Zwykły konkurs, a w Piasecznie jest po nim jak po bitwie: szkoła została bez dyrektora, a miasto – skłócone i podzielone. Odsunięta w atmosferze skandalu dyrektorka uważa, że zadarła z niewłaściwą osobą – wpływowym radnym z Platformy Obywatelskiej. A zaczęło się… od uwagi w dzienniczku syna radnego.

„Proszę odejść z honorem, może jeszcze odrobinę go pani zostało. Pani zachowanie można nazwać wycie przy korycie” – anonimowy SMS o takiej treści przyszedł do Wioletty Grochowicz, byłej już dyrektorki Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Centrum Edukacyjno-Multimedialnym w Piasecznie (CEM), gdy nie chciała się poddać.

Anonimy to zresztą chętnie używane w Piasecznie narzędzie walki. „Rodzice zabierają dzieci do innych szkół, nauczyciele odchodzą, bo ich nie szanuje” – napisał o dyrektorce anonimowy hejter na specjalnie w tym celu założonej grupie na Facebooku.

Anonimowe pogróżki SMS-em doszły też do Anny Krukowskiej – jednej z matek, która stanęła po stronie dyrektorki. Ktoś zagroził, że doprowadzi do usunięcia jej dziecka ze szkoły, bo to uczeń spoza rejonu, podpisano:”Pracownicy i nauczyciele z CEM”.

– Dostałam tego SMS-a jeszcze przed informacją, że moje dziecko rzeczywiście zostało przyjęte do szkoły w CEM – dziwi się Krukowska. Kobieta rozmawiała o sprawie z dziennikarzem lokalnej gazety, który chciał to opisać. To po tej rozmowie dostała anonim: „Pani Anno, zgłaszamy Pani szkalowanie i oczernianie do odpowiednich organów oraz powiadamiamy rodziców o nieuprawnionym przyjęciu dziecka do szkoły” (pisownia oryginalna).

Inna matka – również opowiedziała się po stronie byłej dyrektorki – utrzymuje się z usług na rzecz lokalnych szkół (prosi o anonimowość). Chwilę po tym, jak zamieściła w sieci przychylny dyrektorce komentarz, odebrała telefon. „Już nigdy w szkole nie zarobisz” – groził jej anonim, posługujący się modyfikatorem głosu.

Wioletta Grochowicz uważa, że jest szykanowana, a samorządowcy zrobili wszystko, aby pozbyć się jej ze stanowiska. Powodem ma być to, że nadepnęła na odcisk przewodniczącemu Rady Rodziców, jednocześnie piaseczyńskiemu radnemu z PO, która rządzi miastem.

– Mam za sobą 30 lat pracy z pochwałami, kilka dyrektorskich kadencji ze świetną współpracą z samorządem. Ale wystarczyło, abym się sprzeciwiła radnemu i już nie mogę kierować szkołą – mówi.

W sporze z radnym PO Piotrem Sędziakiem poszło o uwagi w dzienniczku jego dziecka.

– Reakcje ojca na te uwagi momentalnie eskalowały. Napisałam tylko „proszę porozmawiać z synem”, a on robił wszystko, żeby tę sprawę wymazać, a nie wyjaśnić – mówi była dyrektorka.

Inna sytuacja: ojciec zwrócił uwagę na nieprawidłowe zachowania nauczycielki. Miała jego dziecku powiedzieć na lekcji: „zrobię wszystko, żebyś miał dwójkę ze sprawowania”.

Radny domagał się od dyrektorki wyciągnięcia konsekwencji wobec nauczycielki „poprzez upomnienie lub naganę, lub inny środek zapobiegawczy”. Nauczycielka wypierała się przytoczonych przez ojca słów. Mimo to Grochowicz zaleciła jej m.in. poprawę komunikacji z rodzicami i „zwrócenie uwagi na słownictwo wypowiadane do uczniów”.

Ale już po tygodniu Rada Rodziców pod kierownictwem radnego pisze do dyrekcji kolejną skargę – na tę samą nauczycielkę i w tej samej sprawie. Tym razem rodzice domagają się wyciągnięcia konsekwencji „poprzez rozwiązanie umowy o pracę”.

– Nie miałam podstaw, żeby zwolnić nauczycielkę – mówi Grochowicz.

