Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski zainspirowany działaniami Donalda Trumpa przedstawił projekt ustawy, która – jak wyjaśnia – ma „bronić wolności, prawdy i dobra wspólnego przed agresywną ideologią, która zniszczyła Zachód i już zaczęła demontować Polskę”. „Koniec z ukrywaniem szaleństwa woke pod płaszczykiem praw człowieka” – czytamy.

Intencje Romanowskiego są jednak niejasne. Bo choć wciąż jest posłem, nie korzysta ze swojej inicjatywy ustawodawczej, nie zdecydował się na zebranie 15 parlamentarzystów i złożenie ustawy do laski marszałkowskiej. Projekt jest podpisany przez Stowarzyszenie Zjednoczona Prawica Marcina Romanowskiego. Organizacja nawiązująca nazwą do koalicji PiS i jej przystawek została założona przed rokiem. Poseł jest prezesem jednoosobowego zarządu, a w komisji rewizyjnej zasiada Marcin Adam Mura, pracownik biura poselskiego Romanowskiego. W przypadku projektu obywatelskiego stowarzyszenie, by wnieść ustawę pod obrady, musiałoby powołać komitet inicjatywy ustawodawczej, zgłosić się z pierwszym tysiącem podpisów do marszałka Sejmu, a następnie w ciągu trzech miesięcy zebrać 100 tysięcy podpisów pod ustawą. Ale tego Romanowski również nie robi. Przebywający na uchodźstwie polityk jedynie  zaprasza do dyskusji „prawników, naukowców, liderów społeczeństwa obywatelskiego zarówno z Polski jak i z zagranicy” do „dyskusji.

W kilkunastominutowym nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych Romanowski przekonuje: – Donald Trump, J.D. Vance, Elon Musk doskonale udowodnili, pokazali, że w walce z tym szaleństwem woke nie ma miejsca na wahanie, na kunktatorstwo, na jakiś strach przed atakami liberalnego establishmentu i również Polska musi i powinna podjąć rzeczywiście realne działania, żeby zatrzymać ten genderowy marsz przez instytucje i ocalić przyszłość dzieci, przyszłość rodzin, przyszłość całego społeczeństwa.

Zobacz wideo Czy Rosja ma haki na Trumpa, skoro ten mówi jak Łukaszenko?

– Musimy sobie doskonale zdawać sprawę, że wiele społeczeństw Zachodu zostało już kompletnie zdewastowanych. Już nie podniosą się z tego jako narody, z tego upadku. Polska jest natomiast wśród tych narodów, które mają jeszcze szansę – mówi poseł PiS i dodaje, że Polska musi pójść „śladami wytyczonymi po 20 stycznia przez prezydenta USA Donalda Trumpa, bo w obecnej chwili USA to najważniejszy bastion walki z tą rewolucją kulturową narzuconą przez instytucje Unii Europejskiej, przez różnego rodzaju organizacje globalistyczne”.

Zakaz promocji i finansowania „ideologii”, a sprzyjanie „leczeniu” homoseksualności 

A co właściwie zapisano w ustawie? Projekt zaczyna się od preambuły, w którym stwierdzono, że Unia Europejska i inne organizacje krajowe i międzynarodowe próbują wymóc na Polsce „wdrożenie mechanizmów urzeczywistniających założenia ideologii gender oraz ideologicznego programu LGBTQ, rozpowszechniających fałszywą wizję człowieka i jego tożsamości oraz małżeństwa i rodziny, stawiających sobie za cel przeprowadzenie pod pozorem ochrony praw człowieka rewolucji w zakresie społecznych obyczajów i międzyosobowych relacji oraz naruszających prawa dziecka do niewinności, prawidłowego rozwoju i dostępu do prawdy (…)”.

Ustawa miałaby przede wszystkim zakazać „promocji i propagowania ideologii gender oraz ideologicznych programów LGBTQ, w tym rozpowszechniania ich treści w przestrzeni publicznej, środkach społecznego przekazu, programach edukacyjnych lub wychowawczych, projektach i publikacjach naukowych lub badawczych”. Zakaz miałby objąć również finansowanie organizacji lub osób, które zajmują się zakazanymi tematami i „podważają tradycyjną wartość rodziny”, również ze środków prywatnych. W projekcie zapisano również zakaz dyskryminacji, ale tylko z powodu „wyznawania tradycyjnych wartości rodzinnych oraz uznawania tradycyjnej roli kobiety i mężczyzny w małżeństwie”.

