To mit, że Trump jest świetnym negocjatorem. To, co sobie wyobraża, jest znacznie bardziej obiecujące niż to, co wyjdzie w praniu – twierdzi znany brytyjski teoretyk wojny sir Lawrence Freedman.

Lawrence Freedman: Osiągnęliśmy punkt krytyczny w tej wojnie, ale nie z powodu nagłej zmiany na polu bitwy ani nawet negocjacji, które Ameryka zainicjowała. Jest to raczej spowodowane sposobem, w jaki Trump zwrócił się przeciwko Zełenskiemu.

Prezydent USA jest brutalem – nieustannie sonduje, szuka słabości, aby uderzyć. Nie jestem pewien, co czuje do Zełenskiego, może chce go zmiękczyć, by skłonić do ustępstw, a może się od niego odwrócił. Paradoks Trumpa polega na tym, że może atakować bardzo ostro, a potem się wycofać, jakby zapomniał, co wcześniej mówił. Jego brutalność niekoniecznie odzwierciedla to głębokie uczucie.

– W pierwszym odruchu też bym tak doradzał, ale to dość trudne. Amerykanie przecież zaproponowali umowę dotyczącą ukraińskich minerałów, która była wyraźnym wymuszeniem, i chcieli, by Zełenski podpisał ją w ciemno. Na dodatek zaprzyjaźnili się z Rosjanami, lekceważąc Ukrainę. I Zełenski uznał, że musi coś powiedzieć. Trump potrzebuje Zełenskiego, nie zmusi prezydenta Ukrainy do podpisania umowy, jeśli Zełenski nie będzie tego chciał. A idąc tak ostro w kierunku rosyjskim, popełnił błąd – właściwie uniemożliwił Zełenskiemu bycie elastycznym.

Poza tym, jeśli Trump zobaczy słabość, będzie ją wykorzystywał, ale gdy tego nie widzi, robi krok do tyłu. Myślę, że Zełenski ma naprawdę silny charakter, a do tego europejskich przywódców po swojej stronie. Na razie może przetrwać bez Trumpa, co Trumpowi bardzo się nie spodoba.

– Putin chce dealu do 9 maja na Dzień Zwycięstwa, ale ja tego nie widzę. Nie rozumiem, jakim cudem miałby być zawarty. To, co do nas dotarło z rozmów Rubio – Ławrow w Rijadzie 18 lutego, nie sugerowało żadnego przełomu ani zbieżności poglądów USA i Rosji. Trudno sobie wyobrazić, jak można to zmienić w krótkim czasie. Nie byłbym zaskoczony, gdyby USA wkrótce powróciły do ​ propozycji tymczasowego zawieszenia broni. Czyli pomysłu bez szans, bo Putin wciąż podkreśla, że nie jest tym zainteresowany.

Myślę, że Amerykanie przeceniają własną zdolność do przeciągnięcia Ukraińców na swoją stronę i uzyskania jakichkolwiek ustępstw od Rosjan. Na razie proponowali coś na kształt umowy, która była dyskutowana w Stambule w kwietniu 2022 r. i została wtedy odrzucona przez Ukraińców. To jest rosyjski projekt i Ukraińcy nie mogą się na to zgodzić.

Wydaje mi się, że Amerykanie z góry zakładają, że Ukraina jest skazana na szybką przegraną, dlatego musi przyjąć każdą ofertę. To nieprawda, jej pozycja negocjacyjna jest daleka od beznadziejnej. Po roku krwawych i kosztownych ataków Rosjanie nie osiągnęli swoich celów na froncie. Dopóki Amerykanie nie zaangażują się w poważny dialog z Ukraińcami, czego na razie nie zrobili, nie będą mieć pojęcia, jak blisko są zawarcia umowy.

– Putin jest niewątpliwie zachwycony szacunkiem, jakim darzy go Trump. Ale Ameryka oferuje mu tylko remis, gdy on chce zwycięstwa. A przecież jego celem nie jest jedynie podporządkowanie Ukrainy, ale nowy europejski porządek korzystny dla Rosji. Jeszcze przed inwazją na pełną skalę żądał wycofania się NATO z Europy Środkowej i Wschodniej.

Krótko mówiąc, Putin nie wykazał najmniejszej gotowości do odejścia od swoich maksymalistycznych żądań. Na razie kieruje nim głównie pokusa przetestowania Trumpa, jak daleko może popchnąć Ukrainę do kapitulacji.

