Przekonał do siebie Tuska, bo udowodnił, że ma plan na reformę wymiaru sprawiedliwości i będzie dłubał tak długo, aż znajdzie sposób na ludzi Ziobry. – Wydawało mi się, że trzeba jechać po bandzie, i Bodnar się na to nie zgodzi, ale jego metoda jest jeszcze lepsza – mówi jeden z polityków obozu władzy.

Na pierwszy rzut oka przy wejściu do gmachu Prokuratury Krajowej nie czuć rewolucji. Prokuratorzy i urzędnicy wchodzą i wychodzą, interesanci czekają na swoją kolej, kręci się kilka osób, trochę bez celu.

Ale pierwsze wrażenie może być mylące. – Cyrk jest w tej prokuraturze – relacjonuje nam osoba znająca sytuację wewnątrz gmachu przy ul. Postępu w Warszawie. – Bodnar wręczył Barskiemu decyzję w piątek i powołał Bilewicza w poniedziałek. Wszystko niby załatwione, ludzie współpracują, karty dostępu wydane. Ale już następnego dnia zastępca Bodnara Robert Hernand wydał oświadczenie, że Barski wciąż jest szefem, więc z powrotem trzeba tam jechać i mówić ludziom, że Hernand nie ma żadnych uprawnień, bo ich szefem jest teraz Bilewicz. I znowu niby wszystko działa, ale przecież Bodnar nie może jeździć na Postępu codziennie i pokazywać palcem, kto jest szefem.

Pierwsze zapowiedzi Hernanda i kilku innych zbuntowanych zastępców prokuratora generalnego, których Bodnar wysłał na urlop, były bardzo buńczuczne. Mowa była o okupacji i zajęciu gmachu Prokuratury Krajowej, ale po pierwszych próbach musieli odpuścić. Mogą co prawda się nie zgadzać z decyzjami Adama Bodnara, ale minister ma w Prokuraturze Krajowej swój gabinet jako prokurator generalny i nikt nie może mu blokować wejścia do niego. Podobnie jest z Jackiem Bilewiczem, którego Dariusz Barski próbował bezskutecznie odesłać do pracy w Biurze Prezydialnym PK.

Pojawiły się plotki, że sprawa może skończyć się jak w TVP, czyli interwencją policji, która nie wpuści urlopowanych do gmachu. Kiedy dopytywaliśmy o to w zeszłym tygodniu, przedstawiciele rządzącej większości patrzyli bez słowa, nawet nie kiwając głową, żeby jak najtrudniej było wyciągnąć wnioski. Za to prokuratorzy wspierający Dariusza Barskiego nie wyobrażali sobie, żeby mogło dojść do takiej sytuacji.

– Pamiętajmy o tym, że prokuratura jest jednym z najważniejszych organów w państwie. Prokuratorzy mają immunitet w zakresie zatrzymania. Nie wyobrażam więc sobie sytuacji, w której policja lub jakikolwiek inny organ siłowo wchodzi do prokuratury. To jest absolutnie niemożliwe – mówił Hernand.

Adam Bodnar codziennie przyjeżdża do Prokuratury Krajowej. Jacek Bilewicz wpada na kilka godzin, bo wciąż jest delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości i część dnia spędza tam. Właściwie tylko prokurator Barski spędza czas wyłącznie w prokuraturze, ale nie ma co robić, bo przestał podpisywać dokumenty. Niektórzy nasi rozmówcy mówią, że być może boi się, że poniesie konsekwencje prawne decyzji podejmowanych już po tym, jak Bodnar uznał, że wciąż jest prokuratorem w stanie spoczynku, więc jego awans na prokuratora krajowego jest nieważny.

Jedynym rozwiązaniem jest decyzja sądu pracy, który mógłby zdecydować, czy Dariusz Barski został skutecznie powołany na stanowisko prokuratora krajowego i czy w związku z tym Adam Bodnar go odwołał niezgodnie z ustawą, czy po prostu stwierdził stan faktyczny, czyli to, że Barski został powołany na mocy przepisów, które już nie obowiązywały. Póki Barski nie pójdzie do sądu, nic się nie zmieni.