Ponadto – w telegraficznym skrócie – organy władzy miałyby podejmować działania mające na celu ochronę rodziny, udzielać pomocy organizacjom społecznym i kościołom, które działają na rzecz ochrony rodziny i przeciwdziałaniu ideologii, samorządy dostałyby prawo wyrażania deklaracji sprzeciwu przed ideologią gender i LGBTQ, szkoły i przedszkola miałyby zapewnić edukację wolną od gender i LGBTQ, w szkolnictwo wyższe miałoby sprzyjać podmiotów wyrażające „negatywne treści względem ideologii gender oraz ideologicznego programu LGBTQ”, a ministrowie mieliby rozwijać i popierać działalność informacyjną, kulturalną, edukacyjną i kulturową, która „uświadamia szkodliwość” tychże ideologii.

Osobno należy wspomnieć o zapisie, według którego organy władzy i organizacje społeczne miałyby „obowiązek wspierania wolności wykonywania terapii mających na celu wybór lub powrót do orientacji heteroseksualnej lub pierwotnej tożsamości płciowej jednostek”. Ustawa zakazywałaby też wszelkiej działalności polegającej na umożliwianiu małoletnim korzystania z blokerów dojrzewania (chyba że dotyczą przyczyn innych niż tranzycja).

Przewidziano też kary – do 10 proc. przychodu dla jednostek radiofonii i telewizji, a w innych przypadkach od 10 tys. do miliona złotych. W przypadku prowadzenia terapii hormonalnej ma to być natomiast od roku do pięciu lat pozbawienia wolności.

Przeszkadzanie w aktach religijnych gorsze, gdy „w warunkach promowania gender” 

Poseł wymyślił również liczne pomniejsze zmiany w przepisach, np. w przypadku kodeksu karnego do artykułów o złośliwym przeszkadzaniu w wykonywaniu aktów religijnych i przy obrazie uczuć religijnych zwiększa się karę z maksymalnie dwóch do trzech lat pozbawienia wolności, jeśli dzieje się to „w warunkach promocji lub propagowania ideologii gender lub ideologicznego programu LGBTQ”.

W prawie oświatowym dopisano zajęcia z edukacji seksualnej, których program obejmuje m.in. promocję wstrzemięźliwości seksualnej i informowanie o „zagrożeniach dla zdrowia fizycznego i psychicznego wynikających z kultury życia i zachowań mniejszości seksualnych”. Pojawia się też odpowiedzialność dyscyplinarna wobec doktoranta, który będzie promował ideologie gender i LGBTQ.

W ustawie o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich zapisano z kolei obowiązek zawiadomienia rodziców, szkoły i policji w przypadku gdy stwierdzi się przypadki demoralizacji nieletniego, np. „propagowanie ideologii gender lub ideologicznego program LGBTQ” i „przypadek terapii hormonalnej związany z tranzycją płciową”.

Romanowski widzi totalitaryzm w prawach osób LGBTQ

W uzasadnieniu projektu Romanowski przekonuje, że obecnie trwają „rz±dy bezprawia”, których „istotową cechą było również propagowanie szkodliwych ideologii i programów woke”. Zapowiada, że przemiany społeczne doprowadzą m.in. do chaosu społecznego, zaburzenia obiektywnych relacji w rodzinie i społeczeństwie, wewnętrznego zantagonizowania społeczeństwa i pogłębienie kryzysu demograficznego. Polityk przekonuje, że zakaz wszelkiego rodzaju działalności na rzecz praw osób LGBTQ wynika wprost z konstytucji, bo zapisano w niej zakaz propagowania totalitaryzmu. 

Poseł przekonuje również, że „ideologia LGBTQ” „w centrum swojego zainteresowania postawiła akceptację dla każdego czy prawie każdego sposobu uzyskiwania satysfakcji płciowej oraz nadania tym praktykom statusu prawo-publicznego”. A w Polsce realizacja postulatów społeczności miałaby oznaczać „totalne wywrócenie wszystkich istniejących stosunków społecznych w Polsce, zmianę charakteru społecznych instytucji, polskiego prawa (…) oraz całokształtu polskiej kultury, stanowiącej o tożsamości narodu polskiego”. Z kolei przyznanie osobom LGBTQ praw takich jak równość małżeńska ma – zdaniem polityka – „służyć wprowadzeniu nowej rzeczywistości społecznej, opartej na przymusie, nietolerancji, kontroli i sankcjach we wszystkich sferach życia publicznego oraz prywatnego – dla tych podmiotów, które stawiałyby opór lub krytykowałyby ideologię gender, lub ideologiczny program LGBTQ”.

Wizja kreślona przez Romanowskiego jest niemal apokaliptyczna. Dlaczego więc nie robi wszystkiego, by nad jego ustawą obradował Sejm? Trudno oprzeć się wrażeniu, że celem posła-uchod¼cy jest głównie robienie wokół siebie zamieszania. 

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version