Odwieczne pytanie niewiernych: czy wyznać, że się zdradziło, czy lepiej zachować sekret dla siebie? Obie postawy niosą za sobą inne trudności i wyzwania. I wcale nie ma jednego słusznego rozwiązania.

– Tak mnie to gryzło, że powiedziałem żonie o moim kilkumiesięcznym romansie, który wtedy już zakończyłem. Zapewniłem ją sto razy, zgodnie z prawdą, że już po romansie. I że to była pomyłka, której żałuję. Nie uwierzyła. Węszyła, przeglądała mi mejle i telefon. Potem w każdej kłótni wyrzucała mi romans. Nawet w sprzeczkach dotyczących pasty do zębów, którą notorycznie zapominałem zakręcić — mówi Marek, 52-letni prawnik.

– Po dwóch latach nie wytrzymałem. W awanturze wykrzyczałem, że żałuję swojej szczerości. Gdybym zataił zdradę, miałbym spokój. Wtedy żona wkurzyła się jeszcze bardziej, zaczęła płakać i nazywać mnie kłamcą, zdrajcą. Nastały ciche dni. Nienawidziłem powrotów do domu, specjalnie siedziałem dłużej w kancelarii i brałem dodatkowe sprawy. Zaczęliśmy rozmawiać, ale o rozwodzie. Rozstaliśmy się po trzyletniej walce w sądzie. Od niedawna mam partnerkę, której nie zdradzam. A jeśli nawet tak się stanie, ona nigdy się o tym nie dowie.

Mówić, czy nie mówić? – Nie ma jednoznacznej recepty. Kontekst jest tu kluczowy: i w kwestii szczerości, i w tym, jak się potoczy kryzys w relacji. Bo trzeba jasno powiedzieć, że zdrada stanowi dowód na kryzys – komentuje Agata Stola, psychoterapeutka, seksuolożka, terapeutka par z Instytutu SPLOT w Warszawie. – Ale kryzys moim zdaniem może służyć rozwojowi. Oczywiście, jeśli obie strony tego chcą. Do gabinetu przychodzą dość często pary, w których tylko jedna, zwykle zdradzona strona, ma faktyczną motywację, aby zawalczyć o związek. Wtedy moją rolą jest także uświadomić im, że do tanga trzeba dwojga.

Stach Borawski, psycholog, wykładowca akademicki i coach: – To trudne pytanie. Odpowiem na nie ścieżką idealisty i… cynika. Oczywiście, zdrady mają różne powody. Jedną z nich jest brak zaspokojenia naszych potrzeb, nie tylko seksualnych, ale i emocjonalnych. Różnych. Zdrada więc może być pokłosiem tego, że coś niedobrego dzieje się w relacji. Brakuje komunikacji, seksu, pojawia się ściana przy próbach rozmowy, wyjaśnienia. Jako idealista twierdzę więc, że zdrada może być impulsem do głębokiej i szczerej rozmowy. O tym, czego mi czy tobie brakowało, co możemy dalej zrobić – podkreśla.

Borawski jest przekonany, że jeśli do zdrady podejdziemy na serio, z empatią i gotowością poniesienia konsekwencji, możemy odbudować relację. Wiadomo, że łatwo mówić, trudniej zrobić, bo osoba zdradzona czuje się koszmarnie. To będzie trudna rozmowa i długi proces, ale możliwy. Natomiast są też przypadki, gdzie zdrada staje się impulsem do wyjścia z impasu i uczciwego postawienia sprawy: „OK, czas się rozstać, miłość się wypaliła, kończymy”.

– A teraz odpowiedź… cynika. Mam wrażenie, że w naszej kulturze fetyszyzujemy pary – opowiada Stach Borawski. – Obowiązuje narracja, że partner ma zaspokoić wszystkie potrzeby, intelektualne, emocjonalne, seksualne itp. Tyle że to nie jest możliwe — różni ludzie zaspokajają różne nasze potrzeby. Mój wewnętrzny cynik może się zgodzić z tezą, że zdradzając, załatwiamy niezaspokojone potrzeby na bieżąco. I być może nie musimy mówić o tym drugiej stronie. Pytanie tylko, czy chcemy budować relację w oparciu o kłamstwa? – rzuca retorycznie.

