Joker: Folie à deux” Todda Phillipsa nie jest dramatem więziennym ani studium psychologicznym, ani musicalem, ani dramatem sądowym. Jest przystankiem w drodze do piekła, którą kroczy psychopatyczny klaun. Wchodzę w tę opowieść, w jej klimat, odrealnione, powolne tempo.

Pierwsza część „Jokera” była totalnym sukcesem. Phillips zdobył nagrodę na festiwalu filmowym w Wenecji, uznanie krytyki i odniósł sukces komercyjny. Joaquin Phoenix za rolę Jokera dostał Oscara. Po pięciu latach reżyser wraca do swojego bohatera, dorzuca na przynętę Lady Gagę, elementy musicalu i tworzy portret przegranego człowieka. Jego psychopatyczne alter ego znika. Zostaje sam. Film zaczyna się od animacji, w której bohater gra ze swoim cieniem. Pojawia się podstawowy dylemat: czy Arthur Fleck vel Joker cierpi na rozdwojenie jaźni, czy po prostu udaje, że mieszka w nim ktoś szalony?

Gwiazda rumuńskiego kina, przybierając maskę klauna, demaskuje absurdy późnego kapitalizmu. Krytycy piszą, że jest Godardem z kontem na TikToku

Wychudzony Phoenix (stracił do roli 20 kg) wygląda jak ludzki wrak w ponurym szpitalu psychiatrycznym na oddziale dla najgorszych przestępców. Z tłumu takich jak on ludzkich strzępów wyróżnia go sława sześciu morderstw. W więzieniu i za murami jest legendą. Utożsamiają się z nim mieszkańcy Gotham City. Zrobił to, na co wielu miało ochotę. Prokurator domaga się kary śmierci, obrończyni (świetna Catherine Keener, jedyna, której zależy na Arthurze) zamierza udowodnić, że molestowany i poniżany przez matkę mężczyzna jest chory psychicznie. Dziennikarz przeprowadzający z nim wywiad mówi, że jego zbrodnie były prawdziwe, bo wydarzyły się na żywo w telewizji. Joker jest rzeczywisty, bo rzeczywistość na ekranie jest prawdziwsza niż realna. Arthur to tylko więzienne przebranie. Dziewczyna z psychiatryka, grana przez Lady Gagę, za wszelką cenę chce się do niego zbliżyć. Kiedy zostają sami, maluje mu twarz. Chce Jokera, nie Arthura.

Podtytuł filmu „Folie à deux” to termin opisujący osoby, które żyjąc blisko chorych psychicznie, przejmują ich paranoiczną wizję świata. Przewrotka Phillipsa polega na tym, że to otoczenie Jokera chce go zarazić swoją wizją. W ogłuszonym lekami człowieku widzą nadczłowieka. Tymczasem Arthur w musicalowych partiach fantazjuje o miłości, o tym, że po raz pierwszy nie jest sam. Ale ta wizja nie działa na wyznawców. Kiedy obrończyni próbuje go przedstawić jako upośledzonego, wszyscy są rozczarowani, łącznie z nim. Ludzie wybaczą morderstwa, ale nie słabość.

Zmęczenie to także klucz do czarnej komedii „Nie obiecujcie sobie zbyt wiele po końcu świata” autorstwa Radu Jude. Gwiazda rumuńskiego kina, przybierając maskę klauna, demaskuje absurdy późnego kapitalizmu. Krytycy piszą, że jest Godardem z kontem na TikToku. Na pewno jest artystą obdarzonym absolutnym słuchem społecznym, wyczulonym na fałsz i manipulacje.

Film dzieje się na dwóch planach i ma podwójną bohaterkę. Historia Angeli, producentki filmowej i telewizyjnej, przeplata się z historią bohaterki rumuńskiego filmu z lat 70. Angela sprzed lat jest taksówkarką. Wozi klientów po starym Bukareszcie, którego dziś już nie ma. Został unicestwiony za czasów Ceaușescu lub popadł w ruinę. Po pracy kobieta wdaje się w romans z jednym z pasażerów. Współczesna Angela nie ma czegoś takiego jak czas po pracy. Jest producentką, ale w rzeczywistości człowiekiem do wszystkiego. Cały dzień spędza za kółkiem. Stary, rozklekotany samochód (fetysz kina Radu Jude, symbol nierówności społecznych) jest miejscem pracy, seksu, relacji rodzinnych. Budzik nastawiony na 5.40 nieubłaganie wzywa ją do wejścia w codzienny kierat. Wymyśla reklamy, odbiera z lotniska szefową firmy, a przede wszystkim robi casting wśród ofiar wypadków w miejscu pracy. Najbardziej przekonujący mają wystąpić w filmiku nawołującym do noszenia odzieży ochronnej. Reklama produkowana jest na zamówienie firmy, która zrobiła wszystko, żeby nie wypłacić ofiarom należnych odszkodowań. Absurd goni absurd. Bohaterka zatrudniona przy produkcji spotu o bezpieczeństwie w pracy jest tak wyczerpana, że musi zjeżdżać na pobocze, żeby nie spowodować wypadku.

Reżyser wychodzi poza ramy kina. Angela na Instagramie parodiuje Andrew Pane’a, Brytyjczyka, który zamieszkał w Rumunii, licząc, że nie zostanie skazany za gwałty i handel ludźmi. Wypluwa tony seksistowskiego i politycznego bluzgu. To wentyl bezpieczeństwa dla Angeli. Może, dzięki masce przemocowca i hejtera, nie stanie się Jokerem? Film Radu można oglądać jako wschodnioeuropejski awers historii Jokera. Jude nie ocenia, nie potępia, pokazuje, jak jest. I właśnie to najmocniej działa.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version