Wśród wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy są także katolicy. Jurkowi udała się wspaniale jedna rzecz — połączył ludzi skrajnie różnych. Hejt i groźby śmierci wobec Owsiaka to efekt wieloletniego szczucia w mediach. Na to szczucie jest przyzwolenie — mówi siostra Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty „Chleb Życia”, która sama też wspiera WOŚP.
— Jerzy Owsiak robi dobrą robotę, zbiera pieniądze na chore dzieci, pobudza prawie całe społeczeństwo polskie do działania, do pomagania, do „charytatywy” i nagle jest wrogiem dla dużej części Polaków. Jest jakimś uosobieniem — uwaga — lewackiej ideologii, szatana być może, albo tego zgniłego Zachodu. O co chodzi? Bo to się nic nie klei — mówi Magdalena Rigamonti.
— Oczywiście, że się nic nie klei. Zło na ogół się nie klei. Gdyby zło się kleiło, to by było dobrem. Mądrość jest cechą dobra, a nie zła. Oczywiście, że się nie klei. Oczywiście jest to głupota. W moim znaczeniu — jako chrześcijanki — ta głupota jest grzechem. To znaczy albo robimy coś, nie wykorzystując rozumu, który Pan Bóg nam dał, albo wykorzystujemy ten rozum po to, żeby zniszczyć innych. To jest głupota i to jest totalne zło. Oczywiście wydawało się, że po tej tragedii, która stała się w Gdańsku (zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza — przyp. red.), będzie jakieś odbicie od dna. Nie, wiemy dobrze, że nie było — odpowiada siostra Małgorzata Chmielewska.
Foto: Jakub Kaczmarczyk / PAP
— A czemu oni tak nienawidzą Jurka Owsiaka?
— Bo kogoś muszą nienawidzić. Po drugie, to zaczęło się niestety bardzo wiele lat temu — tłumaczy siostra Chmielewska.
Przypomina, że WOŚP zaczynał skromnie, jako mała organizacja, ale rozwinął działalność na wielką skalę, co nie wszystkim się podobało. — Wtedy — nie ukrywam — ze strony niektórych przedstawicieli Kościoła, czy działaczy katolickich, niekoniecznie hierarchów, zaczęła się akcja. Nie wiem, być może chodziło o głębokie przekonanie, że tylko chrześcijanie, tylko katolik ma prawo do bycia dobrym, do działania na rzecz innych. Co jest oczywiście głupotą totalną, ale tak było. Za tym kryła się także zawiść.
Wspomnienie „dzieł” telewizji Jacka Kurskiego
Siostra Małgorzata Chmielewska przypomina też „tąpnięcie w społeczeństwie”, gdy z ekranów telewizji publicznej zaczęła się sączyć nienawiść.
— Telewizja publiczna dopuszczała się takich, powiedzmy sobie słów, a nie tylko słów, ale również i obrazów, które z mojego punktu widzenia jako chrześcijanki, katoliczki, są po prostu niedopuszczalne. I jakiekolwiek poniżanie, drwina — tu nie mówię o słusznej krytyce, bo to absolutnie trzeba i od tego są środki masowego przekazu — odzieranie z godności. Telewizja publiczna ma największą oglądalność. Ja mam do czynienia z ludźmi, z którymi rozmawiam i którzy powtarzali — nadal zresztą powtarzają — dokładnie to, co zostało powiedziane w telewizji i są po prostu zagubieni.
— Myślę, że to jest też wielki grzech środków masowego przekazu. To jest totalne zagubienie, zagubienie ludzi, zagubienie wartości. A przecież telewizja publiczna powinna służyć wartościom społecznym — to jest nawet pewnie w ustawie — całemu społeczeństwu, mieć misję edukacyjną, kulturową. I to było tąpnięcie dla mnie złe — uważa siostra Chmielewska.
Czym jest „Rachunek sumienia”?
Kościół. Dla jednych skompromitowana instytucja cynicznie wykorzystująca religię jako narzędzie do zarabiania pieniędzy. Dla drugich opoka oraz źródło wszelkiego dobra i miłości. „Rachunek sumienia” to nie jest podcast tylko o Kościele. To podcast o ludziach, na których kariery, a czasem i na całe życie, wpływ miała (lub nadal ma) instytucja, jaką jest Kościół katolicki. Jeśli nie macie w sobie uczuć religijnych, koniecznie posłuchajcie. Jeśli je w sobie macie — posłuchajcie tym bardziej.