30 lipca 1976 roku. Właśnie tego dnia został rozegrany najważniejszy mecz w historii polskiej siatkówki. Naprzeciw siebie stanęły drużyny prowadzone przez trenerów Huberta Wagnera oraz Jurija Czesnokowa. Polska i ZSRR, czyli dwie najlepsze drużyny mistrzostw świata rozegranych dwa lata wcześniej w Meksyku. Jak się miało okazać, historia lubi się powtarzać. Zarówno w Meksyku, jak i Kanadzie, polska drużyna wygrała z odwiecznym rywalem, w tych najważniejszych momentach turniejów, 3:2 w setach.

Hubert Wagner popularny jak Kazimierz Górski

Właściwie jeszcze zanim na dobre zaczął pracować z reprezentacją Polski, już wzbudzał mnóstwo kontrowersji. Jeszcze chwilę wcześniej występował na boisku, znał swoich przyszłych podopiecznych z ligowej rywalizacji. Miał dopiero 32 lata, a to nie jest standardowy wiek na początek trenerskiej pracy, nie mówiąc już o roli selekcjonera. Powstała nawet specjalna petycja przeciwko wyborowi związku, ale ostatecznie dotychczasowego trenera Tadeusza Szlagora w 1973 roku zastąpił Hubert Wagner.

Rok później Polska została mistrzem świata. Wagnera przechrzczono na „Kata”, a sam selekcjoner stał się drugim najpopularniejszym trenerem w kraju, przegrywając pod tym względem tylko z niedoścignionym Kazimierzem Górskim. Wagner dobrze jednak wiedział, że złoto MŚ nie odciska aż takiego piętna na historii, jak mistrzostwo olimpijskie. Szykował się zatem do drugiego ataku szczytowego, tym razem na igrzyskach w Montrealu.

Polacy od złota MŚ 1974 do roku 1976 i olimpijskiego startu, nie wygrywali każdego możliwego meczu czy turnieju. Szykowali się, a raczej realizowali kolejny szaleńczy plan Wagnera. Na granicy ludzkiej wytrzymałości fizycznej i psychicznej, co jak się miało później okazać, odbiło się czkawką i z hukiem zamknęło w Polsce marzenia o siatkarskim złocie na kilka dekad. Do tego jednak przyjdzie jeszcze czas wrócić.

– Dałem im odpocząć, szykując ich do startu w igrzyskach. Była to też mała asekuracja, nie odkryłem wszystkich kart, choć oczywiście mistrzostwo nie odpuściłem, bo ja nigdy żadnego, nawet towarzyskiego spotkania nie odpuszczałem. Prawie na każdym turnieju, w którym startowaliśmy, zajmowaliśmy przecież pierwsze lub drugie miejsce. Zawsze swoim siatkarzom powtarzałem, że nie interesuje mnie, że są zmęczeni. Walczyć trzeba zawsze. I walczyli. Uwierzyli mi, że jest sens tego, co robią – mówił z przekonaniem Wagner, wierząc w powodzenia kolejnej, złotej misji polskiej siatkówki*.

Polska bez Stanisława Gościniaka i kryzys kadry w Montrealu

Na igrzyska do Kanady Wagner nie zabrał Stanisława Gościniaka. Magika rozegrania, wyróżnionego nagrodą MVP podczas złotych MŚ 1974. Wokół siatkarza wybuchła zresztą sporych rozmiarów afera dotycząca jego wyjazdu do USA, co w czasach… słusznie minionych, uważane było za złamanie obowiązujących reguł codzienności. Rozegranie pod nieobecność Gościniaka Wagner oddał w ręce Wiesława Gawłowskiego. Człowieka, który jak przystało na wybory „Kata”, w pełni podołał wyzwaniu.

W kadrze na igrzyska zabrakło też miejsca dla Wiesława Czai oraz Zbigniewa Jasiukiewicza. Największym problemem były jednak słowa wypowiedziane przez Wagnera jeszcze na długo przed zdobyciem jakiegokolwiek punktu na igrzyskach przez polską drużynę. „Interesuje mnie wyłącznie złoto” – taka deklaracja wywołała burzę w kraju. Jak to w Polsce bywa najczęściej, najlepiej jest się nie wychylać. Wagner najwyraźniej kolejny raz chciał udowodnić, że postawi na swoim. I postawił.

Nie było jednak tak różowo, jak pokazują wyniki siatkarskiego turnieju IO 1976. W kadrze nie brakowało zgrzytów, zawodnicy nie czuli się początkowo na tyle dobrze. Nie myśleli o złocie, a choćby o zagraniu meczu na przyzwoitym poziomie. Tak to już jest na największych imprezach. Męczarnie i wygrany tie-break z Koreą Południową na otwarcie są jednak dzisiaj niczym, w zderzeniu z późniejszym, historycznym sukcesem.

Podobnie można odbierać grupowe zwycięstwo nad Kubą. Również po tie-breaku, gdzie Polacy przegrywali w piątym secie 11:14. Najlepszy atakujący kubańskiej reprezentacji przy piłce meczowej uderzył jednak o kilka centymetrów obok linii. Chwilę później nieodżałowany Tomasz Wójtowicz swoim atakiem wlał za to nadzieję w serca, a Polacy zwyciężyli ten thriller na przewagi 20:18. A gdyby nie to zwycięstwo, finału z ZSRR mogłoby nie być.

Zostałaby wówczas tylko niespełniona deklaracja złota od Wagnera.

146 minut i olimpijskie złoto dla reprezentacji Polski!

Finałowe ustawienie Polaków: Wiesław Gawłowski, Tomasz Wójtowicz, Włodzimierz Stefański, Ryszard Bosek, Mirosław Rybaczewski i Edward Skorek. W trakcie meczu Wagner wstawia na boisko, ku zaskoczeniu niemal wszystkich, w tym samym zainteresowanych – Marka Karbarza za Rybaczewskiego. Ponownie „Kat” trafia.

