Niedawno przyszła matka z dwudziestoletnim synem. Zastanawiał się nad wyborem studiów. Karty pokazały politechnikę. Gildia nie wie, czy chłopak postawił na ten kierunek, ale jego mama była z wyboru bardzo zadowolona.

Wróżka Gildia przyjmuje w domu. Na stole świeczki, pod ścianą lampa pierścieniowa do nagrywania cotygodniowych programów o zjawiskach paranormalnych „Po drugiej stronie lustra”. Najpopularniejszy, dostępny na YouTubie odcinek o duchu w aucie i nawiedzonym pokoju w krakowskim hotelu, obejrzało prawie 100 tys. osób. Niewiele gorszy wynik mają filmy o śmierci klinicznej i podróży do innego wymiaru.

– Ludzie odchodzą od Kościoła katolickiego, ale nadal potrzebują życia duchowego. Tęsknią za innym światem, w którym ktoś da im nadzieję. No i chcą porozmawiać z kimś, kto wie więcej, bo i więcej od nich doświadczył – mówi Gildia. I dodaje: – A najchętniej porozmawialiby z czarownicą. Czyli ze mną.

Gildia niechętnie opowiada o swoim życiu prywatnym. Musi mi wystarczyć, że wróży od ponad 20 lat. Wróżyła też jej matka, a babka była pisarką, propagatorką wegetarianizmu i jogi.

– Kładę karty różnym ludziom, ale teraz w moim gabinecie pojawiło się specyficzne pokolenie dwudziestoparolatków – mówi. – Dla pokolenia ich rodziców ważny był ślub i dzieci. Oni pytają o miłość, ale zazwyczaj nie interesują ich stałe związki. Przypominam sobie tylko jednego klienta, młodego biznesmena, który pytał o coś tak oldschoolowego, jak związek małżeński. Szukał odpowiedzi, czy jego dziewczyna stworzy z nim ciepły, dobry dom. Karty powiedziały: tak. Najczęściej jednak dwudziestoparolatkowie przychodzą ze zdjęciami – z Tindera albo Instagrama – potencjalnych kandydatów na romans. Seks traktują instrumentalnie i nie zawsze potrafią ze sobą o nim rozmawiać. Na przykład jeden z klientów poprosił o rozłożenie kart i odpowiedź na pytanie, czy jego partnerka była zadowolona z seksu.

Gildia przyznaje, że dzisiejsze pokolenie czterdziesto-pięćdziesięciolatków często ma bogatsze od młodych i bardziej skomplikowane życie erotyczne. Tak przynajmniej wynika z kart. Przykład: jedna z klientek, prawniczka, zakochała się w Egipcjaninie. Ściągnęła go do Polski, ale – jak mówi Gildia – karty powiedziały, że to nie ten książę. Postanowiła więc któregoś dnia wrócić wcześniej z pracy i zastała Egipcjanina z dziewczyną. Błyskawicznie pozbyła się go z życia i z Polski. Inny przykład: prezes dużej firmy i ojciec siódemki dzieci zakochał się w dwudziestolatce. Karty pokazały kompletny upadek, również finansowy. Mimo to mężczyzna brnie w miłość i po kilku latach zostaje z niczym. Wraca do Gildii tym razem z pytaniem, czy takiego – zrujnowanego i samotnego – była żona przyjmie.

– Słyszę podobne historie, ale opowiadane z innej perspektywy, przez dorosłe już dzieci – mówi Gildia. – Często to historie o alkoholizmie czy hazardzie ojców, nieporadności i współuzależnieniu matek, bulimii czy anoreksji rodzeństwa. Dwudziestoparolatkowie, co również wyróżnia ich od poprzednich pokoleń, są bardzo związani ze swoimi bliskimi. I chcą, żeby karty odpowiedziały, czy ich rodzina sobie ze wszystkim poradzi. Niedawno przyszła do mnie młoda dziewczyna, absolwentka wyższych studiów. Rodzice zainwestowali w jej prestiżowy kierunek, a ona chciała zająć się projektowaniem ubrań. Martwiła się, czy nie zrobi im przykrości, a karty pokazywały, że powinna iść za tym, co sprawia jej radość i satysfakcję. Karty mówiły, żeby szła za marzeniem. Dziewczyna zrobiła karierę, a rodzina zaakceptowała jej wybór.

