Nieakceptowane, ukrywane, będące obiektem plotek. Biurowe romanse rozpalają emocje nie tylko zaangażowanych w nie osób. Potrafią zepsuć atmosferę w zespole, wywołać konflikty, a nawet prowadzić do zwolnienia. A jednocześnie są nieodłączną częścią pracy.

Iga, recepcjonistka przed trzydziestką: – Jeszcze trzy tygodnie temu pracowałam w biurowcu, w którym firma X ma swoją siedzibę, na drugim piętrze. Już wcześniej szef firmy zapraszał mnie i koleżankę ze zmiany na imprezy służbowe. Nic dziwnego. W końcu widujemy się codziennie w lobby. Niedawno po pracy spontanicznie urządziliśmy w naszych biurach imprezę – firma wygrała ważny projekt, było co świętować.

– Wypiliśmy wszyscy więcej niż trzeba. Po północy zorientowałam się, że zostaliśmy tylko ja i szef. Zaczęliśmy uprawiać seks na jego biurku. Czułam się jak w filmie, nie oponowałam. O czwartej nad ranem wyszliśmy do taksówki, odwiózł mnie pod dom. Pięć godzin potem, przebrani i niewyspani, spotkaliśmy się w lobby biurowca. Byłam pewna, że zaczyna się super romans, może związek…? Chwilę potem wybuchła afera. Ochroniarz doniósł, że uprawialiśmy nocą seks w biurach. Widział nas na monitoringu. Straciłam pracę tego samego dnia. Za nieuprawnione przebywanie „po godzinach” w siedzibie firmy X i niewłaściwe zachowanie. A szef? Nadal tam pracuje i ma się świetnie. Parę osób napisało w mojej obronie petycję, ale nic to nie dało. Szukam pracy. Przysięgam: nigdy więcej żadnych romansów.

Marek (46 l.), lekarz w szpitalu rejonowym: – Zakochałem się w mojej szefowej. Od pierwszego wejrzenia. Miałem wtedy rozwód na karku, byłem zdruzgotany odejściem żony. A tu nagle: piorun sycylijski. Ona, singielka w moim wieku, szukała seksu i bliskości drugiej osoby, zupełnie jak ja. Flirtowaliśmy coraz odważniej. Umówiliśmy się na drinka, potem wylądowaliśmy w łóżku. Ktoś nas widział w barze. Zaczęły się insynuacje, bardzo krzywdzące. Mówiono, że znamy się od dawna, że dostałem tę pracę tylko dlatego, że jestem kochankiem szefowej. Nieprawda, ale nikt w to nie wierzył. Ktoś anonimowo napisał skargę do dyrektora szpitala i nawet do ministerstwa zdrowia. Atmosfera na oddziale zrobiła się tak okropna, że sam się zwolniłem. Przyjąłem pracę za niższą pensję, muszę dojeżdżać codziennie 30 km do pracy, ale… nie żałuję. Romans zmienił się w fajny związek. W przyszłym roku bierzemy ślub.

Joanna (33 l.), lider zespołu w amerykańskiej korporacji: – Piłam czwartą kawę, choć był już wieczór. Miałam ważny raport do skończenia. Weszłam na Tindera, kiedy wszyscy wyszli z biura. Mechanicznie przesuwałam kolejne zdjęcia, aż nagle zobaczyłam fotografię samego torsu. Na lewym przedramieniu mężczyzny znajdował się charakterystyczny tatuaż, inicjały jego pierwszej dziewczyny z młodości i rok poznania. Skąd wiem? Tydzień wcześniej na imprezie integracyjnej opowiadał nam o tym przy stole. Miał zapisać się na laserowy zabieg usuwania tatuażu, błędu młodości. To był… lider zespołu, z którym konkuruje mój zespół. A niech się dzieje, co tam, pomyślałam i nagle zrobił się „match”.

