Karol Nawrocki stwierdził: bez ekshumacji nie Ukraina nie powinna wchodzić do Unii Europejskiej i NATO. Wystarczy cofnąć się o kilka miesięcy, by przekonać się, że premier Donald Tusk w istocie też to mówił. Tylko Nawrocki komunikował to prawym prostym, a premier bardziej dyplomatycznie. Dziś premier nakazuje się wstydzić PiS-owi za takie ultimatum. Dlaczego? Kluczowy jest kontekst, który właśnie diametralnie się zmienił.

Prześledźmy wypowiedzi premiera z ostatnich paru miesięcy. Wynika z nich, że Nawrocki i Tusk mówili w istocie to samo.

Jest sierpień 2024 r. Kontekst jest tutaj bardzo ważny: ówczesny szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba na Campusie Polska Rafała Trzaskowskiego bagatelizuje sprawę rzezi, radzi „nie grzebać” w historii, a polskie przygraniczne obszary nazwał „ukraińskimi terytoriami”. Wszyscy — PiS, PO, PSL i inni — się wtedy oburzali.

Wtedy (29 sierpnia) wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz wypala: — Ukraina nie może zostać przyjęta do UE, dopóki Warszawa i Kijów nie rozwiążą kwestii rzezi wołyńskiej.

Dzień później (30 sierpnia) premier Donald Tusk został zapytany o słowa Kosiniaka-Kamysza. Tusk stwierdził: — Premier Kosiniak-Kamysz ma rację. Dopóki nie będzie respektu dla tych standardów ze strony ukraińskiej, to z całą pewnością Ukraina nie stanie się częścią rodziny europejskiej. Ja wierzę, że prędzej, a nie później, sami Ukraińcy też dojdą do tego wniosku, że przyjaźń polsko-ukraińska oparta na prawdzie historycznej jest przede wszystkim w jej interesie.

W innym momencie swojej wypowiedzi Donald Tusk stwierdził ponadto: — Pan wicepremier Kosiniak-Kamysz nie odkrył Ameryki. Ukraina nie będzie członkiem UE bez polskiej zgody. Ukraina musi spełniać standardy, a one są wielorakie.

Ukraina musie spełnić — jak to określił premier — „standardy kulturowo-polityczne”. — Nie byłoby Unii Europejskiej bez prawdy i pojednania między Francuzami i Niemcami, Niemcami i Polakami. (…) Ukraina i Ukraińcy przy naszym wielkim szacunku i wsparciu ich wysiłku zbrojnym, też muszą zrozumieć, że wejście do UE to jest także wejście w obszar standardów dot. politycznej kultury i tej historycznej kultury — opisywał.

13 listopada 2024 roku w „Rzeczpospolitej” Nawrocki stwierdził: „Warunkiem wstąpienia Ukrainy do struktur europejskich i NATO musi być zgoda na ekshumacje Polaków na Wołyniu. To cywilizacyjny test”.

Wówczas nikt na to specjalnie uwagi nie zwrócił i też nie krytykował.

Teraz Karol Nawrocki stwierdził, że dziś nie widzi Ukrainy w żadnej strukturze — ani w Unii Europejskiej, ani w NATO — do momentu rozstrzygnięcia tak ważnych dla Polaków spraw cywilizacyjnych”. Tłumaczył, że nie wyobraża sobie sytuacji, by „państwo odpowiedzialne za śmierć 120 tys. Polaków, niewyrażające zgody na podjęcie ekshumacji, nierozliczające się ze swojej przeszłości, a więc z tak głębokim obciążeniem w tej kwestii, będzie współtworzyło międzynarodowe instytucje, takie jak Unia Europejska czy NATO”.

W piątek Kosiniak-Kamysz się śmieje i mówi w wywiadzie radiowym: — Ja to mówiłem dużo wcześniej niż Nawrocki.

A Donald Tusk dużo wcześniej mu przyznawał rację.

Chcąc być uczciwym, trzeba powiedzieć: Tusk, Kosiniak-Kamysz i Nawrocki zgadzali się ze sobą. Premier mówi nieco innym językiem, ale w istocie to samo.

Zresztą podobnie mówił szef MSZ Radosław Sikorski o ekshumacjach: „Im szybciej strona ukraińska to zrealizuje, tym szybciej ten temat zniknie z naszych dwustronnych stosunków, tym mniejszym będzie obciążeniem w procesie wchodzenia Ukrainy do Unii Europejskiej”.

Sikorski nie ogłaszał wprost żadnego ultimatum — bez ekshumacji nie ma akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej bądź NATO — ale jednak powiązał europejskie aspiracje Ukrainy ze sprawą rzezi wołyńskiej. Ale mówił to w zeszłym roku. Ale mówił to w październiku zeszłego roku – krótko po tym, jak spadła na niego fala krytyki za przemilczenie cytowanych na wstępie słów Dmytro Kułeby. Wówczas Sikorski musiał pokazać, że jest wobec Ukrainy twardy – i to zrobił.

