– Igramy z ogniem. To niepojęte, że jako kraj frontowy pozwalamy sobie na działania z pogranicza sabotażu – wścieka się pragnący zachować anonimowość urzędnik z resortu obrony narodowej. Z końcem czerwca wygasła podpisana dwa lata temu przez MON umowa ramowa o współpracy z koreańskim koncernem Hyundai Rotem na dostawę tysiąca czołgów K2.

W ramach pierwszej umowy wykonawczej Polska zamówiła u Koreańczyków szybką dostawę 180 sztuk tych pojazdów. Kolejne serie stopniowo docierają do Polski, dziś koreańskich czołgów mamy nieco ponad pół setki.

Kolejnych 800, może nieco więcej, miało jednak zostać wyprodukowanych już w Polsce w ramach polsko-koreańskiej kooperacji. Ta umowa na polonizację czołgu K2 i uruchomienie produkcji podzespołów w Polsce nadal jest w proszku. – Strona koreańska jest zdezorientowana i nie wie, czego może się spodziewać z naszej strony – mówi nasz rozmówca z MON. W wojsku słychać, że poszczególne spółki państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej nie mogą się porozumieć co do zasad współpracy. Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne (WZM) w Poznaniu mają umowę na remontowanie niemieckich czołgów Leopard A5. Bumar Łabędy z Gliwic w zasadzie bankrutuje, bo wbrew zapowiedziom rządu Morawieckiego nie dostał nowych zleceń. Związkom zawodowym niekoniecznie podobają się propozycje współpracy z Koreą i wdrożenia koreańskich norm jakościowych, które w Polsce wydają się zbyt wyśrubowane. Czas ucieka. W ramach polsko-koreańskiej kooperacji nad Wisłą miał powstać rodzaj pancernego hubu produkcyjnego. Poza głównymi zakładami miała go tworzyć także sieć poddostawców z sektora prywatnego. Kilka miesięcy temu Koreańczycy przeprowadzili kwerendę, sprawdzając, które prywatne firmy mogłyby wziąć udział we wdrażaniu programu K2. W Polsce, jak wynika z naszych informacji, miały obok elementów konstrukcyjnych powstawać także silniki i inne elementy zespołu napędowego do K2. To coraz mniej realne.

Plany zawiązania współpracy polsko-koreańskiej sięgają czasów sprzed rosyjskiej napaści na Ukrainę. W 2021 roku polski rząd dysponujący już wtedy, jak większość europejskich sojuszników USA wywiadowczymi doniesieniami o planowanej przez Putina wojnie rozpoczął szukanie dostaw sprzętu wojskowego. Wybór Korei wydawał się kontrowersyjny. Odległość geograficzna w przypadku globalnego czy nawet regionalnego konfliktu zbrojnego po tej czy tamtej stronie świata może stanowić poważne wyzwanie w przypadku konieczności zapewnienia części zamiennych czy usług serwisowych. Potężne wątpliwości budziła podpisana w lipcu 2022 r. umowa ramowa na dostawę aż 629 armatohaubic K9. K9 to bowiem bezpośredni konkurent produkowanego na podwoziu koreańskiego Samsunga przez Hutę Stalowa Wola Kraba. Na znak protestu ówczesny prezes HSW rzucił wtedy papierami.

W przeciwieństwie do K9 idea zakupu średniego czołgu K2 wydawała się za to sensowna. Na tle kupionych za ponad 20 mld zł 250 sztuk ciężkich czołgów Ambrams koreański K2 prezentuje się jako tańszy, bardziej mobilny w naszych warunkach klimatycznych pojazd. Przed uruchomieniem produkcji w Polsce K2 miał być jednak nieznacznie przekonstruowany i dostosowany do wymogów Wojska Polskiego. Miał między innymi zostać doposażony w znakomity polski pancerz reaktywny Pangolin i system zarządzania ogniem Topaz. W spolszczonej wersji K2 miał nosić nazwę Maczek i związku z zagrożeniem konfliktem zbrojnym który wygenerował popyt na nowe pojazdy bojowe w Europie wydawał się kandydatem na eksportowy hit.

Po dwóch latach bezowocnych rozmów na nic takiego się jednak nie zanosi.

Być może, jak twierdzą niektórzy wojskowi, za opóźnianiem skonkretyzowania umowy na K2 w wersji Pl i tesowaniem cierpliwości Koreańczyków stoi nie tylko decyzyjna niemoc polskich urzędników, ale także niemiecka alternatywa dla koreańskiej technologii – niemiecki koncern Rheinmetall, zbrojeniowy potentat, producent między innymi czołgów Leopard, remontowanych z kłopotami w poznańskim WZM. Najnowszym produktem pancernym Niemców jest konstrukcja o nazwie KF51.

W ubiegłym roku Rheinmetall podpisał z rządem Viktora Orbana wartą 288 mln euro umowę na uruchomienie niskoseryjnej produkcji KF51 w należącym do niemieckiego koncernu (węgierski skarb państwa ma pakiet mniejszościowy) zakładzie w mieście Zalaegerszeg. Po pozytywnych testach w Zalaegerszeg ma zostać uruchomiona produkcja seryjna. Część polskich urzędników, a i wojskowych pomimo trudnej współpracy WZM z Niemcami przy remontach Leopardów zaczyna przychylać się do opcji rozszerzenia współpracy z Rheinmetallem.

Na polskim braku zdecydowania albo wręcz sabotowaniu współpracy z Koreańczykami zyskać może za to Rumunia. To alternatywna dla Koreańczyków opcja uruchomienia w Europie produkcji K2 z dużym udziałem lokalnego przemysłu.

Udział

Leave A Reply

Exit mobile version