Zupełnie przypadkiem w oczy wpadł mi sympatyczny filmik internetowy pod ciepłym tytułem „Jesienne hobby Andrzeja”. Jest on poświęcony pasji prezydenta zbierania kasztanów i robienia z nich zabawnych ludzików. Na filmie Andrzej Duda zgarnia w lesie do wielkich toreb brązowe owoce kasztanowca, a następnie konstruuje z nich postaci, jakie dawnymi laty sami stawialiśmy na półkach w naszych dziecięcych pokojach. Widzowi łza wzruszenia pojawia się w kąciku oka, a na twarz wypełza rozanielony uśmiech.

Znany nam głos Dudy mówi z offu: „Jesień to moja ulubiona pora roku, głównie ze względu na spadające z drzew kasztany. Zawsze uważałem się za osobę kreatywną, a w dzieciństwie miałem okazję rozwijać tę kreatywność, tworząc ludziki z kasztanów”. Prezydent w grubym swetrze uśmiecha się tym wyjątkowym uśmiechem, który tak dobrze znamy, pokazuje nam z satysfakcją rzeczone ludziki, w istocie imponujące, konstruuje te ludziki, siedząc za stołem na tle strzelającego ogniem kominka, a potem siorbie herbatę z wielkiego kubka.

Mimo iż Andrzej Duda jest tak idealnie podobny do siebie, mówi tak bardzo swoim głosem, że nawet Marcin Mastalerek, mający na co dzień do czynienia z lokatorem pałacu na Krakowskim Przedmieściu, byłby przekonany o prawdziwości tego filmu, jest to dziełko wytworzone za pomocą sztucznej inteligencji. To zatem fake, ściema i doskonała podróbka prawdziwego Dudy, jakże sympatyczniejsza od prawdziwych aktywności prezydenta, spotykającego się na urodzinach Miloša Zemana z proputinowskimi politykami Europy czy dla odmiany oskarżającego Donalda Tuska o współpracę z Rosją.

Oczywiście film z fałszywym Dudą zbierającym kasztany może służyć do ocieplenia wizerunku prezydenta, bo pokazuje jego ludzką twarz. W każdym razie Mastalerek powinien być nim zachwycony, a mnie przypomina się dzieciństwo, gdy jedną z ulubionych książeczek była „Historia kasztanowego króla” Krystyny Boglar z rysunkami kasztanowych i żołędziowych rycerzy. To, co budzi naszą sympatię dla prezydenta, to jego rozczulająca dziecinność, bo to człowiek, który szczęśliwie odnalazł swoje wewnętrzne dziecko. Tysiące psychoterapeutów mówi milionom pacjentów, żeby znaleźli w sobie wewnętrzne dziecko, a Duda nie musi go szukać, bo wewnętrzne dziecko ma na wierzchu.

Poglądy będą się zmieniać pod wpływem coraz doskonalszych technicznie i coraz głębszych oszustw, a zanim kompletnie zgłupiejecie, to napędzicie głosów bardzo złym ludziom

Filmik nie zyskał większej sławy, ale pierwsze koty za płoty, będą mocniejsze i popularniejsze filmy. Eksperyment się udał, bo niewprawne oko, a na pewno właściciel oka, który nie wie jeszcze wiele o sztucznej inteligencji, może się na to nabrać z łatwością. Jest to więc coś, co nazywamy „deepfake” – głębokie oszustwo, bo może w ten sposób warto spolszczyć to angielskie określenie. Takie głębokie oszustwa już niebawem będą nam robiły chaos w życiu, bo coraz mniej rozumiemy, coraz mniej myślimy, coraz mniej w nas refleksji, za to coraz szybciej jesteśmy gotowi uwierzyć w każdą brednię, byleby pobudziła nasze emocje i je rozwibrowała. W kakofonii komunikatów, w kaskadach filmików i korowodach obrazków coraz trudniej będzie odróżnić prawdę od kłamstwa, a fundamentalne pytanie brzmi, czy oglądający strawi choćby sekundę na zastanowienie się, czy to, co widzi, jest rzeczywistością, czy podróbką.

Były już reklamy z nieżyjącymi aktorkami – Audrey Hepburn w 20 lat po swojej śmierci reklamowała czekoladę, za pełną zgodą jej legalnych spadkobierców, przeliczających kasę za honorarium martwej krewnej. Ale to była zupełna amatorszczyzna, Hepburn wyglądała jak kukiełka, od razu było widać, że sztuczna, niczym z animacji Spielberga o przygodach Tintina. Wszyscy zresztą zdawali sobie sprawę, że to nie jest prawdziwa Hepburn, natomiast sztuczny Duda wygląda jak żywy Duda i brakuje mu bardzo mało, by być dokładnie jak prawdziwy Duda.

