu, mówiąc: „oczywiście nie mam na myśli ciebie”. A do tego ta pogoda, sama rozumiesz… – śmieje się z przekąsem Polak.

Mariusz Sinicki z Newport: – Brexit zatapia ten kraj, widać to gołym okiem i na każdym kroku. Wkurza mnie też ten ciągły deszcz, walka z wilgocią, łupanie w kościach. Żałuję, że wyjechałem z Polski. Zastanawiam się, co bym teraz robił, gdybym nie wyjechał. Mam tu kredyt na mieszkanie, walizek nie będę więc pośpiesznie pakował, ale na emeryturę na pewno wrócę.

– A ja żałuję i jednocześnie nie żałuję – mówi z kolei Jagna Lisicka, którą spotykamy z koleżanką Angielką w centrum Oksfordu. – Wyjechałam z powodów ekonomicznych, po rozwodzie było mi bardzo trudno finansowo, tu znalazłam pracę poniżej kwalifikacji, ale dobrze płatną. Wcześniej nie chciałam wracać do kraju z powodów światopoglądowych, nie pasowała mi polityczna retoryka rządzących godząca w kobiety, teraz mamy lepszy klimat – podkreśla Jagna. – Mówiąc o życiu w Wielkiej Brytanii, często koncentrujemy się na sytuacji ekonomicznej, a ta faktycznie jest bardzo zła. Kobiety mają jednak tu swoje prawa, robi się wiele dla wyrównania płac kobiet i mężczyzn, zachęca mężczyzn do urlopów tacierzyńskich, mówi się szeroko o symptomach menopauzy. Nawet brexit tego nie zniszczył – dodaje Jagna.

– Ja się nie dziwię niektórym Polakom, że nie chcą tu już mieszkać, sama bym wyjechała, ale nie mam dokąd – śmieje się Kelly Richards. – Myślę, że powinniśmy byli pozostać w Unii. Czuję się zawiedziona, lepiej być w większym klubie niż mniejszym – zaznacza Angielka.

– Czy żałuję swojej decyzji o wyjeździe z Polski? I tak, i nie. Zastanawiam się często, jak by to było w Polsce, ale mam tu rodzinę, cudowną żonę z Włoch, dwoje fantastycznych dzieci. Na neutralnym terenie nam lepiej – mówi Michał Lewandowski z Londynu. – Podróżujemy często rodziny żony i do mojej w Gdańsku. W czasie kampanii przed referendum było trudno, przyznaję, klimat był okropny. Chcieliśmy wyjechać z Anglii, ale zostaliśmy ze względu na dzieci, które nie chciały wyjeżdżać. Tu dzieci czują się u siebie, nie chcieliśmy ich wyrywać na siłę. Poza tym teraz sami Brytyjczycy żałują wyjścia z Unii, a my mamy europejskie paszporty, nie stoimy na lotniskach w kolejkach i śmiejemy się Brytyjczykom w twarz. Nikt na mnie już nie pokazuje palcem, nie wytyka, że jestem z Polski, bo wszyscy jedziemy na tym zepsutym wózku – podkreśla Michał.

Porównanie kondycji brytyjskiej ekonomii do zepsutego wózka nie jest dalekie od prawdy. BBC opublikowało właśnie dane Niezależnego Biura Odpowiedzialności Budżetowej OBR (The independent Office for Budget Responsibility), z których wynika, że brexit uczynił brytyjską gospodarkę o 4 proc. mniejszą niż mogłaby być.

Skutki brexitu na Wyspach odczuwają wszyscy, choć niektórzy eksperci gospodarczą zapaść tłumaczą również pandemią i wojną w Ukrainie. Faktem jest, że z powodów ekonomicznych do krajów swojego pochodzenia wróciło wielu Europejczyków. Tak zrobił m.in. Marcin Zawadzki z Londynu. W brytyjskiej stolicy z rodziną mieszkał 15 lat, kupił dom na kredyt, ale koszty życia były takie wysokie, że musiał wynajmować pokoje, aby związać koniec z końcem. Zdecydował więc z żoną o powrocie do Krakowa.

– Wytrzymałem w Krakowie trzy miesiące i wróciłem do Anglii. Denerwowało mnie wszystko: biurokracja i niemiła obsługa – mówi „Newsweekowi”.

– Poszedłem do ZUS–u, ale niczego nie załatwiłem, „bo nie było kierowniczki”, poszedłem do banku, też odesłano mnie z kwitkiem, bo w formularzu nie „było odpowiednich krateczek”, a jak poszedłem do skarbówki, to urzędniczka powiedziała mi, że nie wyda mi zaświadczenia, „bo go nie potrzebuję”. Nie potrafię wyrazić, jakie było moje zaskoczenie tym wszystkim, niczego nie załatwiłem przez cały dzień. W Londynie wszystko załatwiałem przez telefon, mailem, szybciutko, grzecznie, a jak płaciłem podatki, to mi przysyłali listy, że dziękują – opowiada Marcin.

– Byłem zdumiony, jak w Polsce podchodzi się do klienta w sklepach. Poszedłem do sklepu z pamiątkami, chciałem kupić lalkę w krakowskim stroju, ale pani, nawet nie patrząc na mnie powiedziała, że mi jej nie sprzeda, bo jest na półce i nie będzie jej teraz zdejmować. Zapytałem więc, czy to dekoracja, czy towar, ale pani powiedziała mi, że jestem bezczelny. Takich przykładów mogę opowiedzieć setki. To wszystko nie było na moje siły. Poza tym zarobki w Polsce są mniejsze, a też jest drogo. Rozumiem, że Polacy chcą wracać do kraju, bo tu w Anglii jest trudno, ale w Polsce wcale też nie jest kolorowo – podkreśla Marcin.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version