Ale zdarza się, że to rodzice dorosłych dzieci przychodzą, żeby o nie zapytać. Ostatnio przyszła do niej klientka z dwudziestoletnim synem. Zastanawiał się nad wyborem studiów. Karty pokazały politechnikę. Gildia nie wie, czy chłopak postawił na ten kierunek, ale jego mama była z wyboru bardzo zadowolona.

Wróż Zefir spotyka się w kawiarni w centrum handlowym. Nie ma stałego miejsca, do którego przychodzą klienci. W ubiegłym roku kilka miesięcy spędził w Portugalii, kilka lat temu był w USA. Biegle mówi po angielsku i może stawiać karty (tarota, runy i Lenormand) wszędzie: wystarczy telefon, Skype czy WhatsApp.

– Z każdego miejsca na świecie przychodzą do mnie przedstawiciele pokolenia Zet – mówi. – To, co ich łączy, to brak autorytetów. Często je odrzucają, bo zostali przez nie skrzywdzeni. Miałem klientów, którzy byli molestowani przez księży. Miałem też skrzywdzonych przez wykładowców czy nauczycieli. Po takich doświadczeniach ciężko kogoś takiego szanować czy mu zaufać.

Zefir przyznaje, że odwiedzające go zetki ufają tylko sobie. Wierzą, że wszystko od nich zależy i mają swoją ścieżkę w życiu. Karty mają im ją wskazać. O swoją ścieżkę pytała ostatnio dwudziestolatka, studentka medycyny, która po śmierci ojca odziedziczyła dwie kliniki. Karty pokazały, że ze wszystkim sobie poradzi. O powodzeniu w prowadzeniu własnego biznesu pytał też dwudziestoparolatek, który zdecydował się odejść z firmy ojca i pójść na swoje. I młoda kobieta, która planuje założyć własną knajpkę.

– To, co różni zetki od pokolenia ich rodziców, to niechęć do korporacji – mówi Zefir. – Często słyszę, że jest zła, bo zabrała im matkę czy ojca. Oni nie chcą tak żyć, ale jeśli trafiają do korpo, to oczekują od firmy większej elastyczności. O swoich wymaganiach mówią już podczas rozmowy kwalifikacyjnej. A karty – bo często przychodzą do mnie przed takim spotkaniem – mówią im, że mają sięgać po swoje.

Do Zefira przychodzą również ci, którzy podczas takiej rozmowy siedzą po drugiej stronie, czyli przedstawiciele HR dużych firm.

Zefir wróży z daty urodzenia, czy kandydat nadaje się na dane stanowisko. Czasem przychodzą też menedżerowie z pytaniami, jak mają pracować z młodymi. Zefir przekonuje, że zetki nie pozwolą się mobbingować, jedyne, co do nich dociera, to język spokoju.

– Pokolenie ich rodziców przychodzi z lękiem i pytaniami, czy straci pracę. Pytają np., czy nie powinni przypodobać się jakoś szefom. Dwudziestoparolatków interesuje, czy jeśli stracą pracę, to w nowym miejscu będą zarabiać podobne pieniądze – mówi.

Niestety, często karty pokazują, że praca i życie prywatne niebezpiecznie się splatają. Młodej kobiecie, która nie miała ojca, wychodzi romans z szefem. Karty mężczyzny, który potrzebuje dobrze płatnej pracy, pokazują, że wszystko, co zarobi, wyda na hazard. Bywa też, że karty pokazują choroby: kręgosłupa, nerwice lękowe czy nerwice natręctw.

Ale – jak mówi Zefir – młodzi ludzie nie zawsze pytają o sprawy tak fundamentalne, jak praca czy choroba. Ostatnio zadzwoniła do niego kobieta, która nie mogła znaleźć ważnych dokumentów. Karty pokazały, że leżą w szufladzie w komodzie.