Co chwila w Prokuraturze Krajowej pojawiają się jednak zastępcy prokuratora generalnego, których Bodnar odesłał na zaległe urlopy. Też protestowali, ale niewiele mogą zrobić. Oświadczyli, że prokurator generalny nawet na urlopy nie może ich wysłać, bo robi to wyłącznie prokurator krajowy, ale Bodnar odpowiedział im, wyliczając przepisy, jakie złamią, gdyby chcieli urlop spędzić w swoich dotychczasowych gabinetach.

– Gdyby pani redaktor na urlopie przychodziła do pracy i próbowała pisać jakieś teksty, to czy redaktor naczelny mógłby je opublikować? Nie – tłumaczy wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha i zupełnie poważnie dodaje, że zmiany w prokuraturze nastąpią, czy to się buntownikom podoba, czy nie.

– Zmiany w prokuraturze są potrzebne. Tego oczekują Polacy i samo środowisko prokuratorów. Pierwszy krok, z prokuratorem Barskim, został zrobiony, a przed nami kolejne. Bajońskie zarobki w Prokuraturze Krajowej i zamrożone przez trzy lata podwyżki dla tzw. prokuratorów liniowych jak w soczewce obrazują stan zepsucia systemu. I jak widać, nie tylko w TVP stworzono upartyjniony system oparty na ogromnych synekurach dla najwierniejszych. Jednak determinacji do uzdrowienia systemu nam nie zabraknie, o tym mogę zapewnić.

Kiedy dzwonię do rzecznika Prokuratury Krajowej i pytam o możliwość rozmowy z Dariuszem Barskim, rzecznik (który przez ostatnie parę lat nie odebrał ode mnie telefonu) mówi: „Przedstawię szefowi sprawę i wrócimy do pani redaktor”. Dla części pracujących w Prokuraturze Krajowej prokuratorów i urzędników Barski jest i pozostanie ich szefem.

– Trzeba tam po prostu wywalić z roboty ze 20 osób i będzie spokój – dość brutalnie podsumowuje polityk przez lata zajmujący się w Koalicji Obywatelskiej wymiarem sprawiedliwości.

Mimo zapewnień rzecznik i prokurator Barski „nie wrócili” z odpowiedziami na moje pytania ani z informacją, że Barski chce się spotkać. Nasi rozmówcy z koalicji rządzącej przekonują, że tak naprawdę „bunt” jest wyłącznie w gmachu Prokuratury Krajowej i dotyczy kilku najbliższych współpracowników prokuratora Barskiego, a nie instytucji jako takiej.

– Takie problemy będą oczywiście, ale sądzę, że wyłącznie do poziomu prokuratur regionalnych. Okręgówki i prokuratury rejonowe przyjmą do wiadomości, kto jest ich szefem i będą dalej pracować – twierdzi jeden z byłych ministrów sprawiedliwości.

Sytuacja nie jest jednak aż tak prosta, jak chcieliby ją widzieć politycy wspierający Adama Bodnara. W Prokuraturze Krajowej pracuje ponad 80 prokuratorów, a tylko pięciu z nich wprost postawiło się Ziobrze i jego ludziom.

– Większość siedzi i przygląda się, kto będzie górą i pod kogo za chwilę się podpiąć – słyszymy w prokuraturze.

Wierni Ziobrze i Barskiemu wysłali do prokuratur niższego szczebla zarządzenie, że prokuratorem krajowym nadal jest Dariusz Barski, a wszystkie decyzje Bilewicza są nielegalne.

– Nie ma chaosu decyzyjnego. Najlepszym tego przykładem jest zatrzymanie byłego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Nikt nie wydawał takiego polecenia, nie ingerował w to. To decyzja prokuratorów prowadzących sprawę. Prokuratorzy liniowi wykonują swoją pracę, nie dołączają do buntu prokuratorów funkcyjnych – zapewnia pełniący obowiązki prokuratora krajowego Jacek Bilewicz w rozmowie z oko.press.