– Moje zdjęcie na Tinderze było niejednoznaczne, w półcieniach. Imię zmienione. Nie wiedział, że to ja. Zaczęliśmy pisać. Miałam przewagę: wiedziałam, z kim koresponduję. On pisał, że jest samotny w małżeństwie, że zależy mu na alternatywnej relacji, nie tylko na seksie. Na randkę umówiliśmy się po tygodniu. Nalegał, abym wysłała wcześniej swoje foto portretowe. Wysyłałam fragmenty ciała: nagie pośladki, talia. Jak mnie zobaczył w barze, zamarł. Dwie godziny wcześniej omawialiśmy projekt na Zoomie. Teraz, po butelce wina, wylądowaliśmy u mnie. Jestem oficjalnie singielką. Mój romans z szefem trwa od roku. Nikt w pracy nie wie. Chyba…

Coraz więcej firm po dwuletniej pandemii zachęca pracowników do powrotu do biur. Owszem, część korporacji pracuje w systemie hybrydowym, ale zdecydowana większość Polaków wróciła fizycznie do pracy. To oznacza nie tylko wygaszanie pandemii, ale także ponowny rozkwit biurowych i korporacyjnych romansów.

Z badań firmy Adecco Polska wynika, że 4 na 10 pracowników romansuje w pracy, a blisko jedna czwarta ankietowanych poznała życiowego partnera lub partnerkę właśnie tam. Skąd taka duża liczba związków „zawodowych”?

– Romans jest wpisany w naturę korporacji – twierdzi Aneta Wrona, coach, trenerka komunikacji i specjalistka ds. wizerunku. – Pracownicy widują się co najmniej osiem godzin dziennie, nierzadko w czasie wolnym. Spędzają ze sobą więcej godzin niż z bliskimi w domu, odliczając sen i inne aktywności. Poza tym z ludźmi w pracy mamy podobne wyzwania, tematy, plotki, nawet narzekania. A przecież pary zwykle dobierają się na zasadzie podobieństw… Pewne jest: romanse są wpisane w naturę korporacji. Ba, stanowią jej część i zarazem ryzyko!

– Cóż, serce nie sługa – kwituje dr Rafał Albiński, psycholog, terapeuta, wykładowca Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Jego zdaniem, jeśli pracownicy spędzają ze sobą bardzo dużo czasu, to naturalnie pojawiają się większe zażyłości. – Pytanie brzmi, co dana para decyduje się z tym dalej zrobić? Stan zakochania jest piękny i inspirujący, ale nie w kontekście zawodowym. Tutaj wręcz przeszkadza – uważa psycholog.

A dlaczego romansowanie w pracy staje się wyzwaniem nie tylko dla pary, ale także dla otoczenia, zespołu i szefów firmy? Powodów może być wiele.

– Kiedy dwoje ludzi wchodzi w romans, w całym zespole zmienia się automatycznie układ sił, dynamika i forma kontaktów międzyludzkich. Romans, czy tego chcemy, czy nie, wpływa na innych. Pojawiają się niedomówienia, animozje, domysły. Romanse są więc generalnie ryzykowne. Przecież inaczej traktujemy ukochaną osobę, inaczej współpracownika. Nawet jeśli się staramy zachować neutralność – opowiada Albiński.

Marian (42 l.), branża konsultingowa, kilka lat przepracował w Barcelonie: – Miałem romans z kimś z zarządu. I to już tydzień po moim zatrudnieniu. Na szczęście po kilku tygodniach postanowiłem to wyciszyć, chociaż seks był świetny. Plotki w firmie rzeczywiście się pojawiły. I to mnie otrzeźwiło, nie chciałem problemów, ale przede wszystkim nie chciałem stracić tej pracy. Druga strona zachowała się OK, miałem farta – opowiada. Od lat, pracując w różnych zagranicznych firmach, przygląda się romansom korporacyjnym.

