Nasze geny wybierają nam partnerów możliwie od nas odmiennych – bo to zwiększa ich szanse na przeżycie. A zarazem my sami wolimy takich, którzy są do nas podobni – wydaje się nam, że wiemy, czego się mamy po nich spodziewać.

On musi być wysoki i mieć szerokie ramiona. U niej w cenie są duże piersi, cienka talia, szerokie biodra, gładka cera oraz pełne usta i duże, błyszczące oczy. Na całym świecie, we wszystkich społeczeństwach, kulturach i grupach ludzie, którzy poszukują partnera, zwracają przede wszystkim uwagę na atrakcyjność fizyczną – udowadniał w 1982 roku David Buss, psycholog ewolucyjny z University of Texas w Austin.

Naukowa wiedza na temat kryteriów wyboru partnerów płci przeciwnej była jeszcze wtedy w powijakach. Dziś jednak wiemy, że wygląd to nie wszystko. Co zatem sprawia, że jednych uznajemy za atrakcyjnych, a innych nie? Na to pytanie odpowiedział międzynarodowy zespół naukowców, m.in. z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Uczeni nie przeprowadzili własnych badań, ale poddali wnikliwej analizie ponad 70 artykułów, które ukazały się w ciągu ostatnich 30 lat w naukowych czasopismach; opisują one najróżniejsze eksperymenty poświęcone atrakcyjności kobiet i mężczyzn.

Czytaj też: Zabijanie kociąt, drażnienie Ewy. O seksie w wielkich miastach

Na podstawie tej analizy naukowcy wykazali, że w wyborze partnera niezwykle ważną rolę odgrywa nie tylko wzrok. Między innymi zwracamy uwagę na zapach czy brzmienie głosu. Dopiero na podstawie informacji pochodzących z różnych zmysłów tworzymy sobie obraz danej osoby i oceniamy jej atrakcyjność. Szczegóły swej analizy uczeni opublikowali w czasopiśmie „Frontiers in Psychology”. Przyznają, że nie wiadomo, który z naszych zmysłów jest najważniejszy.

– Weźmy na przykład osobę o ładnej twarzy. Ocena jej atrakcyjności może ulec zmianie, gdy usłyszymy jej głos – mówi Agata Groyecka, główna autorka artykułu. Gdy będzie on niski u kobiety, a wysoki u mężczyzny, to dla większości taka osoba przestanie być pociągająca.

W świecie zwierząt uwagę osobników odmiennej płci przyciągają wielobarwne pióra, puszyste ogony czy lśniąca sierść. Badacze mieli z tym problem, bo przecież atrybuty te nie są niezbędne do życia, ale – co gorsza – rzucają się w oczy i sprawiają, że ich właściciele stają się łatwym łupem dla drapieżników. Karol Darwin twierdził jednak, że ma to sens. Atrakcyjny wygląd przyciąga bowiem nie tylko drapieżniki, ale także zwiększa szansę na zdobycie partnera i zapewnia nieśmiertelność genów.

Przez lata darwinowska koncepcja doboru płciowego budziła wiele kontrowersji. W toku ewolucji powinny przecież zwyciężać osobniki najszybsze, czyli mające długie lub silne nogi, czy wyposażone w twarde dzioby, którymi można się bronić, a nie w kolorowe pióra czy puszysty ogon, zmniejszające szansę na przeżycie przez utrudnianie ucieczki.

Sprzeczność tę wyjaśniono dopiero na początku lat 80. XX wieku. William D. Hamilton i Marlene Zuk z Muzeum Zoologicznego Uniwersytetu Michigan wykazali, że lśniąca sierść, czy barwne upierzenie to oznaki zdrowia zwierzęcia. A zdrowy znaczy płodny; dlatego warto się zainteresować osobnikiem, który zwiększa też szanse przetrwania genów swego partnera. Natomiast zwierzęta, które mają bezbarwne pióra czy matowe umaszczenie, z dużym prawdopodobieństwem są zainfekowane przez bakterie lub pasożyty.

U ludzi jest podobnie. – Wzrok dostarcza nam szybko dużo informacji; oceniamy proporcje ciała, np. stosunek talii do bioder, który jest wskaźnikiem płodności, obserwujemy koloryt skóry czy kondycję włosów, bo są one wyznacznikami zdrowia – mówi Agata Groyecka.

