Prezes jest w trasie i transie. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem i wielkim nawigatorem. Nie są mu straszne żadne rafy czy mielizny. Jest tylko jeden problem.

Tym razem prezes Jarosław Kaczyński odwiedził Opoczno. Słynące z produkcji płytek ceramicznych — o czym było wielokrotnie — miasto w województwie łódzkim. Support przed prezesem należał do byłego ministra rolnictwa Roberta Telusa. I tu nawet był jakiś zamysł, bo były minister tak wiele razy powtórzył „Polska powiatowa”, że dla wszystkich stało się jasne, że chodzi o wybory samorządowe.

Co prawda wyznaczenie do prowadzenia kampanii akurat byłego ministra rolnictwa może w chwili rolniczych protestów zastanawiać, ale PiS do perfekcji opanowało metodę „to nie nasza ręka”, więc i tym razem będą udawać, że problemy w rolnictwie i to w całej Unii zaczęły się 13 grudnia.

Ani były minister, ani prezes nie wymienili — tak na wszelki wypadek — nazwiska komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego. Niestety także wśród pytań z sali nie było tych o to, kto właściwie odpowiada za niedopilnowanie sprawy ukraińskiego zboża i kto się zgodził na europejski zielony ład. Po Robercie Telusie wystąpił najbardziej oczekiwany gość prezes Kaczyński. Przechodząc od razu do sedna wystąpienia prezesa — chociaż nagłego zwrotu akcji nie było — obecna władza kłamie. W każdej właściwie sprawie. Władzę zdobyła kłamstwem i kłamie dalej.

— (W kampanii były obietnice — przyp. red.) Padały z naszej strony i gdybyśmy my doszli do władzy, to mogę tutaj na każdą świętość przysiąc, że byłyby realizowane, tak jak były realizowane te, które padały w poprzednich, zwycięskich dla nas wyborach — przekonywał prezes, żeby podkreślić kontrast między PiS-em a rządzącą koalicją. Natomiast jeśli chodzi o naszych przeciwników, to gdzie jest te 60 tys. albo nawet 72 tys. wolnych od podatku? (…) Otóż nie ma. Gdzie jest te 1,5 tys. więcej dla nauczycieli? Przecież tak naprawdę uczciwie mogliby powiedzieć tylko, że dodadzą kilkaset złotych do tego, co myśmy już zaproponowali i tak się stało. Żadnego 1,5 tysiąca nie ma. (…) Gdzie są te akademiki za złotówkę, czyli w istocie za darmo? Gdzie jest zerowy VAT? Gdzie jest benzyna po 5,19? — tu prezes opowiedział, że jadąc do Opoczna, zapytał po ile jest benzyna, i wcale nie jest po 5,19, ale to nie koniec, bo największym kłamstwem wyborczym jest to o PiS-owskiej dyktaturze.

— Czy jedną, gigantyczną kampanią kłamstw nie było opowiadanie, że w Polsce jest dyktatura w ciągu tych ośmiu lat? Jaka dyktatura, opozycja robi, co chce, nie ma żadnej cenzury. Władza, jeżeli chodzi o media, można powiedzieć, jest uderzana ze wszystkich stron, bo media nam sprzyjające, to jest wyraźna mniejszość i to nawet wtedy, kiedy było radio publiczne i telewizja publiczna. (…) Gdyby była dyktatura, to ci, którzy dzisiaj rządzą i wyprawiają te wszystkie rzeczy, (…) łamią konstytucję, łamią prawo, byliby po prostu na drugim świecie albo w więzieniach. Mógłby ich spotkać w prawdziwej dyktaturze los Nawalnego, tego, który zmarł w więzieniu po licznych prześladowaniach, i który niewątpliwie został zamordowany.

Zatrzymajmy się tu na chwilę przy toku rozumowania prezesa. Otóż w dniu śmierci Aleksieja Nawalnego prezes wpada na pomysł, żeby powiedzieć, że gdyby był prawdziwym dyktatorem, to by po prostu opozycję powybijał. To, że takie pomysły prezesowi przychodzą do głowy to jedno, ale to, że w ogóle w swoje kampanijne wywody włącza postać Nawalnego, jest dowodem na to, że w prezesa walce o władzę wszystko może się przydać. Nie ma znaczenia ani to czy to ma sens, ani że po prostu nie wypada. Jeśli prezes Kaczyński uznaje, że może się przydać, to może się przydać.

Ciekawe natomiast są wątki imposybilistyczne w tyradzie prezesa. Otóż Jarosław Kaczyński twierdzi, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która miała niebywałą wręcz moc sprawczą. A tu nagle w jego wystąpieniu znajduje się wątek mieszkalnictwa i tego, że w końcu komuś może się uda zawalczyć z wielkimi deweloperami, którzy stają na przeszkodzie wielkim planom.

Najwyraźniej rząd PiS był za słaby, żeby na taką walkę się rzucić, bo program Mieszkanie+ było spektakularną porażką. Kolejny temat to rolnictwo, tu też okazuje się, że prezes apeluje do rządu Donalda Tuska, aby ten przyjął i tu cytat „rozwiązania, które my przyjęliśmy”. Skoro rząd PiS je przyjął, to po co przyjmować je ponownie? A może zwyczajnie rząd PiS tylko dużo mówił o przyjmowaniu, ale przyjąć zapomniał?

