– Czy obsesja na punkcie zdrowego stylu życia ma sens, skoro i tak chorujemy na choroby cywilizacyjne, a średnia długość życia obniża się? Jednak ma. Nie chodzi o nieśmiertelność, ale o zminimalizowanie powikłań chorób cywilizacyjnych i jakość życia – mówi kardiolog prof. Maciej Banach.

Maciej Banach: Zdecydowanie fizjologia. To cena, jaką płacimy za siedzący tryb życia i otyłość, która często jest jego konsekwencją. Natura zaprojektowała nas do życia w ruchu: polowania, wędrówek w poszukiwaniu pożywienia, uciekania przed dzikimi zwierzętami. Siedzenie za biurkiem nie ma z tym nic wspólnego. Siedzący tryb życia, nadmiar energii z pożywienia plus przewlekły stres to fatalna dla zdrowia mieszanka, która skutkuje poważnymi problemami zdrowotnymi nie tylko u 50-latków, ale coraz częściej u 40-, a nawet 30-latków.

– Nie do końca. Zdrowy styl życia nie gwarantuje nieśmiertelności. Lista chorób, które dopadną nas w ciągu całego życia, jest wypadkową wielu czynników, nie tylko sposobu odżywiania i aktywności fizycznej, ale także obciążeń genetycznych, na które nie mamy wpływu, czy zanieczyszczenia środowiska.

– To, że w wieku 30 lat ktoś zaczął zdrowo się odżywiać i regularnie uprawiać jogging, może nie wystarczyć, by ustrzec się przed nadciśnieniem, cukrzycą typu 2 czy wysokim cholesterolem. Czynniki genetyczne oraz uwarunkowania metaboliczne, które kształtują się już w życiu płodowym, a także nie najlepsza dieta czy palenie papierosów przed podjęciem decyzji o zdrowym stylu życia mogły spowodować negatywne zmiany w organizmie, np. uszkodzić śródbłonek naczyń i przez to przyczynić się do nadciśnienia i zmian miażdżycowych.

Rozumiem pani rozczarowanie. Gdyby nie zdrowy styl życia, choroba mogłaby pojawić się wcześniej. Przyznam, że mam podobne doświadczenie. Dbam o dietę i od wielu lat biegam, a mimo to miałem graniczne wartości ciśnienia tętniczego. Ponieważ wiem, jak groźne są powikłania nieleczenia nadciśnienia, po konsultacji z kolegą kardiologiem regularnie zażywam leki na nadciśnienie. Jednocześnie nie porzucam zdrowych nawyków, bo wiem, że one także zmniejszają ryzyko powikłań. To, co powinniśmy zrobić w sytuacji, gdy pomimo prowadzenia zdrowego stylu życia mamy nieprawidłowe ciśnienie, cholesterol czy zbyt wysoki poziom glukozy we krwi, to jak najszybciej skonsultować się z lekarzem, który wdroży odpowiednie leczenie nakierowane na stabilizację tych wskaźników. Im dłużej da się nam utrzymać je w normie, tym większe szanse na uniknięcie lub odsunięcie w czasie poważnych powikłań.

Dołącz do społeczności Newsweeka Psychologii! Obserwuj nasze profile na Facebooku i Instagramie!

– Mam nadzieję, że pandemia zweryfikowała mit niezniszczalności młodych ludzi. Lekceważenie przez nich objawów zakażenia koronawirusem kosztowało niejedno życie. Pacjenci często pytają mnie z niedowierzaniem: mam brać ten lek do końca życia? Przecież on ma działania niepożądane. Tłumaczę im wtedy, że skutki ignorowania nadciśnienia, hipercholesterolemii czy cukrzycy są nieporównywalnie groźniejsze dla ich zdrowia i życia niż potencjalne działania niepożądane. Jeśli odmawiają brania leków, to muszą być świadomi konsekwencji w postaci zawału serca, udaru mózgu czy – w przypadku cukrzycy – nefropatii, retinopatii czy neuropatii zagrażających utratą wzroku, czy sprawności.

– Trudno się z nim nie zgodzić. Codziennie spotykam w gabinecie ludzi, którzy są ofiarami przewlekłego stresu. Ma on fatalny wpływ na układ krążenia, choroby nowotworowe czy przewlekłe. Przyczynia się między innymi do nadciśnienia, zaburzeń rytmu serca z migotaniem przedsionków włącznie, choroby niedokrwiennej serca, a także choroby wrzodowej żołądka, zespołu jelita nadwrażliwego, depresji i innych zaburzeń psychicznych, nasila przebieg łuszczycy, astmy, atopowego zapalenia skóry.

