8 maja 2023 roku lekarze Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach poinformowali o śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Przyczyną śmierci chłopca była niewydolność wielonarządowa, spowodowana rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Ojczym Kamila odpowie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i znęcanie się psychiczne i fizyczne. Matka dziecka usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy i „zaniechania działania i niepodejmowania reakcji chroniących małoletniego przed aktami przemocy”. Po śmierci 8-latka, który chodził do szkoły m.in. ze złamaną ręką, zmieniono prawo. 

Zobacz wideo Katarzyna Miller: Niestety, wciąż jest przyzwolenie na przemoc w rodzinie

Standardy opieki małoletnich, czyli zmiana prawa po śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy

31 stycznia br. ministerstwo sprawiedliwości opublikowało informację na temat przepisów dot. standardów ochrony małoletnich. Są wpisane do art. 22b i 22c ustawy z dnia 13 maja 2016 r. o przeciwdziałaniu zagrożeniem przestępczości na tle seksualnym i ochronie małoletnich. Standardy musiały zostać wprowadzone do 15 sierpnia 2024 r. Do 1 września pracodawca musiał uzyskać informację, czy dane przyszłego pracownika, mającego kontakt z dziećmi, są w Krajowym Rejestrze Karnym. Przed sądami ustawiały się kolejki nauczycieli po zaświadczenie o niekaralności. 

Szkoła, to oprócz lekcji, zajęcia edukacyjne, spotkania, warsztaty i inne wydarzenia z udziałem osób dorosłych również spoza danej szkoły. – Nauczyciele szkół ponadpodstawowych, którzy do nas przyjeżdżają, nie mogą wejść bez wypełnienia formalności. Mimo tego, że są zweryfikowani w swojej szkole. To duże utrudnienie – mówi w rozmowie z Gazeta.pl nauczycielka szkoły podstawowej w klasach 4-8 na Mazowszu*. Liczba wydarzeń zmniejszyła się, bo osoby, które mają dopełnić formalności, rezygnują z wizyty w szkole. – Nasza doradczyni zawodowa narzeka na ten przepis, ogranicza jej działania – dodaje nauczycielka. 

Nieprecyzyjny przepis i duże pole do interpretacji. „Mam zapytać, zanim wejdzie do szkoły?”

Dyrektor szkoły podstawowej przyznaje, że pojawiły się wątpliwości dotyczące na przykład ratownika medycznego, policjanta czy strażaka, który przyjeżdża na interwencję do szkoły. – O tym ustawa milczy. Policjanci mają KRK. Ale strażaka też mam zapytać, zanim wejdzie do szkoły? Zgodnie z tą ustawą: tak – mówi w rozmowie z Gazeta.pl. Jego placówka ma dostęp do rejestru przestępców na tle seksualnym i dzięki temu w ciągu minuty może sprawdzić, czy dana osoba w tym rejestrze jest. Poza księżmi: oni mają oddzielny rejestr, do którego szkoła nie ma wglądu. – Gdybyśmy mieli dostęp do KRK, to wtedy uniknęlibyśmy całego zamieszania. Był przypadek, że wycieczka się nie odbyła, bo rodzic zrezygnował – mówi pedagog.

Joanna Raźniewska, Opolska Kuratorka Oświaty przyznaje, że duże wątpliwości budzi wydzielanie stref dla rodziców w przedszkolach i szkołach podstawowych. – Dostajemy również pytania o obecność osób niezatrudnionych w szkole i to, jak interpretować ustawę. Część prawników wskazuje, że mogą być w obecności nauczyciela, kiedy to on nadzoruje zajęcia – wyjaśnia. Podkreśla, że w ustawie brakuje jasnych zapisów, co zrobić w sytuacji wymagającej natychmiastowego wyprowadzenia dziecka z domu z powodu przemocy, jakiej doznaje. – Potrzebne jest dostosowanie prawa do warunków w jakich ma działać, czyli np. współpraca ze służbami – mówi kuratorka oświaty z Opola.

Rodzic w szkole, czyli „jeden z absurdów” ustawy. „Byliśmy w szoku”

Co z rodzicami? – To jeden z absurdów. Oni nie są weryfikowani. Kiedy np. przychodzą na zebrania czy konsultacje, wtedy dzieci nie ma w szkole – mówi nauczycielka z klas 4-8. Wychowawczyni ze wspomnianej szkoły podstawowej na południu dodaje: – Rodzice przyjęli do wiadomości, że taka ustawa jest. Standardy ochrony małoletnich, czyli wewnętrzny dokument szkoły stworzony na podstawie ustawy, zostały rozesłane mejlem do wszystkich rodziców. Podpisali oświadczenie, że zapoznali się z dokumentem. Nie zgłaszali uwag. Plakat ze standardami wisi przy wejściu do szkoły – dodaje nauczycielka w klasach 1-3. 