Borawski nie zachęca do zdradzania. Jest fanem otwartej komunikacji i uczciwości w związkach, ale wie, że ludzie są różni. Czasami pary dobrze funkcjonują w ten sposób: mimo że do siebie nie pasują, to jednak są razem. I wtedy skok w bok załatwia im różne potrzeby.

– Bardzo lubię seks, bardziej niż wszystko inne – śmieje się Laura (imię zmienione), 29-letnia instruktorka fitness. – Mam narzeczonego, z którym biorę ślub równo za rok. W łóżku dogadujemy się ze sobą tak samo dobrze, jak w życiu. Tyle że… jesteśmy parą od liceum. On, o dwa lata starszy, miał przede mną inne dziewczyny. Ja pierwszy seks w życiu uprawiałam właśnie z nim. To chyba nie jest dziwne, że chciałam sprawdzić, jak to jest z innymi? A jednocześnie nie wyobrażam sobie życia bez mojego partnera.

Pierwsza zdrada „zdarzyła się”, jak mówi Laura (sugerując tym samym, że to przypadek), dwa lata temu. Była pod wpływem alkoholu, czuła się seksowna i wyzwolona. Poleciała z przyjaciółką na Cypr, przez tydzień szalały w kurorcie Ayia Napa. On pochodził z Wielkiej Brytanii, był singlem, chyba się nawet w niej zakochał. Przez kilka dni romansowali zawzięcie. Potem rozjechali się do domów i tyle. Kolejna zdrada była już zaplanowana: spodobał jej się jeden z instruktorów w klubie fitness, w którym pracuje. Raz poszli na spacer po pracy, wypili w barze przy parku parę drinków. Wylądowała u niego. Nie zamierza mówić o tym narzeczonemu, bo by ją rzucił. – Ale nie wykluczam, że to mi się więcej nie przydarzy – Laura opuszcza wzrok, chyba jednak jest zawstydzona. Dopytywana o powody, dla których chce chodzić do łóżka z innymi, wymienia tylko jeden. Różnorodność w seksie, chęć nowych doznań, z kimś innym.

– Z grubsza da się podzielić zdradzających na trzy grupy – zauważa Michał Sawicki, psycholog, seksuolog, psychoterapeuta. – Pierwszą stanowią osoby, którym przydarzył się jednorazowy skok w bok. Druga grupa to ci, którzy mają romans lub alternatywny związek, zaś w trzeciej znajdują się osoby zdradzające wiele razy, z różnymi partnerami.

Kiedyś, przypomina psycholożka Agata Stola, zdradą było pójście do łóżka z osobą poza relacją. Teraz mamy wiele niuansów, różnego rodzaje relacje, gdzie ważny jest aspekt lojalności emocjonalnej, ale nie zawsze fizycznej. – W idealnym świecie idealnych związków byłoby tak, że ludzie na początku ustalają granice, rozmawiają o ważnych aspektach. Ale tak robi garstka par. Większość idzie na żywioł. Wiem, wiem, w stanie zakochania trudno ustalać granice zdrady. Poza tym komunikacja stanowi wciąż największy problem w relacjach – podkreśla terapeutka. Jej zdaniem zdrada jest konsekwencją nieumiejętności komunikacji na wcześniejszych etapach związku.

Marta i Adam. Czterdziestolatkowie. Rodzice dwójki nastolatków. Właśnie skończyli terapię par, podczas której „przyznali się” nawzajem do zdrad. Najpierw ona, potem on. On miał potrzebę powiedzenia jej, że przez kilka lat w związku czuł się tylko jak „dawca”: ojciec, pan domu, główny sponsor (zarabia dużo więcej niż żona, wysokie stanowisko w spółce transportowej), ale już nie kochanek swojej żony, mąż.