James Dean miał zagrać w filmie wojennym 60 lat po swojej śmierci, ale jakoś „Finding Jack” nie wszedł na ekrany i słuch po nim zaginął, co nie zmienia faktu, że kwestią czasu jest, gdy Marilyn Monroe i Humphrey Bogart wystąpią wspólnie w jakiejś wielkiej produkcji. Czekają nas zapewne głębokie oszustwa z martwymi aktorami w rolach głównych, i to będą oszustwa oficjalne i jak najbardziej legalne, bo spadkobiercy praw do wizerunku sprzedadzą legendarnych przodków za sowite srebrniki. Co gorsza jednak, pojawią się filmy z żywymi wciąż ludźmi, niemającymi pojęcia, że właśnie występują przed kamerą, dajmy na to, w filmie pornograficznym.

Rzekomo wyciekłe filmiki z nieortodoksyjnych zachowań seksualnych będą decydować o końcach karier publicznie znanych ludzi. Za niedługo tradycyjne kompromaty nie będą już potrzebne, może nawet spreparowane nagrania telefoniczne okażą się za słabe, wszak żyjemy w uniwersum obrazkowym. Zważcie, ile razy rozgrywano zmajstrowane zdjęcie Tuska z Putinem, gdy się rzekomo cieszą ze śmierci Lecha Kaczyńskiego, co miało być dowodem na zamach w Smoleńsku. Kiedyś takie prostackie kanciarstwo będzie śmieszyć jak nieme komedie slapstikowe. W przyszłych głębokich oszustwach prezydenci i premierzy będą na sfałszowanych nagraniach mówić dokładnie, w jaki sposób chcą się ostatecznie pozbyć konkurencji, jak zabili swoich przeciwników, jak ukradli pieniądze i jak mają zamiar wywoływać katastrofy naturalne i wojny. Za czas jakiś będziecie oglądać głębokie oszustwa z Kaczyńskim i z Tuskiem w rolach głównych, a jak nie z Kaczyńskim i Tuskiem, to z tymi, którzy po nich przyjdą. Głębokie oszustwa, które wami wstrząsną, choć nie wpadniecie na to, że to fałszywki, i na podstawie fałszywek będziecie budować sobie wizerunek polityków, oburzać się i zupełnie inaczej głosować w wyborach, niż zamierzaliście.

Wasze poglądy będą się zmieniać pod wpływem coraz doskonalszych technicznie i coraz głębszych oszustw, a zanim kompletnie zgłupiejecie, to napędzicie głosów bardzo złym ludziom. Mamy jeszcze szansę, bo pochodzimy z czasów, zanim cyfra zajęła całość życia, ale taka fałszywka za parę lat będzie uznana za prawdę, ponieważ przestaniemy do końca rozróżniać rzeczywistość rzeczywistą od rzeczywistości cyfrowej. Wygenerowany komputerowo prezydent Rzeczypospolitej będzie dla ludzi znaczył tyle samo, co prezydent rzeczywisty.

Ledwo parę miesięcy temu w sieci pojawił się pornos z Giorgią Meloni, premierką Włoch. Meloni, której twarz doklejono do ciała jakiejś aktorki filmów dla dorosłych, zażądała odszkodowania w wysokości 100 tys. euro, bo napalonych filmowców zidentyfikowano. Ale to tylko przygrywka, prolog, bo twórcy sekstaśmy z fałszywą Meloni okazali się pasjonatami amatorami, lecz poczekajcie, aż do roboty wezmą się specjaliści z GRU. Postęp technologiczny wkrótce spowoduje, że nie trzeba będzie przeklejać twarzy premierek, prezydentów, ministrów i szefowych partii, by nakręcić seksualne orgie z najważniejszymi politykami w rolach głównych.

Wiem, że wielu z was zaczyna się oblizywać na myśl o filmie porno z Kaczyńskim, a może nawet z Sasinem i Błaszczakiem, innych kręci wizja gejowskich scen z udziałem Mentzena i Bosaka, wielu facetów nie może się doczekać filmów z Nowacką, a jeszcze lepiej z Nowacką i Lempart, a inni może z Zandbergiem i Hołownią, czemu nie. Radość wasza będzie krótka, szczególnie gdy sami siebie zobaczycie w internecie w nieoczekiwanej sytuacji, niekoniecznie z własną żoną czy mężem.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version