Wtedy radny Sędziak napisał: „zmuszony jestem poinformować panią wiceburmistrz Hannę Kułakowską-Michalak, aby przyjrzała się sprawie”.

Sędziak mandat w radzie miasta ma właśnie po wiceburmistrz. Musiała z niego zrezygnować, gdy obejmowała stanowisko w zarządzie miasta. Teraz radny Sędziak może liczyć na specjalne względy. Przykład? Pani wiceburmistrz z Sędziakiem i jego synem przychodzi do szkoły na rozmowę w sprawie uwagi z dzienniczka.

Korespondencja między dyrekcją, a radnym oraz Radą Rodziców pod jego przewodnictwem jest tak obszerna, że można by z niej złożyć książkę. Sporów jest mnóstwo, a każdy od razu wchodzi na najwyższy poziom emocji.

Od razu na noże rodzice szli z dyrektorką w sprawie ceny obiadów – były o trzy złote droższe, niż w innych szkołach, bo stołówkę prowadzi zewnętrzny ajent. Na noże szli w sprawie semestralnych dodatkowych sprawdzianów (zostały wprowadzone w porozumieniu z rodzicami po pandemii, żeby mieć kontrolę nad postępami uczniów, ale później rodzice uznali, że nadmiernie przeciążają dzieci).

Napięcie między szkołą a Radą Rodziców było tak duże, że nauczyciele odmawiają nawet przystąpienia do Rady Szkoły – ciała, które powinno skupiać rodziców, uczniów i nauczycieli. – Przewodniczący Rady o wszystko szedł w taki konflikt, że nic, tylko byśmy się tam kłócili przy naszych uczniach – mówi jedna z nauczycielek CEM.

– Radny Sędziak generował pisma, bombardował mnie nimi. Gdy w końcu poprosiłam, abyśmy zaczęli rozmawiać bezpośrednio, zamiast wymieniać się w nieskończoność pismami, zarzucił mi, że nie odpowiadam na skargi i napisał: „Dyrektorem się bywa… Czas pokaże”.

W styczniu Wioletta Grochowicz oficjalnie, przez prawnika wzywa Piotra Sędziaka do zaniechania naruszeń dóbr osobistych. M.in. z powodu „systematycznych. nieuzasadnionych skarg, które trafiają do gminy i kuratorium”.

A w lipcu Piotr Sędziak jako wydelegowany przez Radę Rodziców członek komisji konkursowej, podpisuje oświadczenie o swojej bezstronności wobec kandydatów, w tym Wioletty Grochowicz.

Przed konkursem wpada do szkoły wizytatorka z Kuratorium Oświaty, by wystawić standardowo ocenę pracy, niezbędną do konkursowej dokumentacji. – Czy pani ma złe stosunki z organem prowadzącym? – pyta podejrzliwie. Grochowicz jest zdumiona. – Wiedziałam już od urzędników, że wystawili mi bardzo dobrą ocenę pracy – mówi. Odetchnęła dopiero, gdy okazało się, że z punktów, które jej przyznała wizytatorka, też wychodzi bardzo dobry. Z niższą oceną nie mogłaby podejść do konkursu.

Dwa tygodnie przed konkursem, 21 czerwca Grochowicz dostała SMS z ostrzeżeniem: „Na policji jest postępowanie o mobbing w stosunku do pracowników. Pozdrawiam, rodzic”.

– Zapytałam natychmiast: na policji, w prokuraturze i w sądzie. Nic! Żadnego postępowania przeciwko mnie nikt nie prowadził – mówi.

Ale w mieście od tej pory już wszyscy plotkowali, że dyrektorka ma sprawę w prokuraturze.

Niedługo później urząd gminy nakazał jej wyjaśnić treść jednego służbowego e-maila. Chodziło o wiadomość, którą wysłała do sekretarki dwa lata temu.

– Był pandemiczny lockdown w 2020 r., napisałam: podpisz za mnie pismo przewodnie do kuratorium, chodziło o przystawienie pieczątek. W efekcie jednak sama to pismo podpisałam, jak również każdy inny dokument dotyczący tamtej sprawy – tłumaczy Grochowicz. – Ale kiedy zainteresowali się tamtym mailem, zrozumiałam, że szukają na mnie haków – mówi.