– Mnie interesuje zawsze to, jak do sprawy podchodzi zarząd. W regulaminach większości firm jest zalecenie, aby każdą bliższą relację między pracownikami zgłaszać do działu HR albo prawnego, jednak w praktyce robi tak bardzo mało osób – podkreśla Marian. – W tej sytuacji bowiem para natychmiast powinna zostać rozdzielona, aby nie pracowała bezpośrednio, szczególnie w zależności zwierzchnik-podwładny! Zabawne, bo w jednej z firm w Krakowie mój kolega wszedł w romans z… szefową HR. To jej teoretycznie powinien zgłosić swój romans. Paradoks. Oczywiście oni się ukrywali, umiejętnie zresztą. Nie wiem, jak to się skończyło, bo zmieniłem pracę i wyjechałem.

Z obserwacji Dominiki, 37-letniej rekruterki z Poznania, wynika, że im bardziej stresująca jest branża, w której pracujemy (lekarze, policjanci itd.), tym więcej jest tam romansów. – Wiele zależy też od ilości godzin, które spędzamy w biurze. Jeśli są to młodzi pracownicy korporacji, ambitnie walczący o awans i premię po godzinach, na dodatek single, to romans murowany – przekonuje Dominika.

– Zasadniczo jednak romans w pracy nie jest dobrym pomysłem. Mówiąc wprost, to złe rozwiązanie – opowiada Aneta Wrona, coach. – Po pierwsze, do pracy przychodzimy po to, aby realizować obowiązki, a nie romansować. Za to nam płacą. Po drugie, romans oznacza zwykle namiętność, intymność. To coś innego niż długotrwały związek, zazwyczaj jednak „ułożony”, spokojniejszy. Człowiek w stanie zakochania podlega silnym namiętnościom, traci zdolność logicznego myślenia i podejmowania racjonalnych decyzji. Jak w takich okolicznościach efektywnie pracować? – dodaje.

Jasne, jeżeli praca polega na staniu przy taśmie produkcyjnej i przykręcaniu śrubek, jakoś można sobie poradzić. Natomiast jeśli ktoś odpowiada za zarządzanie ludźmi, podejmuje kluczowe decyzje i ma wykazywać się kreatywnością, może pojawić się problem.

Aneta Wrona: – Osoby romansujące podejrzewane są (czasem słusznie!) o faworyzowanie wybranka i stronniczość. Tym samym tracą na wiarygodności. Zastanówmy się, co się dzieje w firmie, gdzie zaczął się – zwykle nieumiejętnie skrywany – romans? Przecież o niczym innym się nie mówi na korytarzach! Plotki, podglądanie, domysły, interpretacje. A robota? Spokojnie, robota nie zając, nie ucieknie – uśmiecha się ekspertka.

Jej zdaniem, romans jest prostym sposobem na to, aby zaburzyć wewnętrzną strukturę firmy. Stworzoną po to, aby przyniosła wymierne efekty: pracę i zysk.

Czy polskie prawo jakkolwiek reguluje tak drażliwą kwestię, jaką jest romansowanie w biurze?

– Nie – odpowiada mec. Anna Dziedziejko-Berger, specjalizująca się m.in. w prawie pracy. – Kodeks Pracy reguluje sferę stosunków pracy, a nie prywatnych stosunków. Dopóki prywatne relacje pracowników, w tym nieformalny związek, nie rzutują na obowiązki zawodowe, dopóty sprawa pozostaje poza zainteresowaniem Kodeksu Pracy. Oczywiście, sam fakt bycia pracowników w relacji osobistej, w określonych sytuacjach może stanowić źródło obaw ze strony pracodawcy, co do obiektywizmu i rzetelności w prowadzeniu spraw zawodowych. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi stosunek podległości służbowej lub współpraca przy realizacji i np. rozliczeniu danego projektu. Stąd w wielu firmach kwestię tę regulują Kodeksy Etyki, w zapisach odnoszących się do sfery konfliktu interesów. A w jaki sposób szefowie firm czy dyrektorzy reagują na romanse w zespole? Jedni wpadają w panikę, inni gniewają się na pracowników, jeszcze inni mają masę obaw, a kolejni lekceważą ten obszar, uważając, że to prywatna sprawa zainteresowanych.

