Wszystko zaczęło się od debaty prezydenckiej. 27 czerwca, Atlanta, do słownego starcia stają Joe Biden i Donald Trump. Urzędujący prezydent wypada po prostu źle. Mówi słabym, monotonnym głosem, pokasłuje, myli liczby. W którymś momencie gubi wątek tak, że Trump komentuje: „Naprawdę nie wiem, co on powiedział na koniec zdania. I myślę, że on sam nie wie”. To debata jak z najgorszego koszmaru demokratów. Powszechnie wiadomo, że właśnie wiek Bidena jest jego największym wrogiem. Już w lutym dwie trzecie wyborców uważało, że prezydent jest zbyt sędziwy na kolejną kadencję (tu pisałam o tym szerzej: „Razem mają 158 lat. Biden i Trump to najstarsi w historii kandydaci na prezydenta USA”).

Zobacz wideo Po 14 latach Torysi oddadzą władzę. Wybory w Wielkiej Brytanii

Reakcja na debatę? Jest, i to silna. W sondażu, który CNN zrealizowało po debacie, aż trzy czwarte badanych uznało, że demokraci mieliby większe szanse, gdyby ich kandydatem był ktoś inny. Na Twitterze najwięksi cheerleaderzy prezydenta wciąż go bronią (był przeziębiony, zestresowany, co tam jeszcze). Ale wielu polityków i komentatorów jakby budzi się ze snu – dochodzi do nich, że Biden może być faktycznie nieprzekonujący. I teraz tak: na tym etapie kandydata można by jeszcze wymienić. Media zaczynają spekulować, czy Biden może wycofać się z prezydenckiego wyścigu, a demokraci – wystawić kogoś, kogo zdolności poznawcze będą trochę lepiej rezonować wśród wyborców.

Oto mała giełda nazwisk:

  • Michelle Obama: chciałoby tego mnóstwo wyborców, niestety nie chce sama Michelle Obama.
  • Kamala Harris: wiceprezydentka Bidena. Przez długi czas dużo mówiło się o jej negatywnym elektoracie (konserwatywny National Review pisze o niej wręcz: „niewybieralna”). Ale z cytowanego już sondażu CNN wynika, że jeśli chodzi o poparcie wyborców, dziś Harris traci do Trumpa tylko 2 punkty procentowe. To mniej niż margines błędu.
  • Gretchen Whitmer: gubernatorka Michigan, prawdopodobnie z ambicjami prezydenckimi, ale raczej na kolejne lata. W sondażu CNN: podobne poparcie co Harris.
  • Gavin Newsom: gubernator Kalifornii, prawdopodobnie z ambicjami prezydenckimi, ale raczej na kolejne lata. W sondażu CNN: podobne poparcie co Harris i Whitmer.
  • Pete Buttigieg: sekretarz transportu, na pewno z ambicjami prezydenckimi, bo startował w prawyborach w roku 2020. W sondażu CNN: podobne poparcie co Harris, Whitmer i Newsom.

Dobrze. Wróćmy do głównych osób tego dramatu: 

Co robi Joe Biden po debacie? Wycofuje się na prezydencką daczę, do Camp David, żeby dumać nad przyszłością. Nie zasięga opinii i rady u czołowych osób w partii, nie porozmawiał nawet z Nancy Pelosi, wieloletnią spikerką Izby Reprezentantów. Przez ten weekend towarzyszą mu tylko wnuczki i pierwsza dama – Jill Biden.

USA-ELECTION/BIDEN Fot. REUTERS/Elizabeth Frantz

I to jest moment, kiedy cytuję, co piszą w (godnym zaufania) portalu Axios Mike Allen i Jim VanderHai: 

Dr Jill Biden, jego młodsza siostra Valerie Biden i 85-letni Ted Kaufman, wieloletni przyjaciel i doradca prezydenta – a do tego mała grupka doradców z Białego Domu – są jedynymi decydentami przy Bidenie. Ten istniejący od dziesięcioleci „gabinet kuchenny” działa jak daleka rodzina, rada starszych i rządząca oligarchia. Wyłącznie ta grupa sojuszników ma wpływ na małe i duże decyzje w życiu i rządach Bidena.

Bum. To jest mocne, ale nie odosobnione zdanie. Jak czytamy w tekście NBC News, czołowi Demokraci sądzą, że „tylko prezydent, w porozumieniu z rodziną, może zdecydować, czy kontynuować kampanię, czy zakończyć ją wcześniej”. „Decyzja należy do dwóch osób – prezydenta i jego żony” – mówi jedno ze źródeł. „W tę sytuację nie ma wglądu nikt, kto nie rozumie, jak bardzo będzie to osobista i rodzinna decyzja”.

Kim jest Jill Biden i co się o niej mówi?

Jill Biden jest z wykształcenia pedagożką, nauczycielką w college’u w Wirginii Północnej, która długo nie budziła politycznych kontrowersji. Aż zaczęła się kampania wyborcza i ludzie – w pierwszej kolejności zaplecze republikanów – zaczęli zwracać uwagę na wiek prezydenta. A w tym kontekście także na demoniczną rolę, jaką miałaby odgrywać pierwsza dama. Przykłady? Proszę, parę cytatów z prawicy:

  • Laura Ingraham z Fox News (jakby taka Magdalena Ogórek w starym TVP) uznała, że Jill Biden maskuje zły stan męża, bo sama pożąda władzy i prestiżu.
  • Portal The Daily Caller zaczął pisać o niej „Lady Mac-Biden” – jak Lady Makbet, czyli ta baba, która pcha Makbeta po trupach do władzy.
  • Na Instagramie zwolennicy Trumpa piszą o Jill Biden, że dopuszcza się „senior abuse”, czyli nadużycia wobec osoby starszej (w dorozumieniu: wobec męża). 