W konkursie, który odbył się 3 lipca, Wioletta Grochowicz wypadła najlepiej z czwórki kandydatów. Odbyły się trzy głosowania, Grochowicz dostała raz sześć, a dwa razy po pięć głosów. Jej główny kontrkandydat (przeszedł z nią do drugiej tury) – tylko 2 głosy. Pozostali odpadli.

W komisji zasiada jednak 12 osób (dwóch rodziców, po dwóch nauczycieli i związkowców, a także trzech przedstawicieli miasta i trzy osoby z kuratorium) – każdy ma jeden głos do oddania.

Jedna z członkiń komisji konkursowej mówi mi: – Przyszłam wcześniej, pierwsze do sali weszły trzy panie z Kuratorium Oświaty. Potem podeszła do nich pani wiceburmistrz i poprosiła na korytarz. Wyszły razem i wróciły po jakimś czasie. Moim zdaniem konkurs był ustawiony – mówi.

Czworo członków komisji za jednym razem, a dwukrotnie aż pięcioro oddawało głos nieważny. Wyraźnie po to, aby konkurs nie dotarł do finału.

Według rozporządzenia MEN, „konkurs wyłania kandydata na dyrektora, jeżeli jeden z uczestników otrzyma bezwzględną większość głosów obecnych członków komisji”. Przepisy MEN nie precyzują czy głosy nieważne wliczać do kworum, czy je pomijać. Ostatecznie konkurs na dyrektora CEM komisja uznała za nierozstrzygnięty. A zarządzanie szkołą burmistrz powierzył dotychczasowej wicedyrektorce, Grochowicz została odsunięta.

Wioletta Grochowicz, polonistka z 30-letnim stażem pracy, była już dyrektorką lokalnego gimnazjum, a po jego likwidacji wicedyrektorką zorganizowanej w nim podstawówki, gdy w 2019 r. wygrała konkurs na stanowisko dyrektora Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w nowo wybudowanym Centrum Edukacyjno-Multimedialnym w Piasecznie. CEM to największa i najdroższa inwestycja oświatowa w mieście. Pochłonęła 52 mln zł, nie licząc kosztów działki. Mieszczą się tam: szkoła na 600 uczniów, z największą w mieście halą sportową, duże przedszkole dla 10 oddziałów, biblioteka publiczna i sale konferencyjne.

Gdy w 2019 r. obejmowała CEM był laureatką Ogólnopolskiego Konkursu „Nauczyciel Roku”, miała na koncie nagrodę Burmistrza Piaseczna, a od Rady Rodziców dostała też tytuł: „Temu, który odważył się myśleć sercem”. Na zdjęciach z tamtego okresu uśmiechnięta Grochowicz w białej bluzce z zapinkami, odważnie patrzy w obiektyw aparatu. Kiedy z nią rozmawiam na zakończenie kadencji, ma podkrążone oczy, a głos jej się łamie.

Radny Piotr Sędziak widzi problem zupełnie inaczej niż protestujący rodzice i dyrektorka Grochowicz. Mówi, że sprawa dużo go kosztowała, że nie może przez nią spać. – Grubą awanturę rozkręcają osoby przyjęte do szkoły spoza rejonu i przyjaciółki pani dyrektor – tłumaczy.

– Pan jest jej nieprzyjacielem? – pytam radnego.

– Ja jestem przeciwny działaniom pani dyrektor w szkole, chodzi o sprawy, które trwały przez trzy-cztery lata – mówi. I wymienia sprawdziany oraz drogie obiady. – Ale mam pewne informacje, których nie mogłem podać, są też inne sprawy, o których nie mogę mówić, np. mobbing – zastrzega.

Dwa dni po konkursie zastępczyni burmistrza odpowiedzialna za edukację Hanna Kułakowska-Michalak tłumaczy dyrektorce Grochowicz, dlaczego nie została nawet p.o. dyrektora w swojej szkole. – To dlatego, że toczy się wobec pani postępowanie o mobbing.

Szczegółów jednak nie chce zdradzić, bo nie ona sprawę prowadzi. Grochowicz dzwoni więc do sekretarza urzędu miasta i gminy.