– Obaj mówili rzeczy, które były powodem do optymizmu: rozumieją, że suwerenność, integralność i niepodległość Ukrainy musząc zostać zachowane. Obiecali, że nie sprzedadzą Ukrainy ani Europy.

Jednak obawy narastają i będą narastać tak długo, jak Trump będzie mówił o wielkim szczycie z Putinem, aby przypieczętować umowę. Jego determinacja w zdobyciu pokojowego Nobla może zachęcić go do podania rosyjskiemu dyktatorowi na tacy wszystkiego, czego sobie zażyczy.

Nie wiem, czy Trump da ludziom takim jak Rubio swobodę manewru, ale jest pewna szansa. Nie ma dowodów na to, że jest w ogóle świadomy szczegółów lub myślał o tych negocjacjach na poważnie. Rzeczy, które mówi, sugerują, że nie został poinformowany, jakie jest faktycznie stanowisko Rosji, i nie zwraca na to uwagi. Np. nie zauważył, że Rosjanie domagają się więcej ukraińskiego terytorium, a nie mniej, wbrew temu, co twierdzi Trump. Jeśli pomyślimy o tym, jak Clinton lub Carter angażowali się w negocjacje – ślęczeli nad mapami i wgłębiali się w szczegóły – jest od razu jasne, że Trump zostawi to innym. A oni odkryją, że to nie jest łatwe zadanie. Dlatego tak trudno przewidzieć, co będzie dalej. Jak na razie Amerykanie są jeszcze bardzo, bardzo daleko w polu – nie mają nawet zarysu szczegółowego planu. Wiele osób zachowuje się, jakby wszystko było już zrobione, ale mieliśmy dotychczas zaledwie dwie rozmowy Waszyngton – Moskwa i żadnych decyzji.

– W ostatnich trzech latach włożono wiele wysiłku w próbę wniknięcia w umysł Władimira Putina, teraz musimy poświęcać mnóstwo czasu na odgadnięcie, co siedzi w głowie Trumpa. Ale trumpologia, czyli badanie tego, o co tak naprawdę chodzi prezydentowi USA, gdy wygłasza swe skandaliczne oświadczenia, stanowi szczególne wyzwanie analityczne.

Najwyraźniej chce zbliżenia USA i Rosji. Myślę jednak, że to, co sobie wyobraża, jest znacznie bardziej obiecujące niż to, co wyjdzie w praniu. Wydaje się, że Trump wie, iż Rosja nie jest w świetnym stanie gospodarczym i nie posunęła się tak daleko na froncie, jak powinna, zważywszy, że ma do czynienia ze znacznie mniejszą Ukrainą. I po prostu podoba mu się pomysł, że można to jakoś wykorzystać. Jednak problemem Trumpa jest wyimaginowany świat, w którym się porusza. Może przekonać ludzi wokół siebie, by uwierzyli w ten wyimaginowany świat, ale nie da się bez końca naginać rzeczywistości do jego wyobrażeń.

– Kilka tygodni temu byłem większym optymistą. Uważałem, że Zełenski zrobił wystarczająco dużo, by pozostać w miarę blisko administracji w Waszyngtonie, a ludzie tacy jak Rubio i Waltz widzieli niebezpieczeństwa związane ze zdradą Ukrainy przez USA. Bo jeśli wszyscy sojusznicy USA wspierają Ukrainę, Ukraina nie zgadza się na amerykańską umowę i walczy, mimo że Ameryka nie udziela jej swojego wsparcia, a Trump próbuje być miły dla Putina, to nie wygląda to dobrze dla Ameryki. Nie jest to polityka zagraniczna, którą można się pochwalić. Jest więc możliwe, że to się znowu odwróci, np. Trump jednak uzna, że podpisanie umowy dotyczącej ukraińskich minerałów stanowi wystarczającą zachętę dla USA do dbania o bezpieczeństwo Ukrainy. Jeszcze raz podkreślę, że to wciąż bardzo wczesna faza w tym procesie. Przypomnijmy sobie negocjacje Trumpa z Kim Dzong Unem za jego pierwszej kadencji, gdy zamierzał zawrzeć tę niesamowitą umowę o denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Nigdy do tego nie doszło, ponieważ Trump nie mógł dać Kimowi tego, czego Kim chciał, i na odwrót.

Nikt nie może twierdzić, że wie, jak to się skończy… Ale to, że Ukraina i Europa są w nieco trudniejszej sytuacji niż wcześniej, nie ulega najmniejszej wątpliwości.