Nie można jednak wykluczyć, że inne zmysły dostarczają nam nawet cenniejszych informacji, tylko naukowcy wciąż niewiele o nich wiedzą, bo nie zdają sobie z nich sprawy nawet sami zainteresowani. Kobiety nieświadomie wysyłają mężczyznom sygnały na temat swojej płodności, a mężczyźni nieświadomie te subtelne znaki rozpoznają. I na odwrót.

Weźmy choćby głos. Antropolodzy przypominają, że nasi przodkowie wiele czasu spędzali w dających im schronienie ciemnych jaskiniach; kiedy twarzy ani sylwetki nie było widać, przy ocenie drugiej osoby zdawano się na jej głos. – Także dziś wiele osób nawiązuje znajomość podczas rozmowy telefonicznej i dokonuje wstępnej oceny – mówi Agata Groyecka. Po głosie i sposobie mówienia poznajemy przecież nie tylko płeć i przybliżony wiek rozmówcy, ale także niektóre cechy charakteru (dominacja, skłonność do współpracy, stan emocjonalny).

Czytaj: Żałuje tylko tego, że został złapany. Seksuolog dr Andrzej Depko tłumaczy, co się dzieje w głowie gwałciciela

Głos też może być wskaźnikiem płodności. Gregory Bryant i Martie Haselton z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wykazali niedawno, że podczas owulacji, czyli w momencie największej płodności, kobiecy głos przybiera nieco wyższy ton. Zmiana jest efektem oddziaływania na krtań estrogenu, który najbardziej intensywnie wydzielany jest w tej właśnie fazie cyklu menstruacyjnego.

Wysoki głos bardzo podoba się mężczyznom, bo kojarzy im się z seksapilem, kobiecością, zdrowiem i młodością – twierdzą Nathan Pipitone i Gordon Gallup ze State University of New York w Albany. Uczeni najpierw nagrali kilka kobiet w różnych fazach cyklu menstruacyjnego, które liczyły od jednego do dziesięciu. Potem poprosili grupę mężczyzn, by ocenili, które głosy brzmią atrakcyjnie. Wszyscy uznali, że najbardziej seksownie odliczały kobiety podczas owulacji.

Kobiety także uważnie wsłuchują się w to, jak mówią mężczyźni. Przyciąga je głęboki i niski głos, który uznają za przejaw siły i dojrzałości – także emocjonalnej i społecznej.

Męskie głosy nie ewoluowały jednak po to, by uwodzić i przyciągać kobiety, ale by odstraszać rywali – twierdzi dr David Puts. Wraz z zespołem badaczy z Uniwersytetu Stanu Pensylwania poprosił grupę prawie 200 mężczyzn o przeczytanie tego samego fragmentu tekstu. Ich głosy nagrano, a potem odtworzono w obecności kobiet i mężczyzn i poproszono ich o ocenę. Panie – co nie było zaskoczeniem – uważały, że posiadacze basów i barytonów muszą być przystojniakami, z którymi chętnie by się związały. Niespodziankę przyniosły opinie mężczyzn. Uznali, że niski głos świadczy przede wszystkim o tym, że jego właściciel to osobnik dominujący.

I coś w tym jest. Mężczyźni z niskim głosem wydzielają mniej kortyzolu, czyli hormonu stresu, a więcej testosteronu. Z badań wiadomo zaś, że taki układ hormonalny świadczy o silnym układzie odpornościowym. Kobiety podświadomie wybierają więc mężczyznę z niskim głosem, bo nie tylko jako dominujący samiec zapewni im obronę i ochronę, ale także jest zdrowy. A zdrowy przekaże potomstwu zdrowe geny.

A może ważniejszy od głosu jest zmysł powonienia, który też dostarcza przecież informacji o zdrowiu? Na przykład zapach chorych na cukrzycę przypomina woń zgniłych jabłek. – Niektóre zapachy uchodzą za seksowne i sprawiają, że ludzie mają ochotę flirtować lub umówić się na randkę – przekonuje Agata Groyecka. Organizm płodnej kobiety wydziela specyficzny aromat, który jest bezbłędnie odczytywany przez mężczyzn. Do takich wniosków doszli naukowcy z University of Texas. Poprosili grupę mężczyzn, by wąchali podkoszulki noszone przez kobiety i ocenili ich zapach. Wszyscy panowie zgodnie uznali, że woń ubrań pań będących w trakcie owulacji jest o wiele bardziej seksowna niż kobiet w pozostałych dniach cyklu menstruacyjnego.