– W naszej szkole ustawa Kamilka zmieniła sporo. Byliśmy w szoku – słyszę od mamy uczennicy 4 klasy szkoły podstawowej w mieście wojewódzkim. Wychowawczyni córki nie może już wysyłać zdjęć dzieci rodzicom i mieć ich w telefonie. – To było na minus, bo kiedy to robiła wiedzieliśmy, gdzie są dzieci i co robią, np. podczas wycieczek czy wyjść na basen. Najbardziej zszokowało mnie to, że powiedziała też, że nie może mieć na swoim telefonie numeru telefonu do rodzica. Wszystkie sprawy będziemy załatwiać osobiście lub przez Librus [dziennik elektroniczny – przyp. red.]. Poczułam niepokój, bo w sytuacji, gdyby stało się coś pilnego, takie coś wydłuża czas reakcji – ani ja nie mogłabym szybko skontaktować się z nią, ani ona ze mną. Nie rozumiem też, co posiadanie na telefonie numeru do rodzica ma wspólnego z ochroną dziecka. Dla mnie to nie ma sensu – ocenia mama uczennicy. 

Dzieci same inicjują kontakt? „Nie dajmy się zwariować”

Nauczyciele ze szkół podstawowych, z którymi rozmawiam, podkreślają, że dzieci, szczególnie młodsze, są spontaniczne i czasem przytulają się do nich. – To jest ich inicjatywa. Dzisiaj jest to stresujące, staramy się to kontrolować. Ktoś może to zauważyć i można mieć z tego powodu problemy – zastrzega nauczycielka klas 4-8. Podkreśla, że dla dziecka ważniejsze jest to, żeby je przytulić i odpowiedzieć, niż żeby je powstrzymać. Wychowawczyni klas 1-3 zgadza się, że jest to trudne. – Kiedy dziecko wchodzi mi na kolana i przytula się, to mam je zrzucić i powiedzieć: stop, standardy? Nie dajmy się zwariować – słyszę od niej.

Opolska Kuratorka Oświaty mówi wprost: – Wiadomo, że nauczyciel nie może prowadzić prywatnej korespondencji z uczniem. Ale trudno całą relację zamknąć w przepisach ustawy – mówi Joanna Raźniewska. Dyrektor szkoły podstawowej podkreśla z kolei, że dla niego i jego nauczycieli najważniejsze jest bezpieczeństwo uczniów. – Jako nauczyciel wychowania fizycznego nie widzę problemu, by kontaktować się fizycznie z dzieckiem. Jeśli dziecko wymaga asekuracji, po prostu to robię. Ja odpowiadam za bezpieczeństwo ucznia. Rodzic, zapisując dziecko do szkoły, daje mi pozwolenie na to, żebym je chronił przed niebezpieczeństwami, które dostrzegam – mówi dyrektor. Podaje jeszcze jeden przykład: ewakuacji. – Nieważne wówczas, czy złapię ucznia za rękę, czy wezmę kogoś na ręce – wymienia.

W cztery oczy czy przy świadkach? „Taki przepis może wynikać z nadinterpretacji”

Szkoły różnie regulują również prawo ucznia do prywatności w rozmowie w cztery oczy. – Powinna być osoba trzecia. Wszyscy się czujemy potencjalnymi przestępcami i nie jest to miłe uczucie – mówi nauczycielka klas 4-8. W niektórych szkołach pojawiły się zapisy, że obecność osoby trzeciej nie jest wymagana, kiedy dziecko tego nie chce. 

– Kiedy muszę porozmawiać z uczniem o jakimś zachowaniu, to zawsze na osobności – podkreśla z kolei wychowawczyni młodszych klas. A dyrektor szkoły podstawowej dodaje, że zachęca wręcz swoich nauczycieli, by rozmawiali z uczniami i budowali z nimi w ten sposób więź. – Taka rozmowa w cztery oczy czasami jest wskazana. To my jesteśmy pierwszymi dorosłymi, którzy mają pomóc dziecku. Chociaż niektórzy rodzice żądają, aby ich poinformować o takiej rozmowie. To niewykonalne – mówi pedagog. W jego szkole nie ma obowiązku uczestniczenia osoby trzeciej w rozmowie z uczniem. – Myślę, że taki przepis może wynikać z nadinterpretacji – ocenia. 

