Najwyżej postawieni sędziowie i politycy nie powinni się szczególnie przyjaźnić.

Gdy odpowiedni sądy wydał decyzję umożliwiającą aresztowanie Wąsika i Kamińskiego, media obiegła informacja, że prezydent miał spotkać się w Sądzie Najwyższym z pierwszą prezes tej instytucji Małgorzatą Manowską.

Pojawiły się spekulacje, że sędzia – awans na najwyższe stanowiska zawdzięczająca politykom Zjednoczonej Prawicy – mogła doradzać Andrzejowi Dudzie, jak uchronić dwóch byłych posłów przed więzieniem bez przyznawania się do błędnego zastosowania prawa łaski w 2015 r.

We wtorek o to spotkanie Manowską zapytał na antenie Radia „Zet” Bogdan Rymanowski. Sędzia pytanie o spotkanie, do jakiego miało dojść 08 stycznia, wyśmiała, przyznała za to, że spotyka się często z prezydentem: „Odwiedzaliśmy się i odwiedzamy, od czasu do czasu, prywatnie. Byłam u pana prezydenta i pani prezydentowej w Krakowie, para prezydencka bywa u mnie”. Spytana, czy są z prezydentem przyjaciółmi, Manowska odpowiedziała, że może „tak powiedzieć”.

Ta deklaracja stawia obie przyjaźniące się strony w co najmniej kłopotliwej sytuacji. Rodzi bowiem poważne pytania o niezależność jednej z najważniejszych sędzi w Polsce od ośrodka prezydenckiego i obozu Zjednoczonej Prawicy.

To, że Duda i Manowska znają się od 17 lat – od czasów, gdy w trakcie pierwszych rządów PiS wspólnie pracowali jako podsekretarze stanu w ministerstwie sprawiedliwości kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę – nie było nigdy tajemnicą, podobnie jak to, że ciągle utrzymują towarzyskie stosunki. Już w czerwcu 2022 r. Renata Grochal pisała w „Newsweeku” o wizytach prezydenckiej kolumny na osiedlu domów jednorodzinnych na obrzeżach Warszawy, gdzie mieszka Manowska. Manowska przyznawała wtedy, że odwiedzała prezydenta w trakcie wakacji, jakie Duda spędzał w Juracie na Półwyspie Helskim.

Inną wagę mają jednak doniesienia prasowe, inną deklaracją pierwszej prezes Sądu Najwyższego o przyjaźni łączącej ją z prezydentem i intensywnych towarzyskich stosunkach, jakie utrzymują. Zwłaszcza gdy społeczeństwo dzielą oceny niezawisłości i niezależności od polityków sędziów, którzy swoje stanowiska w Sądzie Najwyższym zawdzięczają rządom Zjednoczonej Prawicy.

Problem polega bowiem na tym, że co do zasady w dobrze urządzonej liberalnej demokracji, opartej na trójpodziale władzy, pełniący najwyższe funkcje sędziowie i politycy nie powinni się zbyt intensywnie przyjaźnić czy nawet spotykać na stopie towarzyskiej. Zadaniem sądów jest bowiem kontrolowanie polityków, powstrzymywanie ich wszędzie tam, gdzie działają poza granicami wyznaczanymi przez prawo.

W 2022 r. rzecznik SN informował „Newsweek”, że relacje Dudy i Manowskiej „mają charakter rodzinny i pozostają bez wpływu na podejmowane przez Małgorzatę Manowską decyzje związane z pełnieniem funkcji Pierwszego Prezesa SN”. Być może tak faktycznie jest, problem w tym, że opinia publiczna może mieć problem, by w to uwierzyć. Bo trudno wyłączyć wątpliwości czy Manowska, jako sędzia podejmująca decyzję mogącą politycznie zaszkodzić prezydentowi Dudzie, będzie w stanie zapomnieć o łączących ją z nim przyjacielskich czy choćby serdecznych towarzyskich relacjach.

Dlatego uprawnieni do tego politycy nie powinni wysuwać na najwyższe funkcje w sądownictwie swoich przyjaciół albo długotrwałych współpracowników. Prezydent – niezależnie od historii wcześniejszych relacji – powinien też przynajmniej zamrozić relacje towarzyskie, jakie łączyły go wcześniej z pierwszą prezes SN, podobnie jak premier z dajmy na to z prezes Trybunału Konstytucyjnego.