Zapach pozwala też odróżnić krewniaka od osoby obcej. Dowiódł tego ponad 20 lat temu Claus Wedekind z uniwersytetu w Bernie. Zbadał on budowę kluczowych genów u 49 kobiet i 44 mężczyzn, a następnie poprosił panów, aby przez dwie noce spali w tych samych podkoszulkach. Potem dawał je do powąchania badanym kobietom i notował ich wrażenia. Okazało się, że panie, które oceniły zapach podkoszulka jako seksowny, miały inny niż jego właściciel zestaw badanych genów. A im bardziej pary różnią się pod względem genetycznym, tym większą mają szansę na zdrowe potomstwo.

Na dodatek na te seksualne zapachy najbardziej wyczulone są kobiety w czasie owulacji. Na podstawie woni męskiego potu potrafią wyczytać, który mężczyzna najlepiej nadaje się na ojca ich dzieci. Jan Havlíck i Craig Roberts z uniwersytetu w Liverpoolu wykazali, że w dni płodne kobiety chętniej wybierają mężczyzn dominujących, zdrowych, umięśnionych macho, obdarzonych dobrymi genami. Kiedy zaś wchodzą w niepłodną fazę cyklu, preferują partnerów opiekuńczych, przyjacielskich – takich, którzy podejmą się opieki nad nimi i nad dziećmi. Ale tak w ogóle to męskie zapachy nie działają na nie już tak silnie.

Analizy zapachów i ich oceny dokonuje mózg. Jak to robi, wykazali Ivanka Savić i Per Lindström, neurobiolodzy z Instytutu Karolinska w Sztokholmie, którzy poddali grupę kobiet badaniom rezonansem magnetycznym i tomografią komputerową. Ochotniczki najpierw dostały do wąchania próbki lawendy albo cedru. Zgodnie z przewidywaniami pobudzeniu ulegały u nich ośrodki mózgu zwane węchomózgowiem, związane ze zmysłem węchu. Kiedy zaś kobiety wdychały woń zawierającą pochodną testosteronu, aktywny był rejon układu limbicznego zwany podwzgórzem, który odgrywa istotną rolę w zachowaniach seksualnych.

W wyborze partnera ważne są jednak nie tylko informacje, świadomie i nieświadomie odbierane ze świata zmysłów. – Liczy się także mnóstwo innych aspektów, na przykład styl życia, temperament i osobowość – mówi Agata Groyecka. Kiedy przed laty wykazano, że ludzie potrafią wyczuć krewnego, uznano, że przyciągają nas odmienności i że zwykle zakochujemy się w ludziach, którzy się od nas różnią. Teraz okazuje się, że jest dokładnie na odwrót. To podobieństwa nas wabią, zwłaszcza fizyczne – twierdzi dr Carlota Batres z University of St. Andrews, której badanie właśnie zostało opublikowane w „Human Nature”.

Uczona pytała mieszkańców tak odmiennych regionów świata jak Malezja i Salwador, czym kierują się przy wyborze partnera. Usłyszała, że osoby żyjące na wsi preferują twarze ogorzałe, o surowych rysach. Kobietom zaś najbardziej podobają się mężczyźni o twarzach przypominających ich braci. Nie oznacza to jednak, że pociąga je rodzeństwo. Wręcz przeciwnie! Wybierają mężczyzn genetycznie odmiennych, bo tak chce natura, ale jednocześnie kultura, tradycja i język kierują je ku podobieństwom.

Scott O. Lilienfeld, Steven Jay Lynn, John Ruscio i Barry L. Beyerstein w książce „50 wielkich mitów psychologii popularnej” opisują badania, z których wynika, że ludzie dwa razy chętniej wchodzą w bliższe relacje z osobami, z którymi zgadzają się w większości spraw. „Im bardziej czyjeś postawy, szczególnie poglądy polityczne, są podobne do naszych, tym bardziej tę osobę lubimy. I odwrotnie – odmienne postawy odpychają ludzi od siebie. Bo odmienność jest awersyjna” – piszą psychologowie w swojej książce.

Można to wszystko tak podsumować: nasze geny wybierają nam partnerów możliwie od nas odmiennych – bo to zwiększa ich szanse na przeżycie. A zarazem my sami wolimy takich, którzy są do nas podobni – wydaje się nam, że wiemy, czego się mamy po nich spodziewać.

Czytaj: Jaki jest seks młodych wyzwolonych kobiet z liberalnych rodzin?

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version