– Groźny dla zdrowia jest nie tyle sam stres, ile sposób, w jaki sobie z nim radzimy. Roztrząsając negatywne emocje, przyczyniamy się do tego, że nadnercza dłużej wydzielają hormony stresu. Można więc powiedzieć, że część stresu funduje nam otaczający nas świat, a część fundujemy sobie sami. Co więcej, u osób doświadczających przewlekłego stresu próby obniżenia nadciśnienia, uregulowania rytmu serca czy obniżenia poziomu cholesterolu przy użyciu leków mogą okazać się trudniejsze. To dlatego, że stres zwiększa stan zapalny i uszkadza śródbłonek naczyń, co przyczynia się do powstawania blaszki miażdżycowej, powoduje immunosupresję, czyli obniżenie odporności, wzrost ciśnienia tętniczego krwi i stężenia cholesterolu we krwi oraz osłabienie pamięci. Pod wpływem hormonów stresu mogą pojawić się także zaburzenia snu, zmęczenie, depresja czy nasilić hiperglikemia (czyli wzrosnąć stężenie glukozy we krwi).

Najbardziej narażeni na komplikacje zdrowotne są ludzie o typie osobowości D, czyli neurotycy. To osoby silnie przeżywające negatywne emocje, mające skłonność do gniewu i lęku czy poczucia winy. To osoby, według których szklanka jest zawsze pusta, a wszystko, co może się nie udać, nie uda się na pewno. Badania potwierdzają, że osoby o typie osobowości D słabo też angażują się w leczenie, nie przestrzegają zaleceń, nie są zbyt pilne, jeśli chodzi o regularne przyjmowanie leków. Nierzadko nawet ich nie wykupują. My nazywamy to zjawiskiem nieadherencji i braku compliance, czyli współpracy lekarz-pacjent.

– Bardzo często zdarza się to u pacjentów, którzy przeszli zawał serca. Doświadczenie otarcia się o śmierć działa bardzo silnie. Niektórzy zmieniają pracę na mniej obciążającą, kończą niesatysfakcjonujące związki. Wiele osób natychmiast rzuca palenie papierosów, zaczyna dbać o zdrowe odżywianie i uprawiać aktywność fizyczną pod okiem fizjoterapeuty. Dość często obserwuję zwrot w stronę zdrowszego życia u osób ze świeżo zdiagnozowaną cukrzycą typu 2 czy chorobą rzadką, kiedy pokazujemy im wynik badania genetycznego. Niestety, ciągle zbyt rzadko zdarza się to w przypadku nadciśnienia tętniczego i praktycznie nie zdarza się u osób z poważnymi zaburzeniami lipidowymi.

Gabor Maté przytacza przykłady ciężko chorych pacjentów, których stan fizyczny i komfort życia znacznie się poprawiły, gdy stali się bardziej asertywni, a także zaczęli medytować.

– Podobnie jak joga, mindfulness czy trening oddechowy. Wszystkie metody prowadzące do redukcji wpływu stresu na organizm są dobre. Warto przetestować kilka i znaleźć tę, która w naszym przypadku okaże się najskuteczniejsza. Ja sam, gdy jestem mocno zestresowany, zabieram się do sprzątania domu lub idę na zakupy z żoną. Te czynności całkowicie mnie wówczas pochłaniają i dzięki temu, choć na pewien czas przestaję myśleć o tym, co mnie stresuje. Podobnie jest z intensywnym wysiłkiem fizycznym jako metodą walki ze stresem, u mnie działa doskonale. Jeśli proste metody radzenia sobie ze stresem nie pomagają, warto skonsultować się z psychologiem i pod jego okiem spróbować wypracować strategie radzenia sobie z trudnymi emocjami i stresem. Jeśli psychoedukacja lub psychoterapia nie przynoszą efektów, warto skonsultować się z psychiatrą.

Moim marzeniem jako kardiologa jest włączenie różnych metod redukcji stresu do programu profilaktyki chorób układu krążenia. Gdybyśmy „wyłapali” osoby, które mają problem z przeżywaniem negatywnych emocji i zawczasu nauczyli je lepszego radzenia sobie ze stresem, to z pewnością przynajmniej części z nich udałoby się uniknąć poważnych komplikacji zdrowotnych, takich jak zawał serca czy udar mózgu.

– Bez wątpienia tak. Silny, długotrwały stres na pewno obniża efektywność leczenia wielu chorób, w tym chorób układu krążenia. Dlatego osoby z problemami kardiologicznymi, u których farmakoterapia nie przynosi oczekiwanych rezultatów i podejrzewam, że odpowiedzialne za to może być nadmierne przeżywanie negatywnych emocji albo depresja, staram się przekonać do konsultacji z psychologiem lub psychiatrą. To naprawdę pomaga. Badania potwierdzają, że leczenie depresji u chorych z chorobą niedokrwienną serca pomaga skutecznie zapanować nad objawami kardiologicznymi i obniża ryzyko śmierci. Wdrożenie skutecznej strategii antystresowej może być także bardzo pomocne w przypadku schorzeń dermatologicznych czy reumatologicznych.

Prof. dr hab. n. med. Maciej Banach—kardiolog, kierownik Zakładu Kardiologii Prewencyjnej i Lipidologii UM w Łodzi oraz Ośrodka Badań Serca i Naczyń na Uniwersytecie Zielonogórskim, a także założyciel i przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego oraz Międzynarodowego Panelu Ekspertów Lipidowych, adiunkt w Ciccarone Center for the Prevention of Cardiovascular Disease, Johns Hopkins University School of Medicine w Baltimore w USA.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version