Finał jest pełen dramaturgii. Polacy przegrywają najpierw 0:1, następnie 1:2 w setach. Ale odrabiają straty, wyszarpując trzecią partię. Rywale mieli dwie piłki meczowe, tracąc jednak swoje szanse i przegrywając 17:19. O złocie olimpijskim zadecydować miał zatem tie-break. Tego lepiej otworzył zespół ZSRR, bo od 4:0. Kilka minut później jest już jednak 7:5 dla Polaków.

Zespół Wagnera grał na turnieju swoją czwartą pięciosetkówkę. Rywale suchą stopą, bez straty choćby partii, dojechali do gry o złoto. Ten fakt plus efekty katorżniczych, ale sensownych przygotowań Wagnera, okazały się decydujące. 15:7 i 3:2 dla Polski. Po raz pierwszy polscy siatkarze stanęli na olimpijskim podium. Co więcej, na najwyższym jego stopniu, a Mazurek Dąbrowskiego z dumą wybrzmiał w Montrealu.

146 minut finału z ZSRR zapisało się złotymi zgłoskami w dziejach polskiej siatkówki. Na tym turnieju polskie finały były zresztą dwa, bo mecz o złoto olimpijskie pań w Montrealu sędziował Władysław Pałaszewski.

Żeby jednak nie było tak wesoło, dwa miesiące po igrzyskach w Kanadzie wybuchło to, co trzymało się już ledwo, ledwo, podczas olimpijskiego kieratu. Wagner przestał być trenerem męskiej drużyny siatkarzy. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Stephane Antiga powtórzył historię, co zrobi Nikola Grbić?

Niemal równo 40 lat po złocie MŚ zespołu Wagnera, polscy siatkarze sięgnęli po tytuł najlepszej drużyny globu na turnieju, którego byli gospodarzem. Zespół przejął dopiero co kończący karierę zawodnika Stephane Antiga. Mając przy sobie prawą rękę w postaci Philippe’a Blaina, Francuz nawiązał do „początkowego Wagnera”. Oczekiwania wobec powtórki na igrzyskach w Rio de Janeiro (2016), były oczywiste. Polacy, podobnie jak przez ostatnie dwie dekady, nie zdołali jednak przejść przez ćwierćfinał imprezy. A historia porównań Antigi do Wagnera postanowiła, że tym razem powtarzać się nie lubi.

Polscy siatkarze wygrali jednak kolejne MŚ, tym razem w roku 2018. Vital Heynen również nie przebrnął przez olimpijski ćwierćfinał w Tokio (2021), ale kolejny turniej, to kolejna nadzieja. Tym razem pod batutą Nikoli Grbicia, jako wicemistrzowie świata (2022) i mistrzowie Europy (2023).

Jakieś analogie do drużyny Wagnera? Grbić to selekcjoner, który nie lubi przegrywać, a klątwy wszelkiego rodzaju zdają się go nie tylko nie dotyczyć, co sprawiać wrażenie absurdalnych w rozumieniu siatkówki przez Serba. Dodatkowo filozofia „Pallavolo totale”, zostawiania przypadkowi czy szczęściu minimalnych możliwości działania – w zderzeniu z wypracowanym na treningach kapitałem drużyny. Choć jest w tym zdrowy rozsądek.

Jest też kapitan, obecnie Bartosz Kurek, a wówczas Edward Skorek. Obaj panowie bardzo wyraziści, obaj grający na pozycji atakującego. Skorek i „Kuraś” sięgnęli również po złoto MŚ, choć kapitańskie obowiązki w 2018 roku pełnił w kadrze Michał Kubiak.

Rosjan na igrzyskach w Paryżu (2024) nie będzie, ale Polska ma innego, wielkiego rywala. Włosi mierzyli się w grze o tytuł z Polakami zarówno na MŚ 2022, jak i ME 2023. Bilans ostatnich pojedynków o trofea, remisowy. Kto wie, może po raz trzeci obie reprezentacje w finale olimpijskim i rozstrzygną, kto jest faktycznie lepszy?

XXXIII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Paryżu już od 26 lipca

Stolica Francji już dwukrotnie była gospodarzem letnich IO w historii olimpizmu. Paryż gościł najważniejszą sportową imprezę jednak bardzo dawno, w 1900 oraz 1924 roku. Międzynarodowy Komitet Olimpijski zdecydował, że równo sto lat po ostatniej wyżycie na paryskiej ziemi, ponownie to serce Francji będzie główną areną zmagań letnich igrzysk.

Hasem IO 2024 jest: „Igrzyska szeroko otwarte”. Od środy 24 lipca (ceremonia otwarcia 26.07) do niedzieli 11 sierpnia zostanie rozegranych łącznie aż 329 konkurencji w 32 sportach. Udział w olimpijskiej rywalizacji weźmie łącznie ponad 10 tysięcy sportowczyń i sportowców. Co ciekawe, w Paryżu dojdzie do pełnego równouprawniania, dokładnie po 50 procent uczestniczek i uczestników na igrzyskach.

Reprezentacja Polski na ostatnich olimpijskich zmaganiach, podczas IO 2020 w Tokio (rozegrane w 2021 roku ze względu na pandemię COVID-19), zdobyła łącznie 14 medali. Złożyły się na to cztery złote oraz po pięć srebrnych i brązowych krążków. W stolicy Japonii przed trzema laty wystąpiło łącznie 211 polskich reprezentantek i reprezentantów.

* Cytat pochodzący z książki „Kat” autorstwa Grzegorza Wagnera i Krzysztofa Mecnera, Wydawca Agora SA, Warszawa 2014.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version