O spotkaniu na okręcie w Trójmieście premier Donald Tusk poinformował podczas konferencji prasowej w podwarszawskim Karczewie. On sam nazwał je „dyskretnym” i nie chciał ujawniać zbyt wielu szczegółów na temat rozmowy z prezydentem. Jedną z poruszanych kwestii miała być polska kandydatura na unijnego komisarza.

Tusk porozumiał się z Dudą

Przed utratą władzy PiS wprowadził zmiany w prawie, dzięki którym prezydent miał wpływ na obsadzanie polskich miejsc w strukturach Unii Europejskiej. Duda mógł więc zablokować kandydaturę Serafina, którego promował Tusk. Ostatecznie kandydat premiera uzyskał akceptację, a w obozie władzy pojawiło się mnóstwo plotek na temat rzekomego układu prezydenta z premierem. Wcześniej przecież Andrzej Duda nie wyraził formalnej zgody, by Piotr Serafin został ambasadorem przy UE.

– Tu nie chodziło o Serafina. My nic do niego nie mamy. To fachowiec. Problemem był szerszy spór o ambasadorów, stąd brak akceptacji dla niego. Ale Serafin to merytoryczny gość, który nie budzi wątpliwości – wyjaśniał w rozmowie z Onetem informator z otoczenia prezydenta.

— Mogę powiedzieć tyle, że stało się to, na czym prezydentowi zależało. Premier uznał jego kompetencje w tym zakresie, zaakceptował obowiązującą ustawę, jest na to papier, więc nie ma powodu do kłótni – dodawał. Tłumaczył też, że nie było planów na wysłanie kogoś zamiast Serafina do Brukseli.

Współpracownik Tuska wykluczył układ z prezydentem

Także anonimowy współpracownik Tuska wykluczał możliwość zawarcia daleko idącego układu pomiędzy politykami. – Donald nigdy by nie poszedł na jakieś szerokie, skomplikowane układy typu „coś za coś”. On nie chce sobie wiązać rąk takimi porozumieniami. To dotyczyło bardzo konkretnej sprawy – mówił.

— To, że Serafin będzie naszym kandydatem było jasne już w czerwcu. Myślę, że Donald pokazał prezydentowi korzyści z tej kandydatury. On ma być unijnym komisarzem ds. budżetu, a to strategiczna teka w Komisji Europejskiej, co też świadczy o tym, jakie kierownik ma relacje z Ursulą von der Leyen. Dość powiedzieć, że większość krajów wysyła jej po dwóch kandydatów do KE, a my tylko jednego. To o czymś świadczy – dodawał.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version