Dominikanin o. Paweł Gużyński nie gryzł się w język. Stwierdził, że jasnogórscy paulini „wykazali się głupotą”, zachowanie Karola Nawrockiego określił jako „żenujące”, a o Stanisławie Dziwiszu mówił, że „nie jest orłem intelektualnym”.

— Jak ojciec patrzy na kiboli, którzy przyjeżdżają na Jasną Górę, skandując hasła polityczne „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i uczestniczy w tym kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, to co sobie ojciec myśli?— zapytał swojego gościa Tomasz Sekielski.

Dominikanin stwierdził, że był już wcześniej świadkiem podobnych scen. — Kiedyś w ramach tzw. obserwacji uczestniczącej poszedłem po cywilnemu do katedry łódzkiej, kiedy jeszcze arcybiskupem był Jędraszewski. Wiedziałem, że będzie tam celebrowana msza dla środowisk nacjonalistycznych. Zobaczyłem ten szpaler flagami, te czarne buciory i młodych ludzi z grzywką na Adolfa, którzy po wyjściu śpiewali „a na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści” — opowiadał.

— Już wtedy komentowałem, że to są rzeczy absolutnie horrendalne. Ciągle przypominam w kazaniach, że chrześcijaństwo jest zbudowane na wyrzeczeniu się odwetu i złości, że ze słów Jezusa płynie przesłanie, ze chrześcijanin nie może być ksenofobem. Czasem wierni już mają tego dosyć, ale ja to powtarzam to uparcie, bo widzę, jak ludzie nazywający się katolikami wykrzykują hasła, które z chrześcijaństwem nie mają nic wspólnego przy braku reakcji księży, którzy są tego świadkami — mówił o. Gużyński.

— A zachowanie kandydata na prezydenta jak ojciec ocenia? — dopytywał Sekielski.

— Żenujące — odpowiedział krótko zakonnik.

Równie krytyczny o. Gużyński był wobec przeora Jasnej Góry, który po tym, jak kibice wykrzykiwali w sanktuarium skandaliczne hasła, wydał oświadczenie. Pisał w nim, że „każdy może tu przybyć i każdy jest mile widziany, o ile przybywa jako pielgrzym i przyjmuje obowiązujące w sanktuarium zasady. Nie zamkniemy drzwi przed nikim, nawet jeżeli niektóre pielgrzymki wydają się kontrowersyjne”.

— Starałem się bezstronie, a wręcz z życzliwością przeanalizować oświadczenie przeora. Kładł on w nim duży nacisk na swoiście rozumianą inkluzywność Jasnej Góry. I niestety ja w tym słyszałem usprawiedliwienie dla tego, co się zdarzyło. Inkluzywność ma swoje granice — skwitował to o. Gużyński. Dodał później, że postawa paulinów to „głupota par excellence, czyli fundamentalnie zła ocena sytuacji i wyciąganie fałszywych wniosków z poprzednich doświadczeń”.

— Jestem ciekaw, jak zachowaliby się opiekunowie Jasnej Góry, gdyby przyjechały tam środowiska LGBT? — zastanawiał się Sekielski.

— Myślę, że wtedy ta „inkluzywność” wyglądałaby inaczej — przytaknął jego gość.

Magdalena Rigamonti miała własną teorię na temat postawy jasnogórskich zakonników. — Może to jest tak, że paulini wyczuwają nacjonalistyczne nastroje społeczne i dlatego godzą się na to, żeby dr Karol Nawrocki wraz z kibolami imprezował na Jasnej Górze, by Jarosław Kaczyński tam przemawiał? — pytała gospodyni podcastu.

Ojciec Gużyński nie do końca się z nią zgadzał. — Ja to widzę ciut inaczej. Kościół szuka swoich owieczek, swojego „elektoratu” i znajduje go w różnych grupach: kiboli, nacjonalistów. Dlaczego? Ponieważ ci kibole i nacjonaliści podkreślają swoje przywiązanie do katolicyzmu. Jeżeli inni wierni odchodzą, co widać we wszystkich statystykach, to na kim Kościół ma się oprzeć? W tej sytuacji musi hołubić takie środowiska, nawet nie z powodów politycznych, tylko z wewnętrznych: chce mieć jakichś wiernych, a lepsi tacy niż żadni — tłumaczył dominikanin.

Sekielski zauważył, że takie podejście może zniechęcać do Kościoła mniej radykalnych wiernych. Ojciec Gużyński również ocenił, że polski Kościół popełnia błąd, angażując się w bieżącą politykę. — Jeśli Kościół chce zacząć odwracać trend odchodzenia wiernych, powinien zacząć odzyskiwać swoje terytorium. A naturalnym terytorium dla Kościoła jest sacrum — mówił zakonnik, dodając, że zapraszanie polityków do przemawiania w świątyniach to pozwolenie na profanację tego sacrum.

Na koniec rozmowy Rigamonti postanowiła zapytać dominikanina o jego opinię o abp. Stanisławie Dziwiszu i jego wpływie na polski Kościół. — To przedziwna historia człowieka, który… no, orłem intelektualnym nie jest. A jednocześnie zrobił karierę w oparciu o typowe dla Kościoła mechanizmy zależności, lojalności, korporacyjnych układów itd. Zdaje się, że trzyma jeszcze parę osób na krótkiej smyczy — mówił o. Gużyński.

Rigamonti przypomniała o wysuwanych wobec Dziwisza oskarżeniach o to, że wiedział o przypadkach molestowania przez księży i nie reagował. — Czy jest szansa, że coś z tych kwestii zaciąży na Dziwiszu? Czy będzie on nietykalny do końca swoich dni? — pytała.

— Myślę, że on sam z siebie do niczego się nie przyzna. Musiałby nastąpić w nim jakiś potężny wstrząs, żeby zmienił swoje podejście. Nie mam nadziei na to — ocenił o. Gużyński. — Dziwisz miałby dużo do stracenia, gdyby zaczął mówić. I bardzo dużo osób pociągnąłby za sobą — dodał.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version