– W końcu mi mówią, że 22 maja została zgłoszona sprawa o mobbing z oskarżenia publicznego. Urzędnicy złożyli doniesienie, bazując na informacjach – jak mi powiedzieli – od sygnalisty ze szkoły. Co zrobiłam złego, tego się nie mogę dowiedzieć, dopóki nie dostanę oficjalnych zarzutów – mówi dyrektorka. Na razie nie została wezwana nawet w charakterze świadka.

Za to już wie, że sygnalistką jest jedna z pracownic szkoły. Ta, do której e-mail sprzed dwóch lat weryfikowali urzędnicy przed konkursem. Traf chce, że w tym roku właśnie została wybrana do rady miejskiej w Piasecznie. Oczywiście z listy Koalicji Obywatelskiej.

Sygnalistka w sprawie mobbingu odmówiła rozmowy na ten temat. Wiceburmistrz Hannę Kułakowską-Michalak pytam, jak to się stało, że miasto straciło zaufanie do dyrektor Grochowicz. – Głównym elementem jest to, że jest jakieś nieporozumienie czy też konflikt, jakkolwiek to nazwiemy, między dorosłymi w szkole. Ta sprawa rozrosła się do nie wiadomo jakich rozmiarów. A w szkole musi być spokój – mówi wiceburmistrz.

Nie przeczy też, że na prośbę radnego wzięła udział w spotkaniu w sprawie jego syna. – Chciałam zobaczyć, w jaki sposób państwo tę sprawę rozwiązują – mówi. I w jaki sposób rozwiązali? Wiceburmistrz nie pamięta. – Uczestniczę w wielu takich spotkaniach – mówi.

Pamięta za to, że faktycznie wyszła przed rozpoczęciem konkursu z członkiniami w kuratorium. – To śmieszne, że muszę tłumaczyć się z tego, że dawałam im klucz do toalety – mówi.

Tuż po nierozstrzygniętym konkursie zwolennicy dyrektorki – ok. 50 osób, rodzice i nauczyciele – idą do burmistrza Daniela Putkiewicza z prośbą o interwencję.

– Uważamy, że konkurs był ustawiony. Mieliśmy nadzieję, że to samowola jednego radnego. Prosiliśmy, żeby burmistrz bezstronnie zbadał ten temat. Ale on umył ręce – mówi Anna Rzewnicka, jedna z inicjatorek akcji, mama dwóch uczennic w CEM.

Po spotkaniu rozwieszają w mieście banery z hasłem „Stop polityce w CEM!” – jeden naprzeciw Urzędu Gminy, tak żeby burmistrz miał go stale na oku. Kolejne w centrum miasta.

Rodzice angażują Alinę Czyżewską, aktywistkę, ekspertkę w zakresie kontroli obywatelskiej.

– To nie jednostkowy przykład, tak wygląda polska demokracja na poziomie lokalnym. To oburzające, że zamiast samorządności, mamy nawet w małych miastach układy polityczne. Dobrze, jeśli mieszkańcy reagują na nadużycia władzy – mówi Czyżewska.

W oficjalnym piśmie do burmistrza nauczyciele z CEM napisali: „wyrażamy obawę, że decyzje związane z osobą p. Wioletty Grochowicz są podejmowane na podstawie plotek, pogłosek i manipulacji”. Ten list podpisało mimo wakacji, 65 nauczycieli (na 68 pracujących w szkole plus 24 w przedszkolu).

Na komisję oświaty w sprawie nierozstrzygniętego konkursu niezależni radni Maciej Dłużniewski i Joanna Otręba włożyli koszulki z napisem „Konstytucja”. Rozjuszyli tym kolegów z PO, którzy przecież z tym hasłem przez lata walczyli z nadużyciami PiS-u.

– Nie stoję po niczyjej stronie. W tej sprawie jest tak wiele niejasności, że musimy je należycie wyjaśnić – tłumaczy mi radny Dłużniewski.

Dyrektorka Wioletta Grochowicz zaskarżyła procedurę konkursową u burmistrza. M.in. z powodu stronniczości jednego z członków komisji

– Nie znalazłem podstaw prawnych do unieważnienia konkurs i jego powtórzenia – skomentował jednak burmistrz Daniel Putkiewicz w „Przeglądzie Piaseczyńskim”.

Dyrektorka odwołała się do wojewody mazowieckiego, czeka teraz na jego odpowiedź.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version