Każdego dnia gdzieś w Polsce na umówioną przez apkę randkę przychodzi ktoś znacznie starszy, posiadający inne wykształcenie (lub jego brak), inny status czy wygląd.

Efekt nimbu atrakcyjności, obsesja piękna i młodości, a może kompleksy i niekochane wewnętrzne dziecko? Powodów może być mnóstwo. Zakłamywanie wieku, wstawianie zdjęć z dalekiej przeszłości jako aktualnych oraz filtry zmieniające rysy to coraz częściej norma na portalach randkowych.

Ewa (39 l.): – Weszłam z bijącym sercem do trattorii, w której miałam spotkać wreszcie Jurka. Starszy o rok, prawnik, też po rozwodzie, bez nałogów, w wolnym czasie komponuje utwory na gitarze. Poznałam go na Tinderze. Szybko przeszliśmy na WhatsApp. Pisał pięknie, niemal poetycko. Zakochiwałam się nawet bez widzenia go. Sam zaproponował randkę. Na miejscu zdziwiłam się, że jeszcze go nie ma, było parę minut po czasie. Wcześniej pisał, że kocha punktualność, bo „to oznacza szacunek dla innych i siebie”.

Usiadłam przy stoliku, rozejrzałam się. W trattorii panował półmrok, było jeszcze pusto. Jedynie pod ścianą siedział starszy, siwy pan. Napisałam: „Idziesz? Czekam na ciebie”. I wtedy z przerażeniem odkryłam, że piknął telefon u starszego pana. Kiedy podniósł głowę, spojrzał na mnie z uśmiechem. „To ja”, oznajmił z dumą. Zrozumiałam, że zostałam oszukana.

Przysiadł się, rozmawialiśmy kwadrans. Na Tinderze to nie były nawet jego zdjęcia (okazało się, że podkradł je bratu). Z zawodem prawnika nie ma nic wspólnego. Wyznał, że musi tak robić, bo nikt się nim nie interesował, gdy był sobą. Nie przeprosił mnie. Nie widział swojej winy, za to obwiniał kobiety, „które lecą tylko na dzianych przystojniaków”.

Jestem po dwóch rozwodach. Pierwszy mąż mnie zdradzał, drugiego nie kochałam. Szukam spokojnego, ciepłego mężczyzny, najchętniej rówieśnika albo niewiele starszego. Wygląd nie ma znaczenia, byleby tylko o siebie dbał i miał wyższe wykształcenie. I żeby nie kłamał… Od dawna mam zainstalowane randkowe aplikacje, Tinder i eDarling. Po Jurku zwątpiłam w ich sens. Tylko imię się zgadzało.

Marcel (28 l.): – Kręcą mnie starsze kobiety. Starsze o kilka lat, nie więcej. Niedawno, scrollując Instagram, natknąłem się na cudowną kobietę. Brunetka, szczupła i wysportowana, zielone oczy, mój idealny typ. Szybko przejrzałem jej zdjęcia. Sam dużo trenuję: sztuki walki, bieganie, siłownia, kiedyś akrobatyka. Zwracam uwagę na formę i ciało, nie będę krył. Ta kobieta wydawała się boginią. Miała nawet cały post o tym, że trenuje codziennie, bo inaczej wpada w dołki. Napisałem do niej. Odpisała natychmiast. Korespondowaliśmy trzy tygodnie. Mimo że mieszkała w tym samym mieście, nie miała ciągle czasu, aby się spotkać. Bo od razu zaproponowałem kawę, po co czekać? Raz jechała do rodziców w góry, raz miała wyrywanie ósemki, raz coś tam. W końcu się zgodziła. Umówiliśmy się w kawiarni. Poznałem ją po oczach, chociaż potem okazało się, że nosi kolorowe soczewki. To była kobieta co najmniej o dwadzieścia kilo grubsza. Na żywo niepewna siebie, zagubiona. Byłem w szoku. Nie chodzi już o tę nadwagę, ale o kłamstwa. Wyznała, że po śmierci matki przytyła dwadzieścia kilo. Zdjęcia pochodzą sprzed trzech lat. Wszystkie były z filtrem, bo w realu miała znacznie więcej zmarszczek i skończyła czterdzieści lat. Jest samotną rozwódką, szuka miłości. Po wypiciu kawy wyszedłem i ją zablokowałem. Nie wybaczam oszustw.

Zakłamywanie wieku (najczęściej obniżanie go o wiele lat, ale zdarzają się też próby odwrotne), wstawianie zdjęć z dalekiej przeszłości jako aktualnych, stosowanie filtrów odmładzających, upiększających oraz zmieniających rysy to coraz częściej norma na portalach społecznościowych, szczególnie zaś jednak randkowych.

Zjawisko to obserwuje Violetta Nowacka, psycholożka, seksuolożka i coachka, która prowadzi poradnię SELF Przyjazne Terapie w Poznaniu. Jest gospodynią podcastu „Przypadki miłosne”, gdzie opowiada również o rozczarowaniach związanych z kłamstwami czy oczekiwaniami w relacjach. – To efekt nimbu atrakcyjności, który opętał cywilizację świata zachodniego. Kryje się w tym gigantyczna, moim zdaniem, nagonka, aby zaspokoić wewnętrzną potrzebę, do której ludzie się nie przyznają. Potrzebę akceptacji.

