Prezydentura to prestiż, żyrandol i weto – oznajmił Donald Tusk w 2010 r., tłumacząc, dlaczego nie zamierza się ubiegać o prezydenturę Polski.

Tamto zdanie pozostaje chyba w mocy, bo kilka dni temu Tusk po raz kolejny powtórzył, że w wyborach prezydenckich kandydować nie będzie. Tymczasem w jego własnej partii ów kryształowy żyrandol, zwisający z sufitu w prezydenckim holu, nieoczekiwanie stał się przedmiotem pożądania wielu polityków.

Mimo że od 2020 r., kiedy o włos przegrał z Andrzejem Dudą, niemal murowanym kandydatem do żyrandola jest Rafał Trzaskowski, swoje ambicje ujawnił także Radosław Sikorski. Szef MSZ już w 2010 r. walczył o partyjną nominację z Bronisławem Komorowskim, ale wtedy przegrał. Dziś sytuacja nie jest tak oczywista, bo Sikorski ma swoich zwolenników w KO, którzy przekonują, że w czasie, kiedy trwa wojna za naszą wschodnią granicą, były szef MON i MSZ, ze świetnymi kontaktami w USA, bardziej pasuje do prezydenckiego garnituru niż prezydent Warszawy.

Sam Sikorski od pamiętnych prawyborów w 2010 r., które, mówiąc wprost, były nierówne, bo partia od początku stawiała na Komorowskiego, nauczył się partyjnej roboty. Wtedy otwarcie przyznawał, że nie ma w PO własnego środowiska, bo nigdy o relacje z kolegami nie zabiegał. Dziś wykonał zakulisową pracę, i to nie tylko w KO. Spotykał się z politykami PSL, zaprosił na lunch Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk z Lewicy, wymienianą jako możliwą kandydatkę w wyborach, choć do startu się wcale nie pali, by przekonywać ich do poparcia jego kandydatury.

Część PSL w stronę Sikorskiego spogląda nawet przychylnie, uznając, że z jego konserwatywnym sznytem może mieć w Polsce powiatowej większy potencjał w ewentualnej drugiej turze wyborów niż Trzaskowski, który chciał zdejmować krzyże w stołecznym magistracie. PiS tylko czeka, by wziąć to na sztandary w kampanii i straszyć, że Trzaskowski jako prezydent równa się Polska laicka i tęczowa. Ale gdyby ludowcy nie poparli w pierwszej turze Szymona Hołowni, który też szykuje się do walki o prezydenturę, oznaczałoby to niechybnie koniec Trzeciej Drogi, która i tak ostatnimi czasy ma się nie najlepiej, co widać w poparciu lecącym w dół.

Dziś liderem prezydenckich sondaży jest Trzaskowski, ale Sikorski dysponuje własnymi sondażami, które pokazują, że w drugiej turze on i Trzaskowski idą łeb w łeb, a szef MSZ ma większy potencjał zdobywania głosów PiS.

Bez względu na to, na kogo postawi Tusk w wyborach prezydenckich, jedno zdaje się pewne. Ani Trzaskowski, ani tym bardziej Sikorski w razie wygranej pod żyrandolem nie spoczną

Ale w otoczeniu Tuska panuje przekonanie, że znacznie ważniejsze od dzisiejszych sondaży prezydenckich są badania nastrojów społecznych w kilku kluczowych kwestiach kontrowersyjnych w Polsce – stosunku do uchodźców i szerzej migracji, spraw światopoglądowych i bezpieczeństwa. Pokazują one, że polskie społeczeństwo jest podzielone na pół, a to oznacza, że ludzie będą do swoich poglądów dobierać prezydenta. Wynik drugiej tury będzie wyrównany, większe szanse na wygraną będzie miał ten, kto ma mniejszy potencjał zrażania wyborców, czyli mówiąc wprost – kandydat mniej wyrazisty. Tego o Sikorskim powiedzieć nie można. Jego cięty język i polemiczny temperament nieraz wpędziły go w kłopoty.

PiS do dziś mu wypomina malownicze porównanie kampanijnej walki przed wyborami w 2007 r. do „dorzynania watahy”, co i tak nie było najbardziej brawurowym sformułowaniem. Do Anny Fotygi, szefowej kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wypalił, że „można być prezydentem, ale można być też chamem”. Pod tym względem Trzaskowski jest mniej wylewny. Unika zaczepnego języka, czemu sprzyja fakt, że nie jest aktywny w mediach społecznościowych, gdzie przeniosła się dziś polityczna nawalanka.

Bez względu na to, na kogo postawi Tusk, jedno zdaje się pewne. Ani Trzaskowski, ani tym bardziej Sikorski w razie wygranej pod żyrandolem nie spoczną. Trzaskowski jest na to za młody. Lata spędzone w fotelu prezydenta Warszawy odcięły go od europejskich salonów, na których czuł się świetnie, biegle władając angielskim, francuskim i włoskim.

Z kolei Sikorski to światowa liga. Można go lubić lub nie, ale niewielu jest w Polsce polityków, których wystąpienia – jak ostatnie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ – z uznaniem cytują światowe media. Dla Tuska, który nie lubi dzielić się władzą, to mógłby być problem.

No i skuter wodny Andrzeja Dudy oraz dmuchany krab, który dotrzymuje prezydentowi towarzystwa w czasie letniego urlopu, poszłyby w odstawkę.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version