Zabicie Jahji Sinwara to wielki sukces Izraela. Problem w tym, że „eliminowanie” kolejnych przywódców Hamasu czy Hezbollahu bez politycznego planu co dalej ze Strefą Gazy i Libanem, to żadna strategia. Hamas można wytrzebić jako organizację terrorystyczną, ale nie da się zabić Hamasu jako idei. Wojna z Hezbollahem może go politycznie wzmocnić.

Jahja Sinwar był już właściwie martwy, kiedy na początku sierpnia zastąpił zabitego przez Mossad w Teheranie Ismaila Haniję. W takim duchu zresztą wyrażali się o nim izraelscy politycy i generałowie. Rzecznik IDF Daniel Hagari nazywał go „chodzącym trupem. — Polowanie na Sinwara nie zakończy się, dopóki go nie złapiemy, żywego albo martwego – mówił. Kiedy Hamas ogłosił, że to Sinwar pokieruje mocno zdziesiątkowaną organizacją, Hagari powiedział: „Jest tyko jedno miejsce dla Jahji Sinwara, obok Mohammeda Deifa i wszystkich odpowiedzialnych za 7 października”. Armia Izraelska nie chciała żywego Sinwara. Martwy Sinwar jest Izraelowi bardziej potrzebny, niż Sinwar złamany, uwięziony. Tum bardziej, że w izraelskich więzieniach spędził już prawie ćwierć wieku.

Sinwar był bezwględnym terrorystą, jednym z architektów ataków sprzed roku, które Izraelczycy nazywają „małym holocaustem”. Zabicie go, czy też „wyeliminowanie” bo takiego dehumanizującego języka używają Izraelskie Siły Obronne (IDF) w stosunku do terrorystów z Hamasu czy Hezbollahu, jest kolejny aktem w dramacie, którego końca nie widać. Dla Palestyńczyków był wojownikiem, partyzantem. Karierę zaczynał jeszcze przy założycielu Hamasu szejku Jassinie, również „wyeliminowanym” przez IDR, tyle że lata temu. W latach 80. odpowiadał za stworzenie grupy zbrojnej w ruchu islamskiego oporu, który w czasie pierwszej Intifady przekształcił w Brygady Al-Kassam. Był weteranem. Na początku odpowiadał za kontrwywiad, zajmował się łapaniem i likwidowaniem izraelskich szpiegów oraz informatorów. Robił to osobiście. Jednego z informatorów udusiła kefiją. Ze te morderstwa dostał w sumie cztery dożywocia. 23 lata przesiedział w izraelskim więzieniu. Wyszedł na wolność w 2011 roku, kiedy Izrael wypuścił z więzień 1026 Palestyńczyków w zamian na uwolnienie izraelskiego żołnierza Gilada Szalita.

Śmierć człowieka choćby nie wiem jak złego jest zawsze śmiercią człowieka, więc nie należy jej celebrować. Przywódcy Hamasu nie ma co żałować. Był wyjątkowo cynicznym terrorystą. — Odbyłem setki godzin rozmów z Sinwarem. Wiem, że jest gotów poświęcić nawet 100 tys. Palestyńczyków, aby dalej rządzić – mówił w czerwcu br. na antenie CNN Youval Bitton, który Sinwara oznał w 1996 roku, zaś w 2004 uratował mu życie. Bitton był oficerem izraelskiego wywiadu i zarazem więziennym dentystą. Na podstawie dolegliwości, opisanych przez Sinwara, zdiagnozował, że ten musiał przejść groźny udar. Wraz z głównym lekarzem więziennym załatwił odsiadującemu dożywocie terroryście natychmiastowy transfer do szpitala. Tam chirurdzy usunęli Sinwarowi guza, który niemal na pewno pękłby w ciągu kilku dni.

Rozmowy z Sinwarem uświadomiły Bittonowi, że Hamas zaatakuje Izrael jak tylko uzna, że państwo żydowskie jest na tyle słabe, by zadać mu decydujący cios: „Prezentował punkt widzenia członka Hamasu z Gazy. Mówił, że dla nas Żydów nie ma miejsca na palestyńskiej, muzułmańskiej ziemi i że nie ma mowy o żadnym kompromisie bo jak to ujął albo my, albo oni.”. Sinwar jeszcze w szpitalu miał mu powiedzieć Bittonowi, że odwdzięczy się za uratowanie życia. Słowa jak dotąd nie dotrzymał. Wręcz przeciwnie w atakach 7 października, zaplanowanych przez niego w jednym z kibuców na Południu Izraela, zginął bratanek dentysty.”

„Wyelminowanie” lidera Hamasu potwierdza skuteczność Izraelskich Sił Obronnych. IDF przy współpracy z Mossadem i Szin Betem wytrzebiły już niemal całą wierchuszkę tej organizacji. Na początku stycznia 2024 roku w wyniku ataku z powietrza w swej willi w Bejrucie zginął zastępca Haniji — Salah al-Arouri. W marcu tegoż roku w obozie uchodźców Muchajjim na-Nusajrat w Strefie Gazy zabito Marwana Issę, zastępcę dowódcy Brygady Al-Kassam i numer trzy w organizacji. Śmierć Mohammeda Deifa — numeru dwa i mózgu październikowego ataku na Izrael — władze izraelskie potwierdziły niedawno. Deif zginął w połowie lipca w ataku z powietrza na Strefę Gazy. Był jak dotąd nieuchwytnym celem — przetrwał co najmniej siedem prób zamachów na życie.

Zabicie Sinwara nie oznacza końca Hamasu. Jego następce poznamy niebawem, choć nie wróże mu długiego życia. Sinwar jako męczennik działać będzie na wyobraźnię kolejnych pokoleń palestyńskich fanatyków, których przecież nie zabraknie. W jednym ze starych przemówień, jeszcze z czasów pandemii były już przywódca Hamasu mówił, że największym darem, jaki wróg może mu dać, jest zabicie go: „Chcę stanąć przed Bogiem jako męczennik z rąk wroga (…) Wolę zostać zamęczony przez F-16 niż umrzeć z powodu koronawirusa. Nie chcę umrzeć z powodu udaru, zawału serca czy wypadku. Chcę być męczennikiem, nie chcę zginąć zwykłą śmiercią.”

Na ironię losu Netanjahu spełnił życzenie Sinwara. Izrael pewnie odetchnął z ulgą, ale wojna w Strefi Gazy daleka jest końca.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version