W czasach piastowskich po egalitaryzmie pierwszych Słowian nie ma już śladu. Nad życiem chłopów i rzemieślników panują możni, mający coraz większą chrapkę na ziemię i władzę.

Średniowiecznych podróżnych chcących dostać się do grodu położonego na dzisiejszym Zawodziu w Kaliszu witała zapewne okazała, drewniana brama wjazdowa, a wcześniej most – jedyna droga, która pozwalała dotrzeć do grodu, omijając rozlewiska i bagna utworzone przez rzekę Prosnę. Z daleka widzieli wały otaczające jedną z najstarszych piastowskich osad. Jej pozostałości odkryto dopiero na początku XX w., choć historycy wiedzieli o jej istnieniu wcześniej, bo wspominał o niej już Gall Anonim w swojej kronice.

Wykopaliska prowadzone przez prawie cały XX w. i zakończone w 1992 r. pozwoliły na odtworzenie kształtów i niektórych zabudowań grodu. Archeolodzy ustalili, że został on zbudowany w połowie IX w. na miejscu starego słowiańskiego cmentarzyska ciałopalnego z grobami kurhanowymi. Na początku istniała tu tylko niewielka osada rzemieślnicza, potem tuż obok niej wzniesiono gród, po którym zachowały się pozostałości murowanego oraz drewnianego kościoła, obwarowań, bramy obronnej oraz budynku mieszkalnego, najpewniej kogoś ważnego w tej społeczności. Kto wybudował gród? Dziś nie wiadomo, ale na podstawie relacji Galla Anonima wiemy, że przeżywał on swój rozkwit za czasów Mieszka III Starego, który na miejscu dawnego drewnianego kościółka wybudował okazałą, murowaną kolegiatę św. Pawła. Tam też spoczął Mieszko III oraz jego synowie – Mieszko Młodszy oraz Bolesław Mieszkowic.

Dzisiaj na miejscu starego grodu funkcjonuje rezerwat archeologiczny dostępny dla wszystkich turystów zainteresowanych życiem w początkach państwa polskiego. Archeolodzy odtworzyli w nim najbardziej prawdopodobny wygląd obwarowań grodziska i znajdujących się w jego wnętrzu domów i budynków sakralnych, które były wznoszone w XI w. Na terenie rezerwatu można oglądać inscenizacje poświęcone życiu dawnych mieszkańców grodu oraz pokazy walk piastowskich wojów. Oczywiście, zgodne z historyczną rzeczywistością tyle, na ile możemy ustalić dziś, jak ona wyglądała. O codziennym życiu ludzi w państwie pierwszych Piastów wciąż bowiem wiadomo niewiele, choć dzięki najnowszym odkryciom i metodom badawczym ta wiedza wciąż się poszerza.

Prowadzone w ostatnich latach badania wykopaliskowe w Kłodnicy w północno-zachodniej części Lubelszczyzny pozwoliły naukowcom na ustalenie, co jedli mieszkańcy powstającej Polski i jakie zboża najczęściej uprawiali. W 2015 r. naukowcy z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN odkryli tam spichlerz pochodzący najpóźniej z początków XI w., czyli z czasów Bolesława Chrobrego. A w nim 200 kilogramów zbóż ukrytych w garnkach. Zachowały się one, ponieważ w spichlerzu 1000 lat temu wybuchł pożar, nadpalił niektóre ziarna, a następnie spowodował zawalenie się na nie całej budowli. Dzięki temu zwęglone ziarna nie zgniły ani nie wykiełkowały, a naukowcy pod kierownictwem dr. Łukasza Miechowicza mogli w 2017 r. ustalić ich przynależność gatunkową. Okazało się, że w 100 kompletnych garncach glinianych składowane były trzy zboża – proso, pszenica i żyto. Znaleziono również nadpalone kawałki chleba oraz nieliczne ziarna rzadszych zbóż – jęczmienia, owsa, orkiszu czy wyki. Archeolodzy nie mają jednak pewności, czy ziarna te nie dostały się tam przypadkiem, jako pozostałości roślin traktowanych wówczas jako chwasty. Właściciel spichlerza przygotował sobie także zapasy roślin strączkowych – bobiku i grochu. Było ich wśród znalezionych roślin aż 70 proc., co pozwala sądzić, że były one podstawą ówczesnej diety. Jak sądzą naukowcy, spichlerz musiał należeć do majętnego mieszkańca Kłodnicy.

