Bezsensowne zakupy, niewystarczające zarobki, ukrywanie wydatków albo, co gorsza, pożyczek – wachlarz powodów do kłótni o pieniądze jest szeroki.

Najbardziej denerwuje mnie, kiedy mąż wyskakuje sobie z pracy na jakieś jedzenie, nie licząc się z tym, że mamy ważniejsze wydatki – mówi Marzena, 50-letnia agentka ubezpieczeniowa z Lublina. Ona zawsze bierze do pracy jedzenie z domu – jest zdrowsze, ale przede wszystkim robi to z oszczędności. – Mamy przecież kredyt do spłacenia i musimy już zacząć naprawdę odkładać pieniądze na starość, bo oboje mamy firmy i jako przedsiębiorcy emerytury dostaniemy głodowe. Ale tylko ja o tym myślę, a kiedy zaczynam o tym mówić, Łukasz się wścieka i stwierdza, że nie po to pracuje, by odmawiać sobie wyjścia na obiad. Szkoda tylko, że przez te obiadki i wypady ze znajomymi ciągle brakuje mu na nasz wspólny kredyt – żali się Marzena.

Pieniądze są jednym z najczęstszych „zapalników” rodzinnych niesnasek, a odmienne pomysły na ich wydawanie czy dysproporcja we wpływach do domowego budżetu postawiły niejeden związek na skraju kryzysu. Jakie najczęściej są powody kłótni związanych z pieniędzmi i jak urządzają domowy budżet pary, które nigdy się o pieniądze nie kłócą, pokazały wyniki badania przeprowadzonego przez prof. Katarzynę Sekścińską z Katedry Psychologii Biznesu Uniwersytetu Warszawskiego na zlecenie firmy Goldman Sachs TFI.

Badanie „Miłość i pieniądze” zostało przeprowadzone na reprezentatywnej grupie 1011 Polaków, którym prof. Sekścińska zadawała różne pytania związane z zarządzaniem budżetem domowym, planowaniem wydatków czy posiadaniem lub nie wspólnoty majątkowej – zarówno w małżeństwach, jak i w związkach partnerskich.

Z odpowiedzi wynika, że aż 76 proc. par ma doświadczenie kłótni o pieniądze. O co się spieramy? – Najczęściej o zasadność wydatków, gdy jednemu z partnerów czy małżonków wydaje się, że ten drugi kupuje rzeczy zbędne albo zbyt drogie. Ten powód wskazało aż 39 proc. badanych – relacjonuje prof. Sekścińska.

Skoro nasze wydatki są tak newralgicznym tematem dla partnera, nic dziwnego, że powszechnie okłamujemy się w kwestiach finansowych. – 66 proc. kobiet i mężczyzn wskazuje, że ma doświadczenia nieszczerości finansowych w stosunku do partnera czy małżonka. Ukrywamy, co kupiliśmy i za ile. Mówimy na przykład, że te buty, które właśnie stoją w przedpokoju, to starocie wyciągnięte z szafy – opowiada prof. Sekścińska. Kobiety najczęściej ukrywają zakupy ubrań oraz kosmetyków, a mężczyźni – elektroniki i sprzętu RTV/AGD. Do tego nierzadko zaniżamy cenę, jeśli druga strona o nią zapyta.

Kłócimy się też o podział kosztów ponoszonych przez obie strony na rzecz gospodarstwa domowego. – Ogromnie ważne dla satysfakcji ze związku i naszego poczucia komfortu jest to, żebyśmy czuli, że te nakłady każdej ze stron są fair – mówi prof. Sekścińska. Nie chodzi o to, że mamy nominalnie dawać tyle samo do wspólnego budżetu co partner. – Po prostu każda ze stron powinna mieć poczucie, że daje tyle, ile może i chce, i dla obu stron jest to w porządku – tłumaczy psycholożka.

Wśród częstych powodów kłótni o pieniądze Polacy wymieniali także zbyt duże wydatki drugiej strony na prowadzenie domu czy zaciąganie zobowiązań, np. pożyczek, o których nie wie partner, za małe zarobki, różne podejścia do odkładania pieniędzy na emeryturę oraz inwestowania. Wszystkie te odpowiedzi miały w badaniu po kilkanaście procent wskazań.

