W niedzielę (20 padziernika) w Mołdawii odbyły się wybory prezydenckie oraz referendum w sprawie wpisania do konstytucji integracji państwa z Unią Europejską. Zgodnie z ostatecznymi wynikami za członkostwem we wspólnocie odpowiedziało się 50,46 proc. głosujących obywateli, a przeciwko – 49,54 proc. W wyborach prezydenckich najwyższe poparcie uzyskała natomiast obecna prozachodnia prezydentka Maia Sandu, na którą głos oddało 43,45 proc. wyborców. Wynik ten nie zapewnia jej jednak zwycięstwa. 3 listopada zmierzy się w drugiej turze z Alexandrem Stoianoglo – socjalistycznym kandydatem, który uzyskał 25,98 proc. głosów.

Pyrrusowe zwycięstwo prozachodniej partii rządzącej. „Wynik jest poniżej oczekiwań”

– Te wyniki okazały się bardzo dużym rozczarowaniem dla obozu prozachodniego. Szczególnie mowa o wynikach samego referendum. Spodziewano się uzyskania blisko 60 proc. poparcia dla integracji europejskiej. Wynik jest poniżej oczekiwań – zauważa w rozmowie z Gazeta.pl Kamil Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich specjalizujący się w tematyce mołdawskiej.

Zobacz wideo Mołdawia. Mężczyzna podpalił ambasadę Rosji podczas trwającego głosowania w wyborach prezydenckich

Środowisko liberalnej Partii Akcji i Solidarności (PAS), z którego wywodzi się Sandu, nie ma również powodów do radości w związku z wynikiem wyborów prezydenckich. – Spodziewano się wyniku 40 proc. przy braku mobilizacji ze strony mołdawskiej diaspory. Tymczasem okazało się, że diaspora się zmobilizowała. Przyszło ich 230 tys., a to o wiele więcej niż podczas pierwszej tury wyborów w 2020 roku. Wtedy było to około 150 tys. głosów – wskazuje analityk OSW. Mimo to urzędująca prezydentka uzyskała ostatecznie niewiele ponad 40 proc. głosów.

Mołdawska diaspora – licząca około miliona osób i zamieszkująca przede wszystkim państwa UE, Wielką Brytanię oraz Stany Zjednoczone – w większości popiera obecną władzę. PAS ma natomiast większe trudności ze zmobilizowaniem lokalnego elektoratu w liczącym 2,4 miliona mieszkańców kraju. – Emigranci to najczęściej ludzie młodzi i aktywni – osoby, które stanowią naturalny elektorat ugrupowań liberalnych i prozachodnich. Stąd bierze się różnica w decyzjach wyborczych. Niezależnie od tego, co PAS zrobi, nie będzie mu łatwo przemówić do elektoratu, który jest na miejscu. Jego naturalny elektorat wyjeżdża za granicę – tłumaczy rozmówca Gazeta.pl.

Rosyjski koń trojański. „Wszyscy kandydaci poza Sandu szli w tym nurcie”

Kontrkandydatem Sandu w drugiej turze wyborów prezydenckich będzie popierany przez Partię Socjalistów Republiki Mołdawii Alexandr Stoianoglo. – Uzyskał bardzo dobry wynik jak na pierwszą turę. Szczególnie że jest to osoba zupełnie nowa w mołdawskiej polityce. Znany jest przede wszystkim z tego, że był kiedyś prokuratorem generalnym – zaznacza Kamil Całus. W przeciwieństwie do jednoznacznie prozachodniej Sandu Stoianoglo proponuje wizję wielowektorowej polityki zagranicznej. Chce zarówno relacji z UE oraz USA, jak i Rosją oraz Chinami.

Tak rozumiana neutralność wciąż jest jednak na rękę Rosjanom. – Moskwa już jakiś czas temu doszła do wniosku, że w Mołdawii nie ma możliwości przejęcia władzy przez ugrupowanie, które ma charakter stricte prorosyjski. Natomiast jest całkiem spory elektorat, który opowiada się za polityką wielowektorową. Co do zasady są to nawet osoby proeuropejskie, ale wolące nie rezygnować z pewnej tradycyjnej mołdawskiej neutralności – utrzymywania dobrych relacji z każdym. Dlatego wszyscy kandydaci poza Sandu szli oficjalnie w takim nurcie wielowektorowym – wyjaśnia analityk OSW.

Kamil Całus podkreśla bowiem, że Kremlowi nie zależy na całkowitym zwrocie kraju ku Wschodowi. – Nie chodzi nawet o to, by Mołdawia była koniecznie prorosyjska. To Rosji nie jest za bardzo potrzebne. Moskwa chce natomiast, by Mołdawia była krajem, który pozostaje poza strukturami zachodnimi. Krajem niestabilnym, nieintegrującym się z Unią Europejską i NATO. Rosja chce, by granice NATO, które w tym momencie są na Prucie – rzece dzielącej Mołdawię i Rumunię – pozostały właśnie tam. Żeby nie doszło do rozszerzenia wpływów zachodnich – tłumaczy.