– I miały rację – mówi Zefir. – Karty się nie mylą.

Tarocistka Agiatis jest aktywna na FB, TikToku i Instagramie. Jej kanał na YouTubie obserwuje ponad 50 tys. osób. Z klientami rozmawia głównie online, bo – jak mówi – współcześni młodzi ludzie przywykli do takiej formy kontaktu.

– Jest im wygodniej, nie muszą wychodzić z domu, z którego coraz rzadziej ruszają na spotkania face to face. Wolą fora internetowe, komunikatory na socialach czy apkach randkowych – przyznaje Agiatis. Zgłaszają się do niej kobiety, które miesiącami rozmawiały z mężczyzną, ale znikał, kiedy przychodziło do spotkania oko w oko. Pytały, czy to z nimi jest coś nie tak, ale Agiatis tłumaczyła, że to przy mężczyźnie, a nie przy nich widać kartę pustelnika.

– Na przestrzeni ostatnich sześciu lat coraz częściej pojawia się taka karta – mówi Agiatis. – Dużo przedstawicieli pokolenia Zet zamyka się w sobie i wybiera samotność. Nawet mieszkać chcą z dala od ludzi.

Tarocistka przyznaje, że zgłaszają się do niej zetki, które szukają cichego sąsiedztwa. Przychodzą z konkretnymi adresami mieszkań, które chcą wynająć. Chcą, żeby karty powiedziały, który adres jest najlepszy. Nie zamierzają kupować mieszkania, bo nie wiedzą, czy np. firma nie rzuci ich na drugi koniec świata. No i nie interesuje ich kredyt, bo nie chcą się niczym i z nikim wiązać. Często nawet nie interesuje ich awans. Kiedy dostają propozycję przejścia na kolejny szczebel kariery, zastanawiają się, czy taka zmiana jest im potrzebna? Pytają kart, czy to aby nie zakłóci ich spokoju?

– Jednocześnie potrzebują kogoś, kto zadba o ich komfort psychiczny, ostrzeże przed czymś niebezpiecznym – mówi Agiatis. – Ostatnio najczęściej zadawane przez młodych pytanie brzmi: czego nie wiem, a co powinienem usłyszeć?

Wśród odpowiedzi są drobiazgi: kogoś karty przestrzegły, żeby uważał na mandat. Kogoś innego ostrzegły przed wybraniem niewłaściwego środka komunikacji, jeszcze inny usłyszał, żeby nie zaspał na bardzo ważne spotkanie. Ale też zdarzają się sprawy większego kalibru. Ostatnio jeden z klientów usłyszał, że z poważnym stanem zapalnym powinien zgłosić się do urologa. Poszedł i okazało się, że kwalifikuje się na operację. Inna sprawa: młoda kobieta miała mieć poważny zabieg. Karty powiedziały, że nie będzie potrzebny i faktycznie, lekarz zdecydował, żeby od niego odstąpić.

– Zetki potrzebują kart nie tylko po to, żeby dowiedzieć się czegoś o swoim życiu. Interesują ich też poprzednie wcielenia – mówi Agiatis. – Wszystko po to, żeby jak najbardziej sobie pomóc, ale też wyjaśnić doczesne niepowodzenia. Był u mnie młody chłopak, któremu nie układało się w związku. Okazało się, że w poprzednim wcieleniu porzuciła go matka. Była też dziewczyna, której nie szło w biznesie. Karty pokazały, że w poprzednim wcieleniu dopuszczała się przemocy.

Agiatis przyznaje, że zetki płynące do niej z FB, Insta czy YouTube’a to dobry klient. Ale już nadchodzi era kolejnego klienta – nastoletniego użytkownika TikToka. Agiatis nie wróży dzieciom, ale przewiduje, że wyrosną z nich wymagający odbiorcy. Jedno jest pewne: na usługi wróżek i tarocistek zawsze będzie popyt.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version