W czwartek opisuje Donalda Tuska niemal jak wcielone zło, człowieka prowadzącego kraj do anarchii. W piątek chwali tego samego Donalda Tuska za walkę z powodzią. Prowadzące „Stanu Wyjątkowego” zastanawiają się, co się dzieje z prezydentem i czy Andrzejowi Dudzie przestało się już chcieć.

Prezydent pojechał na wały i pochwalił premiera, ale najpierw pojechał na forum do Krynicy i zrównał premiera z ziemią – mówiła w „Stanie Wyjątkowym” Dominika Długosz. Dziennikarka „Newsweeka” widziała to wystąpienie osobiście i obserwowała reakcje sali na słowa prezydenta.

– Ja dawno nie słyszałam tak ostrego prezydenta – przyznaje Długosz. Jej zdaniem z treści przemówienia prezydenta wynikają zaskakujące wnioski. Nie tylko dotyczące poglądów głowy państwa, lecz także stanu jego kancelarii.

Co takiego powiedział Andrzej Duda? – Naszemu spotkaniu na tegorocznym Forum w Krynicy towarzyszą doniesienia o przebiegu katastrofalnej powodzi w naszym kraju w południowo zachodniej Polsce. Sytuacje kryzysowe […] to zawsze taki moment, taka godzina prawdy o państwie i o rządzących, o prawie, o procedurach, o zasobach, o ludziach odpowiedzialnych za dobro wspólne, o tym, co w kraju działa dobrze, a co kuleje […]. W tym znaczeniu ile kraj z jego organizacją jest wart. Jakie jest jego miejsce? Analizują to później politycy, uczeni, eksperci, dziennikarze, liderzy opinii. Ale własne wnioski też, a może przede wszystkim, wyciągają obywatele, wyborcy – mówi prezydent. I w dalszej części przemówienia kontynuował:

– Niestety, na jakość dyskursu publicznego wpływają negatywnie obecne realia polityczne. To między innymi brutalizacja życia publicznego, polityczna instrumentalizacja instytucji państwa, kryzys konstytucyjny i motywowana politycznie zemsta. Nie praworządność, niestety także w wykonaniu obecnej władzy, zresztą oficjalnie deklarowana jako niemalże program rządu. Zwłaszcza obserwowana przez obywateli z trwogą, kiedy premier mówi o walczącej demokracji, czyli tak naprawdę usprawiedliwia łamanie standardów konstytucyjnych, usprawiedliwia łamanie prawa, łamanie wszelkich zasad praworządności w sposób absolutnie skrajny. Prowadzi to do paraliżu kluczowych instytucji państwa, do braku zaufania do jego organów, niestabilności prawa oraz polityki gospodarczej i społecznej. W efekcie budzi obawy o wiarygodność i sprawność państwa po stronie krajowych przedsiębiorców, po stronie inwestorów zagranicznych oraz zwykłych obywateli, którzy po prostu chcą normalnie planować swoją przyszłość. Jedną z wielu niebezpiecznych konsekwencji tego stanu rzeczy może być w efekcie spowolnienie rozwoju. Spowolnienie wzrostu gospodarczego – mówił Andrzej Duda w Krynicy.

– Potem trochę prezydentowi zgubił się wątek, bo zaczął iść w kierunku CPK. On to lubi chyba po prostu. […] Ale tam już zamieszał – mówiła Długosz. I podkreślała, że sala była wypełniona po brzegi. – Wszyscy byli ciekawi, co powie prezydent. Ale już w połowie wystąpienia było widać, że ludzie tracą wątek trochę i nie rozumieją, o co prezydentowi chodzi. Jak do jednej osoby wygłosiłam uwagę, że mam wrażenie, że to było wcześniej napisane wystąpienie i zostało dzisiaj odkurzone i wygłoszone ot, tak, to usłyszałam tylko: słuszna uwaga. A była to osoba z otoczenia prezydenta – relacjonowała Długosz.

Jej zdaniem płynie z tego wniosek, że Andrzej Duda nie odniósł się w Krynicy do powodzi, bo nie był do tego przygotowany. Podobnie jak wcześniej zdecydował się nie odwoływać dożynek prezydenckich 14 września, choć sytuacja powodziowa była już bardzo zła. – Żeby nie było wątpliwości: ja nie uważam, że prezydent z całą swoją świtą musi jechać w miejsce objęte katastrofą czy klęską żywiołową, dlatego że naprawdę najlepiej jest, jak politycy nie przeszkadzają służbom. A niezależnie od woli pana prezydenta SOP, kolumna, doradcy, cztery samochody – to wszystko po prostu wprowadza pewien zamęt i odrywa służby od tego, co powinny robić – mówiła Długosz.

Mimo wszystko po wystąpieniu w Krynicy prezydent wybrał się na tereny objęte powodzią i zrobił coś zaskakującego. Zwłaszcza w kontekście dopiero co wygłoszonego przemówienia. Pochwalił premiera Donalda Tuska.

