Płonące szczątki rakiety można było zauważyć na polskim niebie dokładnie o godz. 4:45 – informuje facebookowy profil Z głową w gwiazdach. Nie był to efekt awarii, lecz zaplanowane zniszczenie elementu pojazdu.
Niezwykły spektakl nad Polską
Jak wyjaśnia we wpisie prowadzący profil Karol Wójcicki, o tym, że płonące szczątki to element rakiety Falcon 9, świadczą dane TLE, czyli parametry sztucznych satelitów ziemi. Pasują one do tego obiektu, który właśnie w nocy miał wejść w atmosferę naszej planety i ulec zaplanowanemu zniszczeniu.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania ukazujące rozbłyski na nocnym niebie. Zamieścił je między innymi profil Z głową w chmurach:
Widziane nad Polską rozbłyski to najpewniej resztki drugiego członu rakiety Falcon 9, wystrzelonej 1 lutego tego roku z bazy sił powietrznych Vandenberg w Kalifornii. Wyniósł on na orbitę 22 satelity Starlink z grupy 11-4.
Należąca do najbogatszego Ziemianina, Elona Muska, firma Space X za pomocą rakiet Falcon wynosi w kosmos satelity systemu Starlink. Ma on sprawić, by internet był powszechniej dostępny.
Rakieta wraca, bo to się opłaca
Falcon 9 to dwustopniowa rakieta wielokrotnego użytku. Jej pierwszy człon jest w stanie wrócić na Ziemię, dzięki czemu można go ponownie wykorzystać, co znacząco zmniejsza koszty wysyłania obiektów na orbitę. To pierwszy tego typu pojazd.
Jak informuje SpaceX, jak dotąd ukończono 436 misji, z wykorzystaniem tej rakiety, z czego 391 razy pierwszy człon rakiety wracał na Ziemię.
Nie całą rakietą można jednak odzyskać. Jej drugi człon, który wynosi na orbitę ziemską satelity, już nie wraca. Aby jednak nie pozostawał w kosmosie i nie zwiększał i tak dużej już ilości kosmicznych śmieci, ulega kontrolowanej deorbitacji. To nic innego jak opadnięcie i spłonięcie w atmosferze, z czym mieliśmy do czynienia w nocy z wtorku na środę.