Z perspektywy rosyjskiej nie bez znaczenia jest również wpływ sytuacji w Mołdawii na toczący się konflikt z Ukrainą. – Rosji zależy na destabilizowaniu sytuacji na zachodniej flance Ukrainy. To odciąga uwagę Kijowa od tego, co się dzieje na wschodzie, co dla Rosji jest w obecnej sytuacji bardzo korzystne – wyjaśnia rozmówca Gazeta.pl.

Sam prezydent nie zmieni polityki zagranicznej Mołdawii. „Ma ograniczone kompetencje”

Zwycięstwo Sandu w drugiej turze wyborów prezydenckich jest niepewne. Analitycy gremialnie wskazują, że liderka PAS ma niewielkie szanse na pozyskanie dodatkowego poparcia, podczas gdy Stoianoglo zgromadzi najprawdopodobniej głosy wyborców prorosyjskiego Renato Usatîego i pomniejszych ugrupowań. Sama wygrana kandydata socjalistów nie wystarczyłaby jednak, by drastycznie zmienić międzynarodowy kurs Mołdawii.

– Mołdawia jest republiką parlamentarną. Prezydent ma bardzo ograniczone kompetencje. Sandu jest bardzo ważną postacią w mołdawskiej polityce, ponieważ jest liderką obozu politycznego, który ma większość w parlamencie. Dlatego prowadzi politykę zagraniczną Mołdawii – mówi Kamil Całus. Wyjaśnia, że nowy prezydent miałby wprawdzie prawo weta, ale by je obejść, wystarczyłaby zwyczajna większość głosów w parlamencie.

– Gdyby prezydentem był ktoś, kto nie ma większości, na przykład Stoianoglo, jego kompetencje byłyby bardzo ograniczone. Ewentualna zmiana na stanowisku prezydenta nie doprowadzi do zablokowania integracji europejskiej i nie zmieni polityki zagranicznej tego kraju – zaznacza analityk OSW.

Wybory w cieniu moskiewskiej ingerencji. „Rosyjskie działania całkiem nieźle się sprawdziły” 

Mimo to klęska w drugiej turze wyborów prezydenckich byłaby poważnym ciosem dla obozu prozachodniego i mogła mieć dalekosiężne negatywne skutki. – Jeżeli teraz Sandu przegra, to PAS znajdzie się w bardzo niewygodnej sytuacji wizerunkowej i politycznej przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na połowę 2025 roku – tłumaczy Kamil Całus. Tym bardziej że środowiska prorosyjskie nie zamierzają odpuszczać.

Na wynik tegorocznych wyborów prezydenckich w dużej mierze wpłynęły rosyjska dezinformacja oraz korupcja wyborcza. Sandu poinformowała, że doszło do próby masowego zakupu 300 tys. głosów. Za znaczną część z nich odpowiadać miał powiązany z Moskwą mołdawski oligarcha Ilan Sor. Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej informowano, że zorganizował on sieć 130 tys. osób, które zostały opłacone w zamian za oddanie głosu na przeciwników obecnego rzdu.

– Rosja będzie kontynuowała dotychczasowa działania, które – jak się okazuje – całkiem nieźle się sprawdziły. Może podjąć próbę wzmacniania ugrupowań politycznych o profilu centrowym oraz tworzyć tak zwane „partie pokoju”, które wzywają do tego, by z nikim nie wchodzić w konflikt i ze wszystkimi się dogadywać. Te będą wspierane za pomocą sieci wyborców, którą zbudował Sor – przewiduje Kamil Całus.

Dezinformacja i fałszywe alarmy bombowe. W ten sposób Rosja destabilizuje Mołdawię

Analityk ocenia, że Rosja i wspierane przez nią ugrupowania będą ponadto przedstawiały rządzącą PAS jako partię, której prozachodnia polityka wciąga kraj w wojnę oraz prowadzi do problemów gospodarczych i destabilizacji. Wrażenie to potęgować mają zresztą prowokacje urządzane w kraju przez samą Moskwę.

– W Mołdawii od wielu miesięcy dochodzi regularnie do alarmów bombowych, kilka razy w tygodniu. Wiadomo, że telefony do policji są wykonywane z Rosji albo Biaorusi. To sprawia, że służby są zajęte, a w społeczeństwie rodzi się poczucie niepokoju. Żaden z tych alarmów nigdy nie okazał się prawdziwy, ale przed objęciem władzy przez PAS takich sytuacji nie było. Podobne działania mogą być kontynuowane – tłumaczy Kamil Całus.

Antyzachodniej narracji mogą ponadto sprzyjać wynik referendum oraz zaangażowanie mołdawskiej diaspory. Analityk OSW nie ma wątpliwości, że obydwa te czynniki zostaną wykorzystane przeciwko partii rządzącej. – Będzie stosowana narracja, że referendum unijne zostało wygrane nieznacznie i dzięki wyborcom z diaspory. Łatwo sformułować propagandową tezę, że emigranci wybrali Mołdawii drogę rozwoju. Na pewno taka narracja będzie podnoszona podczas manifestacji. To wszystko będzie wykorzystywane do przygotowania gruntu pod wybory parlamentarne – podsumowuje.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version