Codziennie do mózgu dociera ogromna liczba nieprawdziwych informacji, które mają polaryzować społeczeństwo, kreować wspólnego wroga, wzbudzać poczucie zagrożenia. Nasze poczucie bezpieczeństwa z każdym dniem maleje. Bo gdy się boimy, łatwiej jest nami manipulować. Jak działa na nas dezinformacja?

W marcu 2020 r. stało się coś, czego nikt nie przewidział. Świat zamarł w strachu przed nieznaną chorobą. Media nie mówiły o niczym innym, a każdy, kto wychodził wtedy na ulicę, był przerażony. Zamknęliśmy się w domach, drżąc o zdrowie i życie. Wszyscy różnymi sposobami szukaliśmy wytłumaczenia tego, co się dzieje, ale ono znikąd nie nadchodziło. Chcieliśmy – co w takiej sytuacji naturalne – wiedzieć, co nas czeka. Nie umieliśmy ocenić, co jest prawdą, nawet autorytety medyczne nie miały jasnej odpowiedzi. Wszyscy zastanawialiśmy się, komu ufać, a teorie spiskowe osiągały szczyty popularności. To był rok, w którym świat na masową skalę usłyszał o dezinformacji. Zaczęła się jej prawdziwa epidemia.

Dezinformacja nie jest nowym zjawiskiem. Jak podają źródła naukowe, jej korzenie sięgają czasów sprzed rozkwitu Imperium Rzymskiego. Ale szczyty jej rozwoju nastąpiły w czasach nazistowskich Niemiec i ZSRR, kiedy niezwykłą popularność zaczęła zyskiwać komunikacja masowa. Ówczesna propaganda sięgnęła po mechanizmy podobne do tych, które dzisiaj służą dezinformacji – budują odpowiednią narrację, by kontrolować świadomość społeczną i kierować społecznymi nastrojami.

Nasze umysły zazwyczaj działają jak gęste sita. Przesiewają miks informacji docierających z różnych źródeł i wyłapują te, które korespondują z naszymi zainteresowaniami lub potrzebami. Jednak gdy włącza się strach, który stawia nas przed atawistyczną decyzją „walcz, uciekaj albo znieruchomiej”, umysł zaczyna „patrzeć” tunelowo – łowi informacje tylko kluczowe dla przetrwania. Zaczyna reagować dopiero wtedy, gdy odpuszcza emocjonalna kontrola.

Dokładnie tak samo działa większość algorytmów w social mediach. Co napędza kliknięcia? Emocje. A jaką rolę odgrywają kliknięcia? Mają sterować algorytmicznym kołem, które obraca tylko tymi informacjami, które interesują danego użytkownika. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie nasz apetyt na przeżywanie silnych emocji i intensywne doświadczanie. To współczesne zjawisko związane z dużym tempem życia, rozwojem i wynikającymi z tego szybkimi zmianami, których jesteśmy nie tylko świadkami, ale też uczestnikami. Zjawiska te dodatkowo potęgują wszechobecna reklama, głośna muzyka w sklepie czy np. konkursy na najlepszego pracownika miesiąca. Nieustannie stając przed nowymi wyzwaniami, poddawani silnie działającym bodźcom kręcimy się na emocjonalnej karuzeli, co czyni nas podatnymi na wpływy dezinformacji.

Od 2020 r. żyjemy w ciągłym strachu. Najpierw pandemia, potem wojna w Ukrainie, nowy lęk (przed sztuczną inteligencją), a teraz kolejna wojna na Bliskim Wschodzie. Do tego dochodzi codzienny natłok informacji, którego zazwyczaj nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Tkwimy w niepewności – co nas czeka? Tracimy (iluzoryczne) poczucie kontroli nad swoim życiem. A od tego już tylko krok do utraty poczucia bezpieczeństwa i życie w permanentnym lęku egzystencjalnym.

Czy to nie są idealne warunki dla rozwoju dezinformacji? Dezinformatorzy, podobnie jak specjaliści od komunikacji wiedzą, że emocje, umiejętne „zarządzanie” nimi, odgrywają kluczową rolę w przyciąganiu uwagi odbiorców. Dlatego chcąc wywrzeć wpływ, tworzą konta w taki sposób, by zbudować z nimi relację opartą na zaufaniu i trafić do naszego poczucia bezpieczeństwa. Przykładem niech będą konta internetowe, które najpierw angażują obserwujących w dyskusję na temat rozwoju duchowego, potem miękko przechodzą do narracji o powrocie do życia w zgodzie z naturą, aż w końcu realizują cel: promują wspieraną przez Kreml narrację antyszczepionkową. Obserwatorzy nie wiedzą, że są manipulowani. Myślą, że odkrywają prawdę.

Dezinformacja ma nas przestraszyć, wytrącić z równowagi, wyprowadzić ze strefy komfortu. Kreuje wroga, by zaostrzać społeczne podziały, jak w przypadku osób LGBTQ+ czy imigrantów. Obcy to sprawdzony motyw budowania niechęci, wywoływania kryzysów, bo jest oparty na lęku, naszym pierwotnym instynkcie.