Tarć związanych z budżetem niemal w żadnym związku nie da się uniknąć. – Wchodzimy w dorosłe relacje z bagażem doświadczeń związanych z tym, jakiego stosunku do pieniędzy uczono nas w domu, kto w nim zarządzał finansami, czy dostawaliśmy kieszonkowe, którym mogliśmy dysponować, czy samodzielnie zarabialiśmy, jak często mieliśmy styczność z wzorcami kulturowymi w stylu „dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach” albo „gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze” – mówi psychoterapeutka Izabela Słoniewska.

– Co piąty dorosły mówi, że z dzieciństwa ma wspomnienia kłótni rodziców o pieniądze – mówi prof. Sekścińska. – Z domu rodzinnego wynosimy też różne podejścia do pieniędzy, które są nie tylko narzędziem do zakupów i transakcji ekonomicznych, ale również pewnym symbolem, definiującym nasz sukces, prestiż, władzę nad innymi, narzędziem budowania relacji społecznych albo ich niszczenia.

Stosunek do pieniędzy mocno kształtuje też nasz system wartości. Marzena właśnie w tym widzi źródło kłótni w swojej rodzinie. – Dla mnie kwestia pieniędzy jest naprawdę ważna, chcę ich mieć dużo na koncie i nie wstydzę się o tym mówić – mówi Marzena, która doskonale pamięta, jak kiedyś z Łukaszem naprawdę byli w kryzysowej sytuacji, gdy urodziła drugą córkę, a on poważnie zachorował i przez prawie rok nie mógł pracować.

Dziś Marzena za nic nie chce, żeby taka sytuacja się powtórzyła, dlatego stała się mistrzynią w zarządzaniu domowym budżetem i niewydawaniu na „głupoty”, którymi są według niej na przykład kawki na mieście czy dojeżdżanie do pracy samochodem, a nie komunikacją miejską. – Ja wolę te pieniądze odłożyć, nadpłacić kredyt, a mój mąż uważa, że część naszych dochodów powinniśmy przeznaczyć na wyjazdy, o których on zawsze marzył. Dla niego nie jest ważne, żeby gromadzić pieniądze, nie szuka sposobów, żeby zarabiać ich więcej – zżyma się Marzena. Nie może też zrozumieć, że jej mężowi zupełnie nie przeszkadzało to, że przez długi czas to ona zarabiała dużo więcej od niego. – Strasznie mnie denerwował ten jego marazm, obojętność, brak ambicji – mówi Marzena. Prof. Sekścińska podkreśla, że dysproporcja zarobków jest jednym z czynników, które znacznie zwiększają prawdopodobieństwo konfliktów, zwłaszcza w rodzinach, w których pieniędzy brakuje.

Najbardziej jednak na prawdopodobieństwo konfliktów o pieniądze wpływa fakt, że kompletnie nie umiemy o nich rozmawiać. – Ważne było dla nas to, czy Polacy podejmują takie dyskusje przed wspólnym zamieszkaniem, czy dopiero po. Okazuje się, że owszem, mniej więcej 60 proc. par zaczyna rozmawiać o pieniądzach przed wspólnym zamieszkaniem, ale rozmawiamy w bardzo ogólny sposób, np. jakie mamy podejście do zarabiania pieniędzy czy do partycypowania w kosztach życia – mówi prof. Sekścińska. Bardziej szczegółowych rozmów większość z nas unika jak ognia, podejmując je dopiero wtedy, gdy sytuacja jest podbramkowa. Dlaczego tak nam trudno ustalić szczegółowo, jak będziemy prowadzić domowy budżet? – Pytałam o to respondentów i okazało się, że najczęściej boimy się o to, jak wypadniemy w oczach partnera, np. że zostanę potraktowana jak materialistka, że partner się do mnie zrazi – mówi prof. Sekścińska.

Zdarza się, że partnerzy nie mówią sobie o kwestiach podstawowych dla finansowego bezpieczeństwa lub nie pytają o nie. Jak wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów, 4 proc. badanych par nie potrafiło powiedzieć, które z nich więcej zarabia, 6 proc. – kto ma większe oszczędności, a 5 proc. – jakie zadłużenie ma partner.

