Nasza debata publiczna nie może być w dobrym stanie, skoro ci, którzy mogliby jej poziom podwyższać, regularnie go obniżają.

„Jestem pisarzem i żyję z pracy własnej wyobraźni, ale w istnienie takich ludzi jak p. Mikołaj uwierzyć jest mi dość trudno, chociaż jest ich przecież legion. Moja wyobraźnia nie jest w stanie objąć tego, jakich deficytów w poczuciu własnej, osobistej godności potrzeba, by składać takie hołdy, i o ile p. Mikołajowi tych deficytów autentycznie współczuję, to przecież praktyka polityczna w Polsce, we wszystkich formacjach tak bezwstydnego lizusostwa nie karze, lecz bez szacunku, ale nagradza i tych, którzy na wspomniane wyżej deficyty ciepią, w końcu promuje i wynosi ku górze. I gdy takie charaktery ludzkie – jak ten tutaj, jak Matecki, Misiewicz i cała im podobna reszta – kształtują nam w końcu państwo, to jak się dziwić, że to państwo wygląda tak, jak wygląda. Ludzie, którzy gardzą sami sobą, gardzą też innymi, zwłaszcza słabszymi, boją się silniejszych i gardzą dobrem wspólnym. A w wodzowskich partiach o innych trudno”.

„Pan Mikołaj” z powyższego wpisu to Mikołaj Wasiewicz, działacz Platformy Obywatelskiej z Warszawy. Jego działalność obserwuję z zażenowaniem, to ktoś między memem a postacią z kreskówki, która wciąż przewraca się na skórce od banana. Nie wiem, jak jest oceniany przez partię, ale nie zdziwiłbym się, gdyby czołobitność posuniętą do granic oraz brak wyobraźni (np. wrzucony, a potem kasowany filmik, na którym słychać „j… PiS” podczas Campusu Trzaskowskiego) odrzucało nawet wiele osób sympatyzujących z PO.

Wasiewicz jest objawem niedoskonałości demokracji. Lepiej, żeby takich ludzi w polityce nie było, ale też nie przez ich obecność nasze państwo jest w takim stanie, w jakim jest. Zdecydowanie groźniejszy wydaje mi się Szczepan Twardoch, który popełnił powyższy wpis na X (dawniej Twitterze).

x.com

Zachodzę w głowę, jak można zrównać radnego Targówka z szefem gabinetu Ministra Obrony Narodowej i posłem na Sejm RP. I napisać, że ta trójka „kształtuje nam państwo”. Nie starcza mi wyobraźni, jak można nie widzieć różnicy między niskich lotów działaczem partyjnym a Misiewiczem, który na rozkaz Macierewicza dowodził nocnym wtargnięciem do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i jest oskarżony o przewały w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Naprawdę minoderyjność Wasiewicza leży obok szczucia Mateckiego na syna Magdaleny Filiks i wyłudzenia przez niego setek tysięcy złotych, o co oskarża go prokuratura?

Twardoch albo nie widzi różnicy, albo celowo jej nie zauważa. Żeby było jasne: to nie jest tak, że Wasiewicz jest za podatkiem liniowym, a Matecki za progresją podatkową i pisarz opowiada się za jednym albo za drugim rozwiązaniem. To jest opowieść o kojarzeniu faktów oraz umiejętności wyciągania wniosków. Albo jej braku.

Lata temu Timothy Garton Ash mówił w „Wyborczej”, że „w nowoczesnym, demokratycznym, kapitalistycznym państwie nie ma już szczególnej roli inteligencji. Nie ma tej potrzeby”. Może mam w sobie gen boomera, który nie tylko z automatu uznaje jednak cenionych przez krytyków i poczytnych pisarzy za część inteligencji, ale jeszcze chciałby, żeby Twardoch i jemu podobni podnosili poziom publicznej debaty, inspirowali dyskusję o wartościach, wnosili do niej ciekawe myśli, także prowokowali.

Tak, wiem, co jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy myśli o inteligencji, lata temu opowiadał w „Newsweeku”, że „cechą konstytutywną inteligencji jako warstwy społecznej nie jest wcale inteligencja rozumiana jako cecha umysłowa, ale raczej nieuleczalne i nieświadome poczucie wyższości i pogarda dla ludu, któremu inteligenci uzurpują sobie prawo przewodzić”.

Niezależnie, co wydumał sobie o inteligencji, Twardoch należy do osób, które mają olbrzymie zasięgi w internecie i poza nim. Których publiczność słucha i które czyta i ogląda. A sam pisarz chętnie zabiera głos na tematy, które nie mają nic wspólnego z literaturą. Jeśli taki influinteligent sam z siebie zajmuje stanowisko w sprawie „kształtowania państwa”, to nie wydaje mi się nadużyciem wymaganie od niego pewnych standardów i dyscypliny intelektualnej.

Przywołany wpis nie jest wypadkiem przy pracy Twardocha, pisarz nie jest też jedyny. Od lat największą część polskiej debaty publicznej zajmują zacietrzewieni kibole, ale obok nich funkcjonuje środowisko, które z równym zacietrzewieniem stawia znak równości w każdym możliwym miejscu. Opowieści tych grup są skrajnie różne, łączy je to, że żadna nie jest bliska rzeczywistości. A miejsca na dyskusję nie ma już w ogóle.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version