Sklepowe półki uginają się od produktów kojarzących się z jedzeniem zdrowym. Ba, część jest nawet tak reklamowana. Wiele osób nie podejrzewa, że to właśnie one prowadzą do otyłości i nie pozwalają odzyskać prawidłowej wagi.

Małgorzata odchudza się od lat. – Jako dziecko byłam chudym niejadkiem, trochę przytyłam w okresie dojrzewania, problemy z wagą zaczęłam mieć po urodzeniu dziecka – wspomina. Daleko jej do katowania się dietami cud. – Wiem, że nie działają na dłuższą metę. Staram się jednak odżywiać zdrowo, jestem wegetarianką, wybieram produkty odtłuszczone i dietetyczne, nie jem słodyczy ani fast foodów, a waga ani drgnie, wciąż 10 kilo za dużo – wzdycha.

Taki problem ma połowa Polek, z czego 23 proc. poważny, bo już nie tylko z nadwagą, ale z otyłością – alarmuje raport Narodowego Funduszu Zdrowia. Wśród mężczyzn liczby są jeszcze bardziej alarmujące: za dużo waży aż 68 proc., co czwarty choruje na otyłość.

Jedzą za dużo? Niekoniecznie. – Otyłość może mieć przyczyny wewnętrzne, czyli różne choroby metaboliczne, geny sprzyjające otyłości i tym podobne czynniki – mówi prof. Mariusz Wyleżoł, specjalista leczenia otyłości ze Szpitala Czerniakowskiego w Warszawie. – Wciąż zbyt wiele przypadków ma jednak powiązania z czynnikami zewnętrznymi, czyli z nieprawidłową dietą i nadmiarem kalorii, jaki bez przerwy dostarczamy do organizmu, nawet o tym nie wiedząc.

Bo winowajcami nie są tylko chipsy i słodycze. Sklepowe półki uginają się od produktów, powszechnie kojarzących się z jedzeniem zdrowym, a co gorsza nawet tak reklamowanych przez producentów. I nigdy byśmy nie podejrzewali, że to właśnie one doprowadziły nas do otyłości i nie pozwalają odzyskać prawidłowej wagi.

NFZ wskazuje głównego winnego obecnej epidemii – to cukier. Przeciętny Polak spożywa go aż 44,5 kg rocznie! I zupełnie nie chodzi tu o cukier z cukierniczki czy w świątecznym cieście. – Wielu pacjentów z otyłością, którzy do mnie przychodzą, zarzeka się, że nie jedzą słodyczy, nie słodzą herbaty, że u nich w domu nie ma cukru – opowiada Anna Janiszewska-Janowicz, dietetyk w Grupie Luxmed. Gdy pyta, co zazwyczaj jedzą na śniadanie, często odpowiadają, że jogurt owocowy z płatkami zbożowymi. – Problem w tym, że ten jogurt owocowy i płatki, nawet z oznaczeniem „fit”, które z opakowania krzyczą „źródło błonnika i witamin”, to bardzo często góra cukru. W małym kubeczku jogurtu owocowego to zazwyczaj pięć łyżeczek cukru, a płatki śniadaniowe najczęściej mają dodatek karmelu, miodu, czekolady lub są po prostu oblane słodkim syropem. Takie śniadanie to istna bomba kaloryczna – mówi Janiszewska-Janowicz.

Jak wynika z badania NFZ, przeciętny Polak spożywa aż 44,5 kg cukru rocznie!

Dietetycy od dawna zwracają uwagę, że jogurty reklamowane jako zdrowe źródło wapnia czy dobrych bakterii jelitowych to klasyczny przykład manipulacji producentów. – Takie produkty nie powinny nazywać się jogurtami, ale deserami jogurtowymi. Dosładzane są nie tylko cukrem, ale też syropem glukozowym, dodawane są do nich sztuczne emulgatory, które ze zdrową żywnością nie mają wiele wspólnego – mówi dr Monika Dąbrowska-Molenda, dietetyk kliniczny, wykładowczyni Uniwersytetu Opolskiego.

Podobnie jest z innymi produktami, które kojarzymy jako zdrowe i sprzyjające odchudzaniu. – To na przykład batoniki musli z suszonymi owocami – mówi dr Dąbrowska-Molenda. Co z tego, że jest pełnoziarnisty, skoro niemal zawsze dosładzany miodem albo czekoladą, a do tego suszone czy przetworzone na inne sposoby owoce powodują szybki wzrost poziomu glukozy w organizmie. A to bardzo niekorzystne, bo powoduje gwałtowny wyrzut insuliny przez trzustkę i równie gwałtowny spadek poziomu glukozy. – I ta nieustanna huśtawka hormonalna prowadzi do ataków głodu, uodpornienia się komórek na działanie insuliny, która w końcu przestaje skutecznie obniżać poziom glukozy w organizmie. A to w konsekwencji oznacza cukrzycę – mówi dr Dąbrowska-Molenda.