Nasi piastowscy przodkowie jedli także warzywa – cebulę, marchew, rzepę, pasternak, kapustę, groch i fasolę. Na wieczerzę warzyli sobie tak zwaną bryję, czyli rzadko rozgotowaną kaszę z prosa czy jęczmienia albo przygotowywali placki z mąki owsianej pieczone na gorących kamieniach – tzw. podpłomyki.

Hodowano również zwierzęta – bydło jako zwierzęta pociągowe oraz dające nabiał, a na mięso kaczki, gęsi i świnie, choć przypominały one bardziej współczesne dziki. Hodowla miała wówczas w znacznym stopniu charakter pasterski. Świnie rolnicy wypasali w lasach, gdzie krzyżowały się one ze swoimi dzikimi krewniakami. Przeciętna rodzina w czasach Piastów trzymała zwykle dwie lub trzy krowy, parę sztuk owiec i od kilku do kilkunastu świń.

Ziemie słowiańskie słynęły też z miodu. Jak opisywał już w X w. żydowski podróżnik, sefardyjczyk Ibrahim ibn Jakub, Słowianie byli specjalistami w pozyskiwaniu miodu nie tylko z barci leśnych, ale umieli już konstruować proste ule, a miód był przysmakiem dostępnym nie tylko na elitarnych stołach. Podobnie zresztą jak alkoholowe napoje na bazie miodu.

Z pewnością lubili słodki smak i mieli do niego dostęp. Badania zębów ludności polskiej ze średniowiecza wykazały, że im bliżej dużych grodów, tym więcej przypadków zaawansowanej próchnicy, zapewne związanej z wyższym statusem majątkowym i dostępem do miodu oraz owoców. Na wsiach było zdecydowanie mniej próchnicy, ale ich mieszkańcy mieli z zębami inny problem. Jak zauważyli stomatolodzy badający czaszki słynnych „wampirów” z Gliwic (ich kości odkryto na cmentarzysku z XV w.), na wsiach ludzie mieli zęby zdrowsze, ale zdecydowanie bardziej starte. Powodem było zapewne jedzenie grubo zmielonej mąki, w której sporo było drobnych kamyczków z używanych do mielenia ziarna kamiennych żaren.

Stan zdrowia ludności piastowskiej również pozostawiał wiele do życzenia. Ludzie żyli krótko, dzieci umierały masowo, co pokazały badania wykopaliskowe, a potem laboratoryjne prowadzone na cmentarzysku w Dziekanowicach koło Ostrowa Lednickiego. „Badania wykazały, że dzieci w wieku do 7 lat stanowią tam ponad 23 proc. ogółu zmarłych, podczas gdy wieku starczego dożywało niecałe 4 proc. populacji. Prawie 30 proc. zmarłych nie przeżywało wieku młodzieńczego, a aż 37 proc. – dorosłego. Kobiety w chwili śmierci miały przeciętnie 32 lata, a mężczyźni – nieco ponad 38 lat” – pisze prof. Andrzej Buko w swojej książce „Świt państwa polskiego”. Z kolei na kościach szkieletów znalezionych na wczesnośredniowiecznym cmentarzysku w Surażu na Podlasiu naukowcy zidentyfikowali różne chorobowe zmiany w kościach, w tym u 9 proc. – zmiany nowotworowe. Wiele szkieletów nosiło też ślady zaniku szkliwa z powodu niedoborów witamin i mikroelementów. Jak podkreśla prof. Buko, nie było specjalnych różnic między długością życia ludzi z elity oraz chłopów.

Niedobory składników odżywczych nie były niczym niezwykłym, bo rolnictwo stało na bardzo niskim poziomie. Piastowcy chłopi orali radłem, choć w zachodniej Europie rolnictwo korzystało już z dobrodziejstw pracy pługiem odkładowym. Słowiańskie radło, do VIII w. całkowicie drewniane, w IX-X w. było już na ogół oprawione żelazną radlicą, ułatwiającą rozcinanie darni. Pług, który umożliwiał głębszą orkę oraz odwracanie skib, też był znany polskim kmieciom, ale nie zawsze sprawdzał się w warunkach polskiej ziemi. Tu wciąż wydzierano grunty wszechobecnej puszczy, a drewniane lekkie radło lepiej sprawdzało się w manewrowaniu na polach pełnych przeszkód, gdzie co chwila trzeba było omijać pnie czy kamienie.