Zdaniem Nowackiej, za takie działania odpowiedzialna jest … przeszłość. A ściślej mówiąc wewnętrzne niekochane dziecko. – Czyli głód akceptacji pochodzący sprzed wielu lat, z czasów dzieciństwa. Brak poczucia bezpieczeństwa i bycia ważnym, brak ciepła i wsparcia. Deficyty rozwojowe przekładają się na wielowątkową, wynaturzoną nieraz potrzebę akceptacji. Ona może się przejawiać właśnie tym, że idealizujemy swój obraz w oczach innych, zakłamując prawdziwy. Po to, aby otrzymać więcej uznania niż obiektywnie się nam „należy”. Tyle że to uznanie należy się jeszcze dziecku, a nie dorosłemu…

Jak mówi psycholożka, ogromna potrzeba akceptacji, wynikająca z wielu braków z przeszłości, pozostaje zwykle nieuświadomiona, zamiatana pod dywan. Kiedy czasem ktoś sobie ją uświadomi, zwykle zgłasza się na terapię, próbuje coś z tym zrobić. Tam dowiaduje się, że jego dorosłe życie bywa prowadzone przez wewnętrzną dziewczynkę czy chłopca, co rodzi wiele napięć: czekanie na uznanie, kreowanie siebie i swojego wizerunku w social mediach czy na żywo.

– Znam takie przypadki, choćby z gabinetu – mówi Nowacka. – To nierzadko osoby, które poświęcają całe godziny na poprawianie siebie, na zabiegi medycyny estetycznej, na operacje, na upiększanie się, na niedopuszczanie do pojawienia się choćby jednej zmarszczki. Tyle że takie działania wcześniej czy później zaczynają przytłaczać, zabierając czas i energię do życia. Podobnie jak ze zbieractwem: przyjemnie mieć wokół siebie różne przedmioty, ale potem zaczynają nas przytłaczać, ograniczając ruchy i przestrzeń życiową, prawda? Przerośnięta potrzeba akceptacji też bywa destrukcyjna.

O oszustwach na portalach randkowych zaczęło się szeroko mówić na początku 2022 r. , kiedy Netlix zaprezentował dokument pt. „Oszust z Tindera”. Simon Leviev podawał się za ultrabogatego potentata diamentów, kradnąc czyjąś tożsamość. Uwodził kobiety w sieci, za pomocą apki, a następnie umawiał się z nimi na randki, obiecywał wspólną przyszłość i wyłudzał setki tysięcy euro czy dolarów. Jego ofiary zerowały własne karty kredytowe, wydawały wszystkie oszczędności, brały także pożyczki, aby wesprzeć ukochanego, który oczywiście miał wszystko wkrótce zwrócić i zapewnić im życie w bajce. Film przedstawiał pokrzywdzone kobiety (inteligentne, wykształcone, pochodzące z cywilizowanych europejskich społeczności), a także system manipulacji matrymonialnego oszusta, który brnął w swoich kłamstwach do końca. I, co istotne, bez poczucia winy.

To oczywiście spektakularny i bardzo medialny przykład oszustwa, ale na co dzień w sieci mamy do czynienia z setkami, jeśli nie tysiącami, mniejszych kłamstewek oraz mistyfikacji.

Najczęstszą formą manipulacji jest… wiek. Konkretnie: odejmowanie sobie lat, czy to za pomocą wpisania fałszywej daty urodzenia, czy wyretuszowanego do granic zdjęcia. Albo rzeczywistego, pochodzącego sprzed iluś lat.

Dlaczego na portalach randkowych tyle jest „odmłodzeń”?

– To czasem jedyna szansa na to, aby… zanęcić i zachęcić innych do kontaktu z nami – komentuje Nowacka. – Tym samym zwiększyć szanse bycia zauważonym, a w efekcie docenionym. Wtedy nawet ten koszt, że to się przecież i tak to wyda, maleje. Dla takiej osoby ważne jest, że stała się obiektem, choćby iluzorycznym, uwagi. Została zauważona, doceniona, może nagrodzona wspaniałymi komplementami. Niepokochane wewnętrzne dziecko wreszcie może być usatysfakcjonowane.

– Wcześniej myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w amerykańskich filmach i to kiepskiej jakości. Ciapowaty on, seksowna ona, z innych światów, a jednak uczucie zwycięża i stają na ślubnym kobiercu – ironizuje Paulina (34 l.). Umawiała się z Pawłem, rówieśnikiem, który przedstawił się jako strażak ochotnik, ratujący życie ludziom i zwierzętom. Paulina dopiero co adoptowała ze schroniska dwa schorowane labradory, jest bardzo czuła na krzywdę zwierząt.