Współczesny człowiek w ciągu jednego dnia przyjmuje tyle informacji, ile nasi przodkowie za czasów Szekspira przyjmowali w całym swoim życiu. Dzisiaj wystarczy usłyszeć fałszywą informację tylko trzy razy i zaczynamy w nią wierzyć. Tak mocno na naszą podświadomość działa wszechobecny chaos informacyjny: gdy skrolujemy social media, oglądamy YouTube’a, programy telewizyjne, rozmawiamy ze znajomymi albo gdy słyszymy czyjąś rozmowę. Co więcej, okazuje się, że kiedy daną informację przekaże nam osoba, której ufamy, od razu bierzemy ją za pewnik. Dlatego wierzymy w rekomendację produktu, kiedy słyszymy ją (w reklamie) od popularnego w „naszej” grupie influencera. Ufamy mu i chcemy być tacy sami jak on. A skoro tak, to dlaczego mamy mu nie ufać również wtedy, gdy wypowiada się na tematy polityczne lub społeczne i dodatkowo popiera je wizualnymi dowodami?

W tym miejscu trzeba wspomnieć o deep fake’ach. Powstają dzięki prostym narzędziom internetowym i przedstawiają znane osoby wypowiadające stwierdzenia, których nigdy nie wypowiedziały. Pojawienie się deep fake’ów pokazuje, jak ważne jest krytyczne myślenie i umiejętność korzystania z mediów, zarówno tradycyjnych, jak i współczesnych opartych na najnowszych technologiach. Bez tych kompetencji i bez świadomości, jak działa dezinformacja, stajemy się niezwykle łatwym celem manipulacji.

W Finlandii dzieci już od najmłodszych lat uczą się krytycznego myślenia i korzystania z mediów. Fińscy uczniowie badają historyczne kampanie dezinformacyjne i propagandowe, zagłębiają się w zagadnienia związane z reklamą i uczą się, jak rozpoznawać manipulacje danymi. Uczniowie tworzą również i udostępniają własne treści medialne, takie jak strony internetowe i filmy, co promuje krytyczne myślenie poprzez wzajemną naukę. To praktyczne podejście sprawiło, że Finlandia w 2021 r. znalazła się na szczycie indeksu umiejętności korzystania z mediów – wskazuje to na jej silną odporność na fake newsy i dezinformację budowaną poprzez wysokiej jakości edukację, wolne media i wzajemne zaufanie między obywatelami.

Nie jesteśmy w stanie wszystkiego zweryfikować. Dzisiaj każdy wierzy w niesprawdzone informacje, bo inaczej się nie da. Żadna z organizacji fact checkingowych nie będzie w stanie zweryfikować wszystkiego. Chociaż dużą nadzieję można pokładać w sztucznej inteligencji, wciąż najważniejsze jest budowanie poczucia bezpieczeństwa przez siebie samych. I nauka kontrolowania swoich emocji, by pod ich wpływem nie dać się wciągnąć w czyjąś grę. Dużą wagę powinniśmy więc przykładać do rozwijania inteligencji emocjonalnej – własnej i swoich dzieci. Wiele krajów doceniło już jej wartość, włączając ją do programów nauczania. Już czas, aby Polska poszła w ich ślady i stworzyła społeczeństwo dobrze przygotowane do radzenia sobie z emocjonalnymi wymaganiami ery cyfrowej.

Weryfikujmy źródła! Sprawdzajmy informacje w mediach, które mają fact checkerów i dla których kluczowe jest udostępnianie sprawdzonych informacji, nie sensacji. Korzystajmy z organizacji fact checkingowych, takich jak np.: OKO.press, Bellingcat, newsweek.pl/fake-news, Demagog czy NASK. Nie podawajmy dalej informacji, co do których nie jesteśmy pewni, że są prawdziwe lub pochodzą z nieznanego źródła.

Sfera informacyjna zmieniła się diametralnie. To my ją tworzymy i w niej zostawiamy ślady. To w końcu z danych dostępnych w sieci uczona jest sztuczna inteligencja. Jeżeli chcemy mieć wpływ na to, jak się zmieniamy, w co wierzymy, komu ufamy i czego się boimy, wpływajmy na nią zgodnie z wartościami, w które wierzymy.

Internet jest nowym narzędziem, dlatego, żeby dobrze się w nim czuć, potrzebujemy odpowiedniej „diety”. Powiedzenie: „Jesteśmy tym, co jemy” wykracza dzisiaj poza sferę fizyczną i obejmuje również sferę informacyjną. Jeżeli odżywiamy się modyfikowanym, niezdrowym jedzeniem, czujemy się źle. Dokładnie tak samo jest z informacjami, gdy mamy ich za dużo, gdy nieustannie nas straszą.

W świecie, w którym mamy wszelkie informacje na wyciągnięcie ręki, najmniej wiemy o sobie. A jeżeli chcemy mieć wpływ na nasze życie, zacznijmy od siebie. Dezinformacja jest wszędzie obecna – pomimo regulacji, w których Unia Europejska jest pionierem i mimo prób wpływania na algorytmy w internecie. Dlatego, gdy zobaczymy coś w social mediach lub usłyszymy od znajomego, zatrzymajmy się, weźmy głęboki oddech i zastanówmy się, czemu i komu to służy.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version