– Wszystko zależy od dojrzałości przełożonego oraz od czysto ludzkiego nastawienia: pozytywnego lub negatywnego – kwituje mecenas Anna Dziedziejko-Berger. – Jeżeli jest to pozytywne nastawienie, zwierzchnicy szukają rozwiązań. Wtedy możliwe jest choćby uzgodnienie warunków i przesunięcie jednego z pracowników (pozostających w nieformalnej relacji z innym pracownikiem) do innego działu lub zadań. A jeśli nastawienie szefa jest negatywne, to może zostać wykorzystane do pogorszenia warunków pracy danej osoby czy nawet próby pozbycia się jej. Ważne, aby kierować się dobrze rozumianym interesem pracodawcy, a nie osobistymi pobudkami przełożonego. Często zdarza się, że w przypadku poważnej relacji, jedna z osób sama decyduje się na zmianę pracy i odejście z firmy – twierdzi.

Już wiemy, że nie da się uniknąć, a na pewno nie można zakazać oficjalnie romansowania w korporacjach. Zresztą taki zakaz i tak by nic nie dał. Jedną z podstawowych zasad Kodeksu Pracy jest obowiązek pracodawcy szanowania godności i innych dóbr osobistych pracownika, przypomina mecenaska. Z kolei jednym z dóbr osobistych jest prawo do prywatności, w tym sfera osobistych kontaktów oraz relacji pracownika.

– Stąd obszar ten zasadniczo nie nadaje się do regulacji nakazów i zakazów. Powinno to pozostać w obszarze dobrych praktyk czy wewnętrznych kodeksów postępowania i rozważana. Istotna jest tutaj również dojrzałość pracowników, wchodzących w taką relację oraz umiejętność oddzielenia spraw prywatnych od zawodowych – podsumowuje Anna Dziedziejko-Berger.

Prawdziwe schody zaczynają się dopiero wtedy, gdy romans się kończy. Przynajmniej tak uważa Aneta Wrona, która nieraz musiała ratować z opresji romansujących do niedawna klientów, w kontekście ich wizerunku i dalszego funkcjonowania w firmie. – Pracować z eks, który okazał się kimś strasznym, niegodnym? W koniec relacji, szczególnie romansowej, zwykle wpisana jest porażka. Na dodatek przeżywa się ją na oczach pracowników, co pogarsza sprawę – dodaje specjalistka.

Do Anety Wrony raz po raz zgłaszają się także zakochani klienci z aktualnym „wątkiem romansowym”. Niektórzy na bardzo wysokich stanowiskach, mający wiele do stracenia (wizerunek, dobre imię własne i firmy, rodzinę itd.). – Ale wcale nie proszą mnie profilaktycznie o pomoc, kiedy np. zakochają się w sekretarce. Romansującym wydaje się, że noszą czapki-niewidki, a rumieńce na Zoomie są niezauważalne – uśmiecha się Aneta Wrona.

– Raczej przychodzą do mnie już wtedy, gdy mleko się rozlało. Czyli kiedy romans kwitnie, wszyscy w firmie o tym wiedzą i trzeba zastanowić się nad konsekwencjami. Wtedy słyszę: „Co robić, aby moi pracownicy przestali rozmawiać o tym romansie?”. Moja rada: pamiętajmy, że pracownicy widzą i wiedzą niemal wszystko. Nie ma sensu zaprzeczać czemuś, co istnieje.

– Ukrywanie romansu w pracy jest jak bieganie naturysty po ulicy Marszałkowskiej w Warszawie i udawanie, że nosi się płaszcz – kwituje ze śmiechem jedna z przedstawicielek polskiego biznesu wysokiego szczebla.

Czytaj także: Romanse i rozwody w Ordo Iuris? Trzeba o tym mówić publicznie

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version