Iskrzyło od samego początku, doszło do spięcia w sprawie Grzegorza Brauna, najwięcej emocji wywołały ustawki, w których uczestniczył Karol Nawrocki. Rafał Trzaskowski był w wyraźnie lepszej formie, świetnie sie przygotował i nieźle ripostował. Ale mało prawdopodobne, by ten wieczór odmienił losy wyborów.
Kto wygrał debatę?
Bywały w polskiej historii debaty, które miały wpływ na końcowy wynik i są pamiętane do dziś (Kwaśniewski-Wałęsa, wybory 1995), bywały też takie, które nie miały żadnego znaczenia i właściwie mogłyby się nie odbyć (Komorowski-Kaczyński, wybory 2010). Ta piątkowa raczej wyląduje wśród tych drugich. Owszem, Trzaskowski był w lepszej formie niż w czasie poprzednich debat, zdecydowanie lepiej się też przygotował, udało mu się kilka ripost („wolę Sorosa od Orbana”). Nawrocki raczej był reaktywny, rzadko udanie atakował („cóż szkodzi obiecać”), zadawał przewidywalne, zadawane już wcześniej pytania, miewał wpadki („w 2015 r. nie było jeszcze wojny w Ukrainie”). Ale mało jednak prawdopodobne, by ten wieczór odmienił losy wyborów.
Nawrocki przetrwał
Kilka razy Rafał Trzaskowski wracał do ujawnionej przez Onet historię wyłudzenia przez Karola Nawrockiego kawalerki od Jerzego Ż, dwa razy wypomniał kandydatowi popieranemu przez PiS kibolska przeszłość. Tę bombę odpalił sam Nawrocki, przyznając się w czwartek podczas rozmowyze Sławomirem Mentzenem do uczestniczenia w kibolskich ustawkach. Sztab Nawrockiego próbował ratować sytuację narracją jakoby „Polska potrzebowała prezydenta, który potrafi się bić”. Przy drugiej próbie podniesienia tej kwestii Nawrocki zmienił temat, wręczając Trzaskowskiemu jego zdjęcie z mężczyzną oskarżonym o pedofilię.
Kogo przekonali kandydaci?
Karol Nawrocki w czwartek starał się przymilać do elektoratu Sławomira Mentzena, w piątek – do ludzi, którzy zagłosowali na Grzegorza Brauna. Nie odciął się od niego, nawet gdy Trzaskowski wspomniał antysemicki incydent podczas jednej z debat. Czy Trzaskowski wykonał jakiś ruch, by przekonać wyborców Magdaleny Biejat? Szymona Hołowni? Adriana Zandberga? Lewicowej agendy – np. praw kobiet – nie było podczas debaty prawie wcale. A to oznacza, że Trzaskowskiemu może być trudno przejąć ten elektorat.
Elektorat zostawiony sam sobie
Była już w tej kampanii debata na rynku w Końskich, była debata, w czasie której pytania zadawali dziennikarze oraz pracownicy mediów, była taka, w której rozmawiali ze sobą kandydaci. Przed I turą kandydaci chodzili na rozmowy do kanału internetowego Krzysztofa Stanowskiego, przed II chodzą do Sławomira Mentzena.
Niezależnie od formuły, kandydaci mogli mówić, co chcą, nikt im nie przerywał, nikt nie wypominał, że kłamią, manipulują albo mówią nie na temat. W piątek było podobnie, prowadzący Jacek Prusinowski pozwalał, by kandydaci mówili nie na temat albo nie odpowiadali na pytania.
Z tego bierze się problem fundamentalny. Bez armii researcherów i ekspertów nie dało się nadążyć za tym, co mówili Trzaskowski i Nawrocki. Kto potrafi samodzielnie ocenić, czy to, co mówią kandydaci na temat ochrony zdrowia, polityki międzynarodowej, gospodarki, polityki społecznej czy bezpieczeństwa, ma jakikolwiek związek z rzeczywistością? Największe kłamstwa i nieścisłości można jeszcze wyłapać, ale już zbadanie, o co właściwie chodzi z kamienicą przy ul. Marszałkowskiej 66, wymaga kwerendy. Właśnie dlatego merytorycznie to spotkanie nie miało prawie żadnej wartości. Publiczność została pozostawiona sama sobie, mogła ocenić błyskotliwość i umiejętności retoryczne kandydatów, ale to, czy są oni przygotowani do pełnienia funkcji prezydenta, już nie.
Gamechangera nie będzie
Do rozpoczęcia ciszy wyborczej zostało siedem dni. Sobotnia wizyta Rafała Trzaskowskiego u Sławomira Mentzena, niedzielne marsze, być może także środowa debata w Republice – to wszystko może mieć kapitalne znaczenie dla wyników. Gdyby jednak zastanawiać się na tym, kto lepiej wypadł w tym pierwszym tygodniu po I turze należałoby wskazać na Nawrockiego – kandydat popierany przez PiS ma już za sobą wizytę u Mentzena, w niektórych wiarygodnych sondażach prowadzi. I na razie nie wydaje się, żeby zaszkodziły mu informacje o uczestniczeniu w kibolskich ustawkach. Niezależnie jednak od tego, co jeszcze wydarzy się w kampanii, czego dowiemy się o przeszłości Nawrockiego, wszystko wskazuje na to, że przed ogłoszeniem ciszy wyborczej wyraźnego faworyta nie będzie. I nawet exit poll może też jednoznacznie nie wskazać zwycięzcy.