Ona z kolei czuła się przez długie lata „niewystarczająca”. Uważała, że mąż zasługuje na kogoś ładniejszego, lepszego, fajniejszego, inteligentniejszego. Przez jakiś czas nie chciała w ogóle uprawiać z nikim seksu. W którymś momencie oboje zaczęli się zdradzać. On zrobił to w sumie pięć razy, z dwiema różnymi kobietami, jak wyznał na terapii. Ona z kolei spała z jednym mężczyzną, ale za to z… kolegą swojego męża. Jak twierdzi, dopiero w jego oczach ujrzała erotyczne zainteresowanie jej osobą. Tego, czego brakowało tak długo w małżeństwie. Tuż po zdradzie czuła się z tym tak źle, że poprosiła kolegę męża, by zerwał z nimi wszelkie kontakty. Zażądała też dochowania tajemnicy.

– Ktoś, kto zdradza, często czuje się niezauważany, pomijany, lekceważony. I na boku zaspokaja swoje potrzeby – mówi Agata Stola. – Moją rolą jako terapeutki nie jest ocenianie moralnych wyborów, ale sprawdzenie, czy i jak ludzie są dogadani. Czy ustalili, czego im potrzeba, aby osiągnąć spełnienie w związku? I czy nadal chcą być razem, po doświadczeniu zdrady? Bywa, że zdrada jest przypadkowa, nieprzemyślana, stanowi pokłosie przyjętych substancji psychoaktywnych, a w takich przypadkach mówienie o niej nie zawsze ma dla danej osoby sens – dodaje.

Niektórzy, bez względu na kontekst zdrady, czują potrzebę powiedzenia o niewierności. I wtedy rozpoczyna się kryzys w relacji. Jeśli para to przerobi, będzie dalej razem. – Do terapeuty ludzie przychodzą najczęściej wtedy, gdy już mleko się rozlało. Najczęściej wiadomość o zdradzie nie została zakomunikowana, tylko… odkryta. Pozostawiony na stole smartfon, zainstalowany podsłuch. Bywa, że trzecia osoba, kochanek czy kochanka, sama się ujawnia — zauważa Agata Stola.

Marta miała przeczucia, że Adam ją zdradza, bo w nocy często pikał jego smartfon. Poza tym Adam zaczął używać mocnych piżmowych perfum, czego nigdy wcześniej nie robił (twierdził, że do nich dorósł z wiekiem). Ale Marta nie miała żadnych dowodów, tylko przeczucia, które on wyśmiewał. Kiedy między nimi było coraz chłodniej, Marta zapisała ich na terapię. Adam był bardzo niechętny, ale uległ. Na terapii usłyszeli, że nie mogą ukrywać przed sobą trudnych emocji, ale i trudnych wydarzeń… I wtedy trzeba już było to powiedzieć. Obojgu zależało na tym związku. Oboje byli pogubieni. Oboje przeżyli szok i czuli się zdruzgotani, kiedy usłyszeli, że zostali zdradzeni. Terapia trwała półtora roku. Wyszli z niej zwycięsko, co podkreślają oboje. Wciąż uczą się rozmawiać, także o brakach i potrzebach.

– Zdarza się, że to zdrada uratowała związek! Para była pogubiona, na co dzień funkcjonowała jak porządna firma, gdzie każdy zna swoje role. Dzieci, kredyty, obowiązki, zadania. I zdrada wtedy jest wstrząsem, który uświadamia parze, jak się kochają i jak są dla siebie ważni – mówi Agata Stola, która zna takie przykłady z gabinetu i z życia, wcale nierzadkie.

Czasami, podczas terapii par, jedna strona próbuje ukryć niewierność, zauważył Michał Sawicki. – Informuje tylko mnie, jako terapeutę, że do niej doszło, ale już nie chce powiedzieć tego partnerowi czy partnerce. Jeśli ta tajemnica ma pozostać nieujawniona, nie widzę przestrzeni do dalszej pracy z parą. Nie mogę trzymać sztamy z jedną osobą i jeszcze mieć z nią sekret, wobec drugiej strony. To wbrew zasadom. Nie daję deadline’u, ale daję czas. Jeśli ktoś jednak nie zdecyduje się powiedzieć o zdradzie bliskiej osobie, musimy przerwać terapię – deklaruje psychoterapeuta.