Teraz premier Donald Tusk sam z siebie skomentował ultimatum Nawrockiego: „Prezesie Kaczyński, pański kandydat Karol Nawrocki stwierdził, że nie widzi dla Ukrainy miejsca w NATO. Pamięta Pan jeszcze, który prezydent najmocniej wspierał Ukrainę w tej kwestii? A który jest najbardziej przeciwny? Nie wstyd Panu?”.

A Rafał Trzaskowski tak uderzył w Nawrockiego: „Wszyscy jesteśmy oczywiście zdania, że sprawa wołyńska musi być wyjaśniona, natomiast stawianie pod znakiem zapytania członkostwa Ukrainy w UE czy w NATO przeczy naszej racji stanu”.

Co się zmieniło, że niedawno wszyscy — Kosiniak-Kamysz, Tusk, Nawrocki — się zgadzali, a dziś już nie? Otóż zmienił się kontekst. I to — w sferze deklaratywnej — diametralnie.

Od sierpnia 2024 r. kontekstem była skandaliczna i powszechnie krytykowana wypowiedź szefa MSZ Ukrainy bagatelizująca rzeź wołyńską.

Od 26 listopada kontekstem jest wspólne oświadczenie szefów MSZ Polski i Ukrainy, w którym poruszono kwestię ekshumacji. Radosław Sikorski i Andrij Sybiha w przedostatnim akapicie napisali: „Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach”.

Wówczas po stronie Koalicji Obywatelskiej ogłaszano przełom. A najmocniej ogłosił to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski — napisał: „Na ten moment czekały pokolenia Polek i Polaków. Tak wygląda skuteczna dyplomacja. Rozwiązujemy dziś sprawę, której nie potrafiły doprowadzić do końca rządy mające usta pełne frazesów o „narodowym interesie”. To pokazuje, że liczą się nie puste, nawet najgłośniej wykrzykiwane hasła, a realne działania. Gratulacje dla Radosława Sikorskiego. Wreszcie będziemy mogli godnie upamiętnić ofiary rzezi wołyńskiej (…)”.

Od 10 stycznia tego roku kontekst jest jeszcze wyraźniejszy – ba, on nie jest tłem, ale rzeczą pierwszorzędną. Oto bowiem w czwartek wicepremier, minister jedności narodowej Ukrainy Ołeksij Czernyszow był w Polsce na rozmowie z ministrą kultury Hanną Wróblewską. Mowa musiała być oczywiście właśnie o ekshumacjach. I w piątek premier Donald Tusk ogłosił: „Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. Dziękuję ministrom kultury Polski i Ukrainy za dobrą współpracę. Czekamy na kolejne decyzje”.

Jasne jest, że Donald Tusk i Rafał Trzaskowski nie zareagowaliby tak ostro na słowa Nawrockiego o ultimatum dla Ukrainy, gdyby już wtedy nie wiedzieli, że będą mogli zaraz ogłosić decyzję o wznowieniu ekshumacji.

Ten przełom, póki co jest deklaracją, a nie faktem. Wiosną — a więc w czasie kampanii prezydenckiej — gdy ekshumacje będą mogły ruszyć po latach ich zawieszenia, okaże się: rząd Donalda Tuska osiągnął autentyczny sukces czy wykazał się naiwnością. Wszyscy powinni w tej kwestii wspierać ekipę rządzącą bądź trzymać kciuki za rozwiązanie sprawy ekshumacji.

Tak mocna krytyka ze strony Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego pod adresem Karola Nawrockiego, jest jednak kłopotliwa. Wystarczy przecież przywołać słowa samego premiera i wicepremiera, by w nich też znaleźć takie stawiane wcześniej ultimatum (sformułowane dyplomatycznie bądź wprost) wobec Ukrainy. Po drugie: wiosną okaże się, czy przełom jest realny.

W interesie Koalicji Obywatelskiej jest, aby ten deklarowany przełom stał się faktem, bo to pokaże skuteczność obozu rządzącego i będzie dużym plusem w oczach elektoratu bardziej konserwatywnego, ludowego czy nawet elektoratu Konfederacji. Przełom realny ws. ekshumacji jest zresztą w interesie — nawet jeśli brzmi to patetycznie — państwa polskiego i w najlepszym interesie samej Ukrainy. To, czy tak będzie, zależy w istocie tylko od strony ukraińskiej. W Polsce za to — co Donald Tusk trafnie ujmował — sprawa rzezi wołyńskiej nie powinna być alibi dla (nawet jeśli są marginalne) prorosyjskich ciągot.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version