„Obrona Częstochowy” zdaniem nowego kierownictwa prokuratury ma drugie dno, a są nim pieniądze. Prokurator Ewa Wrzosek ujawniła w portalu x odpowiedź na swoje pytanie o zarobki w Prokuraturze Krajowej. Były prokurator krajowy i jego zastępcy w latach 2022-2023 zarobili po prawie milion złotych. Do tego parędziesiąt tysięcy nagród, dodatek mieszkaniowy, diety czy zwrot kosztów przejazdów.

Skąd wziął się problem z Dariuszem Barskim? Stąd, że PiS już w połowie zeszłego roku czuło, że wygranie wyborów będzie trudne, i zaczęło betonować instytucje obsadzone partyjnymi nominatami. Między innymi prokuraturę. Zbigniew Ziobro doskonale wiedział, że nie uda mu się zachować swoich ludzi w każdej prokuraturze regionalnej czy okręgowej, dlatego nie bawił się w szczegóły, tylko zwyczajnie przyspawał do fotela prokuratora krajowego, swojego przyjaciela Dariusza Barskiego. W połowie sierpnia Sejm przegłosował – oczywiście głosami PiS – zmiany w ustawie Prawo o prokuraturze, które sprawiły, że nie można odwołać prokuratora krajowego bez zgody prezydenta.

Ale to nie wszystko. Nagle Ziobro uznał, że część uprawnień prokuratora generalnego, którym był przez ostatnie osiem lat, należy natychmiast przenieść na prokuratora krajowego. W dużym skrócie prokurator generalny pozostał zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów, ale może nimi rządzić wyłącznie przez prokuratora krajowego. Prezydent Andrzej Duda nie miał najmniejszych wątpliwości, że to doskonały pomysł. Nie rozdzierał szat, nie skarżył się zagranicznym partnerom, że PiS robi skok na prokuraturę. Po prostu podpisał ustawę.

O co chodziło PiS, to chyba jasne. Prokuratury Ziobry regularnie nie zajmowały się sprawami, które mogłyby szkodzić władzy. Umorzenie sprawy wyborów kopertowych czy wszystkich właściwie spraw z doniesień Najwyższej Izby Kontroli w ciągu ostatnich paru lat to tylko przykłady. A na początku stycznia prokurator Barski uznał, że nie wykona polecenia nowego prokuratora generalnego i nie odwoła delegacji prawie 150 prokuratorów do Prokuratury Krajowej i prokuratur regionalnych. Stało się oczywiste, że Barski zamierza być jednym z ostatnich przyczółków PiS w wymiarze sprawiedliwości.

Na trzech kluczowych stanowiskach w wymiarze sprawiedliwości zasiadają „przyjaciele” polityków PiS. Barski to świadek na ślubie i ojciec chrzestny syna Ziobry. Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, to towarzyskie odkrycie prezesa Kaczyńskiego, a Małgorzata Manowska, I prezes Sądu Najwyższego, od dawna przyjaźni się z prezydentem Dudą. Ten towarzyski układ sprawia, że w każdej z tych instytucji znajdują się ludzie, którzy jednoosobowo podejmują korzystne dla PiS decyzje, ignorując procedury. Począwszy od prokuratora, który w niedzielę otwiera prokuraturę, żeby politycy z partii Ziobry mogli złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Adama Bodnara. Tym przestępstwem miało być wręczenie Barskiemu pisma z informacją, że nigdy nie został powołany na stanowisko prokuratora krajowego.

Sędzia, który przyjeżdża z Bydgoszczy, wynosi dokumenty sprawy Macieja Wąsika z legalnej izby Sądu Najwyższego do nielegalnej, wiedząc, że ta orzeknie na korzyść polityka. A Krystyna Pawłowicz jednoosobowo decyduje w Trybunale Julii Przyłębskiej o zabezpieczeniu w sprawie Dariusza Barskiego.