Do obsługi radła potrzebna była siła pociągowa. Dlatego – jak pisze prof. Buko – przeciętne gospodarstwo rodzinne dysponowało przynajmniej jedną parą wołów. Był to typowy zaprzęg ciągnący radło; stąd jednostkę gruntu uprawnego zwaną radłem określano też pospolicie jako „ziemię na dwa woły”. Przez to, że większość zwierząt była wypasana w lasach i na polanach, rolnicy mieli ograniczony dostęp do nawozów. Musieli więc dysponować dużymi areałami ziemi, aby co roku obsiewać tylko część z nich, pozwalając reszcie ziemi regenerować się w naturalny sposób. By wyżywić rodzinę, gospodarstwo musiało więc posiadać blisko 30 hektarów ziemi ornej, z czego co roku obsiewano jakieś 10 hektarów – pisze prof. Buko. Takie rodzinne gospodarstwo, w dużej mierze samowystarczalne, nazywano źrebem, a kilka położonych obok siebie gospodarstw prowadzonych często przez krewnych i wspierających się nawzajem – opolem.

Niestety, plony z tak uprawianej ziemi były niewielkie. Przeciętne plony zbóż sprzed 1000 lat wynosiły 3-4 ziarna z jednego kłosa, podczas gdy dzisiaj zbiera się 40-50 ziaren z kłosa. Na kromkę chleba – a raczej placek podpłomyka – trzeba było naprawdę się napracować. – Z samej roli pewnie nikt by nie przeżył, dlatego tak ważne w epoce Piastów było uzupełnianie zasobów za pomocą polowań na dzikie zwierzęta, których było pełno w polskich puszczach. Ważnym źródłem pożywienia było też rybołówstwo i zbieractwo – wymienia prof. mówi prof. Przemysław Urbańczyk, archeolog i mediewista z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Puszcza była też źródłem drewna do budowy chat, budynków gospodarczych czy narzędzi. Chata mieszkalna w państwie Piastów była już bardziej zaawansowana niż ta budowana kilkaset lat wcześniej przez pierwszych Słowian. Wtedy były to bardzo prymitywne półziemianki, pozbawione okien, ze zwykłym, nieosłoniętym paleniskiem. Chata piastowska była porządnie kryta strzechą. Miała też już ściany zbudowane albo w technologii zrębowej, z belek łączonych w narożnikach, albo plecionkowej – z plecionki z gałęzi oblepianej gliną. Zamiast paleniska zaczął pojawiać się już piec w narożniku chaty, choć wciąż nie używano stołów ani łóżek. Spano na kupie słomy przykrytej skórami.

Życie chłopów skomplikowało się, gdy jednocząc ziemie polskie, Mieszko I rozpoczął regularne ściąganie rozmaitych „podatków”, tj. danin i posług. – Często objeżdżał swoje ziemie osobiście, a na jego przyjazd musiało być przygotowane jadło i zapasy do zabrania – mówi prof. Urbańczyk. Razem z pojawieniem się pierwszego polskiego władcy narodziły się też nowe elity. – Często na trupach starych elit, bo Mieszko, wprowadzając swoją władzę, usuwał dawne władze plemienne, brutalnie je wybijając, i wprowadzał na to miejsce swoich ludzi – tłumaczy prof. Urbańczyk.

Kim mogły być i jaki mieć status materialny elity w początkach państwa polskiego, pokazuje odkrycie cmentarzyska w Bodzi na Kujawach w 2007 r. Badania Alicji Drozd-Lipińskiej i Tomasza Kozłowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wykazały, że na cmentarzysku w Bodzi pochowano co najmniej 14 mężczyzn, 21 kobiet i 14 dzieci. Wszystkich ich łączyły więzy rodzinne. Archeologów zdumiała liczba ozdób i cennych przedmiotów znalezionych przy zmarłych – między innymi kilkaset paciorków szklanych pokrytych złotą folią produkcji bizantyjskiej. Wojownicy mieli przy sobie inkrustowane srebrem elementy broni, a niektóre jej elementy zdaniem naukowców mają pochodzenie skandynawskie. Niektóre szkielety, w tym młodej kobiety, były wprost obsypane monetami. Stanisław Suchodolski z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN datuje je na koniec X do lat 30. XI wieku. Co ciekawe, pochodziły one z różnych stron – najwięcej z Saksonii, Bawarii i Frankonii, ale także z Anglii, Czech czy z krajów arabskich. Jak pisze w swojej książce prof. Andrzej Buko, możliwe, że były to elity wywodzące się z rejonu pobliskiego Włocławka – jednego spośród ośrodków centralnych pierwszej monarchii piastowskiej.