Nie wiemy, czy będzie jakikolwiek deal. Jest bardzo prawdopodobne, że wyzwaniem dla Ukrainy i Europy nie będzie niesprawiedliwy pokój – jak dziś wiele osób zakłada. Będzie nią sytuacja, w której pokój jest coraz bardziej nieuchwytny, a Amerykanie coraz bardziej nieobecni.

– Możliwe, że tego próbuje, ale to nie znaczy, że są na to szanse. Istnieją problemy w stosunkach rosyjsko-chińskich. I są rzeczy, które Putin chciałby od Trumpa, takie jak złagodzenie sankcji. Ale to także nie znaczy, że to się uda. Istnieje mit, że Trump jest świetnym negocjatorem. To nieprawda. To, że coś sobie wyobraża, nie oznacza, że to się wydarzy. Putin i Xi współpracują ze sobą od dłuższego czasu i żaden z nich nie uważa Trumpa za stabilnego przywódcę politycznego.

– Kilka miesięcy, ale po pewnym czasie będzie coraz trudniej. Na szczęście jest w lepszej sytuacji niż rok temu dzięki ostatnim dostawom Bidena.

Amerykanie chcą się dogadać z Rosją, a jeśli chcą się dogadać, muszą jakoś utrzymać Ukrainę po swojej stronie. Tak długo, jak Amerykanie chcą być postrzegani jako twórcy pokoju, Zełenski ma karty w ręku. Ale w pewnym momencie negocjacje mogą się załamać. I Trump obwini Zełenskiego lub Putina o ich niepowodzenie. Jeśli obwini Zełenskiego, może odciąć się od Ukrainy. Niestety, jest do tego zdolny. Najgorszą rzeczą dla Ukrainy byłoby to, że Amerykanie zdecydują się porzucić deal z Putinem i tak naprawdę przestać dbać o Ukrainę.

– To się może zdarzyć. Europejczycy nie powinni nawet przez chwilę myśleć, że Amerykanie będą tu zawsze. Musimy zrobić więcej dla własnej obrony, głupotą byłoby zakładać cokolwiek innego. Nie mamy żadnej wiarygodności, mówiąc o „strategicznej autonomii” i „walce o nasze przeznaczenie jako Europejczyków”, gdy wciąż robimy za mało. W tej chwili dzieje się coś bardzo ważnego. To nie jest „biznes jak zwykle”. W Waszyngtonie rządzi zupełnie inna administracja i bardzo trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób stosunki transatlantyckie mogłyby pozostać takie same po tych czterech latach Trumpa.

Nie mam wątpliwości, że z czasem Amerykanie będą mieli mniejszą armię w Europie. Ale jest różnica między wycofaniem części sił uzgodnionym z Europą a nagłym, pełnym gniewu zerwaniem przez Amerykę.

– Mogłyby liczyć od 40 tys. do 50 tys. żołnierzy. Dobrą zasadą jest, że na jednego żołnierza w terenie trzeba dwóch kolejnych w rezerwie. Rozmieszczenie 40-50 tys. żołnierzy wymagałoby więc 120-150 tys. przydzielonych do misji. Ale nawet jeśli udałoby się przekonać wystarczającą liczbę państw europejskich do udziału w tej misji (co dziś nie jest oczywiste), nie wiadomo, czy to zadziała. Jest mało prawdopodobne, że Rosjanie zezwolą na wprowadzenie jakichkolwiek sił, które wzmocniłyby Ukrainę. Najgorszą rzeczą ze strony europejskich przywódców byłoby złożenie gwarancji bezpieczeństwa, a następnie niewywiązanie się z nich. Dlatego ważne jest, aby realistycznie podchodzić do sytuacji. Nie ma sensu rozmieszczać sił pokojowych tylko po to, by obserwować i informować o kolejnych etapach rosyjskiej agresji. Muszą one stanowić realną przeszkodę dla Putina.

Sir Lawrence Freedman (ur. 1948 r.) jest historykiem, światowej sławy teoretykiem wojny, profesorem w King’s College w Londynie. Był doradcą Tony’ego Blaira ds. polityki zagranicznej. Jego książki to m.in. „Strategy: A History” (2013), „Przyszła wojna” (wyd. polskie 2019), „Command. The Politics of Military Operations from Korea to Ukraine” (2022)

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version