Przy tym przypadek prezydenta Dudy i sędzi Manowskiej nie jest jedyny. W ciągu ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy na styku sądownictwa i polityki powstał szereg nie do końca zdrowych towarzyskich układów.

Najgłośniejszy przypadek to Julia Przyłębska – wedle opinii niektórych prawników prezes Trybunału Konstytucyjnego. W 2019 r. Kaczyński nazwał Przyłębską „swoim towarzyskim odkryciem” i przyznał, że często bywa u niej w domu. Zapewniał przy tym, że to czysto towarzyskie spotkania. Inaczej przedstawiała to w 2019 r. „Gazeta Wyborcza”. Agata Kondzińska i Paweł Wroński pisali, że prezes PiS bywa u Przyłębskiej nawet kilka razy w tygodniu, a w spotkaniach uczestniczą czołowi politycy PiS, w tym premier Morawiecki.

Nie jesteśmy jako obywatele w stanie ustalić, o czym Kaczyński rozmawiał u Przyłębskiej. Ale takie regularne spotkania naruszają standardy trójpodziału władzy. Podważają wiarę w to, że Przyłębska w ogóle dopuszcza myśl, by jej Trybunał mógł wydać niekorzystny dla PiS wyrok, postawić tamę ambicjom partii w imię obrony konstytucji. I faktycznie, odkąd stery Trybunału objęła Przyłębska, a sędziowie wybrani przez PiS uzyskali tam większość, nie sposób wskazać takiego orzeczenia.

Do Trybunału PiS kierował też polityków partii prosto z partyjnych ław – Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza – czy Bogdana Święczkowskiego, prokuratora krajowego i od pierwszych rządów PiS jednego z najbliższych współpracowników Ziobry. Łącznie z towarzyską aktywnością Przyłębskiej i linią orzeczniczą Trybunału składa się to na obraz sądu konstytucyjnego zupełnie zblatowanego z władzą, którą teoretycznie powinien kontrolować.

Święczkowski nie był jedyną bliską Ziobrze osobą, która po 2015 r. zrobiła błyskotliwą karierę. Bliskim znajomym Ziobry — był świadkiem na jego ślubie i chrzestnym dziecka — jest też następca Święczkowskiego na stanowisku prokuratora krajowego, jak się okazało nieprawidłowo powołany na to stanowisko Dariusz Barski.

Także Manowska miała przyjaźnić się z Ziobrą, między innymi wspierać go w momencie, gdy został wyrzucony z PiS w 2011 r. Po tym, gdy Ziobro wrócił do Ministerstwa Sprawiedliwości, Manowska staje na czele Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. W międzyczasie pierwsza prezes SN poróżniła się z liderem Suwerennej Polski, była nawet przez niego atakowana za „łamanie prawa”, gdy w 2021 r. zgodnie z postanowieniem TSUE częściowo zamroziła działanie Izby Dyscyplinarnej SN.

Z kolei przewodniczącą Krajowej Rady Sądownictwa została wybrana w 2022 r. Dagmara Pawełczyk-Woicka – znajoma Ziobry z rodzinnej Krynicy jeszcze z czasów szkolnych. Pawełczyk-Woicka została wybrana na stanowisko z poparciem frakcji „jastrzębi” w KRS – domagającej się zdecydowanych działań przeciw sędziom sprzeciwiającym się polityce resortu Ziobry. Wcześniej Pawełczyk-Woicka jako prezes Sądu Okręgowego w Krakowie zawieszała sędziów, którzy w swoich orzeczeniach powoływali się na wyroki europejskich trybunałów, kwestionujące reformy sprawiedliwości PiS.

PiS szedł do władzy pod hasłami odnowy sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości. Przedstawiał sędziów jako stawiającą się ponad społeczeństwem kastę, pozostającą w niejasnym układzie z elitami biznesowymi i politykami koalicji PO-PSL. Bez rozbicia tych układów, przekonywał Kaczyński i jego ludzie, zwykły człowiek nie ma szans na sprawiedliwość w sądach.

PiS jednak zawsze robi to, co zarzuca bezpodstawnie przeciwnikom – tylko gorzej. W sądach i prokuraturach, zamiast rozbijać „układy” – które nie wiadomo czy kiedykolwiek istniały w formie przedstawianej przez partię – budował własne, oparte na bliskich politycznych i towarzyskich więziach. Patrząc na nie, trudno uwierzyć, że pozostawionym przez PiS państwie działa podział władzy, a sądy bronią praw obywateli, czuwając nad tym, by politycy nie działali poza granicami wyznaczanymi przez prawo.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version