Cały ten system towarzysko-partyjnych koneksji musi rozmontować Adam Bodnar.

Bodnar przekonał do siebie Tuska, bo udowodnił, że ma plan, co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkim, że będzie dłubał tak długo, aż dodłubie się do sedna i znajdzie sposób na zabetonowanych ludzi Ziobry. – Doskonale przydaje się mu doświadczenie w fotelu Rzecznika Praw Obywatelskich, bo wie, jak swoje działania przekazać w sposób zrozumiały – mówią politycy KO i dodają, że stąd jego doskonała komunikacja w sprawie Barskiego.

– Oczywiście, że szukał metody, żeby usunąć Barskiego. A dlaczego miałby nie szukać? – z rozbrajającą szczerością tłumaczy polityk rządzącej większości. – Dostaliśmy Barskiego w spadku po Ziobrze i nie zamierzamy go tam trzymać. Między innymi po to Bodnar tam poszedł. Gdyby Ziobro uważał na to, co robi, byłoby nam znacznie trudniej, ale nie uważał, bo szczerze mówiąc, nigdy nie był zbyt bystrym prawnikiem, a Bodnar to szczególarz i dokopie się do wszystkiego Szczególarz, ale i legalista, czego nasz rozmówca trochę się obawiał. – Wydawało mi się, że trzeba jechać po bandzie, i Bodnar się na to nie zgodzi, ale ta jego metoda „wszystko zgodnie z prawem” jest jeszcze lepsza.

– Ja bym tego ruchu z zastępcami nie wymyślił, ale kto jak nie były RPO, ma wiedzieć, że się człowiekowi urlop należy czy tego chce, czy nie – śmieje się jeden z prawników koalicji rządzącej.

Opinia, że wszystkie działania Bodnara są zgodne z prawem, jest tak samo powszechna w koalicji rządzącej, jak w PiS powszechne jest przekonanie, że minister sprawiedliwości/prokurator generalny łamie prawo na każdym kroku. Dlatego PiS złożyło wniosek o jego odwołanie. To będzie kolejna porażka, bo działania Bodnara mają wsparcie we wszystkich partiach koalicji.

– Minister Bodnar dokonał bezprawnego zamachu na prokuraturę – fundament bezpieczeństwa państwa. Próbował bezprawnie odwołać prokuratora krajowego. Nie ma ku temu podstawy prawnej. Nie interpretacja, nie pseudoopinie prawne stanowią w Polsce źródło prawa, ale ustawy i konstytucja. A te jasno wskazują, że powinien być złożony wniosek do Prezydenta RP i jego pisemna zgoda na takie odwołanie. O taką zgodę minister Bodnar nigdy nie występował. Siłowa próba zmiany ustroju w Polsce z demokratycznego państwa prawnego na państwo, w którym rządzi wola polityczna jednostki. Na to się nie godzimy – uzasadnia wniosek Marcin Warchoł, były wiceminister sprawiedliwości. Warchoł i Bodnar skończyli prawo na tym samym wydziale Uniwersytetu Warszawskiego.

Koalicja szykuje ustawę o rozdziale ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, którego miałby wybierać Sejm za zgodą Senatu (prezydent też mógłby zgłosić swojego kandydata). Tymczasem Adam Bodnar zamierza w Prokuraturze Krajowej powołać specjalny zespół śledczy, który zajmie się Funduszem Sprawiedliwości. Ma zbadać, czy fundusz wydawał pieniądze zgodnie z prawem. Przez lata media informowały o nieprawidłowościach, między innymi o zakupie oprogramowania Pegasus dla CBA, ale do tej pory prokuratura nie widziała powodu, żeby się tym zająć.

Za to w sprawie swojego zastępcy Roberta Hernanda Bodnar skierował do rzecznika dyscyplinarnego pismo, w którym domaga się wszczęcia postępowania za naruszenie godności urzędu.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version