Ustawa Kamilka trafiona czy nie? „Mieliśmy takie przypadki, że rodzic był oburzony”

Na koniec pytam rozmówców, czy ich zdaniem tzw. ustawa Kamilka zagwarantuje uczniom bezpieczeństwo. – Prawo zobowiązało pedagogów do uważności na dziecko i jego środowisko rodzinne, ale moim zdaniem, kiedy pedagog jest uważny i widzi, że coś się dzieje z dzieckiem, to zawsze podejmie kroki, aby mu pomóc i działać – mówi wychowawczyni najmłodszych klas. Sama nigdy nie zadaje uczniom pytań wprost. – Tak kieruję rozmową z dzieckiem, aby samo mi powiedziało, co słychać w domu, jak spędziło weekend, co to za duży siniak na kolanie. No i dziecko opowiada, a z jego opowiadań można się wszystkiego dowiedzieć. Ale najpierw musi być zaufanie dziecka do osoby dorosłej – dodaje. Ustawa nakłada na instytucję obowiązek natychmiastowej reakcji na krzywdę dziecka. – Mieliśmy takie przypadki, że rodzic był oburzony i zapewniał, że siniak powstał przypadkowo. Nie wszyscy rodzice mają tyle zrozumienia i wiedzą, że zgodnie z ustawą musimy kontrolować i czasem wzywać ich do szkoły. Potrafią się oburzyć i zrobić awanturę – mówi nauczycielka klas 4-8. 

Zdaniem dyrektora podstawówki najwięcej wątpliwości w nowej ustawie budzi zapis o sprawdzaniu rodziców w Krajowym Rejestrze Karnym. – Nie wiemy, jak długo taki dokument powinien być ważny: 2 dni, miesiąc, pół roku? Po drugie, to dokument odpłatny, na który czeka się ok. 10 dni – tłumaczy. Z jego doświadczenia wynika, że rodzice przyjmują i rozumieją przepisy w teorii, ale w praktyce już nie. – Czasem się obrażają lub unoszą honorem, dlaczego właśnie oni są kontrolowani. Mimo tego, że wcześniej informowaliśmy, że będziemy prowadzić taką weryfikację – dodaje. 

W 2023 roku policja wypełniła 62170 formularzy Niebieskiej Karty. 54 tysiące z nich dotyczyło rozpoczęcia procedury. Przemocy domowej w Polsce doznały 77 832 osoby. Wśród nich 17 039 to małoletni. Z kolei z danych Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę wynika, że w 2023 roku 79 proc. dzieci i nastolatków doświadczyła w swoim życiu choć raz przemocy. Rok wcześniej było to 52 proc. Zdaniem nauczycielki klas 4-8 nowe prawo kładzie stanowczo za duży nacisk na instytucje, a zbyt mały na wspieranie rodziny i budowanie relacji rodzic-dziecko. – Brakuje mi pomysłu, jak trafić do dzieci poniżej 3. roku życia. One niemal non stop są tylko z rodzicami i są bezbronne – mówi. Zapewnia, że pedagodzy, wychowawcy i nauczyciele z natury zawodu i powołania nigdy nie byli obojętni na krzywdę dzieci.  – Nawet, jeśli nie było ustawy. Intencję można pochwalić, ale funkcjonowanie przemyśleć – podsumowuje. 

„Przemocy można doświadczyć z różnych stron. Żadna jej forma NIE JEST OKEJ” – czytają każdego dnia dzieci z podstawówki na południu Polski. 

***

Jeśli potrzebujesz pomocy, codziennie przez całą dobę możesz zadzwonić na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, pod bezpłatnym numerem telefonu 116 111. Swój problem możesz też opisać w wiadomości. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, oprócz konsultacji dla najmłodszych, oferuje też pomoc rodzicom i nauczycielom, którzy obawiają się o bezpieczeństwo swoich podopiecznych. Więcej informacji znajdziesz na stronie fundacji.

Pod tym linkiem znajdziesz więcej informacji, jak pomóc sobie lub innym, oraz kontakty do organizacji pomagających osobom w kryzysie i ich bliskim. Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

***

* Dane rozmówców do wiadomości redakcji.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version