– Dziękuję za wielkie zaangażowanie wszystkim przedstawicielom rządu na czele z panem premierem. To zaangażowanie jest tutaj w tej chwili niezbędne, żeby jak najszybciej te skutki powodzi zwalczyć. One są niestety w bardzo wielu miejscach znacznie większe niż to, co dotknęło mieszkańców nawet w 1997 r. […]. Na szczęście nowo wybudowany zbiornik bezpieczeństwa […] zatrzymał wodę i doprowadził do tego, że udało się uratować zarówno Opole, jak i Wrocław. Nie doszło tam do wielkich powodzi. Gdyby tego zbiornika nie było, to prawdopodobnie skutki mogłyby być jeszcze gorsze niż to, co widzieliśmy w ’97 r. Tutaj są one rzeczywiście znacznie gorsze. I ten rejon Polski, ponad zbiornikiem Racibórz Dolny wymaga dzisiaj absolutnie pomocy. I ja o to wsparcie do wszystkich apeluję. Wiem, że pan premier przedstawił kandydaturę pełnomocnika rządu do spraw walki ze skutkami powodzi. Postaram się, jeżeli tylko pan premier podpisze wszystkie konieczne w tym celu dokumenty, żeby dzisiaj jeszcze ta nominacja była zrealizowana, tak żeby pan minister mógł jak najszybciej przystąpić do pracy. Z góry to zapowiadam: to są wszystkie ręce na pokład. Tutaj trzeba pracować zgodnie. Mieszkańcy tego oczekują, ludzie tego oczekują. To wsparcie jest ogromnie, ogromnie, ogromnie potrzebne – mówił prezydent.

– I tak w czwartek pan prezydent mówi, że premier łamie konstytucję i w ogóle jest trochę złem wcielonym. A w piątek pan prezydent jedzie na wały i mówi, że premier ogólnie rzecz biorąc, ok – komentowała Dominika Długosz.

– Ale może znowu ktoś doradził prezydentowi – albo sam na to wpadł – że no może to nie jest najlepszy moment, żeby tutaj wytaczać największe działa. Bo teraz najważniejsze jest dobro ludzi i również w interesie prezydenta jest to, żeby rząd sobie z tym jak najlepiej poradził. No, może trochę przesadziłam z tą tezą – zastanawiała się Beata Lubecka z Radia Zet, współprowadząca program.

– Nie wiem, czy przesadziłaś, dlatego, że ja uważam, że to nie są biało czarno-białe z punktu widzenia politycznego sytuacje. Nie jestem w stanie przewidzieć w tej chwili i mówimy tylko i wyłącznie o korzyściach politycznych, których nie można nie brać pod uwagę w tej dramatycznej sytuacji. Nie jestem w stanie przewidzieć, kto co na tym ugra politycznie, bo takie sytuacje zawsze są bardzo niekorzystne dla rządu. Ale jak opozycja przegrzewa temat, to też zaczynają być dla niej niekorzystne – mówiła Dominika Długosz.

– No bo wiesz, ten premier tam, w tym Wrocławiu, w tych ubłoconych butach jeździ do ludzi, sprawdza, czego im potrzeba. Rozmawia z nimi niezależnie od tego, czy uważamy, że to jest tylko PR, czy to jest autentyczne zainteresowanie Donalda Tuska i chęć zrobienia wszystkiego, żeby to działało jak najlepiej. A tutaj wychodzi jeden z drugim pan w garniturze na Nowogrodzkiej czy na Forum w Krynicy i zaczyna mówić, że ten premier nic nie robi. A ludzie, do których przyjechał przed chwilą, przecież widzą, że robi. I rzeczywistość zaczyna im skrzeczeć, zaczyna się robić sytuacja, w której machają ręką na tę opozycję. Więc mam wrażenie, że tutaj akurat prezydentowi jakiś PR-owiec w końcu powiedział: dobra, dość, musimy iść – analizowała Dominika Długosz.

– Mastalerek? – pytała Beata Lubecka?

– Nie wiem. Dawno go nie widziałam – odpowiedziała Długosz.

– Ale wiesz, tam musi być jakiś problem komunikacyjny. Ja wiem, że to nie pierwszy raz. […] Na Twitterze pojawiły się posty doradców, czy tam ludzi z otoczenia prezydenta, którzy opisują, co Pałac Prezydencki przez te pierwsze pięć dni powodzi zrobił. I to wiesz, to jest takie działanie, którego byś się spodziewała po głowie państwa, że udało się wysłać całego TIR-a z najpotrzebniejszymi rzeczami, że udało się uzbierać. Prezydent również zadeklarował, że przekaże pieniądze z budżetu kancelarii. Że otworzy pałacyk w Wiśle dla dzieci z terenów powodziowych. I to są wszystko rzeczy, które ja się spodziewam, że głowa państwa zrobi w tej sytuacji. Tylko wiesz, o ile zobaczyliśmy dożynki, to nie zobaczyliśmy tego wszystkiego. No naprawdę najistotniejsze są w tej chwili relacje z miejsc powodzi, a nie z tego, co zrobił Pałac Prezydencki. No ale po prostu z tą informacją trzeba do ludzi wyjść. Te informacje trzeba ludziom przekazać, trzeba im pokazać – mówiła Długosz.

– No to najwyraźniej komuś przestało zależeć, żeby to pokazywać, żeby o tym opowiadać – stwierdziła Beata Lubecka.

– Może właśnie – zgodziła się Długosz.

No wiesz, za rok już pan prezydent nie będzie prezydentem. To możemy wracać do tego, co powiedziałaś na początku. Prezydent już nie musi się o nic starać. Generalnie raczej nie aspiruje do jakiegoś stanowiska krajowego. Chyba że po drodze zmieni zdanie. No ale na razie nic na to nie wskazuje – mówiła Beata Lubecka.

„Stan Wyjątkowy” to program, w którym Andrzej Stankiewicz, Dominika Długosz, Kamil Dziubka i Beata Lubecka dyskutują o najważniejszych politycznych wydarzeniach tygodnia. Czołowi dziennikarze Onetu i „Newsweeka” zapewniają słuchaczom i widzom nieszablonową, często żartobliwą, ale zawsze merytoryczną rozmowę, a ich ogromne doświadczenie dziennikarskie i znajomość kulis polskiej sceny politycznej gwarantują potężną dawkę informacji.

Poniżej lista wszystkich dotychczasowych odcinków podcastu:

HtmlCode

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version