W założeniach terapii par (w standardzie, w którym on pracuję, czyli poznawczo — behawioralnym) obowiązuje zasada otwartych kart. Czyli skoro pracujemy nad relacją, to mówimy sobie wszystko, także rzeczy niewygodne, trudne, smutne. Bo jak mamy ruszyć dalej, nie będąc szczerymi? Zwykle obowiązuje też warunek, aby nie było już wokół osób trzecich: kończymy romanse, zdrady itd., dla dobra bazowej relacji. – Okazuje się, że nie zawsze osoba, która zdradza, ma ochotę zakończyć romans – dodaje Sawicki.

Zaobserwował, że jeśli ktoś chce za wszelką cenę opowiedzieć o niewierności, zwykle pragnie ten ciężar zrzucić przede wszystkim z siebie. Nieraz taka osoba (kobieta lub mężczyzna) prezentuje podejście w stylu: „OK, skoro już wiesz, to teraz się tym zajmij, ja nie muszę dalej żyć z poczuciem winy. Ja wprawdzie cię zdradziłem/am, ale za to wyznałem/am wszystko, przeprosiłem/am, a teraz ty mnie zostawiasz, więc to twoja wina”.

– Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie z założenia wchodzą w relację z lękiem przed zdradą. Czasem ten lęk jest nieuświadomiony – opowiada Michał Sawicki. – Zdrada jawi się jako coś najstraszniejszego, co może nam się przytrafić w relacji. Możemy się okłamywać notorycznie, kłócić, wyzywać, bić, zaniedbywać, ale to zdrada bywa nazywana czymś najgorszym… Lęk przed zdradą bywa nie nazwany, ale gdzieś się czai, czyha na nas.

Sawicki ma wrażenie, że większość ludzi nie jest monogamiczna, ale podejmuje taki wybór. Niektórzy nie są w stanie w nim wytrwać. Monogamia bywa myśleniem życzeniowym, trudnym do zrealizowania na przestrzeni lat, w praktyce.

Nie da się oszacować, ile osób mówi swojemu partnerowi czy współmałżonkowi o zdradzie. Wokół niewierności narosło wiele mitów. Michał Sawicki obserwuje zbliżony wzorzec zachowań kobiet, które dowiedziały się o niewierności mężczyzny. – Podejście wielu z nich jest takie: „ach, to moja wina, nie dopilnowałam go”. W domyśle: „ja jestem beznadziejna, nie dałam rady”… Zakładam, że taka postawa jest wynikiem konkretnego wychowania i postawy, niesionej przez pokolenia. Dziewczyny przez całe dekady były wychowywane w przeświadczeniu, że „faceta trzeba pilnować”.

A czym jest zdrada? – Każda osoba może mieć nieco inną definicję, nie możemy jednak zakładać, że mój partner/partnerka myśli tak samo. W relacji musimy ustalić wspólne reguły i monitorować na bieżąco, czy te ustalenia są możliwe do zrealizowania oraz jak się z nimi czujemy – radzi Sawicki.

Jeśli już chcemy poczynić wyznanie o niewierności, to gdzie i jak to zrobić?

– Nie ma dobrego momentu. Oczywiście, w gabinecie terapeuty jest bezpieczniej niż w domu, warunki są kontrolowane. Byłem świadkiem wielu takich sytuacji. Reakcje są różne, od łez, agresji, aż po śmiech i niedowierzanie – opowiada Michał Sawicki.

Ciekawostka: osoby, które zdradziły, często komunikują to swojej partnerce czy partnerowi po wakacjach, po superwyjeździe, po przeprowadzce do pięknego domu itd. – O to bliscy miewają nieraz pretensje. Ale przecież każdy moment jest fatalny. Przed wyjazdem na wakacje i w trakcie wakacji też – wzrusza ramionami psychoterapeuta.

Psycholog Stach Borawski przyznaje: – Rozmowa o potrzebach i brakach w relacji świadczy o dojrzałości obu stron, ale bywa, że ktoś tej rozmowy nie chce. Dla niektórych ważniejszy jest sam związek, nawet kiepski, niż żaden. Włączając w to zdrady.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version