Jesteśmy nienasyceni jak głodne duchy. Łączymy poczucie szczęścia z dobrami materialnymi, ambitnymi celami, sławą, sukcesami. Myślimy, że szczęście da nam tylko to, czego jeszcze nie mamy, czego jeszcze nie zrobiliśmy, ktoś, kogo jeszcze nie znamy. Ciągle nam mało. A co o szczęściu myślą Bhutańczycy, w których kraju za ważniejsze niż PKB uznaje się Szczęście Narodowe Brutto – mówią Dorottya Zurbó & Arun Bhattarai, reżyserzy filmu „Agent szczęścia”.
„Newsweek”: „Agenci szczęścia wysłani przez władcę Królestwa Smoka (Druk Jul) w podróż przez wschodnie Himalaje badają poziom szczęścia jego poddanych” – to historia rodem z powieści fantastycznej, a jednak to się dzieje naprawdę. I o tym zrobiliście swój film.
Dorottya Zurbó: To prawda, przedsięwzięcie badania szczęścia obywateli według matematycznej formuły wydaje się lekko surrealne. Jednak faktycznie król Bhutanu za ważniejsze niż PKB uznaje SNB (Szczęście Narodowe Brutto). Bada je 72 jeżdżących po kraju, ubranych w uniformy urzędników, którzy zadają wszystkim obywatelom ten sam zestaw 148 pytań zebranych w dziewięć kategorii. Jednym z agentów szczęścia jest Amber, którego poznaliśmy, kręcąc nasz poprzedni wspólny film „Strażnik tradycji”. Amber pewnego dnia, wykonując swoją pracę, zapukał do drzwi poprzedniego bohatera i tak zaczęła się nasza wspólna przygoda.
Foto: Newsweek Psychologia
Czy coś tak ulotnego jak szczęście człowieka da się zmierzyć?
Arun Bhattarai: Raczej nie i to pokazujemy w filmie. Zależało nam na tym, żeby sprawdzić, co znajdziemy pod egzotycznym wizerunkiem „Bhutanu, w którym ludzie żyją szczęśliwie w harmonii z naturą”. Przyjrzeć się losom ludzi ukrytych pod statystykami i liczbami. Pokazać bardziej realistyczną, a zarazem bardziej ludzką twarz Bhutanu. Poznać historie życiowe, marzenia, pragnienia, emocje i uczucia, które sumują się na ten finalny wynik plasujący się w skali od 1 do 10. Z drugiej jednak strony myślę, że sam fakt próby mierzenia szczęścia i uznania SNB za ważniejsze od PKB jest pomysłem wyjątkowym na skalę światową.
Dorottya Zurbó: Warto wspomnieć, że kiedy w latach 70. powstał indeks poziomu szczęścia, był on połączony z badaniami nad dobrostanem człowieka. Jeśli spojrzymy na ten pomysł z filozoficznego punktu widzenia, to badanie Szczęścia Narodowego Brutto nadaje kierunek myślenia i działania przeciwny do eksploatującego planetę, zwierzęta i ludzi kapitalizmu. To bardzo nowoczesne i zrównoważone podejście, do którego ludzie Zachodu dojrzewają dopiero teraz. Bierze ono pod uwagę nie tylko zysk, ale też dobrostan psychiczny ludności, ich zdrowie fizyczne, dobre zarządzanie czasem, witalność, kulturę, edukację, zróżnicowanie środowiska naturalnego, poziom życia, zadowolenie z pracy. Czyli w tym badaniu chodzi o holistyczne odzwierciedlenie ogólnego dobrego samopoczucia ludności Bhutanu, a nie subiektywny psychologiczny ranking samego szczęścia. Ciekawa jestem, jakie byłyby wyniki Europejczyków, gdyby poddali się takiemu testowi. To mógłby być ciekawy eksperyment.
Czego o szczęściu nauczyliście się od Bhutańczyków?
Arun Bhattarai: Sam jestem Bhutańczykiem. Pochodzę z wioski podobnej do tych, które pokazujemy w filmie. Jednak kiedy wyjechałem, z czasem zapomniałem o tym, co kiedyś dawało mi szczęście. Proces filmowy, który trwał w sumie z przerwą na covid pięć lat, ukończyliśmy niedawno i myślę, że ciągle jestem w procesie, ale to, co już zauważyłem, to że na pewno mam w sobie więcej uważności, bardziej dbam o relacje z bliskimi. Mam większą świadomość, że nie będą żyć wiecznie, i chcę się cieszyć każdym wspólnym momentem. Bhutańczycy przypomnieli mi też, że szczęście to przede wszystkim akceptacja rzeczywistości takiej, jaka ona jest, razem z jej trudnymi doświadczeniami i emocjami. Przyjmowanie tego, co przynosi życie, ale też niepoddawanie się. Jest także znajdowaniem radości w prostych rzeczach, takich jak choćby spacer po lesie, narodziny cielaka czy ładna pogoda. W sumie lepszym niż „szczęście” jest dla mnie słowo „zadowolenie”, bo przecież w życiu nie chodzi o notoryczną euforię, tylko wewnętrzny spokój.