Podobne obserwacje ma Izabela Słoniewska. – Partnerzy często wchodzą w związek z pewnym nieświadomym założeniem, że różnic w podejściu do tematu pieniędzy między nimi nie będzie, a jeżeli nawet, to szybko je pokonają, bo przecież się kochają – mówi psycholożka. Potem okazuje się, że oni naprawdę się różnią i wnoszą różne spojrzenie na finanse. – I dopiero gdy te różnice wychodzą na jaw i wywołują konflikty, partnerzy muszą wypracowywać jakiś kompromis, bo inaczej nie da się funkcjonować w życiowej parze – mówi Słoniewska. Warto sobie uświadomić, że wchodząc w związek, tracimy w pewien sposób swoją finansową niezależność. – Cofamy się do etapu częściowej zależności od drugiego człowieka, jego decyzji, planów, również tych dotyczących pieniędzy. I my tę zależność w jakimś stopniu musimy uznać, bo już nie będzie tak, że wszystkie pieniądze, które zarobimy, będą do wyłącznej naszej dyspozycji. To może być bardzo trudne, zwłaszcza na początku związku – przestrzega psycholożka.

Sposobów na zorganizowanie wspólnych finansów może być mnóstwo i jak wynika z badania prof. Sekścińskiej, większości par udaje się je w końcu wypracować. Dominują dwa – albo pary decydują się na całkowitą wspólnotę majątkową, łącznie z jednym kontem, na które wpływają obie pensje, albo na oddzielne konta i jedno wspólne, na które przelewane są środki na wydatki domowe. – Jesteśmy małżeństwem od 20 lat, ale od początku mamy rozdzielność majątkową i trzy konta: jedno wspólne na wydatki domowe i jedzenie oraz każdy ma swoje własne – mówi Elwira, menedżerka dużej firmy z branży IT z Krakowa. – Nie ingerujemy w swoje wydatki, nie komentujemy, kto sobie co kupuje. Duże wydatki, jak na wakacje, moje i córki ciuchy, meble, weekendowe wypady gdzieś do Europy czy tego typu zachcianki, ponoszę ja, bo więcej zarabiam. Mamy wspólne oszczędności, ale również swoje oddzielne, więc każde z nas czuje się odpowiednio zabezpieczone – relacjonuje Elwira.

To jednak wśród małżeństw wciąż mało popularne rozwiązanie, choć i tak sporo się w tej kwestii zmieniło. – Pytaliśmy naszych respondentów o to, jak organizują swój budżet domowy, i wyniki były dla mnie pewnym zaskoczeniem – mówi prof. Sekścińska. Okazało się bowiem, że spośród małżeństw tylko 86 proc. żyje we wspólnocie majątkowej, czyli co szóste wybiera rozdzielność majątkową! Co również ciekawe, co trzecia para pozostająca w nieformalnym związku z co najmniej rocznym stażem wspólnego mieszkania również decyduje się na wspólnotę majątkową. – Spodziewałam się, że wśród małżeństw odsetek osób wybierających wspólny budżet będzie bliższy 100 proc., bo jeszcze pokolenie temu tak było, a z kolei zdziwiło mnie, że pary nieformalne tak często wybierają opcję wspólnego budowania majątku – komentuje prof. Sekścińska.

Jak jest najlepiej dla związku? Z zebranych przez prof. Sekścińską danych wynika, że szczęśliwsze są pary, które mają wspólne konto albo wzajemny dostęp do swoich kont, wspólnie podejmują decyzje finansowe, oszczędzają, snują plany na przyszłą emeryturę. Czy oznacza to, że wystarczy otworzyć wspólny rachunek w banku, aby związek stał się bardziej udany? – Niekoniecznie. Myślę, że zależności są dwukierunkowe. Osoby, które są szczęśliwsze w parze, jednocześnie mają do siebie większe zaufanie, czują się ze sobą bardziej komfortowo. A z tym wiąże się fakt, że mają też większą otwartość na rozmowy o pieniądzach, mniej wstydzą się oceny ze strony drugiej osoby, ufają jej na tyle, żeby dać jej dostęp do swoich pieniędzy – mówi prof. Sekścińska.

W prawdziwym życiu to często większy dowód miłości i stabilności związku niż założenie obrączki na palec.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version