Paweł to błyskawicznie wyczuł: wysłał jej zdjęcia z pożaru, z którego wynosił czwórkę małych kociąt. Przez chwilę zastanawiała się, kto miał czas i głowę, aby Pawłowi zrobić fotkę w tak granicznym momencie, ale odgoniła podejrzenia. Kiedy się spotkali, nadal był uroczy, jak w korespondencji. Owszem, wyglądał na znacznie starszego (przyznał, że odmłodził się, bo ma problem z czterdziestką, a tyle lat właśnie skończył). Zaczęli obserwować się na Instagramie i Facebooku. Na obu profilach Paweł miał głównie zdjęcia z akcji ratowniczych, co ujęło Paulinę szczególnie. Nie zdziwiła jej spora ilość tzw. lajków i zachwycone komentarze kobiet, podobnie jak nie zastanowiła jej wtedy jeszcze relatywnie niska liczba followersów. To nawet dobrze, że nie przesiaduje na social mediach, tłumaczyła sobie. Zaczęli się spotykać. – Czasem odwoływał spotkanie, tłumacząc, że ma „akcję”. Często wysyłał z tych akcji zdjęcia, co jednak zaczęło mnie trochę dziwić. Nie słyszałam, aby strażacy robili sobie fotki z pożarów albo żeby ktoś im je robił. Przyznaję, zaczęłam węszyć w sieci – opowiada Paulina. Poczytała komentarze kobiet pod zdjęciami Pawła. Wszystkie one były młode, atrakcyjne, w podobnym wieku (trzydziestka). Raz natknęła się na komentarz, który Paweł szybko usunął: „Kiedy przestaniesz kłamać?”. Paulina postanowiła sprawdzić, czy w jednostce, na którą powoływał się Paweł, jest po nim jakiś ślad. Natrafiła na oficjalną stronę jednostki na FB, na której znalazła całkiem sporo zdjęć, ale głównie sprzed budynku straży, z pikników, ze spotkań z młodzieżą szkolną. Nie z pożarów.

– Na żadnym nie było jednak Pawła – wyznaje Paulina. Po pogłębionym śledztwie w sieci już wiedziała: on okazał się przedstawicielem handlowym, który ma 45 lat. Odmłodził się o 11 lat i na dodatek skłamał, że jest strażakiem. Dla Pauliny to był koniec znajomości. Tego samego dnia uciekła z aplikacji randkowej i napisała długą wiadomość do Pawła o tym, że odkryła prawdę. Nawet nie odpowiedział.

Ewa, która w siwym panu w trattorii nie rozpoznała Jurka z apki, wprawdzie zwątpiła w sens istnienia portali randkowych, ale wciąż na nich przebywa. Przyznaje, że jest znacznie bardziej czujna i podejrzliwa. Każdego, z którym zaczyna pisać, dopytuje o nazwisko, zawód, wiek, a potem (jeśli otrzymuje te informacje), sprawdza i próbuje uwiarygodnić dane w sieci.

Każdego dnia gdzieś w Polsce na umówioną przez apkę randkę przychodzi ktoś znacznie starszy, posiadający inne wykształcenie (lub jego brak), inny status czy wygląd. Ktoś inny niż osoba, która zaprezentowała się w sieci. Mimo że podczas spotkania na żywo następuje często bolesna dla jednej ze stron weryfikacja, nie wszyscy oszuści czują się winni.

– Owszem, są osoby, które wypierają fakt zakłamywania samych siebie, w sposób eskapistyczny. „Nie wiem, o co jej/jemu chodzi”, tłumaczą. Nie rozumieją, dlaczego druga strona nie chce więcej się spotkać albo ma pretensje o kłamstwa i „ściemnianie”– przyznaje Nowacka. – Często własny wizerunek zakłamują osobowości narcystyczne. One oczywiście wszystko to wypierają; nie przejmują się reakcjami drugiej strony, która czuje się zraniona, oszukana. W istocie narcyzi skrywają ból z przeszłości. Za sztuczkami typu „podkręcanie wieku” zazwyczaj stoi brak samoakceptacji i przerzucenie odpowiedzialności na innych, w tym unikanie konfrontacji – dodaje terapeutka.

Na pewno swój wielki udział w procederze „podkręcania liczników” ma wszechobecna obsesja młodości, szczególnie w social mediach. Tyle że ona nie wpływa na wszystkich jednakowo. Niektórzy chcą być coraz młodsi, choćby za cenę kłamstwa, ale przecież nie wszyscy. Dlaczego? – To działa na tych, którzy są podatni, po prostu. Czyli właśnie często na dorosłych, mających w sobie niedokochane dzieci z przeszłości – mówi psycholożka.

Pomocna bywa terapia. Dzięki niej można odkryć mechanizmy, które za tym stoją. Dostrzec w sobie dziecko z przeszłości, które nie zaznało poczucia bezpieczeństwa, łaknęło akceptacji, miłości, uznania, uwagi rodzica czy opiekuna. W efekcie wytworzyło mechanizmy, w których zaczęło unikać bólu związanego z odrzuceniem. W tym zawiera się chęć kreowania siebie na nowo. Odmładzanie i upiększanie. Za wszelką cenę.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version