Przeszkodą w utrzymaniu prawidłowej masy ciała może być też jedzenie nadmiernych ilości owoców, a jeszcze bardziej – ich przetworów. A przecież przez lata wkładano nam do głów, że to jedne z najzdrowszych pokarmów i codziennie powinniśmy spożywać pięć porcji warzyw i owoców. – Co do warzyw, nie ma tu żadnej wątpliwości, ich ma być w diecie jak najwięcej, ale owoce w nadmiarze dostarczają do organizmu duże ilości fruktozy, która jest łatwo wchłanialnym cukrem prostym – mówi dr Dąbrowska-Molenda.

Fruktoza zaburza też odczuwanie łaknienia. Jak wykazali naukowcy z University of Pennsylvania, posiłki bogate we fruktozę zmieniają wydzielanie hormonów odpowiedzialnych za uczucie głodu i sytości – greliny i leptyny.

Oczywiście, jedno jabłko dziennie czy garść czereśni nie zaburzy gospodarki hormonalnej. – Nawet osobom z insulinoopornością czy odchudzającym się zalecamy niewielkie porcje owoców, najlepiej jagodowych – truskawek, borówek, malin – ale zawsze jako dodatek do posiłku, jako deser dla zaspokojenia chęci na coś słodkiego, a nie jako samodzielny posiłek – mówi dr Dąbrowska-Molenda.

Ale już owoce w postaci musu w tak popularnych teraz i lubianych przez dzieci saszetkach do wyciskania w wielu przypadkach nie są niczym dobrym ani zdrowym. – Przede wszystkim często zawierają różne dodatki, choćby zagęszczone soki owocowe. Przetarte, pozbawione są dużej części zawartego w całym owocu błonnika, przez co nie zapewniają uczucia sytości tak jak owoce jedzone w całości. Nie wspominając o sokach owocowych, które mówiąc kolokwialnie, przelatują przez nas, zostawiając tylko nadmiar fruktozy – mówi Anna Janiszewska-Janowicz. Jeszcze większe spustoszenie czyni dodawany wciąż do całej masy produktów syrop fruktozowy. – Produkowany jest – o czym nie wszyscy wiedzą – nie z owoców, ale ze najtańszej skrobi – w USA kukurydzianej, a u nas często ziemniaczanej. Taki syrop ma moc słodzenia większą niż biały cukier, a jednocześnie nie daje uczucia sytości – mówi prof. Wojciech Kolanowski, specjalista żywienia człowieka z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Producenci żywności nie byliby w stanie wtłoczyć w nas tych 44 kg różnych cukrów rocznie, gdyby nie fakt, że jemy prawie wyłącznie żywność wysoko przetworzoną. – W sklepach niemal nieobecne są produkty w swojej naturalnej postaci, wszystko jest pozamykane w słoikach i puszkach w różnych zalewach, poddane obróbce termicznej, nafaszerowane wzmacniaczami smaku, przystosowane do tego, żeby jak najszybciej je strawić. I sięgnąć po kolejne. Nie wiem, czy to w ogóle można jeszcze nazwać żywnością – mówi prof. Wyleżoł. W ten sposób producenci żywności potrafią „popsuć” nawet chleb. – I nie mówimy tu o białym pieczywie, o którym od dawna wiadomo, że przyczynia się i do otyłości, i do cukrzycy – mówi Anna Janiszewska-Janowicz. – Problem w tym, że pułapki mogą kryć się również w pieczywie sprzedawanym jako ciemne, pełnoziarniste, zdrowe. Okazuje się, że wiele z tych ciemnych chlebów przyciemnianych jest karmelem albo melasą, a są to tak naprawdę chleby z białej mąki. Są o niebo bardziej kaloryczne od prawdziwych chlebów pełnoziarnistych. Kluczowe jest więc uważne czytanie etykiet, choć w przypadku chleba nie zawsze jest to możliwe – przyznaje dietetyczka. Ale już możliwe jest rzucenie okiem na skład gotowych owsianek. Z pozoru to produkt idealny dla dbających o linię i zdrowie, zalewamy gorącą wodą i gotowe! – Wystarczy jednak spojrzeć do środka torebki albo na skład. Oprócz płatków owsianych można tam znaleźć cukier, kawałki czekolady, suszone albo kandyzowane owoce, a nawet płatki kukurydziane w miodzie. I kolejne łyżeczki cukru dostarczone do organizmu z rzekomo zdrowym i dietetycznym produktem – tłumaczy Janiszewska-Janowicz.

