17 października mija kolejna rocznica wejścia w życie konstytucji z 1997 r. Jarosława Kaczyńskiego wyraźnie ta konstytucja uwiera, być może dlatego, że kiedy trwały nad nią prace, jego akurat w polskim parlamencie nie było, więc to nie jego dziecko.

Niezależnie od przyczyn, prezes PiS najpierw przez osiem lat próbował zmieniać porządek konstytucyjny ustawami. Teraz w wywiadzie dla braci Karnowskich snuje mocarstwowe plany, co zrobi po kolejnych wygranych wyborach: „potrzebne jest uchwalenie nowej konstytucji przez nowy parlament, o ile będzie w nim większość opcji demokratyczno-niepodległościowej”. A jeśli nie będzie wymaganych dwóch trzecich? Wtedy prezes PiS ma inny plan. Jaki? Sprytny. Skoro nie można legalnie uchwalić nowej ustawy zasadniczej, to zwykłą ustawą trzeba będzie wprowadzić zupełnie nowy porządek, którego głównym ośrodkiem byłaby „Rada Stanu, dysponująca własną siłą”.

Zakon Jedi to sędziowie i prokuratorzy, z którymi nasz Palpatine walczył najbrudniejszymi metodami. Neosędziom zaproponował karierę na skróty, jak filmowemu Anakinowi Skywalkerowi,

Jak to u prezesa, nie znamy odpowiedzi na wiele istotnych pytań, np. jaką siłą miałby dysponować ów twór i jak miałby się do urzędu prezydenta, któremu podlega armia, ale widać wyraźnie u prezesa ciągoty do obchodzenia demokracji na skróty. Tak jak przez osiem ostatnich lat, kiedy też nie było dwóch trzecich posłów do zmiany konstytucji z 1997 r.

Przeciętny obywatel z całą pewnością coraz mniej rozumie z prawnego chaosu, jaki pozostał nam po tych ośmiu latach, zwłaszcza że jego autorzy na pełnych hipokryzji konferencjach wmawiają wyborcom, że „bodnarowcy” nie radzą sobie z rzeczywistością i mszczą się na biednej opozycji. Gdyby więc przeciętny obywatel chciał zrozumieć więcej, powinien sięgnąć pamięcią do klasyki kina, bo na dobrą sprawę mamy tu do czynienia z odwiecznym konfliktem dobra i zła, tyle że we współczesnych garniturach i togach. A ten sam polityczny i etyczny spór George Lucas opowiedział w „Gwiezdnych wojnach” w łatwiej przyswajalnym sztafażu science fiction.

Jak sięga po władzę mroczny lord Sith Darth Sidious? Początkowo zupełnie legalnie, jako kanclerz galaktycznej Republiki Palpatine. Potem z pomocą swoich tajnych służb kreuje wrażenie chaosu i atakuje strażników porządku Republiki, czyli rycerzy Jedi. A kiedy Jedi próbują się bronić i przywrócić porządek w państwie, Palpatine oskarża ich o rebelię i – przy aprobacie Senatu – przejmuje pełnię władzy, stając się Imperatorem.

Wrażenie chaosu w polskiej republice już mamy. Teraz wystarczy sobie wyobrazić, że zakon Jedi to sędziowie i prokuratorzy, z którymi nasz Palpatine walczył najbrudniejszymi metodami: były i pomówienia, i zastraszanie. Ale też kuszenie – tym, którzy czuli się odstawieni na boczny tor, jak młody Anakin Skywalker, niedoceniany przez Radę Jedi, Palpatine proponował karierę na skróty. Czyż to nie jest wprost historia o neosędziach – sfrustrowanych ludziach w togach, zwabionych na ciemną stronę mocy perspektywą szybkich awansów, nawet wprost do Sądu Najwyższego?

Najgorsze, że w polskich sądnych wojnach całą galaktykę udało się zredukować do ośmiu gwiazd.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version