Opowieść prezesa toczyła się tak barwnie, że trudno doprawdy wymienić wszystkie wątki. Najwięcej czasu zajęły chyba te klimatyczne, kiedy prezes postanowił pochylić się nad zmianami klimatycznymi, które owszem są, ale nie wiadomo do końca dlaczego, bo prawdopodobnie jest to naturalny proces występujący co kilka lat. Tu dygresja, prezes jest mistrzem dygresji, więc pewnie się nie obrazi, z jakiegoś powodu Jarosław Kaczyński doskonale pamięta, że była ostra zima gdzieś w XV wieku, a potem upalne lato w okolicy XVII, ale kompletnie nie pamięta nazwiska naukowca, który jest autorem bliskiej prezesowi tezy, że „działanie człowieka na środowisko jest takie, jakby ktoś w wielkiej hali sportowej zapalił jedną zapałkę”.

Z ust prezesa padły jednak także słowa interesujące. Otóż Jarosław Kaczyński powiedział publicznie, że ambasador Korei i przedstawiciele firm amerykańskich spotkali się z Mariuszem Błaszczakiem, byłym ministrem obrony narodowej, żeby dopytywać o dalsze losy kontraktów na broń zawartych, albo prawie zawartych w poprzedniej kadencji.

Takie spotkanie jest cokolwiek zaskakujące i może prowadzić do bardzo wielu pytań. Na przykład o tryb, w jakim przedstawiciele firm, zamiast rozmawiać z nowym rządem, rozmawiają z tym, który zakupy obiecał, a w dodatku miał na nie wziąć kredyt.

Po wystąpieniu prezesa tradycyjnie był czas na pytania. Zazwyczaj tak się składa, że pytania dają prezesowi właściwie nieograniczone możliwości rozwinięcia swoich myśli. Często bardzo nieuczesanych. Pierwsze dotyczyło tego, co zrobić, żeby przekonać młodych ludzi, że na PiS warto zagłosować. Sądząc po odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, po pierwsze nie wie, a po drugie w połowie swojego wywodu zapomniał, jakie było pytanie. Tu właśnie było dużo o mieszkalnictwie — i znowu — prezes pamięta, w którym roku ile Gierek wybudował mieszkań, a nie ma kompletnie pomysłu na program dla młodych poza utartymi sloganami jak ten o wolności w internecie.

Było też dużo o Centralnym Porcie Komunikacyjnym i o tym, że prezes na ten pomysł wpadł kiedyś na lotnisku w Wiedniu, kiedy się zorientował, że z Wiednia można dolecieć prawie wszędzie a z Warszawy to już nie. Złośliwi mogliby zacząć podejrzewać, że chodzi o ten wyjazd do Wiednia na początku lat 90-tych, który prezes już kiedyś wspominał. Wówczas, jak twierdził, Wiedeń zrobił na nim straszne wrażenie i widział rzeczy przerażające, ale lotnisko akurat się spodobało. Można tu, czepiając się bardzo, zwrócić uwagę, że od tego czasu sporo się zmieniło także na lotnisku w Warszawie, ale tego prezes przecież nie wie, bo skąd?

Jarosław Kaczyński odniósł się też do Pegasusa. Otóż zdaniem prezesa nie ma żadnej listy a podsłuchiwani byli wyłącznie złodzieje, łapówkarze i bandyci. W dodatku nikt żadnej listy nigdy nie pokaże, bo ci, którzy to zapowiadali, są teraz „w ciemnym miejscu”. Co prezes miał na myśli, to już trzeba sobie dopowiedzieć.

Mówienie o tym, że wyłącznie złodzieje byli inwigilowani Pegasusem prawdopodobnie jest w tej chwili precyzyjnie archiwizowane przez ekspertów od kampanii wyborczych, bo akurat ostatnio to głównie nazwiska polityków PIS pojawiają się w związku z tą sprawą. Na kolejną kampanię będzie jak znalazł.

Kolejne pytania dotyczyły już wyłącznie tego, czy Tusk zabierze wszystko, co PiS dało i czy trzeba będzie Pana Tadeusza czytać dzieciom w domu, bo szkoła go wyrzuci do śmieci.

To ponad godzinne spotkanie prezesa pokazuje wyłącznie jedno. Prezes czuje się świetnie. Sam ze sobą i swoimi wiernymi fanami. Im dłużej mówi, tym bardziej jest zachwycony, a im żywiej reaguje publiczność, tym jest szczęśliwszy. Pod koniec pojawiają się żarciki i złośliwości pod adresem Tuska. Prezes bryluje.

Tyle tylko, że nie ma tu żadnego nowego pomysłu na kampanię, nie ma żadnych wniosków wyciągniętych z wyniku 15 października, nie ma nowej strategii, ani nowych twarzy. Ba, nie ma żadnego planu na regiony, które prezes odwiedza. Oczywiście nikt nie wymaga od lidera partii, żeby powiedział „a tu w Opocznie to naprawimy światła na skrzyżowaniu i pomalujemy bloki”, ale dlatego zawsze razem z szefem występują lokalni liderzy, którzy mają coś do powiedzenia. Nie u prezesa.

Prezes jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem i wielkim nawigatorem. Nie są mu straszne żadne rafy czy mielizny. Jest tylko jeden drobny problem — kompletnie nie wiadomo, dokąd żegluje.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version