Dorottya Zurbó: Myślę, że dzięki naszemu doświadczeniu filmowemu nauczyłam się bardziej puszczać kontrolę, akceptować rzeczy takimi, jakie są, przyjmować, że dzieją się również bez mojego udziału i nie na wszystko mam wpływ. To cenna lekcja. Jako obywatelka Węgier i Europejka w konfrontacji z buddyzmem i filozofią Wschodu wyraźnie zobaczyłam, jak bardzo my, ludzie Zachodu, wychowani w kulturze indywidualizmu, łączymy poczucie szczęścia z posiadaniem dóbr materialnych, ambitnymi celami, sławą, dużymi sukcesami. Wydaje nam się, że szczęście da nam tylko to, czego jeszcze nie mamy, czego jeszcze nie zrobiliśmy, ktoś, kogo jeszcze nie znamy. Jesteśmy nienasyceni jak głodne duchy. Ciągle nam mało. Zawsze też uważamy, że należy nam się więcej. Gdybyśmy nauczyli się osadzenia w sobie, docenienia tego, co jest, w jakich warunkach żyjemy, w jakich relacjach jesteśmy, zamiast zamartwiać się na zapas i skupiać na tym, co było albo będzie, bylibyśmy dużo szczęśliwsi. To, co wyróżnia Bhutańczyków na tle ludzi Zachodu, mimo że żyją często na skraju ubóstwa, w warunkach dużo trudniejszych niż nasze, to akceptacja własnego losu i znajdowanie piękna, wartości i sensu w codziennych, prostych czynnościach, po prostu w życiu.
Film jest pokazywany w różnych krajach świata. Po seansach rozmawiacie z ludźmi. Czy są tematy, które powtarzają się wszędzie, niezależnie od miejsca i kultury?
Arun Bhattarai: Rozmowy z publicznością są dla nas tak samo pouczające jak obserwowanie bohaterów. Jeden z powracających tematów to konstatacja, że do szczęścia naprawdę niewiele potrzeba. Tylko tyle i aż tyle. Czasem myślimy, że mając duży wybór, możemy wybrać lepiej, a sensem szczęścia jest cieszenie się z małych rzeczy. W świecie wykreowanych marketingowo potrzeb i marzeń zapominamy o tym, co najważniejsze, a nic nie kosztuje: kontakt z naturą, relacje, ludzka życzliwość.
Dorottya Zurbó: Obserwowanie z bliska życia innych ludzi zawsze prowadzi do refleksji nad swoim systemem wartości, swymi celami, potrzebami czy priorytetami. Wielu widzów mówi, że film uświadomił im, ile już mają, za co mogą być wdzięczni. Kolejną wracającą refleksją jest to, że natura ludzka, nasze potrzeby, marzenia, pragnienia, ale też ograniczenia i zmagania są bardzo uniwersalne. Wszyscy tęsknimy, cierpimy z powodu różnych strat, szukamy miłości. Wielu ludzi mówi też, że wychodzi z seansu, który przecież opowiada o trudnych historiach ludzkich, z nadzieją i radością.
Arun Bhattarai — bhutański reżyser, producent i operator filmowy. Jego pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny „Strażnik tradycji” był pokazywany na ponad czterdziestu międzynarodowych festiwalach, wyświetlany w kinach i emitowany na całym świecie. Jego najnowszy film „Agent szczęścia” (2024), który wyreżyserował wspólnie z Dorottyą Zurbó, premierowo został zaprezentowany na FF Sundance
Dorottya Zurbó — węgierska reżyserka filmów dokumentalnych i wykładowczyni akademicka. Jej pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny – nakręcony w Bhutanie i współreżyserowany przez Aruna Bhattarai – „Strażnik tradycji” (2017) odniósł ogromny sukces i był wyświetlany na całym świecie. Jej najnowszy film to „Agent szczęścia” (2024), który wyreżyserowała wspólnie z Arunem Bhattarai