Najwyżej w hierarchii elit początków państwa polskiego był oczywiście ród Piastów. – Zazwyczaj, mówiąc o nim, operujemy tylko imionami władców – Mieszko I, Bolesław Chrobry, Mieszko II, Kazimierz Odnowiciel itd. Ale ten klan przecież był bardzo rozbudowany, jego przedstawiciele byli obecni w węzłowych punktach budowanego państwa – mówi prof. Urbańczyk.

Do elit przebywających w pobliżu piastowskiego klanu zaliczali się również ludzie z najbliższego otoczenia władców – w tym duchowieństwo. Było ono obecne przy Mieszku od początku jego prób konsolidacji ziem polskich. – Źródła wspominają, że pierwszym duchownym, który pojawił się na dworze Mieszka, był biskup Jordan, który przyjechał w 968 r. – mówi prof. Urbańczyk. Jednak duchowieństwo musiało być na piastowskim dworze przynajmniej trzy lata wcześniej z księżniczką Dąbrówką, która była chrześcijanką i na pewno nie opuściła Pragi bez stosownego towarzystwa osób duchownych. – Mieszko nie miał nic przeciwko ich obecności na swoim dworze, bo jako jedyni umieli oni wówczas czytać i pisać, w tym po łacinie, i pełnili funkcję swoistego korpusu dyplomatycznego młodego władcy, kontaktując się w jego imieniu i z Rzymem, i z resztą europejskich władców – mówi prof. Urbańczyk.

Do elit w państwie pierwszych Piastów zaliczali się również wojownicy, tworzący drużynę najbliższą władcy. – Z relacji Ibrahima ibn Jakuba wiemy, że Mieszko o nich bardzo dbał, aranżował im korzystne małżeństwa i wypłacał żołd. Od wszystkich członków elity politycznej oczekiwał, żeby brali udział w akcjach militarnych – obronnych lub agresywnych – mówi prof. Urbańczyk. A zapotrzebowanie na dobrych wojowników było za pierwszych Piastów ogromne, bo, jak mówi prof. Urbańczyk, cały okres ich rządów to był długi ciąg wojen.

Zajęci zdobywaniem nowych terytoriów i wzmacnianiem swojej władzy Piastowie niespecjalnie poświęcali uwagę sferze gospodarczej. – Nie było jeszcze wówczas mieszczan jako odrębnej warstwy społecznej, pierwsze miasta z prawdziwego zdarzenia powstały dopiero 200 lat później – mówi prof. Urbańczyk. Na stałe osiedleni rzemieślnicy byli dostępni wyłącznie w największych grodach. – Wiele małych warsztacików z potrzebnymi na co dzień usługami było rozsianych po całym kraju, a wytwórcy luksusowych dóbr, na przykład broni czy biżuterii, prowadzili najczęściej warsztaty i handel obwoźny – tłumaczy prof. Urbańczyk.

Czym im płacono? Najczęściej cennymi kruszcami albo innymi towarami. – Zadziwiające jest to, że Mieszko, z jego apetytem na władzę, w ogóle nie bił własnych monet, przynajmniej my, archeolodzy, nie natrafiliśmy na żaden ich ślad – mówi prof. Urbańczyk. Dopiero syn Mieszka, Bolesław Chrobry, już po dojściu do władzy zaczął bić różne monety na potęgę. – Ale i w tym przypadku wartością pieniądza nie był jego nominał, nikt go zresztą w tych niepiśmiennych czasach nie mógł odczytać, ale waga kruszcu. Monety Bolesława Chrobrego nie pojawiały się w handlu, ale były tylko symbolem statusu i prestiżu władcy – mówi prof. Urbańczyk.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version