Ostrożnie trzeba też wybierać nabiał. Był kiedyś zdrowy i wartościowy, dzisiaj często jest psuty przez producentów, którzy podążają za smakiem klientów. – Smakują nam rzeczy kremowe, gładkie w konsystencji. Żeby to uzyskać na przykład w białym serze, trzeba przetworzyć twaróg do postaci homogenizowanej albo dodać do niego skrobi – mówi dr Dąbrowska-Molenda. Tak bywają ulepszane nawet jogurty naturalne. – Im bardziej nabiał jest reklamowany jako dietetyczny, odtłuszczony, tym większą uwagę trzeba przywiązywać do tego, co w nim tak naprawdę jest, bo często odtłuszczony produkt jest tak niesmaczny, że producenci go dosładzają – ostrzega Anna Janiszewska-Janowicz.

A taki produkt jest nie tylko tuczący, ale też bardzo szkodliwy dla zdrowia – wykazali naukowcy z University of Georgia pod kierownictwem prof. Krzysztofa Czai. – Większość tak zwanych produktów dietetycznych o niskiej zawartości tłuszczu lub bez tłuszczu ma zwiększoną ilość cukru. Fantazyjna nazwa sprawia wrażenie, że są zdrowe, ale w rzeczywistości mogą uszkodzić wątrobę i prowadzić również do otyłości – mówi prof. Czaja. Jego zespół doszedł do tego wniosku, przeprowadzając badanie na szczurach, które podzielił na trzy grupy: jedna miała dietę bogatą w tłuszcze i cukier, druga była karmiona dietą niskotłuszczową i bogatą w cukier, a trzecia otrzymywała zbilansowaną, zdrową dietę. Każda dieta miała podobną wartość kaloryczną.

Wyniki były szokujące. Najbardziej pogorszyło się zdrowie szczurów, które jadły przetworzone produkty o obniżonej zawartości tłuszczu, ale za to dosładzane. Zaczął im się odkładać nadmiar tłuszczu, co doprowadziło do niealkoholowej stłuszczeniowej choroby wątroby. Do tego szczury na diecie cukrowej i cukrowo-tłuszczowej na koniec eksperymentu miały aż dwukrotnie więcej tkanki tłuszczowej niż te karmione zdrowo (mimo podobnej liczby kalorii!). W grupie cukrowej pojawiły się stany zapalne w mózgu i w jelitach.

Naukowcy sądzą, że w żywności przetwarzanej problemem jest nie tylko nadmiar cukru i kalorii, ale także niewystarczająca ilość białka. Proces rafinacji i przetwarzania żywności najczęściej sprawia, że jedzenie staje się ubogobiałkowe i właśnie brak białka może być mechanizmem napędzającym epidemię otyłości. Po raz pierwszy tę zależność wykryli w 2005 roku profesorowie David Raubenheimer i Stephen Simpson z University of Sydney, formułując hipotezę dźwigni białkowej – im mniej białka w żywności, tym więcej jemy, żeby zaspokoić jego naturalny głód. I w efekcie posiłki mają zdecydowanie więcej kalorii, niż powinny.

Dr Amanda Grech z University of Sydney wraz z zespołem przez rok obserwowała styl życia i odżywiania prawie 10 tys. Australijczyków. Osoby, które spożywały posiłki bogate w białko na śniadanie, na dwa kolejne posiłki w ciągu dnia jadły mniej i dostarczały organizmowi mniej kalorii niż osoby, które zaczynały od niskobiałkowego śniadania. Te w kolejnych godzinach dnia rzucały się wręcz na wysokoenergetyczne fast foody czy słodkie napoje. – To dlatego dobrze zbilansowana dieta, przy której naprawdę zaczniemy chudnąć, musi zawierać odpowiednią ilość białka z mięsa, ryb, jajek czy strączków z dodatkiem zdrowych tłuszczów, a do tego drugie tyle objętościowo powinno być na talerzu warzyw, najlepiej świeżych i lokalnych. Tak skomponowany posiłek zapewni nam sytość na długo i zapobiegnie atakom głodu – mówi dr Dąbrowska-Molenda. A wybierając produkty w sklepie, pamiętajmy, że najlepsze dla nas jedzenie to takie, przy którym ktoś jak najmniej majstrował.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version