To oczywiście celowo suflowana retoryka, które skapuje z republikańskich mediów do zwykłych wyborców Trumpa. Ale niezależnie od niej można zadawać sobie pytanie: w jakim stanie jest prezydent według wiedzy pierwszej damy? Po katastrofalnej debacie Jill Biden wyszła na scenę razem z mężem (tu można sobie obejrzeć film) i zaczęła go chwalić przed publicznością tymi słowy: „Joe, zrobiłeś świetną robotę! Odpowiedziałeś na każde pytanie! Znałeś wszystkie fakty!”. Mówiąc brutalnie: w ten sposób, i takim tonem, komplementuje się pierwszoklasistę albo staruszka. A nie męża-polityka u szczytu sił umysłowych. 

A teraz jeszcze ten cały „Vogue”. W sierpniowym „Vogue’u” temat numeru to reportaż Mai Singer o pierwszej damie w czasie kampanii. Trochę jest w tym tekście psychologizowania, trochę – a nawet więcej – hagiografii. Oto Jill Biden walczy o wielkie sprawy, wspiera męża, ściska dłonie i schodzi do maluczkich z wysokości. Może najgorsze wrażenie – w kontekście całej retoryki o Lady Makbet – robi sam początek. Singer pisze, że jeśli ktoś chce poczuć smak władzy, niech przejedzie się prezydenckim kordonem. Prujesz autostradą, na sąsiednich pasach ludzie stoją w korkach, ale do ciebie nie stosują się zasady. 

Na okładce magazynu Jill Biden w białym dwurzędowym płaszczu patrzy w dal. Do tego napis: „We will decide our future” („My zdecydujemy o swojej przyszłości”). Odbiór tego „we” w komentarzach jest różny. „Nie, Jill, nie wy, tylko my zdecydujemy” – takie też są.

  • Warto wiedzieć: Anna Wintour, redaktor naczelna „Vogue’a”, organizowała spotkania fundraisingowe dla Bidena. Kiedy „New York Times” wysłał jej o to pytanie, pełnomocniczka Wintour odpowiedziała: „To żadna tajemnica, że Anna od dekad wspiera kampanie demokratów”. 

Ale najważniejsza w tym wszystkim jest nota od wydawcy, która poprzedza reportaż. Dlaczego? Dlatego, że tekst w wersji online ukazał się 1 lipca, kiedy Joe i Jill Biden siedzieli w Camp David i nikt nie wiedział, co sobie myślą. Dowiedzieliśmy się w ten sposób, że pierwsza dama uchyliła rąbka tajemnicy „Vogue’owi” przez telefon. Jeśli taki styl obiegu informacji nie dowodzi, że prezydencka kandydatura to teraz „sprawa rodzinna”, to trudno wymyślić, co by miało. „Vogue” pisze tak:

Debata z 27 czerwca rozpoczęła dyskusję o tym, czy prezydent Joe Biden nadal powinien być kandydatem demokratów. Dr Jill Biden […] gorąco broniła i wspierała męża. 30 czerwca w rozmowie telefonicznej z Camp David, gdzie na weekend zgromadziła się rodzina Bidenów, powiedziała 'Vogue’owi’, że 'nie pozwolą, aby te 90 minut zdefiniowało cztery lata, kiedy był prezydentem. Będziemy walczyć dalej’.

Na koniec: jakie argumenty wytaczają i będą wytaczać Bidenowie, jeśli chodzi o tę dalszą walkę?

  • Wciąż jest wsparcie byłych prezydentów. „Kiepskie debaty się zdarzają. Zaufajcie mi, wiem coś o tym” – napisał Barack Obama. „Joe Biden dał nam trzy lata solidnego przywództwa […], wyciągając nas z bagna, w którym zostawił nas Donald Trump. O to toczy się gra w listopadzie” – Bill Clinton. To taki niby drobiazg, ale brak wsparcia Obamy i Clintona mówiłby na tym etapie bardzo dużo. 
  • W sondażach nie widać tąpnięcia. To znaczy w tych sondażach, na które powołuje się środowisko Bidena. Ale od debaty nie upłynął jeszcze nawet tydzień. Nie jest powiedziane, jak sytuacja będzie kształtować się w kolejnych miesiącach. A niektóre badania pokazują inne tendencje. Np. w sondażu przeprowadzonym w New Hampshire już po debacie Biden ma poparcie o 2 pp. niższe niż Trump. Jeszcze w grudniu w tym samym sondażu miał nad nim 10 pp. przewagi. 
  • Bidenowi zdarzają się też lepsze występy. Tutaj zwolennicy prezydenta chętnie przywołują wiec w Raleigh, który odbył się dzień po debacie, a na którym panowała już całkiem inna energia. Wychodzi na to, że raz jest tak, a raz tak, raz się uda, a raz nie. Jak będzie z formą Bidena na kolejnej, kluczowej debacie z Trumpem, która jest planowana na wrzesień – Bóg jeden wie.
  • Kamala Harris nie ma szans. Według portalu Axios „rada starszych” skupiona wokół Bidena uważa, że kandydatką, która miałaby największą szansę na partyjną nominację, jest Kamala Harris. A jednocześnie – że wyborcy mniej chętnie zagłosują na nią niż na urzędującego prezydenta.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version