Potężna zmiana w Pałacu Prezydenckim wykuwała się od kilku tygodni. Aż stało się. Tłem dla personalnych przetasowań jest konflikt między Marcinem Mastalerkiem a Małgorzatą Paprocką. Na temat przetasowań w Pałacu istnieją trzy opowieści. W każdej jest trochę prawdy.

Dwa miesiące temu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera oświadczył prezydentowi, że chce odejść, bo dostał prestiżowe stypendium na Oksfordzie. To wywołało efekt domina. Roszad w Pałacu jest kilka.

Jak pisał w Onecie Andrzej Stankiewicz, w Pałacu Prezydenckim faktycznie rozgorzał konflikt szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka i szefowej Kancelarii Prezydenta Małgorzaty Paprockiej. To o tyle ciekawe, że Paprocka jest właściwie wychowanką Andrzeja Dudy. Dzisiejszy prezydent zatrudnił ją jeszcze w czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego, gdy była bardzo młodą urzędniczką. Duda jest do niej bardzo przywiązany i darzy ją zaufaniem.

Marcin Mastalerek jest drapieżnikiem politycznym i zawiązał sojusz z Małgorzatą Paprocką, by wymieść z Pałacu poprzednią szefową Kancelarii Grażynę Ignaczak-Bandych. Paprocka była — także przez samego Mastalerka — uważana za bardzo zdolną i perspektywiczną osobę w Pałacu.

Sojusz rozpadł się, gdy Paprocka została szefową KPRP. Przestała słuchać Mastalerka, nie zatrudniała ludzi, których chciał ściągnąć do Pałacu ani nie organizowała komórek, których się domagał. Stąd obecna wojna między nimi.

Andrzej Duda nie potrafi przecinać takich konfliktów, a już na pewno nie szybko. Nadzwyczaj szczerze to zresztą przyznał w czasie dokonywania zmian w swoim otoczeniu — powiedział, że musi długo dojrzewać do decyzji. — Andrzej Duda będzie lawirował w konflikcie między Mastalerkiem a Paprocką. Inaczej nie potrafi. Nie pozbędzie się ani jej, ani jego — sądzi człowiek z jego otoczenia.

Na temat przetasowań w Pałacu istnieją trzy opowieści. W każdej jest trochę prawdy.

Kulawą kaczką w krajach anglosaskich nazywa się polityka, który na finiszu swojej kadencji, choć formalnie wciąż ma władzę, to faktycznie niewiele już może. I często nic mu się nie chce.

Potężna zmiana w Pałacu miałaby sprawić, że prezydentura zyska nowy impet w samej końcówce — w myśl zasady, że prawdziwego męża stanu poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy. Do tego, by na odchodne wstrząsnąć Pałacem i wykrzesać z jego zasobów maksimum, miał przekonywać Dudę zwłaszcza Mastalerek.

Kłopot z tą wersją jest jednak taki, że zmiany w Pałacu dokonują się w obrębie już obecnych tam kadr. Nie ma zaciągu z zewnątrz, nie ma świeżej krwi.

Nie zapominajmy również, że te demonstracje sprawczości Dudy zostały wymuszone przez odejście Jacka Siewiery. W PiS uważa się powszechnie, że było to ośmieszające dla głowy państwa. Wszak jeden z najważniejszych ludzi prezydenta zostawił służbę, by wyjechać na studia. Do tego był to człowiek od spraw bezpieczeństwa i opuścił prezydenta w sytuacji, gdy u naszych granic trwa wojna. Problem w tym, że w zasadzie nie sposób było pozyskać kogoś z zewnątrz na kilka miesięcy pracy w BBN. Jedyną opcją było więc skorzystanie z obecnych zasobów kadrowych.

Szefem BBN został dotychczasowy wiceszef BBN gen. broni Dariusz Łukowski, a fotel wiceszefa BBN objął Mieszko Pawlak, dotychczasowy szef biura polityki międzynarodowej. Pozycja Pawlaka w Pałacu nigdy nie była silna, Mastalerek go zwalczał, a chemii z Dudą nie było. Sam chciał odejść do BBN-u i jego życzenie zostało właśnie spełnione.

Co ciekawe, Andrzej Duda dał na odchodne Jackowi Siewierze państwowy order. To kontynuacja tradycji, by zawsze robić dobrą minę do złej gry.

W tym też jest trochę prawdy. Szefem biura polityki międzynarodowej został Wojciech Kolarski, a z nim Mastalerek grał w Pałacu bardzo zgodnie. „Koralgol” jest zarazem przyjacielem Dudy od 40 lat, więc awansowanie go nie mogło być trudną decyzją. Odcinek amerykański jest dla Dudy najważniejszy w końcówce kadencji, więc ta nominacja jest znacząca. Sam Kolarski ma tę zaletę, że bardzo dobrze zna język angielski.

Nikodem Rachoń jest bratem Michała, gwiazdora Telewizji Republika, więc jego awans budzi wiele emocji. Za tym, by uczynić go zastępcą Kolarskiego w biurze polityki międzynarodowej, stoi przekonanie, że Rachoń zna Stany i będzie dowoził razem z szefem dobre relacje z USA. Przede wszystkim zaś umożliwi spotkania z Donaldem Trumpem, które mają być punktami kulminacyjnymi końcówki prezydentury Dudy. Rachoń pracował wcześniej w biurze prasowym KPRP. Znaczące dla tej nominacje były dwie kwestie: Rachoń zna doskonale angielski, pracował jako attaché prasowy Ambasady RP w Waszyngtonie i to ma mu ułatwić relacje z Amerykanami. Poza tym wstawili się za nim Tomasz Sakiewicz i Michał Rachoń — podobno poruszyli ten temat, gdy prezydent odwiedził TV Republikę, by udzielić wywiadu.

TV Republika stara się prezentować jako medium bardzo bliskie administracji Donalda Trumpa (Michał Rachoń robił z Trumpem wywiad w czasie kampanii w USA) i ta bliskość miałaby też promieniować na Nikodema Rachonia. Dzięki awansowi brata gwiazdora Republiki Andrzej Duda ociepla relacje ze stacją pod wodzą Tomasza Sakiewicza, a ten przecież w sporach prezydentem trzymał dotąd stronę Antoniego Macierewicza.

— Na pewno miała spory wpływ na te zmiany — mówi człowiek z kręgu Pałacu. Nadzór nad ważnym w Pałacu biurem prasowym od Mastalerka przejęła Daria Głownia. — Marcin szybko wyszedł, jak tylko skończyła się uroczystość, nie cieszył się za bardzo — mówi człowiek z Pałacu. Niemniej klaskał Kolarskiemu najmocniej.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version