Miałam napisać o poruszającej książce „Uśpione” Anthony’ego Passerona (wydawnictwo Czarne). Francuski nauczyciel zadebiutował opowieścią o swoim wuju, który w latach 80. zmarł na AIDS.

Rodzina masarzy z małego miasteczka zakopała jego historię w rodzinnej niepamięci. Narkoman, który zaraził się, używając cudzej strzykawki, nie pasował do narracji o szanowanej, ciężko pracującej rodzinie. To także opowieść o wyścigu ze śmiercią, który przez lata prowadzili naukowcy próbujący zidentyfikować wirusa wywołującego AIDS, a potem znaleźć lekarstwo, które będzie w stanie go powstrzymać. Nie napiszę o tej książce, choć bardzo bym chciała. W tej chwili jako dziennikarka biorę udział w wyścigu z międzynarodowymi gigantami technologicznymi. Google, Meta, X to moi rywale. Może się okazać, że w bliższej niż dalszej przyszłości wydawców nie będzie stać na płacenie dziennikarzom. Już teraz co kilka tygodni słyszymy, że pracę tracą doświadczone osoby zajmujące się dziennikarstwem, korektorzy, wydawcy. Zostaną amatorzy i treści tworzone przez AI.

W Sejmie głosami koalicji w nowelizowanej ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie przeszły przepisy proponowane przez Izbę Wydawców Prasy nakładające na właścicieli wielkich platform streamingowych, wyszukiwarek internetowych obowiązek płacenia twórcom za wykorzystane treści. Z badań wynika, że 27 proc. treści publikowanych przez dziennikarzy i dziennikarki w internecie jest potem wykorzystywanych bez licencji. Są w całości kopiowane, przerabiane albo agregowane przez wyszukiwarki bez odsyłania do źródła.

Kiedy filmowcy dowiedzieli się, że tantiemy z internetu nie zostaną uwzględnione w nowelizowanej ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, protestowali przed Ministerstwem Kultury.

Polskie seriale podbijają międzynarodowe platformy, a polscy autorzy nie dostają za to tantiem. Po rabanie, który słusznie zrobiło środowisko filmowe, ich postulaty znalazły się w ustawie. Zgodnie z unijną dyrektywą powinny być wdrożone już trzy lata temu. Polscy twórcy, ostatni w Europie, nie dostają należnych im pieniędzy. Dobrze, że rząd się tym zajął. Ale rozwiązania, które proponuje, mogą nie być wystarczające.

Nie trzeba być wielkim znawcą mediów, żeby wiedzieć, że najważniejszymi graczami w internecie stały się big techy

Wydawcy chcieli mieć zagwarantowane w razie sporów z big techami wsparcie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W ustawie znalazł się jedynie zapis o tym, że tylko twórca lub jego wydawca ma prawo do eksploatacji własnych treści online. Inne podmioty korzystające z nich muszą opłacić licencję. Wydawcy sami muszą wynegocjować wysokość stawek za teksty i wyegzekwować opłaty od międzynarodowych firm. Rząd nie chce być rozjemcą w sporach, bo – jak tłumaczy wiceminister kultury Andrzej Wyrobiec – nie angażuje się w to także w przypadku innych grup zawodowych objętych prawem autorskim.

Nie trzeba być wielkim znawcą mediów, żeby wiedzieć, że najważniejszymi graczami w internecie stały się big techy stojące za Metą, X, Google’em. Ileż milionów ludzi na świecie wchodzi codziennie do wyszukiwarek i za ich pośrednictwem znajduje stworzone przez nas informacje, teksty, analizy. Przy okazji wyświetlają się reklamy, na których nie zarabiają autorzy ani wydawcy, tylko cyberpasożyty. Kradzież w biały dzień i ciemną noc, bo młyny internetowych wyszukiwarek mielą teksty 24 godziny na dobę. Algorytmy wybierają informacje, tworzą ranking gorących tematów, za którymi my, dziennikarze, często wbrew sobie, musimy podążać, żeby zdobyć zainteresowanie czytelników. Korporacje o niebotycznych przychodach wpływają na opinie użytkowników, a raczej konsumentów treści i reklam. Celem nie jest bowiem jakościowa informacja, ale zysk i władza. Jakościowe dziennikarstwo wymaga czasu i pieniędzy, których w mediach jest coraz mniej. Jeśli wolne media umierają, umiera demokracja. Powtarzaliśmy to wielokrotnie podczas rządów PiS, które pluło propagandą w mediach publicznych, przejmowało lokalną prasę, ukręcając jej niezależność. Powtarzamy to także dzisiaj. Ustawa idzie do Senatu. Senatorowie z racji doświadczenia i wieku z pewnością rozumieją rolę niezależnych mediów. „Media są ważne nie ze względu na dobro, które czynią, ale ze względu na zło, któremu się przeciwstawiają” – pisał Alexis de Tocqueville w „O demokracji w Ameryce”.

Ostatnie lata pokazały, jak wiele zła udało się zdemaskować dzięki niezależnym mediom.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version